nisiek_p
13-10-2008, 23:00
Wysadzam Maćka odkąd skończył 3 miesiące. Od początku super złapał o co chodzi i na razie tak mu zostało.
Ja jestem osobą dosyć ruchliwą, nie umiejącą długo usiedzieć bezczynnie i często gdzieś mnie nosi. No i od jakiegoś czasu dostrzegłam pewną niedogodność, gdy łączę moją ruchliwość z EC Maćka :| .
Gdy mały chce siusiu lub kupkę, oczywiście daje po swojemu znać. Ale gdy jestem "w terenie" nie zawsze mam możliwość od razu go wysadzić. I tu pojawia się problem. Maluch zaczyna się denerwować, coraz głośniej marudzić, w końcu rozpłakuje się na całego. O kupce do pieluchy nie ma mowy, a i siusiu jak się uprze, nie chce zobić do pieluchy (chociaż czasami bardzo bym tego chciała).
Oczywiście staram się jak najszybciej znaleźć możliwość wysadzenia go, ale czasem naprawdę jest to trudne.
Raz z takim płaczącym maluchem weszłam do toalety, to gdy wychodziłam jakaś kobieta tak się na mnie gapiła :evil: , jakbym mu jakąś straszną krzywdę zrobiła i chociaż staram się nie przejmować, tym co ludzie sobie pomyślą, to tamtego wzroku długo nie zapomnę.
W dodatku te płaczące dziecię oczywiście mam w chuście i mam wtedy wrażenie, że antyreklamę chustonoszenia robię, bo skąd kto może wiedzieć o prawdziwym powodzie płaczu.
Czy macie lub miałyście podobnie?
Ja jestem osobą dosyć ruchliwą, nie umiejącą długo usiedzieć bezczynnie i często gdzieś mnie nosi. No i od jakiegoś czasu dostrzegłam pewną niedogodność, gdy łączę moją ruchliwość z EC Maćka :| .
Gdy mały chce siusiu lub kupkę, oczywiście daje po swojemu znać. Ale gdy jestem "w terenie" nie zawsze mam możliwość od razu go wysadzić. I tu pojawia się problem. Maluch zaczyna się denerwować, coraz głośniej marudzić, w końcu rozpłakuje się na całego. O kupce do pieluchy nie ma mowy, a i siusiu jak się uprze, nie chce zobić do pieluchy (chociaż czasami bardzo bym tego chciała).
Oczywiście staram się jak najszybciej znaleźć możliwość wysadzenia go, ale czasem naprawdę jest to trudne.
Raz z takim płaczącym maluchem weszłam do toalety, to gdy wychodziłam jakaś kobieta tak się na mnie gapiła :evil: , jakbym mu jakąś straszną krzywdę zrobiła i chociaż staram się nie przejmować, tym co ludzie sobie pomyślą, to tamtego wzroku długo nie zapomnę.
W dodatku te płaczące dziecię oczywiście mam w chuście i mam wtedy wrażenie, że antyreklamę chustonoszenia robię, bo skąd kto może wiedzieć o prawdziwym powodzie płaczu.
Czy macie lub miałyście podobnie?