hmm... czyżby dla naszego pięknego kraju nowy mistrz w skokach rósł?! Talenty naszych dzieci trzeba rozwijać, więc kup mu huśtawkę na gumach
hehe, mi luska to nawet w chuscie probuje skakac
a chusta to tylko ulatwiacz, a nie panaceum ... albo pomoze, albo nie, mowi sie trudno....
eee te bujaki skakaki to do mnie nie przemawia.Widziałam na youtubie jak rodzice maltretowali w tym dzieciaka i wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.Bartek serio jakis szalony jest.Dzisiaj na urodzinach starszego synka cała rodzina podawała sobie Bartka z rąk do rąk,bo tak ich ręce bolały.....a ja mam tak przez cały dzien.Aha nie mylic,że mam dzięki temu piękne bicepsy.
a na koncert "bieszczadzkie anioły" wybieracie się, bo my z męzem bardzo byśmy chcieli i oczywiscie zabrac dzieciaki z chustami.
my kiedyś z mężem bylismy na polibudzie na koncercie Domu..mhhh ale dawno jeszcze dzieciaków nie był i na koncercie chyba SDM
Zamieszczone przez doominikaa
martu ale przecież Ty mu żadnej maltretacji nie zrobisz - On przecież sobie świetnie radzi Skoczek mały
I naprawdę nie widać tych już wyrobionych pięknych bicepsów?? No ale jeśli o nie walczysz to ja nie namawiam do kupienia bujaka skakaka. Trzeba było tak od razu
Widzę, że wprowadziłyśmy trochę taki off topic w temacie chusta w górach - śpiewanki o górach i w górach. No ale w chuście dziecię może słuchać aż miło.
Jeśli chodzi o bieszczadzkie anioły, to myślisz o koncercie w Wetlinie? Ja się nie wybieram, bo za dużo ludzi. Na całej masie koncertów SDMu byłam i już jestem syta. No chyba że będzie jakiś w pobliskim domu kultury, to z Krzyśkiem w chuście pójdę.
Marzy mi się Yapa w Łodzi, i jeszcze chyba dopiero co "odbyte" Shanties w Krakowie. No i koniecznie Giełda Piosenki Turystycznej w Szklarskiej.
Byleby się chusta sprawdziła w Beskidzie Niskim to będę planować
Hoshi.
po prostu bombowo wyglądacie przy cerkiewkach z zachustowaną Hanią. .
Myślę, że jak prawdziwa Łemkini się nosicie . Trzeba by sprawdzić w Zyndranowej, czy jakieś chusty do noszenia dziecka nie ma w muzeum. Jakoś do tej pory nie zwróciłam uwagi .
A gdzie to na Słowacji było?
Specjalne pozdro dla rozśpiewanego męża
A j mam zupelnie inne zdanie
Jak w gory to tylko w postaci - swietnie sie sprawdzily moje szmatki, a my mielismy relaks, bo nie wylo tylko sie chustowalo. Wyprawa wypadla w czasie zabkowania, wiec same rozumiecie, czym dla mnie brak wycia byl/jest.
Zaliczylam jednak glebe jako - na szczescie mialam tyle przytomnosci, ze padlam mocno kolanami na lod i dziecie wyszlo bez urazu, ale moje kolana, lydki i uda zmienily kolor
i nie moglam isc na stok
A my z okazji dnia kobiet zaliczyliśmy wyprawę w góry z chustą, było super, a chusta spisała się świetnie. Tu są zdjęcia, jak mąż tacha naszą Zuzię.
http://www.joemonster.org/pokaz.php?...=994&pageID=1&
Super wyprawa i zdjęcia piękne
Ania z Gabrysią (2006) i Mateuszkiem (2003)
A ja Cie doskonale rozumiem, ze moze sie nie przydac. Troche ponad rok temu bylismy z Lulka, wtedy 5-miesieczna, w Tatrach i chodzilismy w dosc konkretnym sniegu. Z wozkiem. Udalo nam sie dojsc na piechote do Morskiego Oka (i troszke wokol), na Ornak, przejsc Koscieliska, Chocholowska - w zyciu bysmy tego nie zrobili z chusta. Zgrzanie, ew. niebezpieczenstwa (lod czy kamienie pod sniegiem chocby - wozkowi mozna przyblokowac kola i robi za sanie, nie chcialabym za to balansowac z dzieckiem i przy odrobinie pecha grzmotnac albo wyladowac w potoku) - dziekuje.
Wiosna i lato i mniejsze gorki (Taunus, Odenwald) - to juz zupelnie inna historia . Tu rzeczywiscie bylismy mobilniejsi niz wozkowi rodzice.
Lulu 20.08.2006
Viti 26.01.2008
Ja raz z Lovre w chuscie na plecach wybralam sie na tutejsza gorke - mala, ale stroma. Efekt: ja mialam mokre plecy, mokra chuste, a Lovre mokry brzuszek. Tak sobie mysle, ze pewnie gorskie nosidelko byloby lepszym rozwiazeniem...
my też właśnie wróciliśmy z nart.
i chusta przydała się tylko troszkę, ale sprawdziła się w tej jednej sytuacji świetnie!
jak my z mężem jeździliśmy, to Jasinek zostawał z moją mamą, która wyprowadzała go na spacer w wózku. ona sobie czytała a on spał i to im obojgu odpowiadało. babcia użyła MT raz, żeby Jasiek zasnął po południu.
natomiast jednego dnia wybraliśmy się na biegówki, pożyczyliśmy dwa zestawy i wybraliśmy się w Jakuszycach z polany Jakuszyckiej do schroniska Orle. w jedną stronę ja niosłam Jasia w MT na nogach a oni biegli na nartach, a w schronisku zamieniłyśmy się z mamą butami i zamotałam ją.
nasz patent na niepocenie był taki, że Jasiek był w kombinezonie motany na kurtkę - w MT to łatwiejsze niż w chuście. No i to nie były żadne ekstremalne warunki tylko w zasadzie spacerek po lesie. trasy są raczej płaskie, żeby się na tych biegówkach nie pozabijać.
Jak ja go niosłam, to Jasiek się rozglądał a w drodze powrotnej zasnął.
Cudownie, że na chustowym forum dużo jest górofanek
My nie możemy się doczekać kiedy nasze Maleństwo zapakujemy w chustę i pójdziemy hasać po szlakach
A na Bieszczadzkich pewnie będę z brzuszkiem gdzieś przy bramce, więc będę wypatrywać chustowych mam
Live, Love, Enjoy Life! Always.
Dziewczyny,
chyba wybieramy się w tym roku w Tatry (początek sierpnia) z 9-miesięczną wtedy córeczką. Oczywiście z chustą wiązaną. Napiszcie proszę jakieś wskazówki dla żółtodzioba - zwłaszcza w temacie ubioru.
I od razu off-topic - jak podgrzać w schronisku dziecku posiłek? I w ogóle, macie jakieś górkie patenty? Bardzo chętnie poczytam! I dzięki nomen omen z góry!
podjuszanka, jeżeli będziecie chodzić tylko dolinkami, to wystarczą wygodne buty, coś od deszczu (to koniecznie, bo pogoda może się szybko zmienić) no i coś na głowę od słońca (krem tez będzie konieczny, najlepiej z wysokim faktorem, bo w górach jest rzadsze powietrze i jak przypraży to się przypieczecie )
Co do butów, jeżeli chcecie uniknąć skręcenia lub złamania kostki czy choćby bolesnego uderzenia placem o kamień to NIE ZAKŁADAJCIE sandałek, klapków, szpilek, mokasynów, balerinek i innych "miejskich" butów.
Przeraża mnie bezmyslnosć niektórych ludzi, którzy łażą po szlakach. A już w ogóle jak widzę małe dzieci biegające po skałach w sandałkach to mi się nóż w kieszeni otwiera
Najlepsze byłyby oczywiście buty trekkingowe, takie za kostkę, zwłaszcza jeżeli wybieracie sie gdzies dalej na szlak (wtedy uważam, że są koniecznością, choć słyszałam o pani w szpilkach, ładującej się na Giewont - złoty medal za głupotę jak dla mnie )
Live, Love, Enjoy Life! Always.
Ja chodziłam po Tatrach z 9-miesięczną córką (tą starszą, a więc kilka lat temu). Trasy zaliczyłyśmy różne - dolinki, Ścieżkę nad Reglami, Grzybowiec, Kopieniec Wielki, Gęsia Szyja, Czarny Staw Gąsienicowy, Kasprowy (pieszo!) Nosiłam ją w górskim, stelażowym nosidle (dobrej górskiej firmy, takie droższe) - nie znałam wtedy chust, ale teraz i tak optuję za takim rozwiązaniem w górach (patrz mój wątek "weekendowy test górowy").
Jedzenie (słoiczki) w schronisku podgrzeją bez problemu.
Co do sprzętu - to zależy od planowanej trasy. Zawsze mapa, kurtka p/deszczowa, coś ciepłego do ubrania, woda, nakrycie głowy od słońca. Przyda się coś do położenia na trawie podczas odpoczynku, jak niesiesz w chuście, to możesz z niej zrobić kocyk Ja zabieram też latarkę, zapałki i koniecznie nr TOPR w komórce. Gdy idę w wyższe partie - czapka i rękawiczki (zmarzluch jestem) Ubiór dziecka - pamiętaj, że ono się nie rusza (a Tobie jest strasznie gorąco z wysiłku).
A, i niektórzy chwalą sobie chodzenie z kijkami - ja nie polubiłam, ale coś w tym jest. Zwłaszcza przy stromych zejściach można się lepiej zaasekurować.
Julka 2001, Zosia 2007
Ojej, dziewczyny, przepraszam Was - nie wyraziłam się jasno
My z mężem jeździmy w góry, buty trekkingowe, kurtki odpowiednie itd. nie są nam obce i bez nich się nie ruszamy
A to ja też chętnie posłucham bardziej doświadczonych koleżanek
Może macie jakieś chustowo-górowe patenty?
Live, Love, Enjoy Life! Always.