-
mysmy mieli jakies dwie o chlopczykach - dostane oczywiscie, szybko wydane dalej - nie trawie ani idei ani calosci.
konstantynopolitanko - ja sobie poradzilam w ten sposob, ze zawsze mowie, ze mamy duzo i zeby sie cos nie powtorzylo - bo szkoda pieniedzy przeciez - prosze o konsultowanie zakupow ksiazkowych :) dziala - albo robie liste albo polecam konkretne rzeczy. potworki sie zdarzaly na poczatku, ale ja takie wynosze bez wiekszych skrupulow.
-
My mamy juz dostawe wiekszej ilosci ksiazek za soba :) i poki co to szczerze, Konopnicka jest glowna porazka. Rymy, az zeby bola (pucu pucu chlastu chlastu, nie mam raczek jedenastu), troche seksizmu w rolach spolecznych i kwiatki takie, ze lalka dziewczynki nie slucha, wiec chyba trzeba dac jej w pupe :P
Reszta mniej wiecej ujdzie, nawet glupawe wierszyki o wyscigowce, no ale nie o tym chcialam.
Mamy jeszcze ksiazeczke o segregowaniu smieci i tam jest, "a gdy sie (costam) zluzyje (= zuzyje), ale widze, ze to nie jest niechlubny wyjatek :(
-
Ja mam alergię na Pinokia nie w wersji Collodi (nie pamiętam jej zresztą dokładnie) - mamy taką uproszczoną dla dzieci, koszmar. Co chwilę coś o laniu, "dostaniesz za swoje, dam ci w ucho", o niegrzecznych złych chłopcach i dobrych dzieciach co chodzą do szkoły i się uczą. Tfu! ;) (zresztą w wersji bajko-grajkowej też jakaś koszmarna piosenka o grzeczności na koniec).
A syn akurat bez przerwy to każe sobie czytać. Co drugie zdanie wycinam ;)
-
Ja jestem uczulona na seksizm w książkach. A tu w drugiej książce, którą dostała Zosia od babci, taki tekst: "Mama ściera kurze w kątach, ale w buzi nie posprząta" - i potem oczywiście MAMA zabiera dziecko do dentysty - mężczyzny, a jakże :P