Witajcie,
mam na imię Natalia i mam 3-miesięczną córkę Urszulkę.
O chuście dowiedziałam się od mojej kochanej koleżanki (i douli jednocześnie), u której podpatrzyłam to rozwiązanie już jakiś czas temu.
Właściwie nie używamy już wózka (no.. na chrzcinach użyliśmy), czego nie rozumie moja mama. A ja jej wtedy mówię, że przynajmniej ten wózek przyda się wszystkim naszym dzieciom i nie będzie trzeba tracić pieniędzy na naprawy lub kupno nowego
Na moim osiedlu i w okolicach nie widziałam ani jednej chustomamy. Raz jedna dziewczyna w ciąży pytała mnie o komfort noszenia i oglądała mnie z każdej strony Poza tym jedna starsza pani wątpiła w bezpieczeństwo noszenia, ale dała się przekonać. I cały personel Biedronki oraz pobliskiej apteki jest zdecydowanie miło nastawiony (zawsze przy kasie się uśmiechają i komentują w stylu "Mała to ma dobrze"). Z kolei większość pań z innego sklepu patrzyła na mnie krzywo, ale na szczęście nie muszę tam chodzić zbyt często.
Niedaleko domu mam mini las - rezerwat, do którego chodzimy na spacery. Wzbudzamy tam niemałą sensację, bo biedne matki jeżdżą tam wózkami (ścieżki są w miarę wygładzone, więc jest to możliwe, ale jednak las to las - bywają dziury, doliny, pagórki, szyszki i inne atrakcje). Raz z mężem śmialiśmy się, że powinniśmy zrobić galerię min i reakcji mijających nas ludzi. Zresztą nadal często mamy z tego ubaw. To samo w kościele
Innych chustorodziców spotykam tylko na różnych warsztatach lub w kawiarniach przyjaznych rodzicom z dziećmi. A tak na ulicy to jeszcze nikogo nie spotkałam... A ostatnio częściej bywam w centrum Poznania z Ulką.
Mam nadzieję, że wiele się tu na forum nauczę i poznam miłych ludzi