Lato - wyjazdy wakacyjne, spacery, wycieczki - to jedyny czas, kiedy jest okazja ponosić w chuście prawie trzylatka.
Na taką rzadką okoliczność mam parę rzeczy w szafie Jakich?
Numer 1 - chusta
Krótka 2,5 metrowa tkana Bara-barn. Myślałam, że jest to splot płócienny, ale po dokładnym obejrzeniu przez łupę i konsultacji z wujkiem Googla doszłam do wniosku, że jest to jakaś odmiana splotu skośnego.
Chusta cienka (jak wyraziła się jedna mama z TBW - grubości porządnej ścierki ), zwarta, kompaktowa, a na dodatek ma przepiękne, intensywne kolory. Ręcznie tkana w Gwatemali.
Nośność - no cóż, duże dziecko przyzwyczajone do noszenia utrzyma się na matce i bez pomocy chusty - ale mimo cienkości fajnie mi się nosiło - półgodzinki na plecach i prawie godzinę śpiącego na plecach.
Mam nawet zdjęcie sprzed miesiąca na dowód:
Numer 2 - Japończyk - lniany Psling kasuri brown.
Kiedyś ten wątek o Pslingach przestudiowałam od deski do deski: http://chusty.info/forum/showthread....ghlight=psling. Byłam bardzo szczęśliwa, gdy udało mi się sprowadzić zza oceanu własnego Pslinga. Dla mnie to genialne narzędzie do noszenia dziecka, jeżeli pamiętać, że jest to, w gruncie rzeczy, regulowany pouch - kieszonka, przewiewny i niewymownie piękny i gustowny - i korzystać z niego trzeba jak z poucha - na pewno nie dociągać z dzieckiem w środku . Kasuri to tradycyjna japońska tkanina kimonowa, wzór na niej powstaje dzięki odpowiedniemu pofarbowaniu nici przed tkaniem (jak ikat).
Zdjęcia mam sprzed roku, ale wciąż czasem w nim noszę. Ponieważ Pslingi zdecydowanie straciły na popularności, swój egzemplarz po definitywnym zakończeniu noszenia pewnie przerobię na szal - jest niezwykły i gustowny.
I jeszcze mała historyjka na temat Pslinga i jego nośności. Prawie rok temu wracałam z dziećmi (8 i 2 lata) od lekarza (starszy miał planowe badanie okulistyczne). Młodszy w Pslingu. Musieliśmy dojść kawałek to metra. W pewnym momencie starszy usiadł na ziemi i stwierdził, że dalej iść nie może (po powrocie do domu okazało się, że ma gorączkę). Młodszy natomiast pragnął iść sam. Rozwiązanie nasuwało się samo: wyjęłam młodszego i wsadziłam starszaka do chusty (jest chudzielcem, ale jakieś 19 kg wówczas ważył). Psling ma prawie metr szerokości, więc synek był wygodnie otulony. Mnie się niosło zaskakująco dobrze, tylko długie nogi starszego zawadzały o kolana. Więc ze wszelką możliwą wygodą dotarliśmy do metra. Był to jedyny raz w mojej chustokarierze, kiedy ludzie patrzyli za mną, gdy niosłam dziecko w chuście. Z pewnością wyglądaliśmy osobliwie, ale co bym zrobiła w takiej sytuacji bez chusty?
No i na koniec numer 3: pouch Comfy Joey.
Oto on na zdjęciu producenta:
Cieniutki, można nosić na 2 strony, bardzo elegancki. Najwygodniejsze i najczęściej przez nas w domu używane urządzenie do noszenia. Miałam dużo szczęścia, że zupełnie przypadkowo trafił mi się pouch w idealnym dla mnie rozmiarze. Nadal często mam go w torebce na wszelki wypadek.
Zdjęcia znów zeszłoroczne. Można nosić tak:
A można też tak:
(wciąż się dziwię, że nikt jeszcze nie zrobił poucha z napisem Miss Universe i z koroną w komplecie )
A wy w czym nosicie duże dzieci?