Starszego nosilismy odkad mial jakies 6tygodni i chyba 2 albo 3 razy nie byl zachwycony, potem na widok chusty zamierał i dawał ze sobą zrobić wszystko... tak to przynajmniej pamietam. Nosilismy sie tylko w tkanej, potem w nosidłach czasem.
Teraz mam miesięcznego syna, ktorego od 2 tygdoni staram sie chustowac, ale to walka taka, ze sie nie spodziewalam... wierzga koszmarnie, jak probuje wkladac zeby go uspokoic to jest masakra, probuje jak jest spokojny i budze w nim diabła Nie wiem o co chodzi, ale wiem, że jak on się zaczyna denerwować to ja też i potem się juz nakrecamy wspolnie. Wiąże w kieszonke i w tym się czuję pewnie, próbuję w kangura czasem, ale na razie raz nam wyszedł, a ja i tak chodziłam tak spięta, bo jakos nie przemawia do mnie to wiazanie, ze plecy mi potem dawaly mocno o sobie znac. Czasem sie udaje uspokoic go jak juz troche w tej chuscie jest, ale powiedzialabym, ze czesciej sie poddaje jednak i go wyjmuje po kilkunastu minutach, ktore i tak wydaja sie wiecznoscia. I jak tak wierzga to mam wrażenie, że zaraz wyskoczy.
Macie pomysł jak to rozwiązać? Nie przejmować się i dalej codziennie walczyc, bo w koncu mu minie? Sprobowac kółkową albo elastyczną? Teraz mamy 4kg na liczniku. Kółkowa wydaje się szybkim rozwiazaniem, ale nigdy nie probowalam i mam wątpliwosci co do noszenia w pozycji lezacej, bo to asymetryczne jest. Ale moze niepotrzebnie sie przejmuje? Poradzcie prosze.