ania
23-11-2010, 11:08
Postanowiłam wczoraj porządnie wziąć się za swoje wkładki i formowanki, a co.
Najpierw stripping, potem kwaskowanie i co? Wściekła na siebie jestem, że w ogóle się za to zabierałam!
Fakt większość wyszła bez szwanku i bielutka, ale mam problem z flexi i wkładkami do IB i CT.
Flexi bielusieńka z zewnątrz, ale zato bambus zrobił się żółty do potęgi n-tej i wyglądą przeokropnie, jakby pielucha 100 lat miała. Wkładki do IB i CT po stronie trzymającej sucho też białe ślicznie, ale po drugiej żółć bijąca po oczach...
Poradźcie, co jeszcze mogę zrobić z tymi wkładkami coby bielsze się zrobiły. A może coś nie tak zrobiłam?
HELP ME!!!
A oto co zrobiłam po kolei:
1. Namoczyłam w płynie do naczyń i po pewnym czasie wypłukałam porządnie.
2. Potem pranie 2 x na 60 stopni (w tym jedno z sodą - 2 łyżki), potem na 50, potem na 40.
3. Pranie na 90 stopni z kwaskiem (200 g) - z tym, że tutaj w połowie prania coś koło północy pralka odmówiła posłuszeństwa (i już myślałam, że muszę ją wliczyć w koszt stosowania wielo, ale jakoś ciągnie dziś dalej ;-)) i pieluchy czekały do rana na ciąg dalszy prania.
4. Rano przerażona tym co zobaczyłam włączyłam pranie na 60 w odrobinie proszku z łyżeczką sody i czekam na efekty, ale jakoś marnie to widzę....
A może zaszkodziło im to leżenie do rana w trakcie kwaskowania :hmm:?
Najpierw stripping, potem kwaskowanie i co? Wściekła na siebie jestem, że w ogóle się za to zabierałam!
Fakt większość wyszła bez szwanku i bielutka, ale mam problem z flexi i wkładkami do IB i CT.
Flexi bielusieńka z zewnątrz, ale zato bambus zrobił się żółty do potęgi n-tej i wyglądą przeokropnie, jakby pielucha 100 lat miała. Wkładki do IB i CT po stronie trzymającej sucho też białe ślicznie, ale po drugiej żółć bijąca po oczach...
Poradźcie, co jeszcze mogę zrobić z tymi wkładkami coby bielsze się zrobiły. A może coś nie tak zrobiłam?
HELP ME!!!
A oto co zrobiłam po kolei:
1. Namoczyłam w płynie do naczyń i po pewnym czasie wypłukałam porządnie.
2. Potem pranie 2 x na 60 stopni (w tym jedno z sodą - 2 łyżki), potem na 50, potem na 40.
3. Pranie na 90 stopni z kwaskiem (200 g) - z tym, że tutaj w połowie prania coś koło północy pralka odmówiła posłuszeństwa (i już myślałam, że muszę ją wliczyć w koszt stosowania wielo, ale jakoś ciągnie dziś dalej ;-)) i pieluchy czekały do rana na ciąg dalszy prania.
4. Rano przerażona tym co zobaczyłam włączyłam pranie na 60 w odrobinie proszku z łyżeczką sody i czekam na efekty, ale jakoś marnie to widzę....
A może zaszkodziło im to leżenie do rana w trakcie kwaskowania :hmm:?