PDA

Zobacz pełną wersję : Nie udalo mi sie namowic na chuste :(



Linda
07-01-2008, 10:43
Pisze do was bo mam pewnego rodzaju kaca morlanego i jest mi smutno :cry: Napisze po kolei o co mi chodzi:
W rodzinie jest dziewczyna, ktora prawie 2 miesiace temu urodzila dziecko. Dziewczyna widziala jak byla w ciazy jak ja nosze Orlinka. Namawialam ja na chuste, namawialam nie tylko slowami, ale przede wszystkim wlasnym przykladem. Namawial tez moj kochany maz :)
Kiedy jej synek urodzil sie, odwiedzilam ich. Dziewczyna bardzo drobna, niewysoka, dziecko urodzilo sie duze. Teraz wazy juz ponad 5 kg, czyli 10% wagi mamy (bo mama chuda). Pokazalam jak nosic w kolkowej maya wrap, ale juz wtedy dziewczyna byla taka jakos negatywnie nastawiona do noszenia. Dziewczyna czesto do mnie dzwoni i skarzy sie jak ma ciezko z synkiem, bo budzi sie w nocy, nie da spac, che na raczki i odlozony placze...

W czasie swiat Bozego Narodzenia zamotalam sobie malego w chuste wiazana. Takie malutkie cialko bylo bardzo przyjemnie miec blisko siebie :) Dziewczyna wydawala sie przez chwilke byc nieco bardziej entuzjastyczna, wiec ja tez zamotalam. Po 5 minutach ona stwierdzila, ze noszenie w chuscie nie jest dla niej, bo 'malemu sie nie podoba'. Synek zaczal troszke kwilic, ale kiedy poradzilam jej, aby delikatnie zaczela sie kolysac, maly usnal :) .

Tydzien temu umowilam sie z ta dziewczyna na spotkanie u Wwie (pamietacie Herba Thea?). W ostatniej minucie dziewczyna stwierdzila, ze nie przyjedzie 'na ten sped dzieciowy'.
Jej argumenty przeciw noszeniu w chuscie:
- chusta jest droga (proponowalam wypozyczenie za darmo jednego z moich didkow)
a tu uwaga, mega argument: 'nie chce rozpuscic dzieka' :evil:

I tutaj sie kompletnie zalamalam, poczulam totalna porazke, ze jestem do bani, bo nie potrafie namowic dziewczyny do noszenia dziecka w chuscie....
Wczoraj ona stwierdzila, ze z dwojga zlego, to wolalaby nosidelko, choc zamowila juz lezaczek 'z ktorego synek bedzie mogl obserwowac swiat'.

Teraz sobie siedze i mysle i nasuwaja sie takie wnioski:
- dziewczyna nie chce nosic dziecka --> tu lezy przyczyna takiego negatywnego nastawienia do chusty i noszenia w ogole. Na nic moje argumenty, ze dziecko trzeba nosic, na nic podsylanie linkow do tego forum, do forum gazetowego, ekodzieciaka, etc

Jakos tak wczoraj chcialo m i sie przez to wszystko plakac, gdyby to byla obca osoba, to pal licho.... Nie moge zrozumiec jej, bo skoro tak bardzo chciala dziecko, to dlaczego nie chce nosic swojego synka??? :?:

Czy ktoras z was osobiscie spotkala sie takim 'przypadkiem', czy znacie kogos kto podobnie myslal i potem zmienil zdanie? Co byscie zrobili na moim miejscu? Ja od dobrych kilku miesiecy propaguje idee chustonoszenia, ale jeszcze nigdy nie spotkalam sie z takim 'murem', szczegolnie w rodzinie.... Wydaje mi sie, ze ta dziewczyna patrzy na mnie jak na wariatke, bo ja tak duzo nosze, lubie nosic, zakladam malemu pieluchy ekologiczne, teraz wysadzam na nocnik 9 miesiecziaka... jakas taka dziwna jestem...

kad78
07-01-2008, 11:15
Znam podobny przypadek i też mi to spokoju nie daje! Dziewczyna wykształcona, niby rozsądna, zakochana w swoim dziecku po uszy, ale nosic w chuście - nie. Za to paraduje z nim w jakimś koszmarnym modnym nosidle. I nic nie pomaga - przekonywanie, przykład, próba pożyczenia. Jej synkowi się to nie podoba (chociaż nie próbwała). Koszmar.

Trzeba się chyba z tym pogodzić, na siłę nicnie zwojujemy. Każdy ma prawo do swoich wyborów, chociaż w przypadku negacji chust trudno mi się z tym pogodzić...

Cieszmy się, że na razie my mamy kogo nosić! :D

aggie
07-01-2008, 11:40
Lizzy - ja powtarzam ze chusta jest dla kazdego dziecka ale nie dla kazdego rodzica. Nie ma sensu namawiac. Jej wybor - jej dziecko.

mart
07-01-2008, 12:15
Pisze do was bo mam pewnego rodzaju kaca morlanego i jest mi smutno :cry: ...
I tutaj sie kompletnie zalamalam, poczulam totalna porazke, ze jestem do bani, bo nie potrafie namowic dziewczyny do noszenia dziecka w chuscie....

Lizzy, daj spokój 8)) Szkoda Twojego dobrego nastroju na frustracje. Próbowałaś i to kilka razy - nie chce? trudno. Noś Orlinka, jak to robisz zwykle na spotkaniach rodzinnych i może kiedyś do niej dotrze, że to fajny sposób na życie. A jeśli nie, to chyba lepiej, żeby nie nosiła w chuście niż robiła to z obrzydzeniem, niechęcią i bez wiary, że to dobre dla dziecka i dla niej.



Wydaje mi sie, ze ta dziewczyna patrzy na mnie jak na wariatke, bo ja tak duzo nosze, lubie nosic, zakladam malemu pieluchy ekologiczne, teraz wysadzam na nocnik 9 miesiecziaka... jakas taka dziwna jestem...

Na większość z nas patrzą dziwnie. :lol: Trudno. Niech się społeczeństwo uczy tolerancji i tego, że nie każdy musi żyć, tak jak pokazują w reklamach. Ja sie powoli uczę nieprzejmowania się zdaniem innych - to nie jest łatwe.

Kanga
07-01-2008, 12:32
ja tez mam taką "zakałę" w rodzinie..
w zasadzie miałam o tym pisac kiedyś, ale jakos mi nie wyszło.
podczas tych świąt poszłyśmy z dziećmi na spacer.. dzieci 4ka ( moje dwa) plus siostry syn - 1,5 roku) plus kuzynki córka - miesiąc młodsza od mojego Franka.
oczywiście obie mamy ( i moja siostra i kuzynka) stwierdziły, że ich dzieci są już bardzo samodzielne i cały spacer przejdą na własnych nogach.
Ja znam swoje dzieci i na wszelki wypadek do plecaka wzięłam chusty ( dwie )

oczywiście od samego początku się porobiło - dzieci w inną strone my w drugą. ja wiele nie myśląc wsadziłam Franka w chustę ( gdzie poszedł prawie od razu spać bo rękach ( chusty nikt nie chciał mimo, że miałam zapasową) . tylko Anka dumnie szła obok.
po kolejnych 5ciu minutach musieliśmy wracać do domu, bo córka kuzynki (cyt) NIE BĘDZIE NOSZONA NA RĘKACH, zeby się nie przyzwyczaiła, pozatym ona nie lubi jej nosić a do tego jej ciężko.
no i tak się skończył zimowy spacer świąteczny.. Ja pochodziłam z dzieciakami swoimi jeszcze dopóki Franc nie obudził się, a potem wrócilismy zniesmaczeni.
wczesniej wieele razy ją przekonywałam ( nawet z siostrą kupiłysmy jej poucha z chusta.pl w ramach prezentu wyprawkowego)
po co ta historia..
chyba po to aby uswiadomic, że mimo szczerych chęci to niektórych nie da się przekonać. Kuzynka woli karmic butelką, bo tak jej wygodniej ( np argumentem było to, że sobie może spokojnie do kina iść i dziecko zostawić z babcią) i wozic w wózku.Mała nie moze zapłakac ( bo wtedy jest odstawiana na bok aż się "uspokoi")
próbowałam, przekonywałam potem.. stwierdziłam, że każdy jest inny , każdy ma swoje metody wychowywania. Przyszłośc osądzi co lepsze.. i w zasadzie nie ma co się emocjonowac. jedni wybierają pieluchy wielorazowe inni pampersy, jedni prywatne przedszkola inni państwowe.. wyborów jest pełno.. i wcale nie są one pewnie takie łatwe i jednoznaczne.

do tego doszłam do jeszcze innego wniosku. jak widze rodzica z dzieckiem w nosidle zaczynam się.. cieszyć... tak ... bo to znaczy, że ktos chce mieć dziecko bliżej siebie. a od tego juz niedaleka droga ( najczęsciej) do chustowania :)

monjan
07-01-2008, 13:17
ja tez mam kolezanke, ktora ma swoej juz drugie dzicko, nawet zamotałam sobie malenska na chwile-cudownie takiego maluszka przytulac
proponowalam jej pozyczenie chusty, sama daje przyklad, ale ona nie-nie ebdzie nosic bo dziecko rozpusci
jednego nie nosila i drugiego tez nie bedzie

nie walcze z tym, nie ma sensu, lepiej pozostac na przyjacislskiej stopie i namawiac tych, ktorzy chca nosic

irla
07-01-2008, 13:32
Wydaje mi się, że bezpośredni nacisk na dziewczynę w sprawie chusty może tylko odstraszyć i wzbudzić same złe emocje. Lepiej promować własnym przykładem oraz jakby co służyć radą i pomocą ;) moze się przekona, jak nie.... jej strata.

Jasnie Pani :)
07-01-2008, 14:10
Ja namawialam dziewcyne z rowiesniczego forum i patrzcie co ona mi dzis napisala :roll:


Jaśnie Pani ale masz jazdę z tymi chustami fajnie że tyak cię to cieszy, ja jakoś nadal nie mam przekonania... chusta wydaje mi się małopraktyczna, zastanawiam sięna odesaniem

no rece opadaja.... zeby bylo tego malo, to tak sie na chuste wczesniej napalila, ze od razu wraz z mysla o chuscie kliknela i zakupila..... elastyczną z chusty.pl.... dla pol rocznego dziecka.... wiec mnie jakos nie dziwi, ze teraz jej sie "nie praktyczna" wydaje :lol: :lol: Nie zapyta taka, nie poszuka co lepsze co gorsze, tylko taki Szybki Bill zosiowosamosiowy....

A co do takich kompletnych "głuszców", jakie opisujecie, to ja nie mam sil, a spotkalam sie z kilkoma... :roll:

DonKaczka
07-01-2008, 14:20
oj Linda, Ty idealistka jestes :) wcale nie jestem zdziwiona jej podejsciem, bo dosc powszechne jest, raczej Twoim entuzjazmem hehe
a wiecie, ze ja nikogo nie namawialam? mam kolezanki total wozkowe, kiedys w rozmowie wyszlo, ze one rozumieja mnie, ale by nie mogly nosic, bo nie
ale ja patrzac na czyjes matkowanie, podejscie do zycia jakos umiem wyczuc czy jest sens zaczynac gadke, bo czasem widac po podejsciu do dziecka, ze nic z tego nie bedzie
a jak mnie ktos widzi i widze ze sie przyglada, to zaraz robie szopke z motaniem i chwaleniem, pozostale przypadki pomijam i juz



mysle ze moja mama miala takie podejscie do macierzynstwa, jak Twoja kuzynka
chow na odleglosc, zakazy nakazy twarde granice
nie przypominam sobie rodzicow przytulajacych mnie, czytajacych bajke, mowiacych kocham cie - za to lanie pasem, sprzatanie w soboty i sprawdzanie lekcji owszem
i efekty sa - kontakty mamy dosc formalne, to ze jeszcze rozmawiamy ze soba to skutek chyba mojego dla nich szacunku i niechowania uraz, bo z rodzicielstwa to mieli pale z wykrzyknikiem

niby kazda matka kocha swoje dziecko
owszem, ale to nie sztuka, bo i kotka o swoje kociaki dba
a proba zrozumienia potrzeb dziecka, traktowania go od pierwszych dni jakos osobe o potrzebach czasem skrajnie odmiennych od naszych (ja bym sobie polezala, a maluch sie nudzi i chcialby swiat poogladac, co oznajmia glosnym placzem gdy sie go kladzie), osobe wymagajaca szacunku dla tych potrzeb, osobe czujaca jak my, choc nie mowiaca o tym jak my - to juz duza sztuka i wyzsza szkola macierzynstwa
i nie chodzi mi tu o chustowanie, raczej o caloksztalt podejscia, w ktory chusty sie ladnie wpisuja, choc nie sa niezbedne

i mozna podejsc do bycia matka z mysla: jest czyste, najedzone, ma zabawki - musi byc szczesliwe i niech d..y nie truje i nie marudzi, ale to niekoniecznie zaowocuje szczesliwym i emocjonalnie stabilnym dzieckiem i dobrymi relacjami z rodzicami

z Twoja kuzynka to chustowanie mniej by mnie ruszalo, raczej podsunelabym jej jakies ksiazki o rozowoju emocjonalnym dziecka, zeby zrozumiala potrzeby takiego malucha


Ania - nie bylabym taka optymistka odnosnie nosidel haha
obawiam sie ze czesto to potrzeba oryginalnosci czy posidania szpanerskiego nosidla jest wazna, bliskosc dziecka za tym idzie, a nie jest mysla przewodnia :) ale lepszy rydz niz nic

Linda
07-01-2008, 14:54
Dzieki dziewczyny za odpowiedzi :)
Kasiu, bardzo madrze napisalas, smutne to co piszesz o kontaktach z rodzicami. Moja mama miala 21 lat jak mnie urodzila, ale z natury jest bardzo ciepla osoba, duzo nas nosila, przytulala, poswiecala nam duzo czasu. Kiedy zaczelam dorastac czesto klocilam sie z mama, bo my obie to dosc silne osobowosci :wink: Mama pozwalala nam na wlasne zdanie, na popelnianie bledow, czasami nakrzyczala, nigdy nie uderzyla. Moj tato nie mial dla nas zbyt duzo czasu, ale od 15 lat bardzo angazuje sie w to aby nas (tzn mnie i brata) na nowo poznac i doceniamy to szczerze, mamy teraz z nim dobry kontakt. Pamietam, ze gdy w nocy mielismy jakis koszmar, to ladowalismy sie lozka rodzicow, tato nas co prawda wyganial, ale kiedy zasnal, mama przygarniala :wink:

Nawet kiedy przez 18 lat mieszkalam za granica, to codziennie rozmawialam z mama, wydawalam wtedy fortune na telefony, ale co tam, kilka slow z mama byly dla mnie najwazniejsze. Troche mi smutno znowu wyjezdzac, ale rodzice maja skype i kamere internetowa, wiec bedziemy sie ogladac na ekranie komputera :)
Moja mama tez nosi mojego synka w chuscie, ale w kolkowej :) A moj tato po wielu podrozach do Azji czy Afryki zawsze powtarza, ze nie widzial tam marudnych, jeczacych dzieci, tylko dzieci na plecach mam :)

A tej dziewczynie to podsylalam juz rozne arykuly do przeczytania, np na temat attachment parenting czy konceptu kontinuum. Nistety zero odzewu :cry: Niektorym dziewczynom wydaje sie, ze sa bardziej 'ucywilizowane' jezeli wydadza duza kasy na drogi wozek (stokke czy bugaboo) i lezaczek z pozytywka, wibracjami i innymi bajerami. Kto by sie tam bawil kawalkiem szmaty :wink: Tylko, kiedy ta dziewczyna po raz kolejny przez telefon skarzy sie, ze dramat, bo synek placze i najchetniej chcialby na raczki (madry brzdac, co?), to ja powtarzam jej, ze dziecko samo wie gdzie mu najlepiej, czyli blisko mamy. Dla niej wziecie dziecka na rece = porazka, ustapienie histerycznemu (!) dwu miesiecznemu maluchowi... Po prostu rece opadaja.... Moze i lepiej, ze wyjezdzamy, bo nie bede sie stresowac... Pozdrawiam!

mart
07-01-2008, 15:13
A tej dziewczynie to podsylalam juz rozne arykuly do przeczytania, np na temat attachment parenting czy konceptu kontinuum.

Linda, może tu leży problem. Gdybyś np. mnie namawiała na chusty pokazując te idee wychowawcze typu AP to bym się chyba nie skusiła. Bo są mamy, które nie śpią z dziećmi, nie karmią na żądanie co pół godziny tylko próbują ustawiać rytm dnia i nie boją się zostawić malca w łóżeczku, żeby sobie sam poradził z zasypianiem. Oczywiście bez przegięć w drugą stronę ... no, ale o tym to już w kilku innych wątkach na tym forum było.

Dla mnie chusta jest po prosty świetnym pomysłem na spacer, bliskość z maluchem i daniem mu szansy na poznawanie świata z naszej perspektywy. A przede wszystkim jest mega praktyczną pomocą w dniu codziennym.

Jak komuś nie "kliknie" w głowie, że chusta jest fajnym rozwiązaniem, niezależnie od koncepcji wychowawczej, to nic tego nie zmieni.
A czasem im bardziej namawiasz, tym gorszy efekt, bo ludzie są często strasznie przekorni.

DonKaczka
07-01-2008, 16:06
mart, dla mnie AP tez w caloksztalcie nie jest obowiazkowy :)
ale szacunek dla dziecka owszem

Mania spi osobno od 4 miesiaca, Hele tez to czeka niedlugo
zasypiaja same, ale nie metoda na wyplakanie, a jak jest jakis zal i placz, to zaraz biore na rece
no chyba ze Maniuta o 1 w nocy wyje w lozeczku zeby ja wyjac, bo ona chce potupac - wtedy sorry ale czekam az padnie; dwa razy ja wyjelam to sie bawila do trzeciej :shock:; potem dwa razy zostawilam do wyplakania, to przestala sie budzic ;), ale to chyba poczatki terroryzmu dwulatka


a z namawianiem, podpisuje sie, ja tez mam odruch obronny czasami na zbytni entuzjazm, zwlaszcza jesli jestem sceptyczna


Linda, stosunkow z mama zazdroszcze, chcialabym miec taki kontakt z corkami
u nas lipa, rodzice zawsze narzekali, ze nie dzwonimy, nie interesujemy sie, ja sie staram, ale to tak z obowiazku raczej
moja mama rok temu zachorowala i w zasadzie zycie sie dla niej skonczylo
zal mi jej, bo wlasnie przeszla na emeryture, chciala do nas przyjechac bo za Mania szalala, wiem ze bylaby super babcia
i tego mi szkoda, ale zeby mnie jakos sponiewieralo psychicznie, ze nigdy nie pogadamy, nie pojdziemy na spacer, to nie
chyba wiekszy mam do niej zal, ze nie zadbala o siebie, ze lekcewazyla objawy, az bylo za pozno
tak niestety wygladaja stosunki z rodzicami zaniedbujacymi emocjonalna strone rodzicielstwa i traktujacymi dzieci przedmiotowo
ale to chyba byl dosc popularny model w tamtych latach

Bonkreta
07-01-2008, 16:20
Lizzy, wyluzuj. Nikt nie lubi apostołów, zwłaszcza nieswojej wiary :wink:

Rodzicielstwo jest w dodatku bardzo specyficzną, bardzo intymną i bardzo podatna na zranienie dziedzina zycia. Jestem głęboko przekonana, że każda matka chce wychowac swoje dziecko jak najlepiej. A to, co to konkretnie znaczy, zależy juz od jej doświadczeń, przekonań itp.

dominik_a
07-01-2008, 21:47
Lizzy ja cie baarzdo dobrze rozumiem i tez przezywam mozno takie historie. Bo ja z tych mozno wrazliwych jestem, zeby nie powiedziec nad :roll:

A od Donkaczki to bym ciut twardosci chciala i trzezwosci spojrzenia.
Przyjedz kobieto to sie moze zaraze :lol:

Linda
07-01-2008, 22:46
jeszcze raz, dzieki dziewczyny!

Staram sie juz tym wszystkim nie przejmowac, tylko wczoraj naszla mnie jakas taka melancholia i smutek, no bo tutaj mamy malutkie dziecie, takie fajne do noszenia, a mama nie chce go nosic :cry: Czasami nachodza mnie takie nastroje, jak np pt. 'moj synek za szybko rosnie, oj za dwa lata pewnie wyrosnie z chusty'. Wiem, wiem, glupie to wszystko, ale nie poradze, ze czasami moj razcjonalizm gdzies sie gubi....

Zuzia
07-01-2008, 23:54
Mimo racjonalnych argumetnów, żeby się nie przejmować, to jednak po przeczytaniu postów Lizzy i Agi zrobiło mi się smutno. Rodzice niech sobie robią co im się żywnie podoba, ale mnie jest żal tych dzidziusiów.
Nic na to nie poradzimy, ale jednak żal...

isztar6
08-01-2008, 11:28
Czy ktoras z was osobiscie spotkala sie takim 'przypadkiem', czy znacie kogos kto podobnie myslal i potem zmienil zdanie? Co byscie zrobili na moim miejscu? Ja od dobrych kilku miesiecy propaguje idee chustonoszenia, ale jeszcze nigdy nie spotkalam sie z takim 'murem', szczegolnie w rodzinie.... Wydaje mi sie, ze ta dziewczyna patrzy na mnie jak na wariatke, bo ja tak duzo nosze, lubie nosic, zakladam malemu pieluchy ekologiczne, teraz wysadzam na nocnik 9 miesiecziaka... jakas taka dziwna jestem...

Ja jestem takim przypadkiem :oops:
córka była idealnym dzieckiem...prawie zawsze z bananem na buźce (mimo że ciężko chorowała), nie płakała, nie wymagała w ogóle zainteresowania...spała w nocy po 12 godzin. Byłam przeciwna noszeniu, rozpieszczaniu...nigdy nawet nie pozwoliłam w domu jej spać ze mną.

Teraz urodził mi się synek...zupełne przeciwieństwo córki, bardzo mało śpi, cały czas płacze ( wrzeszczy raczej) :roll: i jestem już w takim stanie, że zrobię wszystko....nosic tez będę, na razie próbuję okiełznać chustę Nati, ale ciężko mi to idzie :lol: :lol:


chociaż w nosidle turystycznym córkę od 7 miesiąca do dwóch lat nosiłam...ale to już tylko i wyłącznie dla własnej wygody :oops:

DonKaczka
08-01-2008, 12:24
czesc isztar :)

kochana, ale ciut myslisz pojecia
bo rozumiem ze nie zostawialas dziecka do wyplakania i nie skarzylas sie nikomu, ze placze, chce na rece a Ty sie nie dasz ustawiac??
matki, ktorych dzieci nie sa potrzebowskie rozumiem, Hela odkad sie uspokoila, czyli miesiac, w chuscie byal RAZ
spedza czas na macie, na lozku z nami, podsypia na mnie gdy czytam cos w fotelu
za to Marian sie wymagajacy zrobil, wiec jezdzi na mnie jak na koniku :) i jeszcze spina kolankami hehe

isztar6
08-01-2008, 12:50
DonKaczka no niestety...był moment, że tak ją szkoliłam, trwało to tylko tydzień i właśnie przyznaje sie do tego że ją zostawiałam do wypłakania :oops: nie potrzebowska sie zrobiła jak miała 3 miesiące i przeszła na butlę ( nie żebym chciała, ale nie miałam już w ogóle pokarmu a ona ciągle była głodna)...później faktycznie rzadko czegoś ode mnie poza butlą potrzebowała

Nie mylę pojęć...bo wtedy nigdy dziecko nie było dla mnie ważniejsze od moich potrzeb, ...dopiero ten mały wrzeszczek zmusił mnie do zmiany poglądów

Niestety nie radzę sobie ze swoim drugim dzieckiem bo nic go nie uspokaja...cycek ( ten czasami pomaga), noszenie, przytulanie...nic

DonKaczka
08-01-2008, 13:30
hm, no coz, z pierwszego postu wygladalo to nieco lepiej ;)

nie jest latwo byc mama pierwszego i trudnego dziecka, ja tez mam na koncie rozne bledy i frustracje, teraz zupelnie inaczej to wyglada niz z Marianka
ale zawsze chcialam dobrze dla dziecka, tylko czasem buntowalam sie i zadalam czasu dla siebie, swietego spokoju, wkurzalam sie na marudziocha, krzyczalam na nia
kiedys w bezsilnej zlosci, gdy wyla bladym switem i nic nie pomagalo uszczypnelam ja :oops: zeby sie splakala i zasnela w koncu
nie wspomne o absurdalnych pomyslach wystawienia wrzaskuna na taras albo zamkniecia w zmywarce zeby jej slychac nie bylo :) az sie balam takich mysli hehe
przelom nastapil gdy otrzasnelam sie i postawilam dziecko na pierwszym miejscu
rzucalam ksiazke, obiad, laptopa gdy cos ode mnie chciala, odkrylam w sobie morze cierpliwosci i nagle w domu zapanowal spokoj, mala absorbowala mnie duzo mniej, bo z kolei ja ja angazowalam w co sie da: zamiast sama biegem leciec do pralni i zostawiac protestujace dziecko pod drzwiami, motalam ja na plecy i robilam z wlaczania pralki cala przygode
a dziecko wyluzowalo, zrobilo sie mniej marudne i w koncu odpoczelam
a jesli mnie zamecza non stop, to trudno, zawsze cos jest na rzeczy - jakis zabek - wtedy przerzucam zajecie na tate, gdy wroci, zeby nie oszalec


ale wiele lez obie wylalysmy, zanim sobie wszystko poukladalam...

kajka78
08-01-2008, 14:01
Donkaczko (to jak jest z twoim imieniem w koncu???) jakbys pisala o moich przezyciach.. tez mialam dziwne mysli, zdarzylo mi sie nakrzyczec na Karolke.. ech
Jednak bycia mama tez trzeba sie nauczyc;)))))))))))

DonKaczka
08-01-2008, 14:06
a byl watek z imionami :) dagmara katarzyna, ale drugie w uzyciu :)

no, jak sie z natury choleryczny charakter, to byc spokojna i wyluzowana matka to nie lada cwiczenie
ale sie udaje :)

Bonkreta
08-01-2008, 14:11
Ja osobiście po domu Adę noszę bardzo mało, prawie nigdy. Ostatnio w gościach za to była kilka razy przez dłuższy czas.

Jasnie Pani :)
08-01-2008, 14:14
To ja jakas inna jestem, bo od urodzenia Luski jest ona w centrum nie tylko mojej uwagi, ale i wszystkich domownikow. Moim zdaniem tak ma byc. Ja juz bylam, maz juz byl, wiec teraz jest Luska pepkiem swiata :wink: Moze sobie krece bicz na wlasna skóre, ale ja umiem pic piwo, które sobue saia nawazylam. A chusta byla mi najbardziej potrzebna do utrzymania zdrowych proporcji w zyciu, bo oprocz tego, ze jest dzieć, to sa tez elementarne potrzeby. Trzeba ugotowac, uprac, sprzatnac. Wtedy dziecia w chuste i jemu dalej sie wydaje, ze jest w centrum zainteresowania (w naszym wypadku trzeba jednak do tego jeszcze spiewac :wink: ), a ja robie wszystko co chce lub musze :wink:

Bonkreta
08-01-2008, 14:36
Jasnie Pani, o czym Ty piszesz? :shock: Jaka inna? Jaki bicz? Jakie piwo? Ja mało noszę, bo Ada mało chce i tyle. I nie jest pępkiem świata, bo dzieci mam dwoje i oboje muszę obsłużyć - i to ten starszy wymaga wiecej uwagi jednak.

Jasnie Pani :)
08-01-2008, 15:18
Bonkreta kilkunastu linijek tekstu nie pisze sie w 3 sekundy. Wystarczy spojrzec na czas napisania naszych postow i mozna sie zorietowac, ze moj nie jest odpowiedzia do twojego, tylko w odzewie na poprzednie.

Bonkreta
08-01-2008, 15:49
Oj, przepraszam, na to nie spojrzałam wcale :oops:
Dorwałam sie na chwilę do kompa, w dyspozycji chyba niezbyt dobrej, bo moje dziecie zdaje sie zaplanowało dzis doprowadzenie matki do szału :wink:

Jasnie Pani :)
08-01-2008, 16:01
:wink: :wink:

didis
20-01-2008, 14:38
Ja urodziłam dziecko 1,5 mca wcześniej niż moja ukochana kuzynka:)
Wszystko co mogłam jej przekazywałam. Obie mamy śliczne dziewczynki. I jak zachorowałam na chustomanie :wrapmom: to zaraz i tą ideą postanowiłam się dzielić. Pewnie dziś obydwie chodziłybyśmy w chustach i wymieniały się nimi:) gdyby nie jej mąż... Dobry chłopak, ale nie lubi moich pomysłów (ostatnio jak odwiedzała ich rodzina i opowiadali, że ja na basen z małą i na spotkania chustowe i do kina, pozwolił sobie na uwagę, że szkoda, że jeszcze na księżycu nie byłam) :roll: . Ma on zasadę nie noszenia dziecka i już. Przytulają małą i pieszczą, ale nosić nie chcą.
Nawet dałam siostrze(ciotecznej) :wink: ponosić małą moją, bo swojej się bała.
Coż..stwierdziłam nic na siłę...po co mają mnie kojarzyć z narzucaniem swojego stylu życia... Mąż kuzynki się ze mnie podśmiewuje, ale cóż...ja mam do siebie zdrowy stosunek, wiem co dla nas dobre i tyle...w domu z małą siedzieć tak jak ma kuzynka zwariowałabym w tydzień, bo ja badzo energiczne dziewcze jestem :twisted:
Także spokojnie..chociaż i mi czasem przykro jak łątwo ludzie rezygnują z własnej wygody i jak łatwo nie znając idei ją potrafią źle ocenić.

mango977
21-01-2008, 14:53
Jestem dzieckiem "zimnego chowu" i wyrosłam na w miarę :lol: zrównoważoną emocjonalnie chyba tylko dzięki mojej babci, która rekompensowała mi wszystkie braki typu noszenie, przytulanie i rozpieszczanie do granic możliwości. Najgorsze jest dla mnie to, że z wczesnego dzieciństwa prawie w ogóle nie pamiętam mojej mamy tzn. jakiś bliższych kontaktów między nami. Za to doskonale pamiętam mamę nosząca na rękach mojego młodszego brata, którego traktowała zupełnie inaczej niż mnie. dlaczego? Do dzisiaj nie wiem. Być może człowiek uczy się na błędach i przy drugim dziecku doszła do wniosku, że jednak warto przytulać? Swoje dzieci noszę(siłam), rozpieszczam, przytulam i poświęcam im czas puszczając mimo uszu wszelkie uwagi oraz światłe myśli w rodzaju "rozpuścisz", "rozpieścisz" i "utrudniasz sobie życie". Posiadanie dzieci było moim świadomym wyborem, nie zaś elementem planu dziesięcioletniego typu "praca, mieszkanie, samochód i do kompletu dziecko". Może dlatego spędzania z nimi czasu, poświęcania uwagi nie traktuję jak wyrzeczenia czy przykrego obowiązku (co czasami obserwuję u niektórych moich koleżanek). Mąż stoi za mną murem, rodzina z mojej strony patrzy na chustowanie przychylnym okiem, a rodzina męża traktuje to jak wielkomiejskie dziwactwo i pozwala sobie na komentarze "że też nie macie na co pieniędzy wydawać". Ostatnio usiłowałam przekonać szwagierkę mojego męża do noszenia w chuście, ale usłyszałam, że nie będzie jak Rumunka dziecko nosić, bo by sie pół miasta z niej śmiało. Co można odpowiedzieć na taki argument? I na nic się zdało tłumaczenie, ze to również dla mojej wygody, bo mam wtedy czas na zrobienie coś w domu itp.

alina
21-01-2008, 19:44
Gdy ja zainteresowałam się chustami, byłam w ciąży z Zuzią i moje trzy znajome też akurat były w ciąży (każda z nas z drugim dzieckiem).
Uznałam, że chustowanie to wspaniały pomysł i do każdej z nich wysłałam różne linki z wiadomościami na ten temat. Oczekiwałam takiej reakcji, jaką ja sama miałam, czyli entuzjazmu i radości z tego, że udało się coś takiego odkryć jeszcze przed narodzeniem naszych pociech.
Pierwsza koleżanka rzekła, że nie ma czasu na internet, a w ogóle to jesteśmy inne od siebie, bo ja to lubię takie nowinki :shock:
Do dziś pomimo delikatnego namawiania, podsyłania kolejnych linków (żadnych maili nie czyta, bo ciągle nie ma czasu) i próby umówienia jej na chustowe spotkanie w jej mieście, żeby zobaczyła, o co chodzi, nie dała się "przekonać". Dodam, że też mi się skarży, jak to jej dziecko nie chce
spokojnie leżeć, tylko się wydziera.
Druga koleżanka okazała się oszczędna, bo już jedno nosidło przecież ma (sztywne), w którym nosiła pierwsze dziecko maszerując godzinę dziennie dla zrzucenia nadwagi pociążowej (a nie dla przytulania). Co prawda teraz uprawia marsz z kijkami i przydałaby się jej jedna wolna ręka, bo dziecku lata głowa (wcześniej przytrzymywała ją ręką). Ostatnio mi mówiła z radością, że z drugim też maszeruje (w nosidle niestety, mam nadzieję, że zrezygnowała z kijków, żeby trzymać temu maluchowi tą trzęsącą się główkę).
Trzecia koleżanka (właściwie kuzynka) po urodzeniu dziecka dała się namówić na wypróbowanie mojej chusty, bo dziecko ciągle płakało. Chustę mi odesłała, bo dziecko już spokojniejsze, ale zastanawia się nad podaegi ( w międzyczasie dziecko podrosło).
Cieszę się, bo:
-przeczytała podesłane informacje,
-chciała choć spróbować i ponosić, zanim wyda negatywna opinię,
-ma zamiar sprawić sobie podaegi, żeby nosić dziecko :)

Jasnie Pani :)
21-01-2008, 20:44
Ja na szczescie nie mam problemow z rodzina, ani z mojej strony, ani ze strony meza. Siostra meza (niedzieciata dwudziestka) czasem nawet sama chce, zeby jej Luske zachustowac, a tesc jest zafascynowany chustami i mowi o mnie, ze ja zawsze taka pomyslowa i wiem jak sobie zycie ulatwic, a nie utrudnic :lol:

A dzis bylysmy na Dniu Babci u mojej Babci, a Luski Prababci (prosta kobieta ze wsi, dzis juz prawie osiemdziesiecio letnia)i ona nigdy nie widziala nas w chuscie, a dzis jak to zobaczyla to bylo zero komentarza :shock: :shock: Troche mnie to zdziwilo, ze ani w te, ani wewte sie nie opowiada i zaczelam sama ja podpuszczac, ze ludzi mowia, ze "rozpuszcze" takim noszeniem, a ona mi na to "tak jak sie siano ma suszyc na grabiach tak dziecko ma rosnac na rekach" :shock: :shock: :shock: No po prostu zwalila mnie z nog tym komentarzem i nic innego mi nie pozostalo jak ja usciskac :D Kochana Kobieta :D

ithilhin
21-01-2008, 22:29
o rany, ten Babciny Komenatarz jest po prostu piekny.

hanti
21-01-2008, 23:12
"tak jak sie siano ma suszyc na grabiach tak dziecko ma rosnac na rekach"

piękne :applause:

Ruda
21-01-2008, 23:44
no bo taka jest prawda :)

marinella
22-01-2008, 00:36
Dla mnie chusta jest po prosty świetnym pomysłem na spacer, bliskość z maluchem i daniem mu szansy na poznawanie świata z naszej perspektywy.
.

ja się mogę pod tym podpisać i dopisać ze chusta jest świetna na spacery, wycieczki , wypady do znajomych
czasem używam w domu
na zakupy jednak zdecydowanie preferuję wózek
kosz na zakupy to zdecydowany plus niz koljny cięzar na plecach czy w rękach

leżaczki, hustawki posiadamy bo małą jest taka przylepa ze czasem cięzko jest iść mi samej do toalety
a jak Gabiś ma dobry humor to w hustawce się pobuja
lezaczek tez się przydaje bo sadzam ją na nim ona na mnie zerka a ja mogę zrobić obiad

podsumowując : lubimy nasze wszystkie gadzety ale najbardziej lubimy się przytulać , całować stópki i spać razem w nocy ;)

mango977
23-01-2008, 12:13
W temacie babć - moja 85 letnia babcia, pochodząca ze wsi po Wilnem, na widok Matiego w chuście, uśmiechnęła się szeroko i zaczęła opowiadać jak za jej czasów chłopki na wsi tylko tak dzieci nosiły i żaden dzieciak nie płakał tylko spał smacznie u mamy przy piersi albo na plecach 8)) Wychodzi na to, że niektórzy starsi ludzie mają zdrowsze podejście niż nasi rówieśnicy :lol:

Artemida
26-01-2012, 16:22
"tak jak sie siano ma suszyc na grabiach tak dziecko ma rosnac na rekach"
na fb też to sobie wrzucę, może ktoś znajomy się nawróci :)

panthera
26-01-2012, 16:39
ja tez musiałam odpuścić w dwóch przypadkach. jedna to mama chrzesniaka, nosi bardzo sporadycznie.
druga - moja siostra cioteczne której za chorobe nie potrafię zrozumieć, ma chory kręgosłup skarzy się ze ja boli ale i tak non strop nosi na rekach bo mały płacze inaczej, nie moze nic w domu zrobić a ma jeszcze starsza córkę. dałam jej chustę za darmo - lezy
młody ma pół roku teraz to dałam MT - pokazałam jak wkładać z przodu i na plecy...i tez leży...dziwię się ale już nie komentuję.

edit : Artemida wygrzebała, ale może i dobrze bo ja w sumie właśnie w te święta poniosłam "porażkę" i dobrze mi zrobiło takie wygadanie się :D

Padthai
26-01-2012, 17:11
lo matko
posty z 2008
a ja przez chwile myslalam ze DoKaczka wrocila :duh:

Bonita
27-01-2012, 00:13
Linda, może tu leży problem. Gdybyś np. mnie namawiała na chusty pokazując te idee wychowawcze typu AP to bym się chyba nie skusiła. Bo są mamy, które nie śpią z dziećmi, nie karmią na żądanie co pół godziny tylko próbują ustawiać rytm dnia i nie boją się zostawić malca w łóżeczku, żeby sobie sam poradził z zasypianiem. Oczywiście bez przegięć w drugą stronę ... no, ale o tym to już w kilku innych wątkach na tym forum było.

Dla mnie chusta jest po prosty świetnym pomysłem na spacer, bliskość z maluchem i daniem mu szansy na poznawanie świata z naszej perspektywy. A przede wszystkim jest mega praktyczną pomocą w dniu codziennym.

Jak komuś nie "kliknie" w głowie, że chusta jest fajnym rozwiązaniem, niezależnie od koncepcji wychowawczej, to nic tego nie zmieni.
A czasem im bardziej namawiasz, tym gorszy efekt, bo ludzie są często strasznie przekorni.

O to totototo! Podpisuję się rękami i nogami.

Dałabym spokój. Jej dziecko, jej pogląd na świat. Jeżeli nie chce, to nie ma co uszczęśliwiać ją na siłę. Jej strata ;)
Mam taką znajomą. Pracuje w szkole rodzenia, do której przychodzi doradczyni prowadzić warsztaty chustowe. Ona widząc te warsztaty nie czuła ochoty na chustę. Urodziła dziecko wiosną i miała milion powodów, żeby nie nosić. Teraz sama przyznaje, że żałuje - z czystej wygody, jakiej mogła doświadczyć. Choćby po to, by wyjść na głupie zakupy musi ściągać z któregoś piętra wózek. Może przy drugim dziecku będzie miała inne podejście i spróbuje, kto wie. Matka sama podejmuje decyzję.

Ulula
27-01-2012, 01:12
Widzę, że temat stary, ale wciąż aktualny :).

Ja się przymierzam do nawrócenia na chusty siostry, która ma synka miesiąc starszego od Matyldy. Na razie raz mnie widziała w chuście, bo nie spotykamy się za często, ale przemycam tu i ówdzie w rozmowach różne informacje. Odradziłam jej też wisiadło, bo dostała :duh: i chciała wypróbować. Staram się ją podchodzić powoli i z wyczuciem, żeby nie spalić tematu, a to nie jest łatwe.

elson
27-01-2012, 02:11
Mam jedną chustę "misyjną", którą pożyczam od czasu do czasu z różnym skutkiem.

Teraz jest u dziewczyny, która po pierwszym entuzjazmie i kilku jesiennych spacerach prawie jej nie używała. Twierdzi, że w domu nie potrzebuje, że kołyska, ręce rodziców, zabawy z rodzeństwem i koc wystarczają. I już zamierzałam ją odebrać i zamienić sobie od czasu do czasu ten mój zielony "węzełek", ale w trakcie rozmowy okazało się, że jej mała zaczęła gorączkować i w związku z tym marudzić, no i szybko okazało się, że tylko noszona się uspokaja. Chusta uratowała im sytuację w nocy. No więc czekam jeszcze trochę. Nie sądzę, że kupi własną chustę, ale z tego, co widzę, to jej niunia, i wożona i noszona (głównie bez chusty) bardzo jest dopieszczona a i mama czerpie z tego wielką radość i energię.

Poprzednio pożyczyłam chustę innej znajomej, też na miarę moich umiejętności pokazałam jak motać, gdzie szukać w sieci info na ten temat, do tego książkę nt bliskości. Spróbowała parę razy, potrzymała chustę w domu i tyle. Ale narzeka, ze ciężko wybrać się z gromadką na dwór, zrobić cokolwiek w domu itp. No i jak pisałam w innym miejscu jedno swoje dziecię oddelegowała na kilka miesięcy do babci w innej miejscowości, żeby wszystkim było lżej. Mnie serce pęka...

Wydaje mi się, że chusta to zewnętrzny wyraz tego co w środku, określonych przekonań na temat dziecka, opieki, własnego macierzyństwa lub ojcostwa, wartości, które chciałoby się wcielać w życie wychowując swoje dziecko. I czasem chusta wcale nie jest potrzebna, by to wszystko miało miejsce w relacji z dzieckiem.

A innym razem chusta jest nie do "przełknięcia" bo nijak nie pasuje do własnych przekonań albo dominującej opinii otoczenia

mamaslon
28-01-2012, 00:02
w wakacje zostałam wrobiona w motanie "znajomej rodziny"(jej 2 gie dziecko
)...kupiłam chuste, pojechałam, pokazałam, mały był zachwycony...ona bardzo zadwolona:ninja:
Kupiłam polska chuste... dość grubą niestety. Powiedziałam ze chust jest duzo, rodzaje/faktury/grubosci...itd.
Nawet o pieluszki pytała:ninja:
Następnego dnia byłam u jej rodziców z małą. Ona też była, zamotałyśmy się, bardzo dobrze jej poszło...dzieć przestał płakać i sobie spał...
Mineło pół roku, jestem na świętach w tamtych stronach...spotykamy się:ninja:
dzieć w wuzku spacyfikowany smoczkiem
pieluchy - nie, nie zdecydowała się:ninja:
później jej ojciec mi powiedział:
"wiesz jak to było, wszystko dobrze,ale w tej chuście strasznie gorąco"...no dobra, nie kazałam jej w 32stopniach z nim ganiać tak, no i vatka też jej nie kupiłam:twisted:
to tyle z takich:ninja:
ogólnie przytulam
człek rozczarowany w takich momentach jest

tak jak elson dobrze prawi:kiss:
jeszcze od siebie moge dodac ze 3ba byc zdeterminowanym, nie jest bowiem tak prosto nie ulec wpływowi rodziny/znajomym/ulicy i wychowywac dziecko inaczej...
to jest trudniejsza droga i nie kazdy ma na nia ochote


ale, ostatnio ni z tego ni z owego panią w kolejce w ikei zwerbowałam, tz. sama podeszła i poprosiła bo jej bedzie prosciej, dałam nmiary do siły fachowej-to było fajne

Madisa
28-01-2012, 23:05
O wow, zanim spojrzałam na daty to się zastanawiałam, czemu mi się wydawało, że Orlinek to ma kilka lat, a nie kilka miesięcy :P

Wiecie co, fajnie, że chcecie się z innymi cieszyć swoją radością, ale też nie przesadzajcie kobiety, ja tu siedzę tyle czasu, czytam dużo, piszę trochę mniej, atmosferą nasiąknięta jestem do szpiku kości, a chusty moje osobiste leżą, pouch też się ostatnio kurzy, młody chce z podłogi tylko w kuchni, a tam wolę wziąć na sekundę na rączki, a potem na stołku przed sobą postawić, ważne, że dziecię sobie może oglądnąć co robię i jeszcze trochę pouczestniczyć, przecież też sednem macierzyństwa nie jest ani chusta ani pielucha...

wildhoney
29-01-2012, 18:03
Pierwsze dziecię ryczało wniebogłosy, gdy próbowałam je zamotać - drugie niemal od urodzenia noszone, a ja straciłam głowę dla chust ;-) z gorliwością neofity wszystkim zachwalam, ale jak widzę postawę na nie - nie naciskam. Moja rodzina traktuje chustowanie jak jakiś wybryk, nie wiem, jak to nazwać, a mąż stwierdził, że nie jest Aborygenem, by nosić dziecko w szmacie :/
Kij z tym:) przy trzylatku, co 5 minut w spokoju nie potrafi usiedzieć, dwie wolne ręce się cholernie przydają:)

annagdynia
11-04-2012, 20:56
Znam podobny przypadek i też mi to spokoju nie daje! Dziewczyna wykształcona, niby rozsądna, zakochana w swoim dziecku po uszy, ale nosic w chuście - nie. Za to paraduje z nim w jakimś koszmarnym modnym nosidle. I nic nie pomaga - przekonywanie, przykład, próba pożyczenia. Jej synkowi się to nie podoba (chociaż nie próbwała). Koszmar.

Trzeba się chyba z tym pogodzić, na siłę nicnie zwojujemy. Każdy ma prawo do swoich wyborów, chociaż w przypadku negacji chust trudno mi się z tym pogodzić...

Cieszmy się, że na razie my mamy kogo nosić! :D

ja niestety mam podobną sytuację
tyle, że koleżanka najpierw zauroczona widokiem mnie w chuście z Mateuszkiem a teraz jak sama ma próbować to się boi i dziś się dowiedziałam że jakieś nosidełko wisiadełko kupiła :duh:

matysia
11-04-2012, 21:02
Tak w ogóle i w temacie , nikogo sie na siłe nie nawróci na żadną religie . Chustową tez. ta osoba musi autentycznie tego chcieć.

annagdynia
11-04-2012, 21:05
tak więc odpuszczam, ale i tak czuję żal bo była zauroczona naszym widokiem :wrapmom:

Georgina
11-04-2012, 21:47
Ja też już nie nawracam. Próbowałam przekonać do chusty koleżankę, nawet raz zamotałam jej córeczkę na plecy, ale nie dała się przekonać, twierdząc, że to skomplikowane. Dostała od teścia nosidełko -wisiadełko, którego używa po domu. Na moje uwagi co do wisiadeł niemal się na mnie obraziła.
Myślałam też, że będę miała sojusznika w rodzinie. Kuzynka męża pół roku temu urodziła córeczkę. Mówiła mi, że ma chustę, którą dostała od koleżanki i że będzie nosić. Skończyło się jednak tylko na gadaniu. Argument przeciw -boi się, że zrobi krzywdę dziecku:omg:
źle wiążąc, itp. trudno, szkoda że nie spróbowała.

:D moja rodzina może nie traktuje mnie jak wariatkę, ale niezmiernie się dziwi. Zarówno rodzice jak i teściowie. Jagoda ma już 19 miesięcy, noszę od 1,5 roku. Ostatnio teściowa zaproponowała, żebym kupiła sobie wózek spacerowy typu "laska", bo nosić 10 kg żywej wagi to ciężko. Powiedziałam, że w chuście wygodniej i że wózka po dziurawych chodnikach i górkach pchać nie będę. Zresztą, nie chodzimy na spacery wokół boku, ale w bardziej zróżnicowany teren. Na szczęście mąż mnie popiera i nosimy dalej -ja w chuście, on w ergo.

olmis
12-04-2012, 06:51
No niestety, czasem bardzo dobre chęci i nasze przekonanie nie wystarczy:( u mnie na szczęście więcej sukcesów w najbliższym otoczeniu ale nad jedną sprawą jeszcze pracuję. Najpierw przyjaciółka zapewniała, że chce nosić, ale mijały tygodnie i nic, a bo to za gorąco (lato), bo to synek za mały, a co ja czułam? po prostu żal, że tyle traci bliskości. Ale się przełamała i nosi do dziś:) Dwie kuzynki zachustowane z powodzeniem. No i trzecia teraz w ciąży, która najwięcej entuzjazmu wyrażała dla chust, nawet moją starsza w mt nosiła. A teraz stwierdziła, że nie ma szans, by wiązała 5m i zaczęło się kombinowanie - a to może pouch, może nosidło jednak, albo chusta typu lulu - byle nie wiązać. Drogą negocjacji stanęło na skośno-krzyżowej kółkowej, mam tylko nadzieję, że dotarło, że jej też trzeba się nauczyć. Niestety myślę, że ona pod wpływem partnera mocnym, który nie jest przekonany do noszenia w chuście;( a kuzynka teraz na drugim końcu Polski. Już nawet zaczęła szukać doradcy w jej okolicy, żeby sprezentować konsultację po narodzinach, tylko nie jestem przekonana, czy nie poczuje się osaczona, właśnie próbuję wyważyć, żeby nie było to na siłę. I trochę w kropce jestem.

paulina
12-04-2012, 09:22
ja przez długi czas unikałam naszej znajomej która jest doradcą, bo nie miałam zamiaru nosić, z wtedy jeszcze niemężem się kłóciłam, w ramach kompromisu zgodziłam się na tuli, po wykładzie klubu kangura o chustach uznalam ze " ta baba jest jakaś nawiedzona"( :hey: Ania z przywiązania)
ale sama doroslam do noszenia:)

Truscaveczka
12-04-2012, 09:27
Fajny wątek wykopałyście :)

Mnie udało się skutecznie namówić 1 osobę, pracuję nad drugą (dziewczyna jest w ciąży, ma już 5-latka i 14miesięczniaka i sama widzi, że z wózkiem to nie pofika ;) ). Pierwsza zaczepiła mnie sama na ulicy, dałam jej wizytówkę, zadzwoniła, przyszła, pomierzyła różne chusty i nosidła. Jej synek miał 7 miesięcy wtedy. Wybrała kółkową, sprzedałam jej kółka jedne, bo miałam nadmiarowe. Chusty używa jako gadżetu turystycznego, nie na co dzień - ale i tak jest super :)

Jednej nie udało mi się namówić. Widziała jak noszę, bardzo była pozytywnie nastawiona, ale jej synek urodził się z lekką asymetrią i wzmożonym napięciem mięśniowym i fizjoterapeuta (:!::!::!:) powiedział, żeby nie dała się namówić na te głupstwa chustowe, bo dziecko skrzywdzi, najwyżej nosidło i noszenie przodem do świata :bduh: No to nie nosi wcale, wczoraj widziałam jak drze wózek z klatki na dwór, bo jechała na ćwiczenia z małym :dunno:

A jakie mam wnioski z namawiania? Nie namawiać via AP, nie dawać jako przykładu Reni Jusis, nie mówić o wielo i współspaniu. Buzia w ciup, rączki w małdrzyk i nawijać, że dziecko problemów z brzuszkiem nie miało, że z wózkiem ciężko wejść tu czy tam, a w chuście można, bo schody/ciężkie drzwi nie przeszkadzają, że się wózka wcale nie używało, że mąż nosił - te argumenty trafiają do osób średnio zainteresowanych pracą nad swoimi metodami rodzicielskimi. A że od rzemyczka do koniczka, jak już załapią, może dałoby się i inne zagadnienia wdrożyć? :roll:

Ja sama przy Starszej też nie znosiłam myśli o AP czy chustach, a karny jeżyk był normą i oczywistością (choć akurat córka sama szła sobie usiąść i się uspokoić - na małym zydelku w przedpokoju :rolleye: )

Bądźmy dobrej myśli :)

PS Dzisiaj dałam wizytówkę pewnej babci 7m chłopczyka, której córka ma siniaki w zgięciach łokcia od kubełkowego nosidełka - babcia Hania zobaczyła Prezesa w mietku i zapałała ;) Ma dać namiary na mnie i to forum swojej córce :)

guzik
12-04-2012, 21:27
ja namówiłam 3 osoby, a raczej po prostu pokazałam im chusty. Same chciały nosić:)

akana
28-09-2014, 22:52
odkopię, a co mi:-)
Też jest mi strasznie przykro, że moja bratowa i mój brat nie noszą mojego chrześniaka. Twierdzą, że wychowują małego RACJONALNIE. Ja moją bandę rozpieszczam i wydziwiam.

Gugu
28-09-2014, 23:09
Ja mam jakiś taki instynkt, że po kilku zdaniach w rozmowie na temat chustowania wiem kto będzie nosił, a kto nie i też charakterologicznie mi to niejako wynika. Unikam zainteresowanych, z którymi mi światopoglądowo nie po drodze, nie chce takich ludzi "uświadamiać na siłę". Pomogę zawsze jeśli ktoś odezwie się na forum;) No i kilku znajomych bardzo chciało i noszą z powodzeniem. Znam też pary, którym nawet płatne spotkanie z doradcą nie pomogło i jakoś od początku wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Nie trzeba propagować AP, ale jeśli ktoś ma obawy, że noszone dziecko się "przyzwyczai" to IMO nic poważnego z tego nie będzie.

nautika
29-09-2014, 09:27
Mi się przypominają dalsi jedni znajomi.
Upominali się o chustę jeszcze w ciąży, o pokazanie co i jak. Mają sporego psa i nie wiedzieli jak z nim wychodzić na dwór po urodzeniu się dziecka.
Zawsze ich zapraszałam na spotkanie KK co miesiąc. Nigdy nie przyszli. chustę sama im kiedyś podrzuciłam i to jeszcze taką samo wiażącą.
Oboje wykształceni, ona po jakimś kierunku biologiczno-medycznym, więc ma pojęcie co i jak.
Praktycznie od samego początku targają małego w wisidlanym womarze przodem do świata po wszystkich górach.