Zobacz pełną wersję : Wiązanie Wyjca...
...na oczach gawiedzi <czemu ona to dziecko tak męczy?!> :bduh:
A. Wiążecie spokojnie i uważnie, mając gdzieś oburzone spojrzenia.
B. Wiążecie szybko, byle usunąć się z pola widzenia, dociągnie się potem.
C. Wiążecie spokojnie i uważnie, bo dziecko się po 30 sekundach uspokaja, więc możecie rzucić na odchodnym triumfujące spojrzenie.
D. Nie wiążecie, dziecko przerzucacie przez ramię i udajecie się w spokojne miejsce, by sie zamotać.
E?
F?
U nas najczęściej C :D na szczęście...
C albo E wiaze szybko w miare dokladnie i ruszam raczym klusem zeby lobuz sie uspokoil i nie zwial z chusty :lol:
F - staram się w trakcie wiązania uspokoić dziecko - gadam, skaczę, śpiewam, śmieję się - bo spokojne dziecię = lepsze wiązanie 8)) :)
miedziana
04-09-2008, 23:37
Zdecydowanie D :)
Jasnie Pani :)
05-09-2008, 00:00
ja wybieram E - :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:
ale wiaze porzadnie :wink:
mamakrzysia
05-09-2008, 01:20
A.
właśnie się parę dni temu zastanawiałam jak macie - wybraliśmy się całą trójką 2+1 na zakupy i Krzyś trochę się zmęczył, wyciągnęłam Manducę, żeby go włożyć z przodu (chociaż jest taki ciężki że z przodu raczej nie noszę, ale liczyłam na cichą operację) a on ryknął tak, że wszyscy się nam przyglądali. Zdecydowanie A - olewam system (czy to chusta, czy nosidło), robię swoje a potem z miną wyższości pokazuję że już nie płaczę - tym którzy chcą patrzeć, a wszyscy chcą - przecież nie każdy "męczy" publicznie dziecko i nieczęsto można zaspokoić ciekawość :twisted:
anifloda
05-09-2008, 18:59
D. Wiążę po bramach. Jak nie ma gdzie uciec, to B, ale bywa, że nie jestem dość szybka - już nie raz, jakaś staruszka próbowała Kostka "ratować" z opresji. :evil:
Ja bym wybrała opcję D :lol: :lol: :lol: tyle że - póki co -mój dzieć oszczędza mi tego typu publicznych scen... :) może dlatego że "publicznie" zazwyczaj wkładam go do kólkowej (szybkie zakupy) lub ewent. do mei taia. Obie opcje szybkie.
Natomiast wiązankę zawsze motaliśmy na spokojnie w domu. I wtedy zdarza mu się pomarudzić..... :wink:
A/C
Nie zwracam zupełnie uwagi na otoczenie, nie mam czasu, bo staram się jak najlepiej dziecko zamotać :wink:
Jak Bart był mały, tak do roku, to nie robił scen przy motaniu (albo już nie pamiętam;))
Ostatnio podczas wakacji w górach, owszem przeważnie protestował, gdy mówiliśmy, ze już wystarczy wędrowania i czas na plecy 8))
Płakał, kręcił się, wiercił, ale raczej dość szybko mu przechodziło...
U Agi pomagało coś do jedzenia do łapki;)
Ania Bober
09-09-2008, 22:24
A/C - wolę mieć wyjca w chuście niż nieść wyjca na rękach. Zawsze mi wygodniej ululać w chuście :lol:
Dla mnie gorszą sytuacją jest, jak mi zaczyna wyć już będąc w chuście. Wtedy szybkim krokiem wracam do domu i staram się nie patrzeć na gapiów (i tak czuję że jestem czerwona jak burak...). Gorzej będzie, jak gdzieś dalej pojadę... co wtedy? Sama gdzieś pomiędzy punktem A/domem a B/celem podróży... i co... wyjąć z chusty? A jak potem zamotać w kieszonkę? Poprosić przechodnia, żeby przytrzymał 3,5 miesięczne dziecko? NIe wyobrażam sobie tego jakoś, dlatego sama nie wypuszczam się nigdzie poza bliskie okolice domu... Jak dalej, to z niemężem samochodem...
Ja dopiero dwa razy motałam publicznie, ale publika mała..
raz jakaś staruszka chyba chciała ratować małą ale zanim do nas doszła to już było po sprawie 8))
Drugi raz ostatnio w przychodni po szczepieniu. najpierw wzbudziliśmy sensację jak wparowałam tam zamotana, a potem znalazłam kącik do motania - wypatrzył mnie jeden tatuś i jakoś pierzchnął szybciorem, możliwe że miałam akurat dziki szał w spojrzeniu :twisted:
A/C - wolę mieć wyjca w chuście niż nieść wyjca na rękach. Zawsze mi wygodniej ululać w chuście :lol:
Dla mnie gorszą sytuacją jest, jak mi zaczyna wyć już będąc w chuście. Wtedy szybkim krokiem wracam do domu i staram się nie patrzeć na gapiów (i tak czuję że jestem czerwona jak burak...). Gorzej będzie, jak gdzieś dalej pojadę... co wtedy? Sama gdzieś pomiędzy punktem A/domem a B/celem podróży... i co... wyjąć z chusty? A jak potem zamotać w kieszonkę? Poprosić przechodnia, żeby przytrzymał 3,5 miesięczne dziecko? NIe wyobrażam sobie tego jakoś, dlatego sama nie wypuszczam się nigdzie poza bliskie okolice domu... Jak dalej, to z niemężem samochodem...
Witam w klubie :) u mnie ostatnio wszystkie spacery koncza sie ewakuacja malego z chusty.Tez unikam na spacerach skupisk i siedzib ludzkich,a na spacery nie wychodze dalej niz kilka minut drogi od domu.Gdy wlaczy mu sie alarm,wyjmuje malego i nie probuje wiazac takiego rozwrzeszczanego,tylko truchcikiem do domu.
jasminee
29-09-2008, 10:30
Czasem A czasem D...
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.