PDA

Zobacz pełną wersję : Wiązanie Wyjca...



mimbla
03-09-2008, 22:17
...na oczach gawiedzi <czemu ona to dziecko tak męczy?!> :bduh:

A. Wiążecie spokojnie i uważnie, mając gdzieś oburzone spojrzenia.
B. Wiążecie szybko, byle usunąć się z pola widzenia, dociągnie się potem.
C. Wiążecie spokojnie i uważnie, bo dziecko się po 30 sekundach uspokaja, więc możecie rzucić na odchodnym triumfujące spojrzenie.
D. Nie wiążecie, dziecko przerzucacie przez ramię i udajecie się w spokojne miejsce, by sie zamotać.

E?
F?

Dagmara
03-09-2008, 22:19
U nas najczęściej C :D na szczęście...

hexi
03-09-2008, 22:27
C albo E wiaze szybko w miare dokladnie i ruszam raczym klusem zeby lobuz sie uspokoil i nie zwial z chusty :lol:

maja285
03-09-2008, 22:29
D :)

kappala
03-09-2008, 22:56
F - staram się w trakcie wiązania uspokoić dziecko - gadam, skaczę, śpiewam, śmieję się - bo spokojne dziecię = lepsze wiązanie 8)) :)

miedziana
04-09-2008, 23:37
Zdecydowanie D :)

Jasnie Pani :)
05-09-2008, 00:00
ja wybieram E - :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:
ale wiaze porzadnie :wink:

mamakrzysia
05-09-2008, 01:20
A.
właśnie się parę dni temu zastanawiałam jak macie - wybraliśmy się całą trójką 2+1 na zakupy i Krzyś trochę się zmęczył, wyciągnęłam Manducę, żeby go włożyć z przodu (chociaż jest taki ciężki że z przodu raczej nie noszę, ale liczyłam na cichą operację) a on ryknął tak, że wszyscy się nam przyglądali. Zdecydowanie A - olewam system (czy to chusta, czy nosidło), robię swoje a potem z miną wyższości pokazuję że już nie płaczę - tym którzy chcą patrzeć, a wszyscy chcą - przecież nie każdy "męczy" publicznie dziecko i nieczęsto można zaspokoić ciekawość :twisted:

anifloda
05-09-2008, 18:59
D. Wiążę po bramach. Jak nie ma gdzie uciec, to B, ale bywa, że nie jestem dość szybka - już nie raz, jakaś staruszka próbowała Kostka "ratować" z opresji. :evil:

Langel
08-09-2008, 16:13
Ja bym wybrała opcję D :lol: :lol: :lol: tyle że - póki co -mój dzieć oszczędza mi tego typu publicznych scen... :) może dlatego że "publicznie" zazwyczaj wkładam go do kólkowej (szybkie zakupy) lub ewent. do mei taia. Obie opcje szybkie.
Natomiast wiązankę zawsze motaliśmy na spokojnie w domu. I wtedy zdarza mu się pomarudzić..... :wink:

lidka
08-09-2008, 16:37
A/C

Nie zwracam zupełnie uwagi na otoczenie, nie mam czasu, bo staram się jak najlepiej dziecko zamotać :wink:
Jak Bart był mały, tak do roku, to nie robił scen przy motaniu (albo już nie pamiętam;))
Ostatnio podczas wakacji w górach, owszem przeważnie protestował, gdy mówiliśmy, ze już wystarczy wędrowania i czas na plecy 8))
Płakał, kręcił się, wiercił, ale raczej dość szybko mu przechodziło...

buns
08-09-2008, 18:41
U Agi pomagało coś do jedzenia do łapki;)

Ania Bober
09-09-2008, 22:24
A/C - wolę mieć wyjca w chuście niż nieść wyjca na rękach. Zawsze mi wygodniej ululać w chuście :lol:

Dla mnie gorszą sytuacją jest, jak mi zaczyna wyć już będąc w chuście. Wtedy szybkim krokiem wracam do domu i staram się nie patrzeć na gapiów (i tak czuję że jestem czerwona jak burak...). Gorzej będzie, jak gdzieś dalej pojadę... co wtedy? Sama gdzieś pomiędzy punktem A/domem a B/celem podróży... i co... wyjąć z chusty? A jak potem zamotać w kieszonkę? Poprosić przechodnia, żeby przytrzymał 3,5 miesięczne dziecko? NIe wyobrażam sobie tego jakoś, dlatego sama nie wypuszczam się nigdzie poza bliskie okolice domu... Jak dalej, to z niemężem samochodem...

ganara
19-09-2008, 17:23
Ja dopiero dwa razy motałam publicznie, ale publika mała..
raz jakaś staruszka chyba chciała ratować małą ale zanim do nas doszła to już było po sprawie 8))
Drugi raz ostatnio w przychodni po szczepieniu. najpierw wzbudziliśmy sensację jak wparowałam tam zamotana, a potem znalazłam kącik do motania - wypatrzył mnie jeden tatuś i jakoś pierzchnął szybciorem, możliwe że miałam akurat dziki szał w spojrzeniu :twisted:

bigbabs
27-09-2008, 19:08
A/C - wolę mieć wyjca w chuście niż nieść wyjca na rękach. Zawsze mi wygodniej ululać w chuście :lol:

Dla mnie gorszą sytuacją jest, jak mi zaczyna wyć już będąc w chuście. Wtedy szybkim krokiem wracam do domu i staram się nie patrzeć na gapiów (i tak czuję że jestem czerwona jak burak...). Gorzej będzie, jak gdzieś dalej pojadę... co wtedy? Sama gdzieś pomiędzy punktem A/domem a B/celem podróży... i co... wyjąć z chusty? A jak potem zamotać w kieszonkę? Poprosić przechodnia, żeby przytrzymał 3,5 miesięczne dziecko? NIe wyobrażam sobie tego jakoś, dlatego sama nie wypuszczam się nigdzie poza bliskie okolice domu... Jak dalej, to z niemężem samochodem...

Witam w klubie :) u mnie ostatnio wszystkie spacery koncza sie ewakuacja malego z chusty.Tez unikam na spacerach skupisk i siedzib ludzkich,a na spacery nie wychodze dalej niz kilka minut drogi od domu.Gdy wlaczy mu sie alarm,wyjmuje malego i nie probuje wiazac takiego rozwrzeszczanego,tylko truchcikiem do domu.

jasminee
29-09-2008, 10:30
Czasem A czasem D...