Byliśmy w weekand w Zieleńcu. Wzieliśmy jeden wózek dla Damianka i chustę dla Hani. Trochę się bałam czy jednak nie było warto wózka wziąść
W drodze powrotnej pytam się męża czy żałuje, że gondoli nie wzieliśmy. A mąż, że w sumie niepotrzebna była, jedynie może by za przewijak w restauracji by służyła.
A moje wrażenie z pierwszego wyjazdu z Hanią w chuście niesamowite
Bez problemu po śniegu szłam. Mąż męczył się z wózkiem.
W restauracji jak Hania płakała nie musiałam na rękach nosić ewentualnie wózkiem bujać. W chuście moment i nie płakała.
Nigdy tyle osób do mnie nie podchodziło i zagadywało. Po raz pierwszy wzbudzałam takie zainteresowanie na ulicy, w restauracji. I miałam ciągle nieodparte wrażenie, że chusta to nowość. Od jednej pani usłyszałam, ze fajną mam "szarfę"
I mnóstwo uśmiechów zbierałam jak szłam z Hanią w chuście i moim smykiem za rączkę.
Następny wyjazd tylko z chustami. Wziełam tylko jedną i trochę żałowałam.
I niestety nie widziałam żadnej innej mamy z chustą. A maluchów było dość sporo.
A Damiś dziś kończy półtoraroczku