Inka :-) Kiedyś mnie nie ruszała, ale ją pokochałam za kolory i za nośność.
Wersja do druku
Inka :-) Kiedyś mnie nie ruszała, ale ją pokochałam za kolory i za nośność.
LEO bordowe... jedyna i ukochana chusta od początku nosząca wspaniale, nawet bez łamania, bo właściwie od razu była miękka, teraz po aż miesiącu noszenia jest jeszcze bardziej miękka i dociąga się super 8)) :) a ten kolor...mmmm..cudo! :))
Mam tylko Inkę, ale jestem nią zachwycona, świetnie nosi, łatwo dociąga. Bartek też ją lubi :-)
Leo marine - moja ukochana chusta warsztatowa :D
a moja anna poleciala do nowej rodziny :( i sie nie odezwała:cryy: ... trochę tęsknię
Mam leo marine i uważam, ze ta chusta to coś wspaniałego, fajna mięsista, nie sprężynuje jak girasol (choć do nic nic nie mam ;) ), trzyma mocno i lekko niesie małe słoniątko ;)
dla mnie wszystkie storcze to porządna niemiecka robota, są najlepsze.
moje osobiste chusty to dugie Anna, Inka i morelka bio jako kółkowa. Ulla też cudna!
A jak się łamią storcze?
Miałam nową Lilly i Anne no i przytulaśne nie były, cienkie, nośne, ale sztywne. Miałam chwilę Inkę w trakcie łamania - tu już dużo lepiej.
Miałam też leośka marine i kiedyś dawno przy starszej jakiegoś farbowanego i też szału nie było, ale coś ciągle mnie do nich ciągnie:) może Ulli? Albert?
ja mam obecnie Vicky. Super szmata, nośna, już złamana, ale milusia to ona też nie jest. Niby miękka, ale raczej taka szorstkawa. Chyba właśnie dzięki temu trzyma dobrze i nie żal jej używać we jakichkolwiek warunkach, bo chyba jest nie do zdarcia.
Zresztą podobnie było z Inkami jakie miałam (choć obydwie sztuki wymagały jeszcze trochę pracy do pełnego złamania i sprzedałam je zanim to się stało).
Ale, ale nie ma Louisa Bio - cudny szmatan :)
Oczywiście LEO mam ROUGE, TURKIS i MARINE :ninja: