... wpadłam w uzależnienie chustowe!
Potrzebuje Waszych rad, doświadczone chustonoszki
Nigdy nie byliśmy chustowi, raz mieliśmy na kilka dni kółkową Vombatii, pożyczoną, ale sie nie dogadaliśmy z nią, jednak kółkowe nie dla nas.
I na tym się nasze chustonoszenie skończyło.
Nosimy się natomiast w MT (którego zresztą sama uszyłam).
Kuba ma już 1,5 roku, od dawna chodzi sam, więc ani wózek ani chusta nie są na jakoś koniecznie do życia potrzebne.
MT używaliśmy chodzą po górach (dużo wędrujemy) więc dla nas to było super rozwiązanie, mały na plecy i można ruszać.
Aż do wczoraj... przyszła do mnie testowa Zara Candy, no i FAJNIE NAM!! Nosimy się po domu i jakoś tak inaczej jest niż w MT.
Kubie też się podoba, baa... nawet płacze jak go chce wyciągnąć.
Wczoraj zawiązałam mu hamak w łóżeczku wieczorem i usnął w 3 minuty. No i co, jutro muszę ją posłać dalej i jakoś mi tak łyso ją oddawać Czy ja się uzależniłam ?
I tu mam do Was pytanie.
Czy warto przy 1,5 rocznym dziecku jeszcze się pakować w chusty czy zostać przy MT ?
Chciałabym żeby ktoś kto ma doświadczenie i z tym i z tym mi odpowiedział, bo wiadomo teraz aura nie sprzyja potestowaniu chusty na dalszych trasach, a o takie mi chodzi. Czy jednak lepiej w nosidle.
Kuba waży już 11 kg. Jakieś większe wyprawy to bedą dopiero na wiosnę jak sie cieplej zrobi.
Bo ja od wczoraj nic innego nie robie tylko przeglądam bazarek
No wpadłam po uszy