Na początek kilka faktów:
Testowałam z rocznym Synkiem – 80 cm, 9,4 kg.
Dotychczas miałam do czynienia z Tulą standard i hybrydą pani_olo.
Nosiłam w Lenny Lamb zarówno z przodu, jak i na plecach.
Nosidło jeszcze przed założeniem zachwyciło mnie swą miekkością. Naprawdę miły w dotyku materiał. I miało to przełożenie na fakt, że nosidło świetnie otulało dziecko podczas noszenia. Prawie jak w chuście.
Pas biodrowy także jest bardzo miękki i idealnie się dopasowuje. Nie jest tak wypełniony jak w innych nosidłach, z którymi miałam do czynienia, więc jestem ciekawa, czy dobrze odejmuje kilogramy przy większych ciężarkach. My podczas testowania nie odbywaliśmy akurat bardzo długich spacerów – najdłuższy pewnie 1-1,5 godziny, więc nawet przy prawie 9,5 kg nie wiem jak jest po dłuższym noszeniu. Ale zawsze jedno udogodnienie jest kosztem innego, wydaje mi się, że właśnie dzięki temu, że pas biodrowy nie jest tak sztywno wypełniony, idealnie się dopasowuje i mam wrażenie, że dziecko ładniej siedzi pupką w nosidle niż przy bardziej wypełnionych pasach. Zapięcie trzyma na mur beton
Kapturek jest z zszyty z panelem. Używałam go raz i krótko – Synek drzemał z 15-20 minut. Podoba mi się, że też jest wyprofilowany i można go regulować tak, aby jak najlepiej pasował do konkretnego dziecka. Jest jak prawdziwy kaptur a nie tylko kawałek materiału podtrzymujący główkę. Aczkolwiek, zgadzam się, że przydałyby się mniej rozciągliwe gumki do zaczepiania kapturka o haczyki.
Plus za to, że z przodu można nosić z przodu na dwa różne sposoby. Ja najczęściej nosiłam bez krzyżowania, ponieważ tak szybciej mi szło zapinanie. Faktycznie, dużo jest pasków i zapinek. Ma to swoje plusy w postaci dwóch sposobów zapinania i możliwości lepszego dopasowania nosidła, ale przy zapinaniu czasem można dostać pomieszania z poplątaniem, gdy szuka się z tyłu tego właściwego paska, jednocześnie podtrzymując z przodu ruchliwe dziecko. Przyznam, że zdarzało mi się zapinać pasy naramienne jeszcze przed założeniem i wtedy pozostawał już do zapięcia tylko pasek klatki piersiowej po założeniu, co nie stanowiło problemu, ponieważ jego wysokość jest regulowana.
Udało mi się w tym nosidle tak umieścić Syna na plecach, że nie wystawiał rączek. Nie wiem, czy to kwestia nosidła (może jego miękkości?), czy szczęścia, ale fakt jest faktem. Oczywiście, nosiliśmy też w Lenny Lamb tak, że wystawiał rączki poza panel.
Jak mi się jeszcze coś przypomni, to dopiszę. I odpowiem na pytania, jeśli coś napisałam niezrozumiale lub za mało się rozpisałam.
Nasze zdjęcia (po kliknięciu otworzą się większe):