Wczoraj mi koleżanka napisała, że jej znajoma szła z dzieckiem w nosidle i straciła równowagę na oblodzonej nawierzchni. Niestety nogi się rozjechały, równowagi nie udało się złapać i wyrżnęła do przodu, przygniatając dziecko. Maleństwo jest w szpitalu z pękniętą czaszką
Dodam tylko, że z nosidłem i wiązaniem/zapięciem wszystko ok, bo to matka, które 3 już dziecko chustuje.
Męczy mnie to teraz. Tak strasznie mi żale maleństwa. Jest w wieku mojego Miłoszka I jak sobie pomyślę, że taki bezpieczny przy piersi mamy był i w momencie takie coś. Masakra.
Trzymajcie kciuki za tego skrzata!