Wychodzi na to, że Luby złożył wilgotne pieluchy do szuflady [mieliśmy przerwę z wielo]. Dziś wyciągam pieluchy, bo chiałam Duśce założyć i na części z nich pleśń i grzyba jakiegoś [mieszkamy koło lasu więc może jakies zarodniki w powietrzu latają] - normalnie grzybnie walącą pieczarką...część już wywaliłam ale te co leżały obok "zainfekowanego" stosu wrzuciłam do prania [60 stopni proszek antybakteryjny + soda]...pewnie lepiej wywalić całość...ale mi się serce kraje.
Miał ktoś coś takiego...czy coś pomoże...czy mam się z wszystkimi pożegnać...