No właśnie, i...
Trzy słowa wyjaśnienia - Mimi za parę dni skończy półtora roku, a że mądrą dziewczynką jest, miałam nadzieję, że pójdzie nam to dosyć gładko. Jest piątek, pieluchy odstawiliśmy w poniedziałek, bilans - dwa siusiu złapane do nocnika w ciągu dwóch różnych dni, pod wieczór. Reszta idzie na podłogę, kanapy, fotele i tym podobne. Na czas drzemki i na noc jeszcze został pampers. Moje spostrzeżenia - przed siusianiem lub kupą (bo jeszcze ani jednego, ani drugiego nie sygnalizuje) zamiera i chowa się pod stołem lub za fotelem i tam się załatwia. Jak zauważę i chcę ją prowadzić na nocnik, to ona reaguje dwojako: albo się daje prowadzić, siada, ale i tak nic nie robi, albo wybucha karczemna awantura, ale wtedy odpuszczam, bo nic na siłę robić nie chcę. Wypróżnia się po założeniu majtek. Ale wtedy przychodzi do mnie i mówi "si-si", więc już wie, że leci. Czasem przy tym płacze. Ja wysadzam ją raz na jakiś czas, po spaniu i jedzeniu. Emilce zdarza się też, że płacze, kiedy czuje, że jej się chce - łapie się wtedy za pupę lub z przodu, ale posadzić na nocnik się nie daje.
Mi nie pomaga prawie 30 tydzień ciąży i fakt, że mój mąż pracuje w takim systemie, że więcej go w domu nie ma niż jest i się zastanawiam, czy to odpowiedni czas na odpieluchowywanie. Pod koniec września pojawi się braciszek, i czy nie będzie tak, że Mimi nie cofnie się w rozwoju, jak to się czasem zdarza? Poradźcie, pomóżcie, podpowiedzcie...