Przekopałam ogólny wątek dotyczący pielęgnacji chust i znalazłam w nim sporo rewelacji w rodzaju "po wypłukaniu w płynie do płukania chusta jest bardziej miękka" No cóż, uznaję, że tamten wątek już nieco trąci myszką. Jeśli jest nowszy i dotyczy konkretnie chust konopnych to bardzo proszę o link, bo szukacz ze mnie kiepski.
Ostatnio pokochałam konopie, ale mam sporo wątpliwości co do tego, jak się z nimi obchodzić. Pierwsza rzecz to zagięcia/załamania. Z jednej strony spotkałam się z informacją, że to norma, z drugiej – że zaniedbanie. Tylko, że nie wyobrażam sobie prasować chusty po każdym użyciu, przy prasowaniu po praniu widzę załamania na chuście, którą mam od nowości, a w międzyczasie użyłam jej kilka, może kilkanaście razy. Po każdym użyciu plotę warkocz – czy to może w jakiś sposób pomóc (przynajmniej przez to, że chusta mięknie i jest dzięki temu wg mnie mniej podatna na zaginanie) i chociaż częściowo zastąpić prasowanie? Czy takie zagięcia, o ile chusta będzie w ogóle widywać żelazko, będą się pogłębiać?
Druga rzecz – pranie. Konopne wkłady do pieluch zesztywniały mi okrutnie od mojej parszywej wody. Zastanawiam się, czy ta woda nie ma równie destrukcyjnego wpływu na włókna chusty. A jeśli ma, to jak temu zapobiegać? Sody do prania raczej nie dodam, bo chusta ciemna. Rozważam niepranie albo pranie w źródlance Docelowo będę mieć bardzo dobrą wodę w kranie, więc to problem przejściowy
I ostatnia rzecz, to akurat dotyczy zwykłej bawełnianej chusty, ale problem jest uniwersalny. Kupiłam używaną chustę, którą poprzedni właściciel wykąpał w dużej ilości jakiegoś lenora. Po kilku praniach nie czuć już zapachu, chusta jest śliska, ale chyba sama z siebie. Czy samo pranie w minimalnej ilości detergentu wystarczy, by ten nieszczęsny płyn wypłukać czy można zastosować jeszcze jakąś kurację oczyszczającą?