Już od jakiegoś czasu przeglądam sobie to forum (pokazała mi je moja koleżanka), ale jakoś nie pomyślałam o tym, że może i ja powinnam coś w tym dziale napisać...
Zaczęłam Was czytać jak Wojtuś był jeszcze w brzuchu. Wtedy wydawało mi się, że chustowanie nie jest takie strasznie trudne. Ale jak się okazało łoś ćwiczebny to zupełnie co innego niż taki mały, ruszający się i wiotki dzieć. Kilka pierwszych prób z elastyczną Nati to była kompletna katastrofa! A potem przyszedł dzień kiedy Wojtal marudził i marudził i marudził, a ja już nie miałam siły, ani pomysłu na to jak go uspokoić. Więc wzięłam i zawiązałam. Marudzenie ustało i maluch słodko zasnął To był nasz mały sukces, chociaż wiązanie pozostawiało wiele do życzenia. Zresztą ciągle mam z tym problemy, ale wydaje mi się, że jest już trochę lepiej i nie przestaję próbować. Będę wypatrywać jakiś warsztatów, ale też pozwolę sobie pokazać Wam jak się zawiązujemy i prosić o uwagi i rady. Bo mam wrażenie, że to niestety ciągle nie jest to. Ale to już chyba sprawa na inny dział...
Pozdrawiam serdecznie!
Alicja, mama Wojtusia