no właśnie: disany często filcują się po pralce, z kolei storcze podobno godnie znoszą maszynowe pranie (tak słyszałam, choć ja moje zawsze ręcznie).
a gacie HM to zależy z czego są wykonane
Wersja do druku
no właśnie: disany często filcują się po pralce, z kolei storcze podobno godnie znoszą maszynowe pranie (tak słyszałam, choć ja moje zawsze ręcznie).
a gacie HM to zależy z czego są wykonane
Hmm to musze magnolii dopytać, bo to od niej gacie kupowałam :)
jeśli od Magnolii to pewnie są sfilcowane, ja prałabym w pralce ;) ale lepiej dopytaj
Moje (syna) storcze się wstąpiły jakby. Ciężko powiedzieć, że się sfilcowały bo tak nie wyglądają ale rozmiar i właściwości mechaniczne się zmieniły na 100%. Ecodidi też dałam do pralki i się sfilcowały. Natomiast wełniak anavy jest niezniszczalny, traktuję go pralką bez litości i nic mu nie jest.
A ja całą wełnę jaką mam piorę w pralce (ecodidi, kokosi puppi, podaj dalej - także ciuszki) 30 stopni, program wełna z płynem do prania wełny. Jeszcze nic mi się nie sfilcowało i nie zniszczyło. Tylko plamy na ciuszkach się nie dopierają, wczesniej takie brudasy namaczam, w miejscu plam lekko zapieram.
Agis, może Twoja pralka płucze też w 30 stopniach? Słyszałam, że istnieją takie pojedyncze modele. Albo może nie zauważyłaś, że się filcują? Bo one się tylko ciut kurczą, ake poza tym nic im nie jest.
A wełniak anavy pewnie zrobiony jest ze spilśnionej wełny - taka się już nie na szans bardziej sfilcować.
Gacie podaj dalej mam ze sfilcowanej wełny, więc mogę w pralce prać:) no ale mamy jedne póki co to i tak chyba ręcznie bede prać- mniej wody pójdzie ;)
Mam pytanie co ile powinnam prać gacie wełniane w sytuacji gdy po nocy są trochę wilgotne w środku i wietrze je i zapachu nie ma. Ale po kilku dniach w tym miejscu wełna jest sztywniejsza- powinnam już teraz wyprać czy czekać aż zacznie zalatywać mimo wietrzenia? Czy jednak zalanolinować? Bo nie robiłam tego jeszcze.
Gacie tylko na noc i cały dzień się wietrza...
spilśniona to sfilcowana tylko to takie bardziej fachowe określenie, spilśnia się celowo w trakcie produkcji
Jeśli wełna robi się sztywna w miejscu gdzie dziecko siusia to zwróciłabym uwagę czy na pewno to jest tylko powierzchowna wilgoć czy nasiąka, stawiałabym że jednak nasiąka. Jeśli tak, to po zmianie pieluszki powinno się otulacz wypłukać w czystej wodzie i wywiesić do wysuszenia. Możesz przepłukać tylko to miejsce. No i jeżeli nasiąka to przydałoby się lanolinowanie. Czasem może się zdarzyć, ze nasiąknie mocniej jednorazowo nawet jak otulacz jest zalanolinowany, a dziecko wyjątkowo dużo nasiusia/wyjątkowo długo ma pieluszkę na pupie, ale jeśli zdarza się to częściej niż jednorazowo to trzeba lanolinować.
A ja mam wełniaczki: ecodidi, kokosi i puppi. Wszystkie lanolinowałam metodą: lanolina+ szare mydło. I przez pewien czas było ok, ale później wełniaki puppi w ogóle nie chciały mi się zalanolinować. Nasiąkały, przepuszczały, a rozstać się z nimi nie chciałam. Dodatkowo w miejscu gdzie otulacz najwięcej stykał się z zesiusianym wkładem, na otulaczu zrobiły się przebarwienia (takie jaśniejsze plamy), pewnie od moczu, bo cały czas wsiąkał w otulacz.
Natomiast z wełniakami kokosi i ecodidi nie miałam żadnych problemów.
Na puppi pomogła kuracja lanolinowa UrlichNaturlich. Nawet te plamy zaczęły zanikać! Z tym, że nie trzymałam ich w kuracji całą noc, a 4 godziny (w instrukcji jest żeby trzymać 4-6h).
A co jeśli wełna jest sztywna nawet po wypraniu, też lanolinować? Boję się, że lanolina wejdzie w reakcję z tymi uwięzionymi w wełnie siuśkami i będzie jeszcze gorzej. Wielokrotne dokładne płukanie nic nie dało, wewnętrzna warstwa w newralgicznym miejscu dalej sztywna i zalatuje :/ Zęby idą i jest siuśkowa tragedia nie do ogarnięcia, aż jednorazówki poszły w ruch :(
A sama sobie odpowiem, przynajmniej częściowo. W akcie desperacji wywaliłam zalatujący wełniak nie do wietrzenia w zacienionym kącie balkonu, jak to mam w zwyczaju, tylko na pełne słońce. Praktycznie przestał zalatywać i, żeby było weselej, zesztywnienia praktycznie zniknęły. Nie wiem, co to słońce robi z wełną, ale mam wrażenie, że rozkłada lanolinę i inne substancje na czynniki pierwsze, ponieważ ten do tej pory superszczelny i nie-do-przesikania wełniak przemókł mi po tym wietrzeniu do cna i aż prosi się o lanolinowanie.
Hm... Dziwne rzeczy piszesz słowo.. Niestety moja wiedza aż tak głęboko nie sięga, by objaśnić te zjawiska. ;)
I mnie dopadł smrodek w gatkach wełnianych, więc się chciałam poradzić i zapytac, czy faktycznie bez lanoliny sie nie obejdzie...?
Jakoś nie wiem, to dość duży koszt i chyba sporo zachodu, a moja kolekcja gaci jest mikroskopijna. Więc jakoś nie moge sie zdecydować na zakupienie lanoliny.
Gacie cała noc na formowance, więc rano dość wilgotne i wonieją. Wietrzę cały dzień i dawniej smrodek znikał. Jak woniało już mocno, prałam w pralce i było ok.
Ale od pewnego czasu pranie nie pomaga, po nocce na pupie smrodek nie znika po wietrzeniu :( Wełniak dość wilgotny. Czasem zdarzyło się, że mokry na wylot.
Muszę lanolinować, żeby odratować? inaczej sie nie da...?:confused:
Moim zdaniem bez lanolinowania się nie obejdzie i wcale nie jest to wysoki koszt. Jak zalanolinujesz po raz pierwszy, to wejdzie ci w krew, nie ma w tym nic skomplikowanego. Poza tym, właśnie praniem w pralce mogłaś szybciej wypłukać lanolinę, niezbędną do utrzymania wełniaków w higienicznej czystości i zachowania ich właściwości doskonale oddychającego, lepiej niż PUL, izolatora.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk