Byłam wczoraj na placu zabaw koło domu z siostrzeńcami mojego M i z Szymem w kółkowej. Chuśtam starszaków na "koniku", a przy drugim koniku pani z kilkulatką nie pytana oczywiście o zdanie i o zabieranie głosu mówi mi nagle tak:
"ja mam w domu jeszcze takiego czteromiesięczniaka i córka też zastanawiała się czy tak nie nosić, ale popytała koleżanek, które tak noszą (baaaaaardzo jestem ciekawa JAKICH koleżanek) i wszystkie mówią, że później to już nie ma szans, żeby to dziecko odstawić(!)"
Zagotowało się we mnie, ale powiedziałam tylko grzecznie, że dziwię się bardzo, bo moje dziecko dopiero wynoszone w ciągu dnia odpowiednio dużo może się na podłodze samo pobawić.
Ale myślę sobie po kiego wała za przeproszeniem baba takie bzdury wymyśla i gada do ludzi?