Recenzja Vombati, czyli Ludzie, kupujcie! spokojnie, nie pchać się... :)
Przede wszystkim dziękuję za możliwość testowania.
Zacznę od tego, że w kółkowych noszę dużo, moją królową jest Babylonia, miałam też Indio, jednocześnie z Vombati był u mnie Psling, a moje dziecko waży 11,5kg :)
Wygląd:
Jak chusta wygląda, każdy widzi, mimo że zdjęcie średnie i ogon się zwinął. Generalnie, klękajcie narody. Piękna! Te czekoladowe kolorki, te złote kółeczka, ta tasiemka, ta kokardka! Zachwyciła się nią moja młodsza siostra, która jest w życiu na etapie imprezowania i noszenia bajeranckich ciuchów, a nie dzieci :) Dla mnie chusta wręcz aż za piękna, bo ubieram się na sportowo, a wygląd tej chusty sugeruje raczej eleganckie kreacje, no wręcz mnie onieśmieliła :)
http://images42.fotosik.pl/163/4b4febd33701e070m.jpg
Materiał:
Cieniutki len, mnący się niemiłosiernie. Mnie to nie przeszkadza, len ma się miąć, w dodatku fajnie kontrastuje z niemnącym się ogonem. Jeśli trzeba, chustę można zminimalizować do mikrorozmiaru i niemalże włożyć do kieszeni.
Ale nie dajcie się zwieść cieniźnie, bo...
Nośność:
... ta chusta świetnie nosi! Ze względu na nieskośnokrzyżkowość trzeba może dokładniej dociągnąć niż np. BB, ale cieniutki len dociąga się jak marzenie, po prostu płynie przez te kółka. W połączeniu z wygodnym (dla mnie) zakładkowym ramieniem, daje to naprawdę przyjemną w użytkowaniu chustę. Nosiłam wielokrotnie po domu (kilka-kilkanaście minut) i zaliczyłam kilka krótszych spacerów (15-20 minut). Byłam pod takim wrażeniem, że zdecydowałam się na spacer 40 minutowy - normalnie raczej nie używam kółkowych powyżej 30 minut, po pierwsze, dla mnie kółkowe są właśnie "na szybko", po drugie, prawie 12kg to jednak lepiej na dwa ramiona rozłożyć. Pod koniec tych 40 minut oczywiście już czułam, ile niosę, ale nadal byłam w stanie nieść i to bez większych problemów.
Uwagi końcowe (czyli muszę się do czegoś przyczepić, nie?):
1) Kółka imo mogłyby być jeszcze mniejsze. Nie wiem czy to są S czy M, ale materiał jest tak cienki, że jak chusta była luzem, np. przekładana z miejsca na miejsce, torba, samochód itd. potrafił się przekręcić i pozwijać w kółkach, trzeba było to sprawdzać zakładając ją. Uważam że nawet przy mniejszych kółkach dociągałoby się świetnie, no ale jeśli to są S, to trudno, i tak jest boska.
2) W domu zimno, więc jesteśmy obydwie raczej grubo ubrane, na zewnątrz wiadomo, ja kurtka, Marcelina kombinezon i dopiero jak zaniosłam chustę na krakowskie spotkanie chustowe do Figi, przymierzająca ją koleżanka zwróciła mi uwagę (mówiłyśmy o tym, że len nadawałby się świetnie na lato), że cienkie brzegi mogą się wrzynać pod kolanka przy gołych nóżkach. Przemyślałam potem sprawę i moim zdaniem, faktycznie mogą, ale przy większym dziecku nie jest to problem, bo i tak nie nosi się go długo, a przez 20 minut nogi mu nie odpadną (wiem, jestem brutalna). Mógłby to być problem w lecie, przy dziecku malutkim, noszonym z gołymi nóżkami przez dłuższy czas nie na biodrze, tylko z przodu. Prawdopodobnie można by wtedy spróbować zrolować dolny brzeg.
Ja osobiście mam nadzieję, że uda mi się dorwać jakąś Vombati latem, albo do tego czasu będę miała swoją, czego i Wam życzę :)
Wnioski:
Świetna chusta, gdyby była ankieta, dałabym najwyższą ocenę.
ps. Ażeby nie objeżdżać tu pslinga (objadę go we właściwym wątku jak znajdę czas :ninja:), napiszę tylko ciekawym, że w starciu z Vombati przegrał z kretesem. Sceptycznych zapewniam, że zakładałam go prawidłowo.