Dopiszę się w wątku i jestem w grupie osób, które uważają, by dać dziecku czas. Tak bylo ze mną. Do 12rz nie czytałam książek. Autentycznie tego nie znosiłam. I nie pomagalo to, ze mama kupowala mi książki i ogólnie w domu było ich pełno. Zmienilo się to, gdy dostałam pałę z kartkówki z lektury "Kamienie na szaniec". Tak mnie ta pała ubodła, ze postanowiłam ją poprawić, a żeby to zrobić to musiałam przeczytać lekturę. I tu stal sie przelom. Bo w końcu trafiłam na literaturę, ktora mnie wciągnęła bez pamięci. I ogólnie w czytanie , bo później wciagalam książkę za książką. Byly dziecięce i młodzieżowe kryminały, literatura Marty Fox, którą po dzis dzień wielbię. Tak zaczelam lubić czytać i same książki, ze w LO pracowałam na przerwach jako pomoc biblioteczna. Dzis czytam i lubię to. Ale zaczytuję sie w tym co mnie kręci, czyli literatura faktu (szczególnie okres IIWŚ). Z klasyków trawie Prusa, Bułhakowa. Natomiast fantastyki, jakiejkolwiek nie znoszę. Obecnie czytam różne poradniki. Syna też zachęcam do czytania, ale nie zmuszam. Szczególnie w wakacje. Bo w roku szkolnym musial i tu go pilnowalam. Miał piramidę czytelniczą, dzięki której na koniec roku dostał nagrodę za czytelnictwo z czego jestem mega dumna. Ale wiem, że on jeszcze może nie mieć wyrobionego swego stylu czytelniczego, dlatego w czasie wolnym na niego nie naciskam. Ale mój to 8latek, póki co.