Hmmm, prawdę mówiąc, od zawsze trochę mnie dziwią skargi na to, ze rodzina na coś-tam się nie godzi/staje okoniem/narzeka... na noszenie w chuście, na styl wychowywania dzieci... że trzeba kogoś przekonywać, że to ok, szukać argumentów, usprawiedliwiać się etc. Jakieś to dla mnie abstrakcyjne... - trudno mi sobie wyobrazić, że w kwestii wychowywania swoich dzieci miałabym słuchać kogokolwiek innego niż ja sama (ewentualnie mój mąż ). Może trochę więcej delikatnej a zdecydowanej, zdrowej asertywności rozwiązałoby niektóre problemy?

Ale wracając do meritum, chusta na chrzcie - super. Miałam ecru, lnianą kółkową, uszytą przez Anetkę.s. W kościele nie była mi za bardzo potrzebna, bo maluch spokojnie siedział na kolanach, za to na obiedzie po chrzcie - niezastąpiona. Wyczerpany wrażeniami Milek zasnął sobie spokojnie w chuście w samym środku imprezy, później nie musiałam go budzić, transportując do samochodu.