PDA

Zobacz pełną wersję : zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)



ZuZaZo
03-10-2008, 21:08
Moje Drogie, w szczególności zwracam się do mam dziewczynek, czy obserwujecie podobne symptomy?

dzisiejszy wieczór, kontrolna wizyta u lekarza, poczekalnia z 14 mam z dzieciorami, moja dobrze ułożona córka elegancko zakłada nogę na nogę i wertuje kolejną z rzędu gazetę, ja drepczę w tą i z powrotem bo Zu drzemkowa godzina akurat nastała, przytulona pomiędzy mną a Kaszmiiiiii :D słodko spi, wszyscy umęczeni czekaniem snuja się milcząco , w tem moja 5 letnia córka:
ona -mamoooo jak już będę duża i będę mieć dziecko ( cały czas ziora na gazetę na której to stronie zaistniał powód całego dialogu no raczej jej króciutkiej zdawkowej uwagi) to będę mieć taką szmatę ( ja : :szok: :omg: )
ja - ale kochanie to szalik ( na zdjęciu była ładna pani w jesiennym płaszczyku owinięta szykownym szaliczkiem który był przełożony przez pasek),
ona - to nic ale fajna szmata.

no i mnie wcięło :lool: a pozostali świadkowie zdarzenia przez resztę oczekiwania na naszą kolejkę wlepiali wzrok to na mnie to na Olkę :roll: :wink: 8)) :twisted:

Meta
03-10-2008, 21:13
nową chustoholiczkę nałogową hodujesz :)

Zelda
03-10-2008, 21:15
:D ale pomyslcie, za kilka lat - ale bedzie wybor szmat... :shock: ;)

betula
03-10-2008, 21:16
:lool: :lool: :lool:
My szmacimy :wink: się od niedawna, więc moje dzieci jeszcze nie komentują ( poza tym, że tez wciskają się do chusty :) ), ale myślę, że się w końcu doczekam ;) ( juz sie boję)

A córki gratuluję, zdecydowana młoda kobieta :D

czukczynska
03-10-2008, 21:25
Fachowa rozmowa :lool: :lool: :lool: :lool:

Fiona
03-10-2008, 21:26
:applause: :lool: :applause:

Ja mówię często do Kasi, że Asię przywiążę... muszę przestać, bo jak mi przy ludziach powie coś w stylu: Mamusiu, musisz Asię przywiązać, to będzie grzeczna!... :?
:oops: :oops: :oops:

Justi
03-10-2008, 21:31
:lool: :lool: :lool: AAAle się uśmiałam... Niezły tekst.

martyna
03-10-2008, 21:49
:applause: :lool: :applause:

Ja mówię często do Kasi, że Asię przywiążę... muszę przestać, bo jak mi przy ludziach powie coś w stylu: Mamusiu, musisz Asię przywiązać, to będzie grzeczna!... :?
:oops: :oops: :oops:

to byłoby niezłe

:lol: :lol:

Budzik
03-10-2008, 22:03
A mnie słowo "szmata" w odniesieniu do chust nie chce przejść przez gardło, takie jakieś wulgarne mi się wydaje, profanujące :mrgreen: U mnie zawsze jest CHUSTA. I moja córa oświadczyła jakiś czas temu: "jak będę taka duzia, to teź będę pić piwo, kamić dziećko cicuśkiem i nosić w chusie". No ja myślę :lol:
Nie wiem tylko, skąd jej się to piwo wzięło, bo ja nie pijam, ale przewija się ono we wszystkich jej planach na przyszłość :shock:

polah
03-10-2008, 22:09
A mnie słowo "szmata" w odniesieniu do chust nie chce przejść przez gardło, takie jakieś wulgarne mi się wydaje, profanujące :mrgreen: U mnie zawsze jest CHUSTA. I moja córa oświadczyła jakiś czas temu: "jak będę taka duzia, to teź będę pić piwo, kamić dziećko cicuśkiem i nosić w chusie". No ja myślę :lol:
Nie wiem tylko, skąd jej się to piwo wzięło, bo ja nie pijam, ale przewija się ono we wszystkich jej planach na przyszłość :shock:
po prostu Anielka doskonale wie, że piwo wzmaga laktację :lol:

ZuZaZo
03-10-2008, 22:11
Budziku, masz tu trochę racji, pejoratywnie się kojarzy, aczkolwiek po wszędobylskim ciućkaniu, ździubdzianiu można tak reagować, wiele zależy od osoby,
wybacz :) za moje określenie, ale nawet do mego ukochanego dziecia mówię "cholero" "pierdoło" tyle ze jest w tym tyle miłości i czułości iż nawet moja Babcia przyznała "iż ujdzie w dobrym tonie" tak samo kojarzy się mi chusta :) więc czytajac moje szmatowanie, zeszmacenia, nie miej mi za złe :lol:

Fiona
03-10-2008, 22:19
Nie wiem tylko, skąd jej się to piwo wzięło, bo ja nie pijam, ale przewija się ono we wszystkich jej planach na przyszłość :shock:

To moja Kasia zafascynowana jest od jakiegoś miesiąca papierosem :roll: też nie wiem skąd jej się to wzięło

landa
03-10-2008, 22:25
:applause: :lool: :applause:

Ja mówię często do Kasi, że Asię przywiążę... muszę przestać, bo jak mi przy ludziach powie coś w stylu: Mamusiu, musisz Asię przywiązać, to będzie grzeczna!... :?
:oops: :oops: :oops:

to byłoby niezłe

:lol: :lol:

Znając Kasię wypali tak z pewnością :lool: :lool: :lool:

calineczka
03-10-2008, 22:28
Nie wiem tylko, skąd jej się to piwo wzięło, bo ja nie pijam, ale przewija się ono we wszystkich jej planach na przyszłość :shock:

To moja Kasia zafascynowana jest od jakiegoś miesiąca papierosem :roll: też nie wiem skąd jej się to wzięło

jak dobrze, że mój jeszcze nie mówi!!! :wink:

Budzik
03-10-2008, 23:35
więc czytajac moje szmatowanie, zeszmacenia, nie miej mi za złe :lol:

Ależ ja nie mam TOBIE za złe - chodzi mi o to, że ja chusty z takim nabożeństwem traktuję, wręcz zakrawa to o bałwochwalstwo, że nie mogłabym powiedzieć na kochaną chustę "szmata". Ale to wszystko z przymrużeniem oka, i to uwielbienie i szmata - przecież :-)
Natomiast mój m. często mówi "wszędzie się te szmaty poniewierają" itp. więc jakby w opozycji do jego złości - ja zawsze o chustach wypowiadam się z czułością i szacunkiem ;-)

anse
04-10-2008, 05:00
Moj M mowi natomiast tak: "O, znowu ogladasz koce?"
KOCE???!!! :omg:
Moja corka z kolei po napatrzeniu sie na mnie noszaca Kubusza zaczela namietnie probowac przywiazywac sobie misia - czym popadnie - ostatnio moim...ehm, ehm stanikiem :shock:

meimei
04-10-2008, 09:10
oj, Olencja Twoja jest nie do pobicia :-)

a tak a propos nazewnictwa, moj maz kochany nie mowi inaczej do naszego dziecia niz "cholero", "bachorze", a mi sie serce topi ze wzruszenia, tak to slodko brzmi :-)

rzufik
04-10-2008, 11:33
hehe niesamowite jak dzieci mają bujną wyobraźnię i jak bardzo potrafią być kreatywne :)
nie mogę się doczekać aż Tosiek zacznie mówić :)

u nas mała jest wariatką, paskudą, wstręciuchą :)
na wariatkę bardzo szeroko się uśmiecha ku niezadowoleniu teściowej :evil:

Innana
04-10-2008, 17:54
Budziku, masz tu trochę racji, pejoratywnie się kojarzy, aczkolwiek po wszędobylskim ciućkaniu, ździubdzianiu można tak reagować, wiele zależy od osoby,
wybacz :) za moje określenie, ale nawet do mego ukochanego dziecia mówię "cholero" "pierdoło" tyle ze jest w tym tyle miłości i czułości iż nawet moja Babcia przyznała "iż ujdzie w dobrym tonie" tak samo kojarzy się mi chusta :) więc czytajac moje szmatowanie, zeszmacenia, nie miej mi za złe :lol:


Oj, ZuZaZo... Ja bym się nie zdziwiła, gdyby Twoje ukochane dziecko za kilkadziesiąt lat leżąc na kozetce u psychoanalityka będzie się żaliło: moja matka nigdy mnie nie kochała. Mówiła do mnie cholero i pierdoło. Nie czuj się napadana, ale dziecko (podobnie jak każdy inny człowiek )nie wie, co masz w środku i może nie wiedzieć, że to taka maniera na okazywanie czułości.

meimei
04-10-2008, 19:14
Oj, ZuZaZo... Ja bym się nie zdziwiła, gdyby Twoje ukochane dziecko za kilkadziesiąt lat leżąc na kozetce u psychoanalityka będzie się żaliło: moja matka nigdy mnie nie kochała. Mówiła do mnie cholero i pierdoło. Nie czuj się napadana, ale dziecko (podobnie jak każdy inny człowiek )nie wie, co masz w środku i może nie wiedzieć, że to taka maniera na okazywanie czułości.

nie gadzam się z Tobą - dzieci głupie nie są i akuratnie one wiedzą, co jest a co nie jest okazywaniem czułości. gdybyś słyszała ZuZaZo w akcji, nie miałabyś wątpliwości, że jej "cholery" i "pierdoły" wypowiadane są z miłością. czasem lepiej usłyszeć od mamy czy taty "najdroższa cholero" (tak mój mąż mówi do Krzysia) niż po prostu wypowiadane bez czułości imię czy cokolwiek innego... widziałam ZuZaZo w akcji z moim synkiem i podejścia do dzieci to się od Niej uczyć można...

ZuZaZo
04-10-2008, 20:58
Oj, ZuZaZo... Ja bym się nie zdziwiła, gdyby Twoje ukochane dziecko za kilkadziesiąt lat leżąc na kozetce u psychoanalityka będzie się żaliło: moja matka nigdy mnie nie kochała. Mówiła do mnie cholero i pierdoło. Nie czuj się napadana, ale dziecko (podobnie jak każdy inny człowiek )nie wie, co masz w środku i może nie wiedzieć, że to taka maniera na okazywanie czułości.

Flotko smutne w Twoim poście jest to że nie masz wiary w ludzi, a przerażające jest że nie masz wiary we własne dziecko. To Ty przecież kochasz je i uczysz go kochać, skąd Ono ma wiedzieć czym jest miłość, czułość, i dobro, jak nie od Ciebie? Wiec nie masz pewnośći co czuje Twoje kilkumiesięczne , kilkuletnie dziecko??? Ja osobiście czułabym że poniosłam porażkę i nie znam własnego dziecka. To co mam w środku , dobre czy złe dziecko chłonie jak gąbka. Jacy sami jesteśmy takimi stają się ( przede wszystkim w okresie dorastania) nasze dzieci. Po to jest Rodzina by kształtowała DOBRE relacje między ludzkie ( pamiętajmy że rodzina jest równiez patologiczna ale skupiam się raczej na własciwej ideii )
Mówiąc do swoich dzieci po imieniu mówisz to z obojetną kamienna twarzą czy raczej z uśmiechem i miłością w głosie???
Jeżeli kreujesz swój świat wg pewnych zasad, jesteś konsekwentna, wiesz czym jest dobro a czym zło nie krzywdzisz takimi słowami.
Moja 5 latka wie ( to dla niektórych jest trywializm a dla niektórych rzeczy z dzikiego kosmosu)) że nalezy mówić Dzień Dobry, Proszę , Dziękuję. Nie boi mówić się o swoich uczuciach , obawach, lekach. A przede wszystkim wie czym jest miłość i zaufanie ( bo wg mnie jedno bez drugiego w relacjach rodzinnych nie istnieje).
Masz jeszcze malutkie dzieci i jeszcze trochę czasu minie zanim weźmie cię starszak za ręke , zaprowadzi do pokoju i śiadajac na łóżeczku, w tonie totalniej konspiracji powie:
"mamusiuuuu, a wiesz coooooo, dzisiaj na spacerze zbierałem z Anią kasztany, i dałem jej wszystkie i wiesz cooo pocałowaliśmy się ..." po czym pobiegnie do ojca i w meskiej rozmowie podzieli się swoimi uczuciami.
Życzę Ci tego, bo to najpiękniejsze co mogą dać nam dzieci, zaufanie i miłośc. Tylko nie przegap tego bo możesz to uznać za manierę bo nie wiesz tak naprawde co ma w środku.

Innana
04-10-2008, 22:24
Dziewczyny, naprawdę jesteście przekonane, że dziecko (nie takie maluśkie, które dopiero poznaje znaczenie słów i faktycznie wiążąc dane słowo z przekazem niewerbalnym dopiero się uczy jego znaczenia) słysząc "pierdoło", "cholero" od matki słyszy tylko i wyłącznie miłość? Mam na myśli większe dzieci - dajmy na to: siedmioletnie. Takie, które już z innych źródeł wiedzą, że "pierdoło", "cholero" to słowa same w sobie obraźliwe. Czy jesteście przekonane, że nie fundujecie im przykrego dysonansu poznawczego, w wyniku którego naprawdę mogą dojść do wniosku, że coś tu jest nie-tak, skoro mama tak do nich mówi?
Oczywiście nie chodzi mi o składankę "kochana pierdoło", ale samo "pierdoło" , powiedziane nawet z uśmiechem na twarzy i czułością w oczach - jesteście przekonane, że taki przekaz zostanie przez dziecko jednoznacznie odczytany jak pozytywny?
Moje pytanie proszę potraktować jako czysto teoretyczne rozważania, proszę zdobyć się na wyabstrahowanie ich od konkretnego przypadku (ZuZy) bo nie jest moim celem obrażanie nikogo i proszę, aby w dyskusji mnie również nie obrażano.

ZuZaZo
04-10-2008, 23:09
:)

ZuZaZo
04-10-2008, 23:20
Wiesz wydaje mnie się że to wszystko zależy od ogólnie pojętego wychowania, mam tu na myśli nie tylko zwroty grzecznościowe rodem z etykiety, ale także: wrażliwość na piękno i wszelakie Sztuki piękne jak malarstwo, muzyka, rysunek, - chęć poznawania (w tym również nauki), ciekawość świata, ot Kultura.
Dziecko, któremu są oferowane różne alternatywy (lingwistyka, malarstwo, nauka na instrumentach, sztuki walki, balet itp) podawane ze zrównoważonego gruntu ( mam tu na myśli rodziców dbających o prawidłowy rozwój emocjonalno umysłowy ) wyrośnie człowiek o mocnym kręgosłupie moralnym i solidnej wiedzy.

czy w takim razie rodzic używajacy wulgaryzmów może tak wychowywać dzieci ? jestem zdecydowanie o tym przekonana. sama baaardzo klnę. staram się tego nie robić przy dzieciach ale czasami np w korku kiedy moja cierpliwość sięga zenitu, łacina miesza sie mnie z językiem polskim. czy moje dziecko klnie? nie, bo wie, że ONA JEST TYLKO ( i aż ) DZIECKIEM, i że jej tak nie wolno. czy nie używając wulgaryzmów przeze mnie , moje dziecko by również ich nie używało? nie, bo koledzy z przedszkola tak mówią z tą różnicą że im tego nikt nie zabrania. w muzyce, telewizji przed blokiem może usłyszeć brzydkie wyrazy, będą tym ciekawsze im mniej będą wiedziały i chętniejsze do ich użycia. jaką mam gwarancję czy moje dziecko nie, klnie? zaufanie, ale o tym było już wcześniej.

mówię do Olki często PIERDOŁO, z tym że ja tego słowa nie używam od wczoraj ale od jej urodzenia, i zawsze było wymawiane z czułością, przyzwyczaiła się do niego, ani dla niej nie jest to nie miłe ani jak zauważyłam reszcie również nie przeszkadza.

wybacz, nie jest moim celem urażenia Cię , ani teraz ani wcześniej, ani w jakikolwiek sposób atakowania Twojej Osoby ale w szczególności Twoje jedno zdanie:



Dziewczyny, naprawdę jesteście przekonane, że dziecko (nie takie maluśkie, które dopiero poznaje znaczenie słów i faktycznie wiążąc dane słowo z przekazem niewerbalnym dopiero się uczy jego znaczenia) słysząc "pierdoło", "cholero" od matki słyszy tylko i wyłącznie miłość? Mam na myśli większe dzieci - dajmy na to: siedmioletnie.


wywarło na mnie wrażenie iż nie zna się swoich dzieci. że traktuje się je jak nowo poznane osoby, przed którymi trzeba trzymać fason i dobry ton. przecież nasze dzieci sa z nami od urodzenia, widzimy na ich twarzach radość i smutek, strach i gniew, one nauczyły nas jak to rozpoznawać ale to my nauczyłyśmy je wyrażać. więc nie podchodźmy do nich jak do kosmitów tylko oswójmy je , zaprzyjaźnijmy się a przede wszystkim kochajmy.

Dagmara
04-10-2008, 23:30
Hmm mnie to tylko ciekawi jaką minę zrobiłaby nauczycielka dziecka czy pani w przedszkolu czy nawet sąsiadka gdyby dziecko odezwało się do niej lub do kogoś z klasy/grupy z miłością - pierdoło vel cholero??

ZuZaZo
04-10-2008, 23:34
no cóż, jak sie ma tak pojętne dziecko jak moja Olka to WIE ZE TAK NIE WOLNO, ale ja tak właśnie beznadziejnie wychowuję :hide: :mrgreen:

ZuZaZo
04-10-2008, 23:42
a poza tym jakby co to setnie bym sie uśmiała widząc taka małą srajdę w szelmowskim uśmiechu chwytającą za kolana panią nauczycielkę i szczebioczacą szczerbozębenym dziobem: jak jesteś fajna Pani moja kochana pierdoło :mrgreen:
padła bym ze śmiechu a potem porozmawiała z rodzicem, który będąc tu mną ujął by swoim wdziękiem i czarem :hide: :mrgreen:

Dagmara
04-10-2008, 23:47
:lool: :lool: :lool:

Innana
04-10-2008, 23:55
wybacz, nie jest moim clelem urażenia Cię , ani teraz ani wcześniej, ani w jaki kolwiek sposób atakowania Twojej Osoby ale w szczególności Twoje jedno zdanie:



Dziewczyny, naprawdę jesteście przekonane, że dziecko (nie takie maluśkie, które dopiero poznaje znaczenie słów i faktycznie wiążąc dane słowo z przekazem niewerbalnym dopiero się uczy jego znaczenia) słysząc "pierdoło", "cholero" od matki słyszy tylko i wyłącznie miłość? Mam na myśli większe dzieci - dajmy na to: siedmioletnie.


wywarło na mnie wrażenie iż nie zna się swoich dzieci. że traktuje się je jak nowo poznane osoby, przed którymi trzeba trzymać fason i dobry ton. przecież nasze dzieci sa z nami od urodzenia, widzimy na ich twarzach radość i smutek, strach i gniew, one nauczyły nas jak to rozpoznawać ale to my nauczyłyśmy je wyrażać. więc nie podchodźmy do nich jak do kosmitów tylko oswójmy je , zaprzyjaźnijmy się a przede wszystkim kochajmy.


Ale przecież w życiu każdego człowieka (dziecka) następuje taki etap, kiedy musi ono wiedzę zdobytą w kontakcie z rodzicem skonfrontować z innymi źródłami. Rozumiem, że słowo "pierdoła" ma dla niego pierwotnie konotację pozytywną, ale w pewnym momencie - na podstawie innych źródeł - zorientuje się, że OBIEKTYWNIE jest to słowo niosące negatywny ładunek emocjonalny, jest to słowo obraźliwe. Jak wtedy będzie się czuło?
To nie jest kwestia: znam swoje dziecko, czy go nie znam? kocham, czy nie kocham? Stawiam pytanie o to: jak będzie się czuło dziecko, kiedy ZROZUMIE, że to, co brało za pieszczotliwy zwrot jest według kryteriów obiektywnych obraźliwe?

meimei
05-10-2008, 00:33
Ale przecież w życiu każdego człowieka (dziecka) następuje taki etap, kiedy musi ono wiedzę zdobytą w kontakcie z rodzicem skonfrontować z innymi źródłami. Rozumiem, że słowo "pierdoła" ma dla niego pierwotnie konotację pozytywną, ale w pewnym momencie - na podstawie innych źródeł - zorientuje się, że OBIEKTYWNIE jest to słowo niosące negatywny ładunek emocjonalny, jest to słowo obraźliwe. Jak wtedy będzie się czuło?
To nie jest kwestia: znam swoje dziecko, czy go nie znam? kocham, czy nie kocham? Stawiam pytanie o to: jak będzie się czuło dziecko, kiedy ZROZUMIE, że to, co brało za pieszczotliwy zwrot jest według kryteriów obiektywnych obraźliwe?

ja mam chodzącą odpowiedź na to pytanie w domu - moje większe dziecko, czyli trzydziestokilkuletni, wykształcony dość znacznie mąż rozumie, że słowo "cholera" może być obraźliwe. a jednak, kiedy jego mama zwraca się tak do niego (teściowa ma obok cholery do swojego jedynego dziecka, oczka w glowie zrwaca sie vel syneczku, kochanie, skarbie itp), bynajmniej nie czuje, że slowo to badz tez osoba je wypowiadajaca ma na celu go obrazic. o pozytywnych konotacjach slowa cholera w jego umysle swiadczy chociazby fakt, ze kiedy chce do mnie badz do naszego czteromiesiecznego synka powiedziec cos baaardzp pieszczotliwie, uzywa wlasnie slowa cholera. i bynajmniej maz moj nie jest osoba, ktora ma problemy z wyrazaniem uczuc czy tez z wlasna tozsamoscia emocjonalna i na kozetke psychoanalityka sie nie kwalifikuje, choc slowo cholera pod jego adresem wypowiadane bylo odkad sie urodzil - zawsze z wielka czuloscia (jak znam tesciowa, nigdy nie wypowiedzialaby tego slowa pod jego adresem inaczej, a ich relacja przepelniona jest wzajemna miloscia i szacunkiem)
podsumowujac: dzieci wychowane w rodzinach pelnych milosci, gdzie rozpieszcza sie je emocjonalnie WIEDZA, ze nawet slowa powszechnie uznawane za obrazliwe moga miec czule zabarwienie, jesli wypowiada sie je tak, aby osoba, do ktorej sa adresowane odczuwala, jaki jest ich ladunek emocjonalny. dzieci wychowane w takich rodzinach nie tylko lepiej sie rozwijaja, ale takze z reguly nie maja problemow z samoakceptacja i nie oceniaja swojej wartosci na podstawie tego, co mysla o nich inni. dzieci takie sa na tyle bystre, by wiedziec, ze pieszczotliwa "cholera" rozni sie od obrazliwej "cholery", a jesli kochajacy rodzic widzi, ze jego dziecko ma problemy z takim rozroznieniem, jest to dla niego znak, ze dziecko ma na jakims polu problemy i ze trzeba je znalezc i sie z nimi uporac - bo nie sadze, aby "cholera" sama w sobie problemem u dzieci bez wiekszych problemow emocjonalnych byla

Innana
05-10-2008, 00:49
Ale przecież w życiu każdego człowieka (dziecka) następuje taki etap, kiedy musi ono wiedzę zdobytą w kontakcie z rodzicem skonfrontować z innymi źródłami. Rozumiem, że słowo "pierdoła" ma dla niego pierwotnie konotację pozytywną, ale w pewnym momencie - na podstawie innych źródeł - zorientuje się, że OBIEKTYWNIE jest to słowo niosące negatywny ładunek emocjonalny, jest to słowo obraźliwe. Jak wtedy będzie się czuło?
To nie jest kwestia: znam swoje dziecko, czy go nie znam? kocham, czy nie kocham? Stawiam pytanie o to: jak będzie się czuło dziecko, kiedy ZROZUMIE, że to, co brało za pieszczotliwy zwrot jest według kryteriów obiektywnych obraźliwe?

ja mam chodzącą odpowiedź na to pytanie w domu - moje większe dziecko, czyli trzydziestokilkuletni, wykształcony dość znacznie mąż rozumie, że słowo "cholera" może być obraźliwe. a jednak, kiedy jego mama zwraca się tak do niego (teściowa ma obok cholery do swojego jedynego dziecka, oczka w glowie zrwaca sie vel syneczku, kochanie, skarbie itp), bynajmniej nie czuje, że slowo to badz tez osoba je wypowiadajaca ma na celu go obrazic. o pozytywnych konotacjach slowa cholera w jego umysle swiadczy chociazby fakt, ze kiedy chce do mnie badz do naszego czteromiesiecznego synka powiedziec cos baaardzp pieszczotliwie, uzywa wlasnie slowa cholera. i bynajmniej maz moj nie jest osoba, ktora ma problemy z wyrazaniem uczuc czy tez z wlasna tozsamoscia emocjonalna i na kozetke psychoanalityka sie nie kwalifikuje, choc slowo cholera pod jego adresem wypowiadane bylo odkad sie urodzil - zawsze z wielka czuloscia (jak znam tesciowa, nigdy nie wypowiedzialaby tego slowa pod jego adresem inaczej, a ich relacja przepelniona jest wzajemna miloscia i szacunkiem)
podsumowujac: dzieci wychowane w rodzinach pelnych milosci, gdzie rozpieszcza sie je emocjonalnie WIEDZA, ze nawet slowa powszechnie uznawane za obrazliwe moga miec czule zabarwienie, jesli wypowiada sie je tak, aby osoba, do ktorej sa adresowane odczuwala, jaki jest ich ladunek emocjonalny. dzieci wychowane w takich rodzinach nie tylko lepiej sie rozwijaja, ale takze z reguly nie maja problemow z samoakceptacja i nie oceniaja swojej wartosci na podstawie tego, co mysla o nich inni. dzieci takie sa na tyle bystre, by wiedziec, ze pieszczotliwa "cholera" rozni sie od obrazliwej "cholery", a jesli kochajacy rodzic widzi, ze jego dziecko ma problemy z takim rozroznieniem, jest to dla niego znak, ze dziecko ma na jakims polu problemy i ze trzeba je znalezc i sie z nimi uporac - bo nie sadze, aby "cholera" sama w sobie problemem u dzieci bez wiekszych problemow emocjonalnych byla

OK. Przyjmuję do wiadomości :roll: