Nie mam wcześniejszych, więc trudno stwierdzić
Nie mam wcześniejszych, więc trudno stwierdzić
Jakub -16 września 2013 Antonina- 16 marca 2018
to chyba nawet nie od regionu zależy, a od rodzinnej tradycji - u nas też zawsze słodycze się dawało, ale żona kuzyna wprowadziła w sumie zwyczaj prezentowy od czasu naszych najstarszych (bo akurat ten sam wiek mają), a wcale nie jest z innego regionu Polski.
Piotruś lipiec 2010, Wojtuś październik 2012, Hania styczeń 2015, [*], [*], Szymon styczeń 2023
U nas i słodycze były tylko w tym roku, kiedy na Święta przyjechali kuzyni z Kanady, a w sumie najważniejsze były nie same słodycze, a ich szukanie. I w sumie nie pamiętam z dzieciństwa, żeby ktoś miał jakiekolwiek prezenty. Za każdym razem jestem zadziwiona prezentami od Zajączka, bo to chyba nawet nie jest import z USA jak wiele nowszych zwyczajów - czy może w jakimś innym kraju jest taka tradycja, czy to raczej powiększanie skali prezentów od słodyczy do konkretu, jak stało się już dawniej z Bożym Narodzeniem?
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
u nas Zając taki nagięty, bo to poprostu była wymówka do kolejnego zamówienia
[*] i
Ignaś 07.04.2008 Staś 07.05.2013
Pisze z telefonu wiec czasami brakuje mi polskich liter
ale dzieci dostają faktycznie na święta te wszystkie książki, a nie że rozkładasz na cały rok ten zakup i dostają po trochu..? O to mi chodzi, ja nie wiem, co by sobie moi zażyczyli na następne święta, jakbym im taką ilość sprezentowała, rozbestwiliby się jak nic
Normalnie przebieram już nogami za tą kartą dużej rodziny, ja chcę zniżkę na książki!!!!!!!!! AAAAAA!!!
Moi jak dostają więcej na raz, to większością się nie interesują i trudno je potem wprowadzić "do obiegu".
Czyli z tym zajączkiem trochę jak myślałam - rodzice kupują z potrzeby ofiarowywani, a dzieci się przyzwyczajają, że dostają, a potem i inne dzieci też chcą, więc ostatecznie wszyscy mają prezenty i coraz większe. Trochę taka samonakrecajaca się spirala prezentowa podsycana przez marketingowcow, jaką widać np przy Mikołajkach (w moim dzieciństwie głównie słodycze albo drobiazg, teraz jak obserwuję to już mało kto się tak ogranicza, u nas zazwyczaj książka i gra/puzzle i jak porównuję dp znajomych to wydaje mi się skromnie) czy komuniach (kiedys zegarek albo wypasnie rower, u mnie glownie to były książeczki gł religijne dla dzieci i dewocjonalia, teraz ponoć rower to takie minimum). Bez urazy, dziewczyny, taka obserwacja, bo sama widzę, że nie raz się wkrecam, a mąż mnie hamuje - no i obserwacja, że bardziej cieszą prezenty - zwl książki - dawkowane, a nie deszcz prezentów.
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
a jest za to zniżka na książki? ja biorę
no niestety to jest spirala, potem i dzień dziecka - zamiast małego podarku znów wielkie paki - muszę stopować moją rodzinę trochę - chrzestnych P. bo często próbują robić mu duże prezenty a ja się czuję wtedy zobowiązana do tego, żeby ich dzieciom robić większe, a nie na rękę mi to. Na święta więc zrobiłam zamówienie i chłopcy dostali po książce z zamówienia i tyle, a reszta na inne święta i uroczystości - myślę, że raz do roku (ewentualnie 2 razy) większe zamówienie nie jest przesadą, tym bardziej, że część rzeczy idzie na prezenty dla innych i już nie muszę latać za tym.
Piotruś lipiec 2010, Wojtuś październik 2012, Hania styczeń 2015, [*], [*], Szymon styczeń 2023
Za Majką zapytam - Soul gdzie ta zniżka na książki z kartą dużej rodziny?
W bonito (jeszcze nie próbowałam, dziewczyny w wątku o karcie duzej rodziny więcej szczegółów opisały)
Majko - znam to i nie lubię, zazwyczaj ofiarowuje dzieciom zaprzyjaznionym/rodzinnym ksiazki czy tego rzędu prezenty i nie lubię większych dostawac (no chyba ze bliska rodzina typu dziadkowie), bo to tworzy spirale wzajemności, krępuja mnie też prezenty bez okazji, tzn z okazji spotkania, bo wtedy z kolei zaczynam miec poczucie, że bez dodatków tego typu trudno się spotkać.
Przepraszam i kończę już ten OT, który wynika z moich problemów prezentowych pt jak nie wychowac roszczeniowcow oraz jak jednoczesnie utrzymywac kontakty z większą grupą znajomych nie bankrutujac przy okazji, ani nie wychodząc na skąpego niewdziecznika. Nie lubię tych materialnych zawiłości towarzyskich.
Ostatnio edytowane przez jul ; 09-04-2015 o 14:55
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
w nieprzeczytane.pl też chyba widziałam.
Nie tak.
Nie teraz.
Nie w ten sposób.
Pojawia się zbyt wcześnie i zbyt nieoczekiwanie.
To, co nieuchronne
Jest potwornie przedwczesne.
Powinno przyjść dopiero później.
Jutro. Za rok. Za sto lat.
[Gerhard Zwerenz]
Mogłabym się pod każdym słowem podpisać
I żeby nie był całkowity OT książkowy, to u nas też zauważyłam, że jeśli w paczce prezentowej jest za dużo książek na raz, to część pozostaje niezauważona w ogóle. Większe zamówienia rozbijam na mniejsze części podarunkowe. Czasem bez okazji, ot tak wyciągnę coś nowego i wtedy najlepiej chwyta
Miszka 30.03.2012r. i Miko 19.02.2015r.
Też zawsze rozkladałam w czasie wyjmowanie książek z jednego zamówienia, aż do ostatniego.. Kuba domagał się otworzenia paki bardzo, otworzyłam razem z nim, zagrzebał się w książkach i wypełnieniu paczki i był przeszczęśliwy. Wyciągał książki po jednej i czytaliśmy i tak 11 książek przeczytaliśmy ciągiem a potem część jeszcze raz. Jedną tylko wyniósł od razu z pokoju, bo była o muchach, których aktualnie się boi. Już tydzień książki z zamówienia leżą na kupie na szafce nocnej i są codziennie po kilka razy czytane. Jedna nie chwyciła tylko. A co do wychowywania roszczeniowców, to mój jeszcze nie łapie co to prezent i jego wielkość, więc mam luz w temacie.
Jakub -16 września 2013 Antonina- 16 marca 2018
u nas ksiązki są "zawsze". i w prezencie z okazji musi byc z jedna szt. i wyciagam na co dzien. Michal chyba juz sie przyzwyczail, ze mama ma zawsze jakies nowe ksiazki pod reka. ale to jakos takie naturalne u nas.
z tymi drobiazgami dla dzieci, przy okazji spotkania ze znajomymi, zgadzam sie bardzo bardzo. nigdy nie wiem, czy powinnam cos miec, czy niekoniecznie. jak u nas w domu, to zwykle wlasnie ksiazke z zapasow wyciagam, zeby dac w rewanzu. na miescie albo u kogos gorzej
Nie tak.
Nie teraz.
Nie w ten sposób.
Pojawia się zbyt wcześnie i zbyt nieoczekiwanie.
To, co nieuchronne
Jest potwornie przedwczesne.
Powinno przyjść dopiero później.
Jutro. Za rok. Za sto lat.
[Gerhard Zwerenz]
U nas też książki wydawane pojedynczo. Czasem działają jako ratunek, kiedy jest ciężko a wszystko się już znudziło, wtedy wciągamy nową książkę
Kudlata - ja piszę już z perspektywy bycia mamą od sześciu lat, mądra jestem, bo już zdążyłam się nasycić kupowaniem dzieciom tego, co uważałam za konieczne i zabawkowo - i bardzo dobrze, mniej kusi Książkowo dopiero po dłuższym kupowaniu dużo dużo zaczęliśmy zaspokajać się głównie biblioteką, ale baza własna jest rozbudowana i zawsze coś czeka w pudle prezentowym (a nawet w trzech) jak u Eyji. No i inaczej czyta półtoraroczniak, a inaczej starsze dzieci, które mają zazwyczaj dłuższe fabuły i zazwyczaj nie jesteś w stanie czytać ciurkiem dziesięciu pozycji więc jeśli książek dużo na raz się im daje, to trudno wszystkie na raz zacząć czytać i część ledwo obdarzona spojrzeniem po prostu ląduje na półce i - zasada lubię co znam - rzadko są wyciągane do czytania. U nas np kilka dni temu córka pierwszy raz wyciągnęła książkę o Astrid, którą dostała na Boże Narodzenie.
Zasadniczo tak - aczkolwiek przypomniała mi się historyjka z wątku rówieśniczego, kiedy po serii mikołajki - drugie urodziny - Gwiazdka na dzień dobry chłopiec pytał się mamy jaki ma dla niego prezent
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)