"Cos" mi sie wkradlo do bambusa we wkladkach laktacyjnych.
I nie wiem, czy ratowac, czy wywalac. Foto:


Rozcielam, zeby obejrzec w srodku, spodziewajac sie syfu, ale jest zaskakujaco niemasakrycznie:



Mialam juz takie cos wczesniej, namoczylam w odplamiaczu tlenowym - nic, potem w chlorze i po chlorze bylo czysto.
Zaczelam baaardzo dbac i uwazac, zeby wkladki wysychaly i nie lezaly wilgotne byle jak, byle gdzie, i znow mnie to spotkalo
Najgorzej, ze w miedzyczasie dokupilam wkladek i teraz nie wiem, czy to wrocilo na tamtych, czy na nowej...

Czy ktos ma doswiadczenia z takim nieproszonym lokatorem?

Napisalam w watku o praniu wkladek, ale moze oddzielny watek to lepszy pomysl - bedzie przejrzysciej.