alifi
13-04-2012, 23:28
Wybuchł mi dziś w twarz granat. Nie że broń. Owoc taki. Na podwieczorku miał wystąpić. Przepołowić chciałam, pękł spektakularnie, pół kuchni krwistym sokiem obryzgał. Miałam na sobie Kalinę. W Rosalindzie. Jak wiadomo chuście jasnej niczym poranek lipcowy. Jakimś cudem ocalała od plam.
Co mi przypomniało, że nie pierwszy chusta moja uniknęła niebezpieczeństwa, które niefrasobliwie na nią sprowadziłam.
Przedzierałam się przez jeżynowe krzaki w szmaragdowym indio, miksowałam intensywnie ryżą w kolorycie zupę marchwiowo-cukiniową a ziegel milcząco asystował, smyrałam ogonami petrolowego indiacza pieniek żywicą oblany, com na nim zdrożona spacerem przysiadła, oraz, uwaga, wypłukiwałam atrament z wiecznego pióra, NSI na sobie mając :hide:
Wszystkie szmaty wyszły cało z tych opresji, albowiem więcej mam szczęścia niż rozumu :whistle:
A Wam zdarza się chusty narażać? :)
Co mi przypomniało, że nie pierwszy chusta moja uniknęła niebezpieczeństwa, które niefrasobliwie na nią sprowadziłam.
Przedzierałam się przez jeżynowe krzaki w szmaragdowym indio, miksowałam intensywnie ryżą w kolorycie zupę marchwiowo-cukiniową a ziegel milcząco asystował, smyrałam ogonami petrolowego indiacza pieniek żywicą oblany, com na nim zdrożona spacerem przysiadła, oraz, uwaga, wypłukiwałam atrament z wiecznego pióra, NSI na sobie mając :hide:
Wszystkie szmaty wyszły cało z tych opresji, albowiem więcej mam szczęścia niż rozumu :whistle:
A Wam zdarza się chusty narażać? :)