Zobacz pełną wersję : chusty i nosidła a rower, komunikacja miejska, taksówki etc
My w manduce jeździmy na rowerze. Nie ma nic lepszego, Marcel jeszcze za mały do fotelika, na plecach mamy lub taty zasypia i przynajmniej łepek mu się nie telepie. Robiliśmy na wyjeździe ok 20 km po dośc trudnym leśnym terenie, również w deszczu (młody spał jak anioł pod obszerną kurtką taty, którą na siebie włożyłam). Co do bezpieczeństwa... W foteliku zdarzało mi sie wywalić starszego syna razem z rowerem. Jak dochodzi do niebezpiecznych sytuacji to odruchowo człowiek ratuje przedewszystkim siebie przed upadkiem i niestety dopiero ułamek sekundy później łapie rower z dzieckiem. Ten ułamek sekundy czasem robi różnicę... Inna sprawa, że trudno utrzymać w pionie rower samemu leżąc na ziemi :? Natomiast jak tracę równowagę z dzieckiem w manduce to przynajmniej rowerem nie muszę sie martwić, niech leci w diabły, dziecia mam na sobie :D
[edit: wątek wydzielony z podforum recenzje - temat IMO ważny i dyskusja warta pociągnięcia dalej. mart]
Sluchaj, ty chyba zartujesz z jazda na rowerze z dzieckiem w nosidle :shock: :shock: :shock:
Ja nadal bede uwazac, ze ZADANA CHUSTA, NOSIDLO NIE NADAJA SIE DO JAZDY Z DZIECKIEM NA ROWERZE!!!!
Ja woze Orlando w przyczepce rowerowej, kiedys sie wywalilam, przyczepka nie. Jak w fotelkiku, to dziecko ma kask.
Myslac tak jak ty, mozna by stwierdzic, ze majac dziecko w Manduce mozna tez wybrac sie na konna wycieczke, lub zjechac ostroznie na nartach... Tylko co z dzieckiem, jezeli akurat wywrociszie sie na plecy, ktos w w was wjedzie???? Czy twoj maluch ma kask rowerowy, gdy siedzi sobie u ciebie w Manduce na plecach? Sorki, jezeli uwazasz, ze tak emocjonalnie o tym pisze, ale... nosidla ergonomiczne nie zostaly stworzone pod katem sportow rowerowych!!!!
dziewczyno nie jezdzij na rowerze z dzieckiem!!!!to niebezpieczne
co do ratowania siebie-2 dni temu jezdzilam po lesie, wjechałam w błoto i wywałiłam sie z rowerem..nie byłam w stanie zapanować nad rowerem!skonczyło sie na kilku siiniakach
na szczescie Stefana wiozl M w foteliku z kaskiem
też bym się nie odważyła jechać na rowerze z dzieckiem w nosidle.Zimą widziałam jak facet w nosidle zjeżdzał z dzieckiem na nartach.brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.
:shock: :shock: :shock: :shock: Ja bym w życiu nie wsiadła z dzieciem w nosidle na rower!!!! Nawet w foteliku jest strach dla mnie..
Rany - a ja sie zastanawialam, czy pisac w instrukcji, ze w chuście / MT nie wolno jeździć z dzieckiem na rowerze :shock: PISAĆ!
Nigdy nie wiadomo jak upadniesz z roweru - ciekawe jak bedziesz sie ratować jak np. przelecisz przez kierownicę? Sory, ja nie chcę na Ciebie naskakiwać, ale po to sa foteliki, aby zmniejszyć ryzyko przy upadku. Fotelik ma specjalne zabezpieczenia, które podtrzymują dziecko. + kask
Przyczepka tak jak pisze Linda tez jest super.
Mój synek jeździ z dziadkami w foteliku i kasku:
http://i307.photobucket.com/albums/nn309/mamaFabianka/DSCF6471-1.jpg
Widziałam na bazarku (nie pamiętam czy tu czy na szmacie, teraz nie mogę znaleźć) ogłoszenie z linkiem do zdjęć chusty w akcji - dziewczyna jeździła rowerem z maluchem w chuście po jakichś leśnych dróżkach, bujała się na oponie. Może widziałyście - na zdjęciach było też dwóch panów i duży czarny pies. Byłam z lekka zszokowana.
Co do przyczepek - fajne są, ale nie wolno nimi poruszać się po drogach publicznych o ile wiem.
Jeżeli chodzi o przyczepki, to nie ma przepisów regulujących ich poruszanie sie po drogach, czyli można ewentualnie tam, gdzie nie obowiązują przepisy ruchu drogowego, czyli np. drogi leśne, łąki itp.
kajkasz1
07-08-2008, 09:43
Ja ostatnio miałam nieprzyjemny wypadek rowerowy - gostek wjechał mi w tylne koło i spadł prosto na Młodego. Ten poleciał razem z rowerem na dół. Był chroniony fotelikiem i kaskiem - nic mu się nie stało, tylko się mocno przestraszył. A ja mialam obtłuczone plecy przez kierownicę tego drugiego roweru. Gdyby tam był Kuba w nosidle to móglby mieć niezłe obrażenia, bo moje siniaki były wielkie i paskudnie bolało.
Chusty i nosidła są do spokojnych spacerów, chodzenia, a nie do uprawiania sportów. Zwłaszcza, że rower akurat do super-bezpiecznych nie należy.
Znalazłam - zobaczcie galerię zalinkowaną w ogłoszeniu - całą, na końcu też dziewczyna szaleje na oponie. http://www.chusty.info/forum/viewtopic.php?t=5891
kasiulka1975
07-08-2008, 09:54
No ja mialam kiedys takie szkolenie i przyczepka na drogach UE nie powinno sie jezdzic i policja na pewno da pstrzezenie.Za to w foteliku i kasku i dobrze oznakowanym jak najabrdziej(rodzic tez w kasku i tez oznakowany).Oczywiscie wtedy wazne by jezdzic ostrozniej ale dobry fotelik,zapiecia i kask daja jednak duzo jesli chodzi o bezpieczenstwo.
Nigdy bym w chuscie czy nosidle nie wsiadla na rower.
Znalazłam - zobaczcie galerię zalinkowaną w ogłoszeniu - całą, na końcu też dziewczyna szaleje na oponie. http://www.chusty.info/forum/viewtopic.php?t=5891
:shock:
Myrra, pisać!
Didymos zamiescił też zdjęcia rodzica na rowerze z dzieckiem, pisząc że pokazując je, pokazuje jak bardzo można mieć wolne ręce ale absolutnie nie uważa tego za właściwe użycie chusty.. :wink:
nie odważyłabym się wsiąść z dzieciem w chuście/nosidle na rower
nie dla mnie takie ekstrema
o niebezpieczeństwie nie wspomnę :roll:
sorki, ale zapytam wprost jeżdżacych z dzieckiem na rowerze, wiszących na oponach, jeżdżacych na nartach etc. itp. -w zaawansowanej ciąży też tak robiłyście?
w końcu jak się upada to brzuch się rękoma chroni
a dziecku jak fajnie potelepać się w środku, no nie?
brakuje mi emotka na dobre określenie tego co myślę o takich osobach, jest taki co koleś tłucze kompa młotkiem, zamiast kompa widzę tu głowę takiej panienki
Rany - a ja sie zastanawialam, czy pisac w instrukcji, ze w chuście / MT nie wolno jeździć z dzieckiem na rowerze :shock: PISAĆ!
[/img]
W instrukcji Babyloni jest napisane, że jazda na rowerze nie jest bezpieczna - od siebie w polskiej wersji instrukcji dołożyłam też jazdę komunikacją miejską z dzieckiem na plecach...
taki brak wyobraźni działa do pierwszego razu - miejmy nadzieję, że nie tragicznego :(
Ja jeździłam na rowerze w ciąży (chodziłam tez po górach, codziennie trenowałam na orbitreku i w ogóle byłam b. aktywna - b. mi to pomagało na cukrzycę). Moja gin nie miała nic przeciwko temu, nawet zalecała jak dobra formę ruchu.
Kiedyś mieszkałam w Belgii, gdzie wszyscy jeżdżą na rowerach non-stop - zobaczyć kilkanaście ciężarówek dziennie na rowerze było tam zupełną normalką, nikomu do głowy nie przyszło, że może to być coś złego.
W zasadzie - nigdy w życiu nie spadłam z roweru (no, może kiedy byłam malutka i uczyłam się jeździć), więc potencjalny upadek mogłabym traktować jako nieszczęśliwe zdarzenie losowe takie samo jak wtedy, kiedy bym sie np. wywaliła, idąc, czy miała stłuczkę, jadąc samochodem...
Z dzieckiem w nosidle jednak nie przyszłoby mi do głowy wsiąść na rower...
Nigdy bym z dzieckiem w chuście na rower nie wsiadła, za dużo wypadków rowerowych miałam... A na te zdjęcia z bujaniem się na oponie to mi ręce opadły. Ekstremalne to jest, a fotki jak z jakiegoś thrillera :?
Ja jeździłam na rowerze w ciąży (chodziłam tez po górach, codziennie trenowałam na orbitreku i w ogóle byłam b. aktywna - b. mi to pomagało na cukrzycę). Moja gin nie miała nic przeciwko temu, nawet zalecała jak dobra formę ruchu.
Ja jeździłam do 5. mc, też za zgodą i poleceniem gina - z zachowaniem rozsądku w doborze tras oczywiście :D
ladybird
07-08-2008, 11:09
Mam wątpliwość dotyczącą przyczepek. Rozumiem, że są bezpieczne, bo mało wywrotne.
off topic.Zawitkowski kiedyś w tv wypowiadał sie,że swoje dziecko (jakby miał ) na specjalny fotelik z kaskiem włożyłby dopiero około 3 roku życia.dlatego chociaż czasem mnie irytuje to Bartus poczeka trochę.
[quote="ladybird":h9by1bgw]
Jasnie Pani :)
07-08-2008, 13:08
Mi nie przyszło do głowy nigdy, zeby jezdzic z mloda w chuscie na roweze, ale to tylko dlatego, ze malo sportowa jestem i zadko mi przychodzi do glowy jezdzenie na rowerze, nawet bez dziecka, ale chyba bym sie nie odwazyla....
Z drugiej strony to tak pojechalyscie po Mirandzie (zwłaszcza Magda), ze nie zdziwie sie jesli juz tu nic nie napisze.... Strasznie radykalne sie robicie.... Juz nie wystarczy poradzic, powiedziec, ze nie wolno, bo....? Trzeba tak od razu naskoczyc? Coś sie Madzia, ostanio nerwowa zrobilas.
moim hobby jest jazda na motocyklu,jadąc nawet 30 na godzinę nie wsadziłabym dziecka na tylne siedzenie czy do chusty/nosidła i wyjechała w pola.
na rowerze spokojnie można wyciągnąć 50 na godzinę, jadąc po wertepach leśnych naturalnie jest wolniej, za to fajnie tyłek podskakuje.
rozumiem hobby, rozumiem,że zginąć czy uszkodzić sobie coś można wszędzie, ryzyko związane jest z większością sportów wyczynowych, ale żeby matka czy ojciec przy okazji narażania siebie, narażali też dziecko?
mój brat jeździ dużo na rowerze, ale po płaskich terenach z dzieckiem, dziecko jest w kasku, ma ochraniacze-żeby nie było, nie najtańsze badziewie, ale porządny sprzęt.
bierze też pod uwagę,że dziecko na rowerze w foteliku zmienia środek ciężkości,to jak zmienia środek ciężkości w nosidełku na plecach
na koniec- to to samo co dyskusja czy na dystansie pół kilometra po polnej drodze warto dziecko pakować do fotelika.
zresztą-ciekawe,jaką to dziecko ma z tego przyjemność na tych plecach?
nie rozumiem tłumaczenia,że dziecku jest bezpieczniej na plecach w kawałku materiału bez kasku i ochraniaczy.bo co, nie wypadnie?
proponuję zwrócić uwagę na zdjęcie z oponką-jakoś mi ten dzieciak nie bardzo jest dociągnięty.
poza tym wiele razy widziałam upadki rowerzystów i motocyklistów na plecy,co więcej sama przeszłam parę wypadków,i tylko raz jak wyleciałam przez kierownicę to zatrzymałam się na klacie a nie na plecach,najczęściej lądowałam w różnych dziwnych pozycjach,głównie na boku-chciałabym bardzo usłyszeć,co ma do powiedzenia rodzic który w ten sposób strzaskał czaszkę swojemu dziecku.
Jaśnie Pani-"ostatnio" :?: wyraziłam tylko swoją opinię i nie uważam,że każda wyrażona opinia musi być od razu zaczątkiem dyskusji.nawet jeśli używa się do tego kontrowersyjnego tonu,czy słownictwa (chyba że jest wulgarne)
proszę bardzo:
radzę: nie rób tego,bo ryzykujesz zdrowiem,a może i życiem własnego dziecka.lepiej żebyś się nie znalazła w tym procencie rodziców,którzy zrobili krzywdę swojemu dziecku.
pozdrawiam.
dziewczyny, polećcie proszę sprawdzoną przyczepkę rowerową dla dziecka
ja w przyczepki nie wierzę - dziecko z tyłu, nie widać go, nie ma kontaktu bezpośredniego, mi nie raz ktoś wjechał w tył roweru
ale ostatnio widziałam (katem oka gdyz pani śmignęła na rowerze obok mnie i się nie przyjrzałam, ale....) pani miała dziecko na CZYMŚ z przodu, być może montowanym do ramy??? nie wiem bo właśnie tego elementu nie widziałam, ale oprócz tego że dziecko siedziało NA CZYMŚ między mamą a kierownicą, przodem do kierunku jazdy, to jeszcze na kierownicy była zamontowana owiewka - czy jak to się nazywa - taka przednia szyba jak w skuterach czy motorach
takie coś do mnie przemawia
i zdaje się że mniej wpływa na zmianę środka ciężkosci wobec czego łatwiej się prowadzi taki rower - nie jeździłam nigdy z dzieckiem w foteliku, ale jexdziłam z mega sakwami i domyslam się że dziecko jeszcze bardziej zmienia sytucje gdyż jest wyżej
widziałam jeszcze coś w stylu kołyski na przód, ale nie pamiętam dokładnie, musiałabym pogrzebać w necie a teraz muszę do dentysty lecieć, moze znajde chwile wieczorkiem
Z drugiej strony to tak pojechalyscie po Mirandzie
jasnie pani, to moja wina - bo tak wydzieliłam wątek. spodziewałam się tego ale uznałam, że temat jest ważny, nie było go jeszcze na forum i warto to przedyskutować. jak już pisałam wcześniej - mam nadzieję, że miranda mi nie będzie miała tego za złe.
z jeszcze drugiej strony, miranda pisząc tego posta na forum mogła się spodziewać takiej reakcji - nawet jeśli było to w wątku o manduce. ponieważ nie ma w tej kwestii przepisów, nikt tego zabronić nie może i decyzja czy wozić na rowerze w chuście czy nie pozostaje decyzją tylko i wyłącznie rodzica. a większość wypowiedzi tu jest w duchu " ja bym nie woziła bo uważam...".
co do zawitkowskiego: jego argumentem za niewożeniem przed 3 rokiem życia w foteliku jest to, że wstrząsy są amortyzowane przez miednicę i kręgosłup, bez pośrednictwa nóg. tylko, że fotelik jest w samej swojej konstrukcji amortyzowany bo "wisi" nad tylnym kołem na wsporniku. taka amortyzacja o jakiej on mówi występuje np. wtedy gdy siedzimy z wiszącymi nogami na nieamortyzowanym siodełku na rowerze w ruchu - faktycznie nie do wytrzymania. ale to wg mnie w przypadku fotelika rowerowego na wsporniku nie ma miejsca.
Ja ostatnio widziałam goscia na motorze a za nim malutkie, może 4 letnie dziecko, trzymało go w pasie. Miało co prawda kask, ale ja bym się nie odważyła, a gdyby się wywrócił, czy gdyby ktoś w niego wjechał...Nawet nie chcę myślec co by było. Na rowerze też nie pojechałabym z dzieckiem na plecach, baaaaaaaardzo się zastanawiam czy kupic ten fotelik rowerowy bo boję się, że ja nie dam rady z Bartkiem.
Nikt tutaj nie chce robic nagonki na Mirande... ale ja nie moglam tak po prostu nic nie napisac, rozmawialam z Miranda o jezdzie na rowerze z dzieckiem w nosidle ergonomicznym jeszcze w kwietniu, zarowno ona jak i jej maz chcieli jezdzic na rowerze z dzieckiem w nosidle ergonomicznym....
Jezeli ktoras z was jest z Wwy, ja mieszkam poza Wawa, ktoras chcialaby do nas przyjechac i wyprobowac nasza przyczepke, Burley D'lite, to zapraszam. W tej przyczepce wozilam Savana z Oscarem, przedtem sama Savke wozilam tez w foteliku rowerowym i mam porownanie. Jak dla nas to przyczepka jest super rozwiazaniem, ale zdaje sobie, ze inny rodzic moze wybrac dobry fotelik rowerowy.
Ja zastanawiam sie tez nad inna rzecza... Miranda pisze, ze jej dziecko jest za male na fotelik rowerowy, to dlaczego uwaza, ze dzieko jest na tyle duze, aby w ogole jezdzic z nia na rowerze? No bo jak jezdzi sie po lesie, po korzeniach, po nierownym terenie, to czyz takie dziecko nie jest narazone na mikrowstrzasy glowki? Moze warto po prostu poczekac, jezeli ma sie ochote na jazde na rowerze, to wybrac sie bez malutkiego dziecka, rodzic na codzien musi podejmowac decyzje, czesto wyrzeczenia... a dzieci baardzo szybko rosna, wierzcie mi, bo moje juz sa takie duze i same szybko smigaja na swoich rowerach (zawsze w kaskach).
DonKaczka
07-08-2008, 19:57
a ja sie wylamie
uwazam, ze o ile mozna w instrukcji wspomniec, ze jazda na rowerze czy rolkach (bo i na nich jezdza dziewczyny) z zamotanym dzieckiem niesie pewne ryzyko, to taki rwetes jaki zrobilyscie jest przesadny
na forum gazety niechustowe mamy zwracaly uwage, ze noszenie dziecka jest niebezpieczne, bo mozna z nim spasc ze schodow czy poslizgnac sie w zimie
i co? was to raczej bawi niz potraktujecie serio, bo niby mozna, ale jednak zachowujecie wzmozona ostroznosc, w szpilkach po schodach nie biegacie, po lodzie nie zasuwacie truchtem na autobus itp
ja mysle, ze to sprawa mamy, czy czuje sie na silach i bezpiecznie na rowerze, jaka wybiera trase, jak jezdzi
nie potepiam mirandy, bo na pewno przemyslala kwestie, zanim z dzieckiem w chuscie na rower wsiadla
visenna2
07-08-2008, 20:32
a ja sie wylamie
uwazam, ze o ile mozna w instrukcji wspomniec, ze jazda na rowerze czy rolkach (bo i na nich jezdza dziewczyny) z zamotanym dzieckiem niesie pewne ryzyko, to taki rwetes jaki zrobilyscie jest przesadny
na forum gazety niechustowe mamy zwracaly uwage, ze noszenie dziecka jest niebezpieczne, bo mozna z nim spasc ze schodow czy poslizgnac sie w zimie
i co? was to raczej bawi niz potraktujecie serio, bo niby mozna, ale jednak zachowujecie wzmozona ostroznosc, w szpilkach po schodach nie biegacie, po lodzie nie zasuwacie truchtem na autobus itp
ja mysle, ze to sprawa mamy, czy czuje sie na silach i bezpiecznie na rowerze, jaka wybiera trase, jak jezdzi
nie potepiam mirandy, bo na pewno przemyslala kwestie, zanim z dzieckiem w chuscie na rower wsiadla
Donka, miałam dokładnie te same przemyślenia. Zwłaszcza odnośnie do schodów czy noszenia w zimie.
DonKaczka
07-08-2008, 20:36
to co nic nie piszesz? :)
jak tam? malo Cie widac i slychac, ale tu przyganial kociol garnkowi hehe
jak maly chuscioszek?
qurcze, też jeździłam z Gabrysią na plecach na rowerze po podwórku u teściów.... kilka kółek zrobiłam :rolleye: jakoś nie potrafiłam oprzeć się temu krótkiemu doświadczeniu... :)
Z drugiej strony to tak pojechalyscie po Mirandzie (zwłaszcza Magda), ze nie zdziwie sie jesli juz tu nic nie napisze.... Strasznie radykalne sie robicie.... Juz nie wystarczy poradzic, powiedziec, ze nie wolno, bo....? Trzeba tak od razu naskoczyc? Coś sie Madzia, ostanio nerwowa zrobilas.
To samo pomyślałam. Aż strach buzię otwierać...
Z drugiej strony to tak pojechalyscie po Mirandzie (zwłaszcza Magda), ze nie zdziwie sie jesli juz tu nic nie napisze.... Strasznie radykalne sie robicie.... Juz nie wystarczy poradzic, powiedziec, ze nie wolno, bo....? Trzeba tak od razu naskoczyc? Coś sie Madzia, ostanio nerwowa zrobilas.
To samo pomyślałam. Aż strach buzię otwierać...
a ja myslę, że to nie kwestia radykalizmu tylko jest to wada dyskusji pisanej. emocjonalne posty pozostają w bazie. jak ktoś z przejęciem coś mówi na żywo to potem wrażenie tych emocji rozmówcy w naszej pamięci blaknie. tu nic nie blaknie bo zostawiamy trwały ślad, który z czasem chętnie byśmy wyedytowały ale nie ma jak.
to jedno. a drugie - niepotrzebnie czasem wchodzimy w oceny zamiast po prostu przekazywać swoje zdanie i ew. próbować przekonywać argumentami. wszelkie personalizowanie dyskusji powoduje potencjalne spięcia.
visenna2
08-08-2008, 07:31
to co nic nie piszesz? :)
jak tam? malo Cie widac i slychac, ale tu przyganial kociol garnkowi hehe
jak maly chuscioszek?
Nic nie napisałam, bo nie chciałam zebrac takich jobów jak Miranda ;) Strach gębę otworzyć :D
A chuścioszek, a w zasadzie chuścioszynka - spoko :) Żeby tylko zechciała nie wstawać o 3 rano z bólem brzuszka i nie ryczeć wieczorami to byłoby całkiem miło :D
na forum gazety niechustowe mamy zwracaly uwage, ze noszenie dziecka jest niebezpieczne, bo mozna z nim spasc ze schodow czy poslizgnac sie w zimie
i co?
ale chodzenia uniknąć się nie da. Z wózkiem też można się wywrócić - przecież nikt na tę okazje nie położy sie w domu na podłodze i nie będzie leżał plackiem, żeby uniknąć wywrotki :-D chodzi o unikanie zbędnego niebezpieczeństwa.
ja mysle, ze to sprawa mamy, czy czuje sie na silach i bezpiecznie na rowerze, jaka wybiera trase, jak jezdzi
nie potepiam mirandy, bo na pewno przemyslala kwestie, zanim z dzieckiem w chuscie na rower wsiadla
tak samo jak rodzice jeżdżący z dzieckiem samochodem bez fotelika - tez pewnie uważają, że są dobrymi i uważnymi kierowcami, jeżdżą bezpiecznie i nigdy nie mieli wypadku.
IMO to po prostu niepotrzebne ryzyko. No ale to tylko moje zdanie, ja z dzieckiem w chuście nie wsiadłabym na rower.
na forum gazety niechustowe mamy zwracaly uwage, ze noszenie dziecka jest niebezpieczne, bo mozna z nim spasc ze schodow czy poslizgnac sie w zimie
i co?
Wiecie co przyszło mi na myśl? Kiedyś był tu taki filmik jak wiązać plecaczek i potem ta laska zbiegała z dzieckiem na plecach ze schodów... Ja kiedyś niosłam na rękach Bartka, szłam normalnie, powoli i pośliznęłam się, nie wiem jak to się stało, noga mi poleciała, zdążyłam złapać się poręczy, dziecko się wystraszyło ale nic się nie stało, ale gdyby... I nie odważyłabym się biec z dzieckiem na plecach po schodach. Ja nie odważyłabym się, no ale są takie, które to robią i nic się nie dzieje. Może tu trochę chodzi o wyobraźnię? Lub jej brak?
mirando, nie przerażaj się tym hałasem.
rozważ jazdę na rowerze z dzieckiem w nosidle. to raczej nie jest bezpieczne. i wróć do nas.
mimo ataków i przykrych ocen mylonych z obiektywnymi opiniami.
na forum gazety niechustowe mamy zwracaly uwage, ze noszenie dziecka jest niebezpieczne, bo mozna z nim spasc ze schodow czy poslizgnac sie w zimie
i co?
Wiecie co przyszło mi na myśl? Kiedyś był tu taki filmik jak wiązać plecaczek i potem ta laska zbiegała z dzieckiem na plecach ze schodów... Ja kiedyś niosłam na rękach Bartka, szłam normalnie, powoli i pośliznęłam się, nie wiem jak to się stało, noga mi poleciała, zdążyłam złapać się poręczy, dziecko się wystraszyło ale nic się nie stało, ale gdyby... I nie odważyłabym się biec z dzieckiem na plecach po schodach. Ja nie odważyłabym się, no ale są takie, które to robią i nic się nie dzieje. Może tu trochę chodzi o wyobraźnię? Lub jej brak?
To ja akurat jak spadłam z Mają ze schodów, żałowałam, że nie miałam jej zamotanej (z przodu - ona wówczas ze 3miesiące miała). Bo upadłam na plecy właśnie, ale tak mocno i boleśnie się uderzyłam, że wypuściłam ją z rąk :( Dobrze, że spadła tylko schodek niżej....
marynamaj
08-08-2008, 11:53
Są dwie rzeczy których nigdy nie zrobię mając dziecko zamotane, to jazda na rowerze i gotowanie a już smażenie w szczególności. Może to głupie ale boję się że coś pryśnie lub chlupnie i mi dziecko poparzy. :?
Jasnie Pani :)
08-08-2008, 13:40
mirando, nie przerażaj się tym hałasem.
rozważ jazdę na rowerze z dzieckiem w nosidle. to raczej nie jest bezpieczne. i wróć do nas.
mimo ataków i przykrych ocen mylonych z obiektywnymi opiniami.
własnie!!! :D :D :D :D
Jestem zszokowany tym wątkiem. Pierwszą stroną odpowiedzi dużo bardziej, niż jeżdżeniem rowerem z dzieckiem. Na dodatek odniosłem wrażenie, że połowa z was na tyle kiepsko jeździ rowerem, że rzeczywiście nie powinna brać dziecka na rower w żadnej formie.
Osobiście nie wziął bym dziecka na rower w chuście (czy też przyczepce) nigdzie gdzie jeżdżą samochody, bo jeżeli ktoś pisze, że kierowcy ładnie omijają przyczepki to ma rację tylko w większości przypadków, ja omijam, ale debili za kierownicą jest dalej pełno.
Natomiast gdybym już wiązał małego na plecach i był u dziadków na wsi, bo tym nic nie miał przeciwko pojechaniu polną drogą do lasu z nim, i to w chuście, foteliku, czy nawet przyczepce. (Przyczepki widzę dość mocno jako wózki dla dzieci, z tej złej strony :/ )
Krytyki bujania się na oponie, od osób które same noszę dzieci w chuście nie rozumiem kompletnie. Bo chyba nie powiecie mi zaraz, że jak się chodzi to dziecko może z chusty wypaść? (@Mecik?)
Jeszcze dodam, że jeżeli chodzi o jakieś niebezpieczne wstrząsy dla dziecka, to muszą one być o wiele silniejsze w przyczepkach i fotekach niż na plecach, bo masa ciała rodzica jest dobrym amortyzatorem (siodełko, plecy, kręgosłup dorosłego, chusta).
bierze też pod uwagę,że dziecko na rowerze w foteliku zmienia środek ciężkości,to jak zmienia środek ciężkości w nosidełku na plecach Zmienia, tak jak plecak. Z 10kg na plecach się lepiej panuje nad rowerem niż z 10kg na bagażniku, a że jest ciężko to inna sprawa...
zresztą-ciekawe,jaką to dziecko ma z tego przyjemność na tych plecach? Jestem młodym ojcem ale juz zauważyłem, że dziecko bardzo chętnie manifestuje, jeżeli coś mu się nie podoba i nie sądzę by dużo rodziców na siłę unieszczęśliwiało swoje dzieci. To może dzieci noszone na plecach, też nie mają z tego przyjemności? (to było pytanie retoryczne) Wydaje mi się że taka sama przyjemność jest być noszonym na placach co wożonym.
proponuję zwrócić uwagę na zdjęcie z oponką-jakoś mi ten dzieciak nie bardzo jest dociągnięty.
Zgaduję, że nie wypadło, bo by się tak nie chwaliła tym bujaniem. Na dodatek ktoś tam jeszcze był i by widział że się dziecko wysuwa.
Jeżeli ktoś umie rozważnie jeździć, na jakimś odludziu (szczególnie odsamochodziu) to by mógł w rękach dziecko trzymać, a jak ktoś nie umie jeździć, albo wyjeżdża na drogi samochodowe to nawet super-hiper-foteliko-przyczepka nie pomoże!
Dziwię się też jak bardzo można uogólnić, a zarazem dodać szczegółów sytuacji , że korzenie, że trzęsie, że spaliny, że samochody, że motory, że mikrourazy, że inni rowerzyści ech.
Ukłody w stronę Jaśnie Pani, za spokojne podejście do tematu, ja tak nie umiałem.
fajną masz sygnaturkę Marmez :lol:
mogłabym z Tobą podyskutować np. na temat manifestowania przez dzieci niezadowolenia z czegoś, bo HALO!!! uogólniasz właśnie i przesadzasz WŁAŚNIE np. o tym,że nie wypadło,wybacz,ale posądzenia o głupotę mnie (bo przecież mnie cytujesz) nie przemilczę. także tutaj:
"Krytyki bujania się na oponie, od osób które same noszę dzieci w chuście nie rozumiem kompletnie. Bo chyba nie powiecie mi zaraz, że jak się chodzi to dziecko może z chusty wypaść? (@Mecik?)" to już przegięcie z Twojej strony całkowite.
mogłabym, ale mi się nie chce.
zachowałeś się teraz w tym poście,jakby osobiście coś Cię zabolało.
dlaczego po prostu nie ustosunkowałeś się do pierwszego postu na pierwszej stronie i informacji tam zawartych, tylko pojechałeś po innych?
czy możemy zaprzestać wycieczek personalnych? będzie łatwiej, wszystkim.
Cały czas czytam, że wiele zależy od umiejętności, pewności siebie itd.
budzik, święta racja.
przecież nie wszystko zależy od nas i chusty - na drodze kierowców obowiązuje tzw. zasada ograniczonego zaufania. w chuście tak samo wg mnie - stąd noszenie dziecka na plecach np. w tłumie jest dla mnie tak samo nieporozumieniem jak w trakcie jazdy na rowerze.
DonKaczka
09-08-2008, 19:06
budziku, analogia z wozeniem dziecka bez fotelika nietrafiona, zupelnie nietrafiona, statystyki wypadkow i crash testow mowia wyraznie, jakie szanse ma dziecko w takiej sytuacji i olewanie ich, a takze prawa, bo ono zobowiazuje, to glupota i kryminal
gdzie tu widzisz analogie do dziecka w chuscie na rowerze?
zawsze moze sie zdazyc wypadek, mozna spac ze chodow jak witbor (ja nosze glownie na plecach, wiec nie bylabym ucieszona gdybym miala dziecko uwiazane), wywinac orla na lodzie i wtedy dziecko w wozku okaze sie bezpieczniejsze
jakos moge sobie wyobrazic mame w chuscie na rowerze, jadaca po parku czy okolicznym lesie, bo prujaca po ulicach raczej nie, ale tu wchodzimy w zakres co kto uwaza za bezpieczne
jakos daleka jestem od takich radykalizmow i okreslania co jest ok co nie, dotyczy to nie tylko noszenia w chuscie ale wszelkich przejawow obchodzenia sie z dzieckiem, bo zawsze zakladam, ze nikt swiadomie dziecka nie naraza
zaskakujace jest jak latwo oceniacie sytuacje, ktorej nie znacie...
i marmez ma racje, duzo zalezy od tego, jak kto sie czuje na rowerze, podejrzewam, ze wiekszosc z was po przejazdzce ze mna samochodem wiecej by ze mna nie wsiadla, co nie zmienia faktu ze jezdze bezpiecznie i stluczki glupiej nigdy nie mialam a uniknelam kilku wypadkow wyczuwajac wariata w innym aucie
motocyklem tez nawet szlif mi sie nie zdarzyl
i nie jest to szczescie, raczej kwestia umiejetnosci, refleksu i dopasowywania jazdy do swoich mozliwosci, wierze, ze podobnie mozna sie czuc na rowerze - pewnie i bezpiecznie na tyle, by zabrac na plecach dziecko
szkoda, ze miranda sie nie odzywa
zupełnie nie rozumiem dlaczego tak zaszczułyście dziewczynę....tak trudno przyjąć do wiadomości że komuś umiejętności pozwalają na takie rozwiązania ???
Ja w życiu nie odważyłabym się na jeżdżenie z dzieckiem na placach na rowerze czy rolkach, mój mąż często to robi. Dziecko ma zawsze na głowie kask na wszelki wypadek.
a założę się o każde pieniądze że w razie wywrotki żadna z Was nie utrzyma roweru z dzieckiem w foteliku....walniecie jak długie. A mój małż może zawsze zeskoczyć z dzieckiem zostawiając rower w diabły.
zupełnie nie rozumiem dlaczego tak zaszczułyście dziewczynę....
nie wróciła już do nas.
przykro mi, że tak się stało :(
zupełnie nie rozumiem dlaczego tak zaszczułyście dziewczynę....tak trudno przyjąć do wiadomości że komuś umiejętności pozwalają na takie rozwiązania ???
Ja w życiu nie odważyłabym się na jeżdżenie z dzieckiem na placach na rowerze czy rolkach, mój mąż często to robi. Dziecko ma zawsze na głowie kask na wszelki wypadek.
a założę się o każde pieniądze że w razie wywrotki żadna z Was nie utrzyma roweru z dzieckiem w foteliku....walniecie jak długie. A mój małż może zawsze zeskoczyć z dzieckiem zostawiając rower w diabły.
Hanti tu nie o umiejetności chodzi, tylko o bezpieczeństwo. Ja rozumiem, ze ktos jeździ swietnie na rowerze, ale np wjedzie na kamień, ktoś w niego wjedzie, no różne rzeczy mogą sie zdarzyć i przewraca sie. Nie zdaży zeskoczyć z roweru bo np przyhaczył gdzieś nogą. Spada na bok przygniatając np nóżkę dziecka. No sorry, ja mam taką beznadziejnie dołującą wyobraźnie, dla mnie szkalnka jest zawsze do połowy pusta.
Ja odpisalam jako pierwsza na post Mirandy, napisalam, ze nie wyobrazam sobie jazdy na rowerze z dzieckiem w chuscie, ze wg mnie to nie jest bezpieczne rozwiazanie. Moze bylo kilka bardziej emocjonalnych wypowiedzi, ale sam temat moze byc dla niektorych osob dosc emocjonalny, bo chodzi o bezpieczenstwo dziecka. Jestem pewna, ze zadnej z nas nie chodzilo o zaszczucie Mirandy :cry:
Moim zdaniem mozna to porownac do jazdy bez fotelika samochodem. To, ze ktos jest swietnym kierowca i jezdzi bezpiecznie nie znaczy ze nie bedzie miec wypadku i oczywiscie to, ze dziecko bedzie w foteliku nie uratuje mu automatycznie zycia, ale jest na to duzo wieksze prawdopodobienstwo.
Jazda z dzieckiem na rowerze czy rolkach w chuscie czy nosidle to raczej nie potrzebne ryzyko. Niektorych sytuacji przewidziec sie nie da, a kask i fotelik jednak po cos zostaly wynalezione.
uogólniasz właśnie i przesadzasz WŁAŚNIE np. o tym,że nie wypadło,wybacz,ale posądzenia o głupotę mnie (bo przecież mnie cytujesz) nie przemilczę. także tutaj:
"Krytyki bujania się na oponie, od osób które same noszę dzieci w chuście nie rozumiem kompletnie. Bo chyba nie powiecie mi zaraz, że jak się chodzi to dziecko może z chusty wypaść? (@Mecik?)" to już przegięcie z Twojej strony całkowite.
Dobra, powiedz o co Ci chodziło z tym wytknięciem niedowiązanego dziecka na oponie? Bo ja dalej nie czaję. Mecik też napisała tylko, że "jej ręce opadły" a dalej mam się domyślać.
Budzik napisała co się jej w tym nie podobało, w sumie ja o tym nie pomyślałem, ale rzeczywiście można się bać, że rypnie w drzewo. Ja bym się nie bał, ale można :)
zachowałeś się teraz w tym poście,jakby osobiście coś Cię zabolało.
Słuszna uwaga, nic na to nie poradzę, że mnie zabolało. A zabolało pewno temu, że jakiś czas temu oglądałem te foty i bardzo mi się podobało, że ktoś się odważył mieć dziecko w chuście na rowerze.
dlaczego po prostu nie ustosunkowałeś się do pierwszego postu na pierwszej stronie i informacji tam zawartych, tylko pojechałeś po innych? Bo chciałem ustosunkować się do kilku kwestii o których wspomniałem w swoim poście. Jechać chciałem tylko po osobach które krytykowały Mirandę, ale zaznaczeniem że jeżeli ktoś pisze, że by się nie odważył, nie uważam za krytykę. Najbardziej mnie rozgorączkował chyba właśnie pierwszy Twój post :/ Chyba w nim tyle samo emocji, co w moim. :(
April, nadal uważam że znacznie mniej bezpieczne jest wożenie dziecka w foteliku rowerowym 8)) I tu mi znacznie mocniej wyobraźnia działa..... bo jak rower wywali się z dzieckiem to dziecko wali całą siłą w ziemię, powtarzam do znudzenia nikt w czasie wypadku nie utrzyma roweru. A jeśli wywraca sie osoba dorosła to ZAWSZE asekuruje upadek ręką, więc narażona jest tylko noga dziecka....mniejsze zło...
Co do rolek, to jeśli pies rzuci się na ciebie bez nich wyłożysz się tak samo malowniczo, więc proponuję rezygnację z chust na rzecz wózka :twisted:
Faktem jest, ze w instrukcjach nosidel ergonomicznych sa informacje o aktywnosciach sportowych - producenci zabezpieczaja sie przed pozwami sadowymi. I ze w wiekszosci instrukcji jest informacja o tym, ze nalezy zachowac zdrowy rozsadek, jak zawsze przy obchodzeniu sie z dzieckiem.
Wszystko zalezy od okolicznosci i umiejetnosci - i w wiazaniu i w poruszaniu sie. To, co dla jednej osoby wydaje sie nie do pomyslenia, dla innej jest naturalne. Jedne dziewczyny nosza w chuscie majac na nogach szpilki, inne nie wychodza zima, zeby sie nie poslizgnac.
o
Jasnie Pani :)
09-08-2008, 20:34
Gdyby wam tu wpuscic pare wózkowych mam zdecydowanie chustom przeciwnych to by sie okazalo, ze nawet powolny spacer z dzieckiem w chuscie jest strasznie niebezpieczny.
Poza tym nie wiesz co zrobisz, poki nie bedziesz zmuszony, zeby to zrobic. Jechalam raz z dzieckiem w chuscie jako pasazer w samochodzie. Nie mialam fotelika. Do wyboru mialam zasuwac na nogach w strugach deszczu 4 km. Niestety taksówki w Belfascie nie maja fotelikow samochodowych, wiec co mialam zrobic?
Krytyki bujania się na oponie, od osób które same noszę dzieci w chuście nie rozumiem kompletnie. Bo chyba nie powiecie mi zaraz, że jak się chodzi to dziecko może z chusty wypaść? (@Mecik?)
ups
marmez nie wpadłabym na to, że istnieje możliwość zgubienia dziecia z chusty, nawet słabo dociągniętej Oo - pewnie dlatego brak precyzji w mojej wypowiedzi. Ja byłam rozbrykanym dzieckiem, jazda ekstremalna na rowerze czy szaleństwa na oponie/linie były ulubionymi zabawami. Nieraz przeleciałam nad kierownicą, nieraz też poobijałam się o drzewa na oponie. Z własnych wspomnień - nie z wybujałej imaginacji - wynika moja wypowiedź. Bo skoro po przyrąbaniu sobie drzewem w plecy trzy dni nie opierałam się o krzesło ( :D ), to jak sobie wyobrażę, że własnym dzieciem bym tak mogła... straszne :?
Ja wiem, że z dzieciem się nie szaleje tak, jakby się bez dziecia szalało i słowo thriller nieadekwatne było do sytuacji - ale marmez pomyśl, a gdyby tak tą oponą zarzuciło nie tam, gdzie się chciało? :(
Spadajac z roweru mozna soba dziecko przygniesc, nie zawsze sie da zgrabnie zeskoczyc.
Ciezko porownywac jezdzenie na rolkach ze zwyklym chodzieniem.
Wszystko zalezy od okolicznosci i umiejetnosci - i w wiazaniu i w poruszaniu sie.
a tu się zgodzę w 100 % w ciąży jeździłam na rowerze, łyżwach i nawet na 1 sekundę nie tracę równowagi :lol: nie wyobrażam sobie rezygnacji ze sporu tylko dlatego że mam dzieci, bądź jestem w ciąży. Ten typ tak ma i nawet moja mama chociaż z bólami zaakceptowała to :lol:
niewątpliwie jako jednostki różnimy się od siebie zdolnościami psychomotorycznymi, jedna osoba potyka się na prostej drodze, druga wywija salta i chodzi po linie. Troszkę zrozumienia i akceptacji.......
Ja nie wyobrażam sobie jak można sie przewrócić tylko dlatego że się poślizgnęłam, jednak nie osądzam i nie śmieję się z ludzi którym takie rzeczy sie przytrafiają. KAżdy z nas jest inny, nie łatwiej to zaakceptować niż osądzać ?????????????????????
uogólniasz właśnie i przesadzasz WŁAŚNIE np. o tym,że nie wypadło,wybacz,ale posądzenia o głupotę mnie (bo przecież mnie cytujesz) nie przemilczę. także tutaj:
"Krytyki bujania się na oponie, od osób które same noszę dzieci w chuście nie rozumiem kompletnie. Bo chyba nie powiecie mi zaraz, że jak się chodzi to dziecko może z chusty wypaść? (@Mecik?)" to już przegięcie z Twojej strony całkowite.
Dobra, powiedz o co Ci chodziło z tym wytknięciem niedowiązanego dziecka na oponie? Bo ja dalej nie czaję. Mecik też napisała tylko, że "jej ręce opadły" a dalej mam się domyślać.
Budzik napisała co się jej w tym nie podobało, w sumie ja o tym nie pomyślałem, ale rzeczywiście można się bać, że rypnie w drzewo. Ja bym się nie bał, ale można :)
zachowałeś się teraz w tym poście,jakby osobiście coś Cię zabolało.
Słuszna uwaga, nic na to nie poradzę, że mnie zabolało. A zabolało pewno temu, że jakiś czas temu oglądałem te foty i bardzo mi się podobało, że ktoś się odważył mieć dziecko w chuście na rowerze.
dlaczego po prostu nie ustosunkowałeś się do pierwszego postu na pierwszej stronie i informacji tam zawartych, tylko pojechałeś po innych? Bo chciałem ustosunkować się do kilku kwestii o których wspomniałem w swoim poście. Jechać chciałem tylko po osobach które krytykowały Mirandę, ale zaznaczeniem że jeżeli ktoś pisze, że by się nie odważył, nie uważam za krytykę. Najbardziej mnie rozgorączkował chyba właśnie pierwszy Twój post :/ Chyba w nim tyle samo emocji, co w moim. :(
Marmez, ja następnym postem się poprawiłam, a dzisiaj weszłam,żeby edytować pierwszy,wpis,że przepraszam za ton, a tu dyskusyja się wytoczyła.
ogólnie podchodzę do tego tematu tak:
takie uprawianie hobby wyczynowego w towarzystwie i przy udziale dzieci, czy chcą tego, czy nie chcą, jest znakiem naszych czasów.
bezdyskusyjne jest to,że jednak bezpieczeństwo dziecka może być zagrożone.
kiedyś dzieci narażano, bo ludzie leźli wpole i pracowali tam z krótką przerwą na obiad do wieczora.musieli,każda para rąk była ważna.
albo kręciły się koło kos (to np. ja i moi bracia), albo jeździły w traktorze, albo jedne dzieci opiekowały się innymi bez najmniejszego nadzoru rodziców (tak zmarła 3-letnia ciotka mojego męża,jego oczywiście nie było na świecie wtedy, pilnowana przez 8-letnią siostrę-wpadła do dołu z wapnem na jej oczach).
teraz dzieci uczestniczą w rzeczach, które mogą zagrażać ich zdrowiu lub życiu w jakimkolwiek stopniu, choć rodzice nie muszą, a chcą robić te rzeczy.
ja bym po prostu oddała dzieci pod opiekę dorosłej osoby-i tak robię.
a jak mój mąż uważa,że Majka nadaje się na zlot, to pukam się w głowę, bo wiem,co może dziać się na zlotach (pomijam huk i hałas :wink: ).
odnosząc się do słów Jaśnie Pani-użyła tam adekwatnego do mojej wypowiedzi wyrażenia:nie wiesz, co zrobisz, póki nie będziesz zmuszony.
po co w ogóle doprowadzać,uprawiając sporty tego rodzaju czy świetnie się tak fizycznie bawiąc jak ta dziewczyna na oponie, do sytuacji przymusowej.
mierząc siły na zamiary można nieźle się przejechać,niestety.
uwielbiam szybko jeździć samochodem, nigdy nie przyspieszam niebezpiecznie jadąc z dziećmi.uważam,że świetnie prowadzę samochód-żadnych stłuczek, kupę nabitych kilometrów, długie trasy, ale co z tego, jeśli panujemy tylko nad częścią sytuacji, nigdy nad całą.
DonKaczka
09-08-2008, 20:58
heh chyba kazdy ocenia przez pryzmat wlasnych umiejetnosci
ja jakos wierze, ze jesli ktos jezdzi rowerem duzo i niemal wyczynowo, to kamienie i galezie mu nie straszne, bo z roweru nie spada, jedzie na jakis procent swoich mozliwosci majac na uwadze bezpieczenstwo dziecka i zagrozenia dla dziecka nie stwarza
gdybym miala jedna sztuke, to tez pewnie bym jezdzila z nia na plecach po okolicy, bo jest bezpieczna i spokojna, psy tu samopasem nigdzie nie biegaja, pieszy czy rowerzysta ma pierwszenstwo i z daleka hamuja i zdecydowanie nie mialabym poczucia zagrozenia...
w dalszym ciagu zdumiewa mnie, ze porownujecie to z jazda bez fotelika... dla mnie to zupelnie inna bajka
i nie lubie takich radykalizmow w podejsciu do czegokolwiek, na dobra sprawe wszystko moze byc niebezpieczne jesli wykonane glupio i bez przewidywania skutkow - downhill z dzieckiem na plecach przyprawilby mnie o siwe wlosy i telefon na policje...
April, nadal uważam że znacznie mniej bezpieczne jest wożenie dziecka w foteliku rowerowym 8)) I tu mi znacznie mocniej wyobraźnia działa..... bo jak rower wywali się z dzieckiem to dziecko wali całą siłą w ziemię, powtarzam do znudzenia nikt w czasie wypadku nie utrzyma roweru. A jeśli wywraca sie osoba dorosła to ZAWSZE asekuruje upadek ręką, więc narażona jest tylko noga dziecka....mniejsze zło...
Co do rolek, to jeśli pies rzuci się na ciebie bez nich wyłożysz się tak samo malowniczo, więc proponuję rezygnację z chust na rzecz wózka :twisted:
Wiesz co, to juz było złośliwe. Gwoli wyjaśnienia, na rolkach zdaje się ciut szybciej się poruszasz niż chodząc. A po drugie co do wózków-moze masz rację, może powinnam się przerzucić.
błagam o trochę luzu, bo mi wszystko opada :roll:
poczuciem humoru też się różnimy i na szczęście bo nudno by było gdyby wszyscy byli tacy sami
April, nadal uważam że znacznie mniej bezpieczne jest wożenie dziecka w foteliku rowerowym 8)) I tu mi znacznie mocniej wyobraźnia działa..... bo jak rower wywali się z dzieckiem to dziecko wali całą siłą w ziemię, powtarzam do znudzenia nikt w czasie wypadku nie utrzyma roweru. A jeśli wywraca sie osoba dorosła to ZAWSZE asekuruje upadek ręką, więc narażona jest tylko noga dziecka....mniejsze zło...
Co do rolek, to jeśli pies rzuci się na ciebie bez nich wyłożysz się tak samo malowniczo, więc proponuję rezygnację z chust na rzecz wózka :twisted:
Wiesz co, to juz było złośliwe. Chyba miało być złośliwe, użyła do podkreślania tego diabełka :)
Ogólnie:
Przekonywanie jeden drugiego przy tak jasno postawionej sprawie, i tak jasnych stanowiskach IMO nie ma sensu ;) Przykładów na niebezpieczeństwa można mnożyć miliony i nic nie da przekonywanie kogoś, że są nieprawdopodobne, bo wszystko się może zdarzyć.
Chcę jeszcze napisać, że IMO jeżdżenia po bezdrożach obojętnie jak, nie można porównać do jeżdżenia po drogach bez fotelika dla dziecka. Droga to miejsce niebezpieczne i to nie zależy od kierowcy. Na bezdrożach szanse nieszczęśliwego wypadku nie z mojej winy są dla mnie marginalne i możliwe do pominięcia. Choć oczywiście można wymieniać: spadające gałęzie, nagłe burze, pioruny, jakieś zwierzęta itd.
Powoli tez zaczynam uwazac, ze przekonywani nie ma sensu... Ta dyskusja pokazuje, ze dla roznych ludzi rozne rzeczy sa bezpieczne/niebezpieczne...
Powoli tez zaczynam uwazac, ze przekonywani nie ma sensu... Ta dyskusja pokazuje, ze dla roznych ludzi rozne rzeczy sa bezpieczne/niebezpieczne...
w sumie tak! dla mnie używanie jednorazowych pieluch jest niebezpieczne dla zdrowia mojego dziecka. i nieprzekonanych nie przekonam. amen.
ja na rower w chuście nie wsiądę nawet na równej łące, z miękką trawą z dala od czegokolwiek w co można walnąć, i tyle. te 4 kilometry w deszczu w belfaście to bym chyba też zrobiła na piechotę.
ale jeszcze zastanawia mnie jedna rzecz - w większosci rowerów używanych w naszym kraju, czyli górali, pozycja rowerzysty jest dość charakterystycznie pochylona do przodu - raczej kręgosłup jest wygięty w łuk do góry i mocno pochylony. inaczej jest w przypadku treków, ale też wciąż pozycja pochylona. wyprostowany człek siedzi tylko na kanapowych miejskich rowerach rodem z ulic amsterdamu.
czyli pozycja dziecia na naszych plecach na rowerze i pieszo jest kompletnie inna. na rowerze dziecko właściwie leży nam na plecach. nie jestem pewna czy do takiego "noszenio-wożenia" są przemyślane chusty i nosidełka - w końcu powtarzamy wszędzie jak mantrę, że dziecko ma siedzieć w chuście (a nie leżeć brzuchem na naszych plecach)...
Coś mi tu nie pasuje, bo jak pierwszy raz weszłam w ten watek to był link do galerii Mirandy, gdzie można było ten "nieszczęsny " rower zobaczyć?! Gdzie jest teraz, czyżby wykasowany z racji politycznej forumowej poprawności, obrona dóbr osobistych :) czy jak...???
Powiem tak, jestem mocno zniesmaczona tonem całej tej rozgorzałej do czerwoności dyskusji, w przeważającej części potępiajacej dziewczynę. :omg: Wytyrzeszczam oczy ze zdziwienia, ze taka nogonka na naszym symapatycznym, wyrozumiałym, wspierającym i pomagajacym forum.
Jak czytam to co chwila podnosi się kolejny karzący palec :(((
Każdy ma po trochu racji, ale nie tym tonem, błagam......
samo wg mnie - stąd noszenie dziecka na plecach np. w tłumie jest dla mnie tak samo nieporozumieniem jak w trakcie jazdy na rowerze.
Hola, hola bo za chwile wyjdzie na to, że i samo noszenie dziecka na plecach w chuście jest niebezpieczne, zbieganie ze schodów, samo wyjście z dzieckiem w chuście bo przecież zawsze potknąć się można etc.,etc...........i wogóle to chusta niebezpieczna jest bo dziecko moze wypaść :wink: ......
Ja tym dywagacjom mówię stanowczo :stop: ........w końcu każdy swój rozum ma i zdrowy rozsądek jak mniemam też!
szkoda, ze miranda sie nie odzywa
Po takich cięgach jakie tu dostała to wcale się nie dziwię :( , też bym się nie odezwała po takiej nagonce :?
Jestem pewna, że żadnej z nas nie chodzilo o zaszczucie Mirandy :cry:
Luz dziewczyny, wiecej luzu i tolerancjii dla innych zachowań.......
Ja bym była baaaaardzo zadowolona gdybyście z taką żarliwością :) np.krytykowały(czytaj:uświadamiały ) wisiadełka na innych forach :lol: ....
zapraszam na forum niemowle i inne pokrewne, czesc dziewczyn ZAWSZE reaguje w watkach wisidelkowych.
Coś mi tu nie pasuje, bo jak pierwszy raz weszłam w ten watek to był link do galerii Mirandy, gdzie można było ten "nieszczęsny " rower zobaczyć?! Gdzie jest teraz, czyżby wykasowany z racji politycznej forumowej poprawności, obrona dóbr osobistych :) czy jak...??? Link dalej jest w poscie Budzika na 1. stronie, ja innego tutaj nie widziałem.
te 4 kilometry w deszczu w belfaście to bym chyba też zrobiła na piechotę.
Mart gawarantuje, ze nie. Deszczw PL a deszcz w Belfaście to nie to samo :wink: Jak zwykle punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Jeszcze bys była wdzieczna, że taxi podjechało :lol:
byłam w irlandii w październiku i wiem jak tam pada. mieszkałam też w amsterdamie i też wiem jak tam pada a pomimo to wsiadałam na rower bo nie było wyjścia. z cukru nie jestem. pojechanie samochodem (w deszczu) z dzieckiem w chuście byłoby dla mnie niezaleznie od okoliczności ostatecznością. dla mnie.
co do linka do galerii - to ja wydzieliłam wątek, nic nie kasowałam, linka nie pamiętam. każdy ma prawo do edycji swoich postów i być może autorka sama uzunęła.
zresztą ja generalnie nie mam wrażenia, że zaszczuto tu mirandę. raczej ideę wożenia dziecka w chuście na rowerze. miranda jest przemiłą osobą, bardzo mi pomogła przy początkach alergii magdy i mam nadzieję, że nie wzięła negatywnych wypowiedzi w tym wątku do siebie. jeśli ona czuje się pewna w tym co robi, to dobrze. a inni mają prawo się wypowiadać, zwracać uwagę, jeśli czują taką potrzebę.
czy jeśli widzisz dziecko źle zamotane to w imię poprawności politycznej chwalisz chustę czy jednak sugerujesz poprawienie wiązania? ja robię to drugie.
Eee, ja szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem, o co ten dym, jeżdżę na rowerze od ponad 20 lat i wywaliłam się w tym czasie na nim raz, w okresie nauki. W ciąży jeździłam do 7 miesiąca, też różni na mnie pomstowali i snuli czarne scenariusze. Do tej pory z dzieckiem w MT nie jeździłam, ale po tym wątku chyba zacznę, bo przekorna byłam całe życie - zwłaszcza, że mam możliwość jeżdżenia z dala od ruchu ulicznego, po w miarę równych polnych dróżkach... :twisted:
samo wg mnie - stąd noszenie dziecka na plecach np. w tłumie jest dla mnie tak samo nieporozumieniem jak w trakcie jazdy na rowerze.
Hola, hola bo za chwile wyjdzie na to, że i samo noszenie dziecka na plecach w chuście jest niebezpieczne, zbieganie ze schodów, samo wyjście z dzieckiem w chuście bo przecież zawsze potknąć się można etc.,etc...........i wogóle to chusta niebezpieczna jest bo dziecko moze wypaść :wink: ......
app7, napisałam o powyższych sytuacjach że są dla mnie nieporozumieniem. dla Ciebie wcale nie muszą.
czy z dzieckiem na plecach poszłabyś na koncert w tłum? albo na zatłoczone targowisko? albo do metra w godzinach szczytu? zapewne jeśli już bys się tam znalazła z dzieckiem to chciałabyś je mieć z przodu, żeby je w razie czego osłonić rękoma.
nie chodzi o to żeby nie nosić na plecach ale o to żeby głupio nie ryzykować i nie prowokować niebezpiecznych sytuacji. dla mnie rower to takie własnie niepotrzebne ryzyko.
w dalszym ciagu zdumiewa mnie, ze porownujecie to z jazda bez fotelika... dla mnie to zupelnie inna bajka
kochana, ja osobiście nie porównuję samego faktu wożenia dziecka bez fotelika samochodem z jazdą w chuście rowerem, ale TOK MYŚLENIA rodziców jednych i drugich, który jest taki (jak się domyślam): "Jestem świetnym kierowcą/jeżdżę doskonale, jestem ostrożny, nigdy nie miałem wypadku, nie spadłem z roweru, nie miałem stłuczki, jestem w stanie przewidzieć reakcje innych kierowców, omijam kamienie i gałęzie, nic mi się nie stanie". A to jest błąd - bo przecież chodzi o WYPADKI czyli zdarzenia losowe które niezależne są od naszych umiejętności, pewności siebie, ostrożności. One po prostu sie zdarzają. Wiesz, ilu zawodowych kierowców zginęło na drogach? A znasz kierowcę, który uważałby, że źle jeździ?
Sama przewróciłam się z Antkiem w chuście. Mimo, że (śmiem twierdzić) chodzić potrafię doskonale, bo chodzę już ponad 30 lat, mam więc spore doświadczenie. A jednak zdarzyło mi się.
Żaden to radykalizm. Każdy robi jak chce, ale przecież mogę napisać, co o tym sądzę, prawda? Aha, jeszcze jedno - na zdjęciach dziecko NIE miało kasku.
Co do chodzenia ulicą, schodzenia ze schodów itd w chuście i ryzyka upadku - oczywiście, ale chodzenia uniknąć się nie da. Nawet jak się położysz w domu na podłodze, to może Ci spaść na głowę kawałek stropu i zginiesz.
DonKaczka
10-08-2008, 11:07
marta, ja chodze na targowisko z dzieckiem w chuscie wlasnie, bo wozek plus dwulatka plus siatki z burakami to za duzo
dwa razy w polsce jechalam taksowka z dzieckiem w chuscie, pasy przeciagnelam miedzy soba a dzieckiem - z lotniska do centrum bym nie doszla, fotelika na lekarstwo
sa rzeczy dla mnie niedopuszczalne, ale mam spory margines bezpieczenstwa w roznych kwestiach, wiekszy niz inni rodzice, kazdy z nas jest wyczulony na inne sprawy
tyle, ze o ile moge bezpiecznie powiedziec ze wrzatek w zasiegu roczniaka, czy na stole nakrytym obrusem do sciagniecia jest bezwarunkowo beztroska i niebezpieczenstwiem dla dziecka, o tyle jest duzo kwestii dosc elastycznych, jazda na rowerze jest jedna z nich i dziwi, ze tyle ostrych slow padlo
Rany, ile emocji :shock: I co właściwie? Ciekawe czy są jakieś statystyki mówiące o ilości wypadków rowerowych podczas rekreacyjnej jazdy po lesie. Śmiem przypuszczać, ze bliskie zera....
Moim zdaniem, trzeba myśleć pozytywnie i nie wpadać w jakąś manię zagrożeń czyhające na nasze pociechy, bo inaczej, to je rzeczywiście będziemy nosiły w chuście do 18 i to jeszcze z przodu najlepiej :twisted:
Mnie też zdarzyło się jechać taksówką z dzieckiem w chuście. Nie miałam wyjścia. W Anglii taksówki są wyłączone z obowiązku przewożenia dzieci w fotelikach. Zamówiłam busa, siadłam tyłem do kierunku jazdy, przypięłam się pasem i poprosiłam kierowcę o wolną i ostrożną jazdę.
Poza tym, jakieś 3 tygodnie temu w BBC toczyła się dyskusja na temat kasków dla rowerzystów, gdzie padały dowody na to, ze kaski w gruncie rzeczy dają złudne poczucie bezpieczeństwa - niszczą się przy upadku, a rowerzyści przekonani, ze są dobrze chronieni szybciej jeżdżą i podejmuja większe ryzyko. A wypadki z udziałem rowerzystów zdarzają się z taką samą częstotliwością co pieszych. Mamy przestać chodzić???
Yena-w końcu wywiązała się dyskusja na poziomie jako takim,a Ty swoim ostatnim pytaniem ferment robisz,przeczytaj dokładnie wątek-tam jest odpowiedź na to pytanie.wydaje mi się,że zadowalająca.
Magda, pytanie było retoryczne, czyli nie wymaga odpowiedzi :wink:
Edit: literówka, sorki
Nie podoba mi sie to rzucane tu i owdzie-moze chodzic nie powinnismy-kazdy chyba oczy ma i rozum tez i moze zobaczyc te SUBTELNA roznice. Nie?
no weź,gdzie ta literówka :lol: ? bo szukam 8)) :lol:
ja przypuszczam,że nie miałaś złych intencji,tylko wiesz,sama na początku ostro pojechałam po pannie,rozpętało to niepotrzebną burzę i tyle.
od teraz zawsze jak coś piszę,to myślę,że w prawie tysiącu osób z forum zawsze może się znaleźć ktoś kto zrozumie sobie,co zechce z mojej wypowiedzi.
i że dyskutować nie ma sensu nawet z małym ułamkiem tego tysiąca (z czego duża część to całkowicie obce nawet forumowo,mi osoby)
taka myśl mi przyświeca ostatnio za każdym razem,jak coś kontrowersyjnego czytam czy oglądam :lol:
Oczywiście, że tak. Jeszcze raz podkreślam, że pytanie pełni czysto ekspresyjną formę i bynajmniej nie chodzi mi o sianie fermentu. Choć znałam ludzi, którzy z rowerem się nie rozstawali i na dwóch kółkach czuli się pewniej niż na dwóch nogach :wink:
no weź,gdzie ta literówka :lol: ? bo szukam 8)) :lol:
no nie ma, bo poprawiłam właśnie :lol:
A myśl przyświeca Ci słuszna, pożyczę tę myśl, i będę używać, jak nie masz nic przeciwko, bo zdecydowanie lepiej znoszę umiarkowane temperatury niż gorąc :wink:
Są dwie rzeczy których nigdy nie zrobię mając dziecko zamotane, to jazda na rowerze i gotowanie a już smażenie w szczególności. Może to głupie ale boję się że coś pryśnie lub chlupnie i mi dziecko poparzy. :?
Z moim dzieckiem nawet zawiązanym na plecach nie mogę gotować. Skubaniec próbuje włożyć nogę do garnka - robi to celowo i bardzo ambitnie (próbuje, aż mu się uda zaczepić o krawędź!) Natomiast nie rozumiem, dlaczego Vega pisze, że nie należy z dzieckiem w chuście korzystać z komunikacji miejskiej? Dla mnie to najlepszy sposób. Mały na plecach, starszy za rączkę i jeszcze mogę się przytrzymać. Tylko muszę pamiętać, żeby nie ustawiać się tyłem do kierunku jazdy. A może ja nadmiernie beztroska jestem? Że niebezpieczeństwa sobie nie uświadamiam? :roll:
Nie podoba mi się ten wątek i miałam się nie odzywać, ale skoro mnie wywołujesz do odpowiedzi to powiem :)
Z obserwacji warszawskich kierowców autobusów wynika że
1. bardzo gwałtownie hamują - pasażerami rzuca jak marionetkami po autobusie - jeśli masz dziecko na plecach i rzuci tobą na te drążki do trzymania się, albo poziomą poręcz (mną tak rzuca) to... ciało człowieka gwałtownie zyskuje na wartości w przypadku takiego przyspieszenia - ja mam wizję miażdżonego kręgosłupa dziecka, kiedy swoim ciężarem ciała przyprę go do poręczy.
2. wykonują nagłe gwałtowne manewry przy których też niźle rzuca.
Poza tym współpasażerowie rzadko zwracają uwagę na innych i pchają się ropychując sobie drogę łokciami - jeśli masz dziecko z przodu jesteś w stanie je ochronić, jeśli na plecach, to niewiele na to poradzisz...
No może ja jestem przewrażliwiona - nikomu niczego nie zabraniam - po prostu wolę dmuchać na zimne.
No ale to jest moja osobista refleksja - nie to, że nie należy, tylko że trzeba uważać - jakbym miała wyjście zawiązałaby dziecko na czas jechania w autobusie z przodu.
Może wypowiedzą dziewczyny które komunikacją miejską jeżdżą częściej? Jak to wygląda z Waszego doświadczenia?
podjuszanka
17-08-2008, 23:52
Ja autobusami jeżdżę sporadycznie, ale dziecko zawsze z przodu. Intuicyjnie - lepsza ochrona i przed uderzeniami i przed współpasażerami...
ja jechałam kilka razy z madzią na plecach metrem. poza szczytem, więc w miarę pusto. a itak czułam, że nie do końca kontroluję sytuację. do zatłoczonego autobusu w plecaczku nie wsiadłabym.
vega, myślę podobnie jak ty. takie "projekcje" utrudniają trochę życie ale też wg mnie lepiej nie ryzykować, bo po co.
donka też ma rację, że każdy ma swój margines bezpieczeństwa.
odpowiedzialność za dziecko do osiemnastki jest po stronie rodzica - każdy musi sobie znaleźć swój sposób na tę odpowiedzialność.
Jeżdżę często; autobusami i tramwajami.
Z Krzysiem, na plecach, ale to już duży chłopak i jak mu coś nie pasuje, to to po prostu powie.
anifloda
18-08-2008, 11:22
Ja też jeżdżę wyłącznie z dzieckiem na plecach bo:
1. Kostek jest już duży, a ja mała i z przodu zasłania mi widok
2. Na kolanach mam Helenę, która sama się w tramwaju na nogach nie utrzyma. Dwójka mi się z przodu nie zmieści.
3. Hamujący autobus powoduje, że leci się DO PRZODU i wtedy to właśnie dziecko zawiązane z przodu leci na te barierki i współpasażerów. No chyba, że się stoi, albo siedzi tyłem do kierunku jazdy.
4. W ogóle z crashtestów wynika, że najbezpieczniej siedzieć TYŁEM do kierunku jazdy, wtedy rzeczywiście dziecko z przodu jest bezpieczniejsze, ale niestety takich miejsc jest w polskich tramwajach i autobusach mniej i nie są oznaczone jako miejsca dla matki z dzieckiem.
5. W MPK ZAWSZE siadam. Jak nie ma miejsca to przeciskam się do miejsca dla matki z dzieckiem i proszę o zwolnienie tegoż. Zresztą w 99% wypadków ktoś mi ustępuję zanim poproszę.
6. Jak Kostek był mały, to jeździłam z nim zawiązanym z przodu, bo Helena mieściła mi się na kolanach. Wtedy starałam się siadać tyłem do kierunku jazdy.
uuuu
ale sie tu ozywilo ;)
przemyslalam sprawe i... z dzieckiem na rowerze w chuscie czy noidle - nie zdecyduje sie i nikomu nie polece, poniewaz:
1. niesposob zalozyc kask dziecku (tzn zalozyc mozna, ale to bradzo niewygodne;).
2. w trakcie wypadku, dziecka nie chroni nic po za chusta i cialem rodzica, co nie jest dobrym zabezpieczeniem.
3. umiejetnosci nie zwalniaja od myslenia. Wypadki zdarzaja sie - to jest fakt - nawet najlepszym.
Wiecie na co lezy najwiecej polamancow na chirurgii?
Na glupote.
I zapewniam Was, ze to zdarzylo sie im pierwszy raz.
Obysmy sie nie musieli uczuc na wlasnych bledach.
Ktoś tu już pisał coś podobnego, ale muszę zauważyć ze swojej strony, że nie wyobrażam sobie jazdy z dzieckiem w chuście przynajmniej na rowerze górskim. Jest się wtedy mocno pochylonym do przodu, dziecko leży na plecach, zamiast siedzieć w chuście. Wiem z doświadczenia, że taka pozycja nie jest bezpieczna. Mając Małego na plecach w chuście próbowałam kiedyś zrobić coś w takiej pozycji (nie pamiętam dokładnie, może myłam podłogę, a może coś innego) - w każdym bądź razie Paweł leżał na moich plecach i nagle zaczął się wysuwać z chusty w kierunku mojej głowy. Miałam wrażenie, że za chwilę przeleci mi nad głową i łupnie na podłogę.
milorzab
19-08-2008, 20:46
Ja dziś jechałam na rowerze w chuście. Nigdy w dorosłym życiu nie spadłam z roweru. Jechałam chodnikiem. W tempie rowerka czterokołowego Tosi. Nie mam siły za nią biegać. Nie chcę też kupować fotelika, bo miałam i nie byłam z niego zadowolona. Jest z nim ciężko jeździć, zwłaszcza gdy dziecko zaśnie. Przechyla sie i trudno utrzymać równowagę. Miałam kiedyś taką przygodę, że Ignaś zasnął mi w foteliku i rower mi się przechylał, nie miałam siły jechać. Dziś D. zasnął w chuście i nie było problemu. Nie znam się na punkach ciężkości, ale to chyba ma z tym coś wspólnego.
no ryzyk-fizyk. dla mnie to niepotrzebne ryzyko. ale kazdy sam wybiera.
zapisuje sie do partii luzaków i anty-radykałów :wink:
a tak powaznie, podczas ostatniego wyjazdu jeżdziliśmy trochę z młodym nad morzem na rowerze, zarówno w przyczepce jak i w foteliku, i były takie momenty, kiedy powaznie zastanawiałam się nas wzięciem go w ergo i powiezieniem do domku... szczególnie kiedy zapłakany pasażer fotelika nie mógł w tym urządzeniu zasnąć a do domu było jeszcze kilka kilometrów, a chmury deszczowe nadciągały srogie a my w lesie...
czasem życie nas zaskakuje, nie wszystko da się przewidzieć i zaplanować... czasem też sami siebie zaskakujemy :wink:
a zdjęcia mamyKajetana, pełne radości i zabawy nie budzą we mnie żadnych przykrych emocji :)
zapisuje sie do partii luzaków i anty-radykałów :wink:
a tak powaznie, podczas ostatniego wyjazdu jeżdziliśmy trochę z młodym nad morzem na rowerze, zarówno w przyczepce jak i w foteliku, i były takie momenty, kiedy powaznie zastanawiałam się nas wzięciem go w ergo i powiezieniem do domku... szczególnie kiedy zapłakany pasażer fotelika nie mógł w tym urządzeniu zasnąć a do domu było jeszcze kilka kilometrów, a chmury deszczowe nadciągały srogie a my w lesie...
czasem życie nas zaskakuje, nie wszystko da się przewidzieć i zaplanować... czasem też sami siebie zaskakujemy :wink:
a zdjęcia mamyKajetana, pełne radości i zabawy nie budzą we mnie żadnych przykrych emocji :)
Zgadzam się.
Ja na rower bym z małym nie wsiadła nawet w foteliku bo jeżdżę bardzo niepewnie, więc chusta czy nosidło odpada tym bardziej, natomiast środkami komunikacji miejskiej jeżdżę i zawsze siedzę, taksówką też już jechałam, a także jak DonKaczka chodzę na targ bo przynajmniej nikt mi nie mówi że przeszkadzam! :)
zapisuje sie do partii luzaków i anty-radykałów :wink:
a tak powaznie, podczas ostatniego wyjazdu jeżdziliśmy trochę z młodym nad morzem na rowerze, zarówno w przyczepce jak i w foteliku, i były takie momenty, kiedy powaznie zastanawiałam się nas wzięciem go w ergo i powiezieniem do domku... szczególnie kiedy zapłakany pasażer fotelika nie mógł w tym urządzeniu zasnąć a do domu było jeszcze kilka kilometrów, a chmury deszczowe nadciągały srogie a my w lesie...
czasem życie nas zaskakuje, nie wszystko da się przewidzieć i zaplanować... czasem też sami siebie zaskakujemy :wink:
a zdjęcia mamyKajetana, pełne radości i zabawy nie budzą we mnie żadnych przykrych emocji :)
Zgadzam się.
Ja też :)
No i wracam z wakacji a tu afera, bo na rowerze z Manducą i na dodatek dzieckiem wśrodku... :shock:
Otóż pozwolę sobie ustosunkować się do niektórych waszych wypowiedzi, bo szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak skrajnych reakcji na akurat TYM forum...
Po pierwsze zanim wyruszyłam na jakiekolwiek wycieczki na rower (w ogóle) najpierw nauczyłam się na nim jeździć i nie spadać. Moje ostatnie upadki na rowerze były spowodowane nie dość trafną oceną podłoża (piach) przy jednoczesnej zmianie środka ciężkości roweru przy wybitnej pomocy fotelika z trzylatkiem w środku.
magda1980 oczywiście, że w ciąży jeździłam na rowerze, do szóstego miesiąca również konno, biegałam do autobusu, nosiłam ciężkie siaty, przejechałam razem z moimi chłopakami 3500 km z południa na północ Szwecji i nazad w siódmym miesiącu ciąży, nocując pod namiotem w zimnie i deszczu 150 km od koła podbiegunowego. Ciąża przynajmniej moja, to nie choroba, a dziecko to nie jakaś porcelana. Każdą swoją decyzję o wspomnianych aktywnościach podejmowałam kalkulując swoje możliwości i umiejętności oraz konsultując się z moją panią ginką, która sroce spod ogona nie wypadła. Co dla jednej osoby jest wyczynem dla innej może być zupełnie standardową umiejętnością czego nie bierzesz pod uwagę,
„takie uprawianie hobby wyczynowego w towarzystwie i przy udziale dzieci, czy chcą tego, czy nie chcą, jest znakiem naszych czasów”
Znakiem naszych czasów jest również nadmierne skupianie się na dziecku i podporządkowywanie całej rodziny i potrzeb każdego jej członka dzieciom i ich nierzadko fanaberiom. Dziecko jest członkiem rodziny i niezależnie od tego czy ma ochotę czy nie, jeśli muszę wyjść po zakupy, bo nie mam co włożyć do gara, a inni członkowie rodziny są głodni, to wychodzę z nim czy tego chce czy nie.
Linda w foteliku rowerowym moje starsze dziecko zasypiało najdalej po 500 m jazdy niezależnie od tego czy spało już tego dnia czy nie. Głowa w takich sytuacjach latała mu tak, że jedynym wyjściem było się zatrzymać i przeczekać tą drzemkę lub trzymać jedną ręką głowę dzieciowi pod brodą, co nie jest ani wygodne ani bezpieczne.
Rower dla mnie to nie tylko sprzęt służący rekreacji, ale też środek transportu. Na urlopie na plażę mam ponad 4 km i zamiast brnąć z dzieckiem w Manduce w upale blisko godzinę wolę jechać kilkanaście minut rowerem między innymi dla dobra dziecka. Jeśli jadę na wycieczkę to wybacz, ale po pierwsze przyczepką po prostu nie zmieszczę się na wąskich leśnych ścieżkach, a na leśnych, wyboistych drogach zafunduję chyba Marcelowi Zespół Dziecka Potrząsanego :roll:
Może faktycznie mogłabym zrezygnować z wycieczek rowerowych... Tylko tak się składa, że ja osobiście już mam dość rezygnowania z różnych fajnych rzeczy w tym i jedzenia w związku z karmieniem alergika i dalszych podróży również w związku z alergią, nie mam ochoty odebrać sobie nawet roweru. Macierzyństwo nie może dla mnie oznaczać ciągłych wyrzeczeń, bo to nie koreluje dodatnio ze stosunkiem do niego. :x
Donkaczka cieszę się, że rozumiesz, zanim podjęłam decyzję o jeżdżeniu z dzieckiem w Manduce przemyślałam to sobie. Nie jeżdżę ulicami, rzadko korzystam ze ścieżek rowerowych i wybieram odludzia, bo nie lubię przemykających wokół mnie innych rowerzystów.
„raczej kwestia umiejętności, refleksu i dopasowywania jazdy do swoich możliwości, wierzę, że podobnie można się czuć na rowerze - pewnie i bezpiecznie na tyle, by zabrać na plecach dziecko”
no właśnie o to mi chodziło! :idea: Zimą w chuście też czasem miałam stracha, że się przewrócę, ale wystarczyło iść wolniej blisko ściany czy poręczy i było bezpiecznie.
„heh chyba kazdy ocenia przez pryzmat wlasnych umiejetnosci
ja jakos wierze, ze jesli ktos jezdzi rowerem duzo i niemal wyczynowo, to kamienie i galezie mu nie straszne, bo z roweru nie spada, jedzie na jakis procent swoich mozliwosci majac na uwadze bezpieczenstwo dziecka i zagrozenia dla dziecka nie stwarza”
Dokładnie w ten sposób postępuję i tam gdzie chłopaki pędzą "z górki na pazurki" ja zsiadam i na wszelki wypadek rower sprowadzam.
Marmez zgadzam się z tobą, co do amortyzacji, każdy rozsądny rowerzysta na wybojach unosi tyłek z siodełka i staje na pedałach. W takiej pozycji nawet jak sam rower nie jest amortyzowany, to stawy łokciowe i kolanowe, następnie reszta ciała, a w końcu materiał chusty, czy nosidła amortyzują wstrząsy dużo lepiej niż fotelik bujający się jak na sprężynie nad tylnym kołem, czy przyczepka.
Co do środa ciężkości od zawsze jeżdżę z ciężkim plecakiem i jest to naprawdę podobne obciążenie. Jeśli umiem jeździć z plecakiem to z dzieckiem również...
Odnośnie przyjemności, cóż gdyby Marcelowi się nie podobało na pewno bym o tym wiedziała ja i każdy w promieniu kilkuset metrów, a tak dzieć śmieje się do jadącego obok brata i taty :P
Hanti gratulacje dla mamy po raz czwarty :high:
„a założę się o każde pieniądze że w razie wywrotki żadna z Was nie utrzyma roweru z dzieckiem w foteliku....walniecie jak długie”
Właśnie tak zdarzyło się dwukrotnie, ze straszym Igorem w foteliku, całe szczęście miał kask, a wszędzie wokół było miękko. Fizyczną niemożliwością jest utrzymanie roweru w pionie jak samemu leży się na ziemi... :(
„a tu się zgodzę w 100 % w ciąży jeździłam na rowerze, łyżwach i nawet na 1 sekundę nie tracę równowagi nie wyobrażam sobie rezygnacji ze sporu tylko dlatego że mam dzieci, bądź jestem w ciąży. Ten typ tak ma i nawet moja mama chociaż z bólami zaakceptowała to
niewątpliwie jako jednostki różnimy się od siebie zdolnościami psychomotorycznymi, jedna osoba potyka się na prostej drodze, druga wywija salta i chodzi po linie. Troszkę zrozumienia i akceptacji.......
Ja nie wyobrażam sobie jak można sie przewrócić tylko dlatego że się poślizgnęłam, jednak nie osądzam i nie śmieję się z ludzi którym takie rzeczy sie przytrafiają. Każdy z nas jest inny, nie łatwiej to zaakceptować niż osądzać ?????????????????????”
Podpisuję się pod tym, co napisałaś obydwoma rękami. Na łyżwach jeździłam w ciąży ze dwa razy (starszak strasznie chciał się nauczyć), ale pomimo, że naprawdę nieźle jeżdżę z brzuchem wystającym z przodu nie czułam się na tyle pewnie, żeby ryzykować upadek i jeździć wbrew swojemu wyczuciu. Jestem jednak przekonana, że są osoby, które na łyżwach czują się równie pewnie jak ja na spacerze w parku, i niech jeżdżą ile wlezie. Moja osobista koleżanka konno jeździła jeszcze na 3 dni przed porodem, jeździ świetnie, sędziuje zawody i jest właścicielką sporej stajni i przez myśl by mi nie przeszło podważać jej kompetencje twierdząc, że to co robi jest niebezpieczne. :duh:
April nie potrafię tak podejść do sprawy, bo w najlepszym razie zamknęłabym się z dziećmi w domu zabijając gwoździami okna (bo może wlecieć osa i dziecko użądlić), albo doprowadziłabym do sytuacji samospełniającego się proroctwa :?
Mart nie wiem jaki mam rower (na pewno nie holenderski...) :lol: , ale mi się wydaję, że Marcel nie leży w jakiejś strasznej pozycji na moich plecach. Co możesz sama zweryfikować na zdjęciach. Osobiście sama nie znoszę jeździć w pozycji leżącej (taka przejażdżka jak dla mnie jest za karę... :x )
App7 na tych zdjęciach w poście Budzika to nie ja... :lol: Wklejam swoje osobiste foty, żeby nie być gołosłowna...
http://img206.imageshack.us/img206/6915/manduca4xm1.jpg
http://img206.imageshack.us/img206/5306/manduca3qu7.jpg
http://img206.imageshack.us/img206/5291/manduca2cg7.png
http://img206.imageshack.us/img206/4100/manduca1uw4.png
Po przeczytaniu całej tej zagorzałej dyskusji doszłam do wniosku, że zakup kasku nie byłby zupełnie pozbawiony sensu, bo z roweru nie zamierzam rezygnować, a jak Marcel dorośnie do fotelika to i tak kask będzie potrzebny.
[/img]
Ciesze sie, ze mieliscie udane wakacje, Marcel bardzo urosl od ostatniego razu jak go widziala, ma slodka usmiechnieta buzke :D
Nie bede juz przekonywac ciebie. Nie uwazam jednak siebie za nieco neurotyczna mame z racji tego, ze ja jadac sama na rowerze mam zawsze kask na glowie, ba cala rodzina jezdzi w kaskach, nie uwazam tez ze wazac malego w przyczepce rowerowej funduje mu syndrom dziecka potrzasanego, ba ostatnio sklaniam sie nawet do tego, aby zakladac mu kask, gdy jezdzi w przyczepce!.
Mirando, milo, ze wrocilas na forum :wink: Mam nadzieje, ze sie spokamy jeszcze w 100 Pociechach, pozdrawiam!
Trochę się wściekłam jeśli mam być szczera. Wyraziłam swoją opinię, czego ja bym nie zrobiła. Dla mnie jazda konno (też jeździłam i wiem jak to jest) jest totalną głupotą i choćby mama była mistrzynią olimpijską koń to tylko zwierze i może sie zdarzyć wypadek.
Iwanna.T
05-09-2008, 10:08
miranda fajnie, że jesteś :)
Widzę w Tobie bratnią duszę pod względem podejścia do tworzenia rodziny i macierzyństwa. Tyle że ja na razie tylko teoretykiem jestem, ale chyba już "nieprawomyślnym" :lol:
hanti dobrze napisała: jesteśmy różni i tyle. Nie narzucajmy swoich poglądów (niepopartych faktami, bo jak coś ma oparcie nie w wyobrażeniach, a w badaniach - jak np. jazda w / bez fotelika samochodowego - to warto to głośno powiedzieć).
april spokojnie - nikt Twojego sposobu wychowywania nie atakuje. Jesteś matką swoich dzieci i to Ty decydujesz o ich losach i zajęciach.
A tak w ogóle - dajmy sobie prawo do własnego życia - dzieci to jedynie jego część (czy najważniejsza, to też kwestia dyskusyjna).
Ta dyskusja dotyczy najważniejszych wartości w życiu: miłości wyrażającej się w zapewnieniu bezpieczeństwa i wolności. Proporcje każdy sam dobiera.
Jasnie Pani :)
05-09-2008, 10:15
miranda, a juz sie bałam, ze cie wypłoszyły z forum...
fajnie ze jestes!!!!!! :D :D :D
Miranda, cieszę się, że wróciłaś z wakacji i ustosunkowałaś się do dyskusji. Brawo za odwagę wyrażenia własnej opinii, nawet jeśli Twój styl życia jest mało popularny. Różnorodność to najpiękniejsza cecha naszego gatunku :)
Miranda - ciesze sie ze wrocilas na forum i odpowiedzialas w tej dyskusji. Tak jak chusty sa kontrowersyjne dla wielu rodzicow poza tym forum, tak Twoje podejscie okazalo sie dla niektorych rownie kontrowersyjne tutaj.
Ja na razie teoretyczka ale ciesze sie ze sa takie opinie/podejscia jak Twoje czy Hanti bo mi przynajmniej daja przyklad jak cieszyc sie z macierzynstwa nie rezygnujac przy tym calkowicie z siebie :) Ja moze sama na rower dziecia bym nie wziela bo nie ufam swoim umiejetnosciom na tyle, ale pewnie mezowi spokojnie bym w tej kwestii zaufala :)
Nie brałam udziału w dyskusji, chociaż pilnie ją śledziłam.
Brakowało głosu Mirandy - świetnie, że napisałaś. :applause:
Trochę się wściekłam jeśli mam być szczera.
April, chyba zupełnie niepotrzebnie. Miranda napisała tylko, że nie potrafi spojrzeć na sprawę tak jak Ty.
Dla mnie jazda konno (też jeździłam i wiem jak to jest) jest totalną głupotą i choćby mama była mistrzynią olimpijską koń to tylko zwierze i może sie zdarzyć wypadek.
Kurcze ja wiem że są różne podejścia i w ogóle każdy odpowiada za siebie i swoje dzieci ale z tym koniem to jak dla mnie już za dużo :?
czteryszczęścia
05-09-2008, 13:59
Pomimo, że dzieci wchodzą mi na plecy i powinnam robić tysiące innych rzeczy, to siedzę przy komputerze i czytam!
Bo czyta się ten wątek jednym tchem, jak dobry kryminał :lol:
Nie brałam udziału w dyskusji, chociaż pilnie ją śledziłam.
Brakowało głosu Mirandy - świetnie, że napisałaś. :applause:
[quote="april":2o59qd4k]Trochę się wściekłam jeśli mam być szczera.
April, chyba zupełnie niepotrzebnie. Miranda napisała tylko, że nie potrafi spojrzeć na sprawę tak jak Ty.
Dla mnie jazda konno (też jeździłam i wiem jak to jest) jest totalną głupotą i choćby mama była mistrzynią olimpijską koń to tylko zwierze i może sie zdarzyć wypadek.
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.