Dzisiaj po wrzuceniu wkładów i formowanek do szuszarki po paru minutach od włączenia, po domu rozszedł się taaaaaaaaki smród sików i innych cudów.
Już od jakiegoś czau wydawalo m się że przy suszeniu capi ale dzisiaj pobiło wszystko...
W związku z tym przeżyłam akt mobilizacji i zaczęłam działać. I... słowo daje że pierwszy raz w życiu plułam sobie w brode że się jak kretynka tak pieluchami obkupiłam
Mój plan który już zaczęłam wdrażać w życie to:
1. Namoczyłam w wannie wszystkie pieluchy (kieszonki, formowanki, wkłady , AIO)w MIOfreshu - środku odkażającym
2. Po 3 godzinach wyjmę wszystko z PULem, wrzucę do wanienki Kuby, namoczę z płynem do naczyń całą noc. Resztę zostawię w odkażaczu na noc
3. Rano wypłucze PULowe pieluchy kilka razy w zimnej wodzie - żeby wypłukać płyn, wrzucę do pralki na cykl prania bez proszku. Gdyby się pieniło powtórzę
4. Formowanki i wkłady upiorę w pralce na 90 stopni z dodatkiem dużej ilości kwasku cytrynowego
5. Następnie nastawię je na pranie bez detergentów i będę prała dotąd aż nie zniknie piana w pralce. Pierwsze z tych prań zrobię z dodatkiem sody
Może tak być?
A ponieważ bez zdjęć się nie liczy
zapraszam Was na wspólne przeżywanie odsmradzania moich zasobów pieluchowych