PDA

Zobacz pełną wersję : Rodzina przeciw chustom :/



endurka
14-08-2010, 23:04
małż póki co ignoruje, ew. twierdzi, że go to ściska, nie gada chociaż, jaki Rysiu biedny, jak go męczą (co słyszę od rodzicieli)

ale rodzice dziś przeszli samych siebie

gwoli wyjaśnienia
moi rodzice należą do "nurtu" jesteś przeciętny-jesteś normalny
czytaj musisz być jak wszyscy, wtedy jest ok

od kiedy tylko zaczęłam mieć swoje zdanie zawsze kruszyliśmy kopie o to, że inny nie znaczy gorszy, a bywa i lepszy, nie każdy jest jak miliony innych i o to, że ja się zawsze "muszę wyróżniać", a nie mogę być jak wszyscy

z chustami i pieluchami też tak było (ach i ze smoczkiem - wszyscy od zawsze dają, a ty sie znęcasz nad dzieckiem i dawali przeciw mnie jak nie widziałam, pokarmy też mu tak potrafili przemycać znienacka, chociaż jeszcze nie jadł)-wciąż wysłuchiwałam, że ja to zawsze coś wymyślę, że wydziwiam, że nikt tak nie robi, że mi rozum odebrało oraz, że ludzie, którzy się do nas uśmiechają, de facto sie z nas śmieją

no i że mój niewyspany dzieć jest w gruncie rzeczy wyspany itd
nie chcę się izolować od nich, bo Rysiu bardzo ich kocha

dziś mnie powalili - pojechaliśmy razem na zakupy drobne, wysiadamy z auta, ja zaczynam sięgać po kółkową, gdy nagle słyszę "nie założysz tego", po czym mój tata biegiem wyciąga Rysia z fotela, bierze na ręcę i dyla - pomyka do sklepu, mama też w nogi sycząc, że nie pójdziemy razem nigdy do sklepu, jak ja będę "z tym", bo oni się mnie wstydzą, że na mnie zawsze muszą wszyscy patrzeć, że muszę być widowiskiem i pośmiewiskiem

zatkało mnie to mało powiedziane, byłam w szoku

nie mam pojęcia jak to potraktować, może powinnam odebrać im dziecko, ale nie chciałam robić cyrku i ganiać ich po parkingu

masakra
Wasza rodzina też tak to odbiera?
Utwierdźcie mnie w przekonaniu, że to nie ze mną jest coś nie tak...

silver
14-08-2010, 23:05
to z Twoją rodziną jest coś nie tak:(

bardzo przykre... :(

Aniamama
14-08-2010, 23:08
Strasznie ci współczuje moj teść jeszcze mnie nie widział w chuście -siedzi na działce uff.Moja mama też, mąż już się przekonał ale też nie było łatwo.Może z czasem im przejdzie.

endurka
14-08-2010, 23:09
że nie wspomnę, że moja mam notorycznie nosi Rysia na rękach jak w wisiadle - trzymając go za krocze i nic nie da sobie przetłumaczyć, tylko "jak ty zawsze wszystko wiesz lepiej, to sama go noś, ja sie mogę wogóle nie dotykać, skoro wszystko źle robię" itd ze wszystkim - po prostu jestem totalnie nie szanowana jako rodzic z własnymi poglądami :/

silver
14-08-2010, 23:10
a Ty z nimi mieszkasz?

Amparo
14-08-2010, 23:11
Matko, Ty święta kobieta jesteś. Wiesz jakie awantury by były, gdyby mnie się tak rodzice wpierniczali?! A dopóki by nie zrozumieli, szlaban na kontakty z wnukiem, po prostu.
To Ty masz decydujący głos w kwestii tego, jak wychowywać Twojego synka.

demona
14-08-2010, 23:12
Endurka, fuck! Ile Ty masz lat? Znaczy się pytam, czy to wynika z młodego wieku Twego, czy z charakteru?

sheana
14-08-2010, 23:12
Wyjątkowo przykre. Przyda się porządna rozmowa i uświadomienie, że sami z siebie cudaków robią biegając z dzieckiem po parkingu. Trudne pewnie będzie, bo rodzice, ale to Twoje dziecko, Twoje wybory i decyzje. I MUSZĄ je szanować.

IzaBK
14-08-2010, 23:15
że nie wspomnę, że moja mam notorycznie nosi Rysia na rękach jak w wisiadle - trzymając go za krocze i nic nie da sobie przetłumaczyć, tylko "jak ty zawsze wszystko wiesz lepiej, to sama go noś, ja sie mogę wogóle nie dotykać, skoro wszystko źle robię" itd ze wszystkim - po prostu jestem totalnie nie szanowana jako rodzic z własnymi poglądami :/

będę brutalna - faktycznie, moze noś Rysia sama?
Ja przy Gai nie mam niczyjej pomocy, co łatwe nie jest, ale ma taką dobrą stronę, ze nikt nie uzurpuje sobie prawa do tego, by sie wtrącać, albo chociaz komentować jesli nie jest zachwycony moimi metodami.. Chusta trzymająca Gaję zastepuje mi brak pomocnych rąk :-)
Trwaj przy swoim, bo to Ty wiesz, co dla Twojego Syna dobre.

Mayka1981
14-08-2010, 23:15
Asertywności to Ci brakuje - do cholery jasnej to Twoje dziecko! A rodzicom się chyba wydaje, że jednak jest ich a Ty to no nie wiem - starsza - aczkolwiek nieporadna siostra?

I w życiu bym nie dała NIKOMU dziecka do wisiadła! Absolutnie!

Ps. Czy Ty jesteś od nich jakoś zależna? No nie wiem, utrzymują Was, mieszkacie w ich domu? Z czego wynika Twoje przyzwolenie na dyrygowaniem swoim życiem? NIezłośliwie pytam, po prostu chyba mają nad Tobą potężną władzę...

mTuśka
14-08-2010, 23:16
Matko, Ty święta kobieta jesteś. Wiesz jakie awantury by były, gdyby mnie się tak rodzice wpierniczali?! A dopóki by nie zrozumieli, szlaban na kontakty z wnukiem, po prostu.
To Ty masz decydujący głos w kwestii tego, jak wychowywać Twojego synka.
ja mysle tak samo
a ja raczej wybuchowa jest ....nie wiem jakby sie to skonczylo
moja rodzinka nnie ma nic przeciwko noszenia(my w mietku)

mi.
14-08-2010, 23:23
Asertywności to Ci brakuje - do cholery jasnej to Twoje dziecko! A rodzicom się chyba wydaje, że jednak jest ich a Ty to no nie wiem - starsza - aczkolwiek nieporadna siostra?

Ps. Czy Ty jesteś od nich jakoś zależna? No nie wiem, utrzymują Was, mieszkacie w ich domu? Z czego wynika Twoje przyzwolenie na dyrygowaniem swoim życiem? NIezłośliwie pytam, po prostu chyba mają nad Tobą potężną władzę...

właśnie, endurko, o co to chodzi?
co jakiś czas opisujesz przeróżne bardzo niefajne historie...

dziunka
14-08-2010, 23:26
Endurka współczuję Ci zachowania rodziny - dla mnie to jakieś wariactwo!!! Bóg tylko wie do czego zdolni jeszcze są i smutne to.

Ukróciłabym kontakty, awanturę bym zrobiła, to MOJE dziecko. A jesli z nimi mieszkasz - to szukajcie czegoś na wynajem, bo będzie tylko gorzej. Współczuję :( no i pogadaj z mężem, wsparcie by Ci się przydało, niech otworzy usta przy rodzicach.

Anik801
14-08-2010, 23:31
Moja mama jest zawsze pozytywnie nastawiona do tego co robię z dziećmi.Pieluchy wielo i chusty jej się bardzo podobają.Natomiast moi teściowie na początku dziwnie patrzyli.Teściowa nigdy nie krytykowała(bo ona ogólnie mnie nie krytykuje),teść natomiast kilka razy coś tam powiedział.Teściowa może też z początku zachwycona nie była,ale przynajmniej zero komentarzy.Za to babka mojego męża(typ wtrącający się we wszystko)ciągle komentowała,że dziecku nie jest wygodnie,że dziecko się połamie itd.Dla niej najlepszy jest wózek.No i o smoczusiu też ciągle słyszę niby do dziecka mówi tak żebym ja słyszała " a gdzie masz smoczusia?mama ci nie chce dać".Ignoruję to całkowicie,niech sobie pogada.Teraz(mały ma 4mies.)to już się jakoś obyli z widokiem chusty.Zresztą wielokrotnie byli świadkami,że na płacz tylko chusta pomagała.Mieszkam na wsi,a tu nikt nie nosi,królują wózki,pampersy i smoczusie. Ok.ja rozumiem,że czasem smoczek jest przydatny,ale nie chcę żeby synek miał go non stop w buzi.Nie chcę by potem była tragedia za każdym razem,gdy smoczusia gdzieś się zgubi.A co do chusty-nie zrezygnuję choćby mi truli wszyscy,których znam.

endurka
15-08-2010, 08:21
blżej mi 30 niż dalej

mio rodzice traktują mnie jak dziecko razem z Rysiem, nie mieszkamy razem już długo

myślę, że to dlatego, że nigdy nie odcięłam do końca pępowiny, a był czas, gdy bardzo potrzbowałam ich pomocy i oni też wtedy czuli się niezastąpieni

z kolei wynikało to z tego, że nie mogłam liczyć na pomoc męża, a trudne macierzyństwa początki wymagały wsparcia, bo już prawie nie jadłam i nie miałam mleka, nie mogłam się jakoś ogarnąć

od pewnego czasu moje małżeństwo też przechodzi kryzys, a mieszkamy na zadupiu (kiedyś w Wawie) i tylko właściwie ich znam w okolicy, dla znajomych Radziejowice to koniec świata

ach i wtrącactwo mają wrodzone do tego stopnia, że mój prawie 40letni brat zerwał wogóle stosunki rodzinne, bo został niemal wyklęty z powodu jego kryzysu małżeńskiego :/

silver
15-08-2010, 08:30
że mój prawie 40letni brat zerwał wogóle stosunki rodzinne, bo został niemal wyklęty z powodu jego kryzysu małżeńskiego :/

moze to jest najlepsze wyjście, niestety... :(

Bushido
15-08-2010, 08:40
endurka WTF ? To twoje dziecko i tyle. Duzo asertywnosci i umiejetnosci stawiania granic.

kammik
15-08-2010, 09:20
Endurka, gdzie te Radziejowice i jak tam można dojechać? Skrzykniemy się, odwiedzimy Cię niby przypadkiem (daj cynk wcześniej, kiedy rodzice u Ciebie będą) i zrobimy im pranie mózgu :)

szeklanka
15-08-2010, 09:29
Endurka, Radziejowice wcale nie są daleko, sa rzut beretem za Jankami i bardzo tam ładnie jest ale Ty kobieto się postaw, to Twoje dziecko i nie będziesz miała drugiej szansy wychować go tak jak chcesz bo urośnie. Ja nie dyskutuję jak mi się coś nie podoba to walę prosto z mostu i koniec, jak się komuś nie podoba to do widzenia. Jeśli im zależy MUSZĄ uszanować Twoje zdanie, jeśli go nie szanują to czy będą szanować Rysia zdanie jak dorośnie? zastanów się.
Mnie nikt nie pomaga i nie narzekam, też obok siebie nikogo nie mam, ale spotykam czasem ludzi, zagadają kobitki i się kręci. Rodzice z brakiem zaufania to nie koniec świata, postaw sprawę jasno, zresztą jak można się wstydzić własnego dziecka i wnuka w sklepie ???????????? tego nie kumam. Ważne musisz być stanowcza i konsekwentna, skoro jesteś przekonana do chusty to w opisanym przypadku zabrałabym natychmiast dziecko dziadkowi i powiedziała że jak jeszcze raz tak zrobi to mu się nie pozwolisz dotknąć i że sobie NIE ŻYCZYSZ, oni muszą się z Tobą liczyć bo swoją szansę na wychowanie już mieli teraz to Twoja rola

Życzę Ci siły bo łatwo nie będzie, ale na pewno warto. Trzymam &&&&& i głowa do góry, kiedyś chusta będzie na porządku dziennym a teraz no cóż, czasy się ciągle zmieniają ;)

endurka
15-08-2010, 09:58
owszem, pięknie tu, ale dla naszych warszawskich przyjaciół, nadal niedzieciatych to i 3ci świat i jakby tematy nieco inne już do rozmowy. Póki co zawsze kończyły się na pracy, a teraz już nie.

więc póki co mam poza Rysiem psa, sarny i zające do pogadania ;) i spokój i ciszę, coś za coś

i tak mamy się stąd wyprowadzić, bo to letni dom teściów, ale póki co nie mamy koncepcji - małż napiera by z dala od rodziców, oni znów prą by było blisko, skoro chcę pracować i dawać im Rysia do opieki (chcę by był z kimś kogo zna i kocha), a nie dojeżdżać daleko no i by "mieć w nich oparcie, którego nie daje mi mój niewydarzony małżonek" - z nim też toczą wojnę, ot taka normalna niegdyś rodzina zaczyna trącić patologią i jakąś toksyczną aurą. A największe poczucie winy i bezradności dotyka mnie. Szantażują, że nie będą odwiedzać.

Z resztą oni też nie mieli ze mną lekko, bo jako dziecko złotej klatki buntowałam się ile dałam radę, jak zaczęłam robić tatuaże i kolczyki omal nie wylądowaliśmy wszyscy w wariatkowie
zawsze mnie będą za to winić, każdy ma jakieś swoje ograniczenia. Zaczynam tracić wiarę w siebie i w radzenie sobie bez nich w życiu.
a i dla mamy nigdy nie będę dobrą gospodynią, bo nie mam wylizanego pedantycznie domu, a wolę czasem odetchnąć dla siebie niż sprzążtać na okrągło w ciągłym poświęceniu rodzinie. Moi rodzice mają taki wzorzec, nigdy nic dla siebie, stąd może są tak zaborczy wobec własnych dorosłych przecież dzieci...

czas się oderwać, koniec z tym, zacząć żyć po swojemu

Ilonsa
15-08-2010, 10:07
powiem Ci jedno może i Twoi rodzice kochają Ciebie i Rysia ale toksyczną miłością, jeśli zamieszkasz blisko nich ucierpi na tym Twoje małżeństwo. Wydaje mi się, że oni się nie zmienią i Ty musisz podjąć decyzję co jest dla Ciebie ważniejsze. Wiem, że to nie jest łatwe.
Podkreślam, że to tylko moje zdanie na podstawie tego co przeczytałam w tym wątku...

kasia
15-08-2010, 10:23
endurko - zły temat sobie wybrałaś na wątek. powinien on brzmieć: rodzina przeciw mnie... niestety. dorosła babka z Ciebie i masz prawo do życia wg swojej miary. czas albo porozmawiać, przedtsawić swoje poglądy, albo odciąć się, choć na jakiś czas. myślę, że ze zdrowiem dla wszystkich osób konfliktu. macierzyństwo jest tym szczególnym okresem, kiedy traci się kontakt z wieloma znajomymi (choć nie jest to regułą, to także sprawdzian dla naszych znajomym, czy dadzą radę z nami;)), ale zyskuje coś innego - doświadczenia macierzyńskie, życiowe własnie. oczywiście nagromadzenie nowych sytuacji może sprawić, że czujemy się często niezdolni do samodzielnego funkcjonowania i szukamy oparcia w najbliższych. ale to oparcie nie może przerodzić się w trwałą zależność, bo wtedy własnie Ty, jako matka, schodzisz na dalszy plan, Twoje zdanie przestaje sie liczyć. a to Ty jesteś matką wciąż. uderz w stół w końcu. nawet jeśli rodzice się obrażą, to nie na zawsze, pamiętaj:) z bratem pogadaj koniecznie. skoro on się odciął, to musi wiedzieć, czy jest mu teraz lepiej, czy gorzej.

Wiewiórka
15-08-2010, 10:48
Jak przeczytałam twój pierwszy post to :szok:
Ale bardzo dobrze cię rozumiem, moi rodzice, zwłaszcza matka też mnie kochają bardzo toksyczną miłością. Ale numerów z chustą nie miałam, nawet mama powiedziała, że to lepiej, że dziecko będzie w chuście, bo będzie bezpieczniejsze ze mną (bo wózek mogłabym przewrócić i dziecko by wypadło itd.). No ale nie wiem jakby zareagowali, jakby była zdrowa. Pewnie by było podobnie. Jak kupiłam laktator, bo miałam problemy z karmieniem, to się takich rzeczy nasłuchałam, ze nie zapomnę tego do końca życia (choć powinnam bo to boli). Jak mnie dręczą to przestaję się odzywać, nie odbieram telefonu, nie dzwonię, nie odwiedzam, a mój mąż jedzie powiedzieć, co o tym wszystkim widzi, nagada. Trzeba odpoczywać od siebie i to dość często. Jakbym miała matki słuchać, to bym nie mogła karmić piersią (bo butelka o wiele lepsza), być na wychowawczym (bo niby trzeba siedzieć dłuższy czas bez dziecka, by jakoś z nim wytrzymywać), dawać cały czas słodycze (bo dzieciństwo to czas słodyczy) i jedzenie na konserwantach (bo teraz jedzenie jest tak naszpikowane chemią, więc trzeba do niego dziecko od razu przyzwyczajać, bo jak będzie większe to organizm się zbuntuje- co jest prawdą, że może dziecko dostać szoku toksycznego, już były takie przypadki; a ja podobno dziecka od takiego jedzenia nie uchronię, co nie do końca jest prawdą). Nie piszę już o sprawach religijnych, bo z mężem katolikami nie jesteśmy (ateistami też nie, ogólnie napiszę, że chrześcijanami), a nasi rodzice chcieli, by po katolicku wychować dziecko. Dlatego świetnie cię rozumiem.

demona
15-08-2010, 11:10
Jesli oddasz Rysia pod opieke rodziców to będzie najgorsze co możesz zrobić. Utwierdzisz ich w przekonaniu, że postępują słusznie, a to odbije się na Rysiu. Uwierz mi! Nie rób tego, proszę:) Resztę dziewczyny napisały.

endurka
15-08-2010, 11:11
jeśli chodzi o brata, to nawet mają pretensję, że ja się na niego nie pogniewałam, że rozpada się jego małżeństwo, bo przecież oni są o to obrażeni na niego, jakby to była ich i moja sprawa

nie mieści im się w głowie, że mogłabym utrzymywać dobre stosunki i z nim i jego prawie byłą żoną, bo przecież oni muszą zająć jakiś front :/

martajotka
15-08-2010, 11:43
Przykra ta sytuacja. Współczuję Ci.Ale Wierzę, że uda jakoś się sprawę rozwiązać. Choć niestey wiem, że dobra wola musi być zdwóch stron.
Ale może zaproś teściów na kawę,upiecz ciacho i spróbuj na spokojnie porozmawiać o Waszych stosunkach i ich wtrącaniu się. Przygotuj jakies artykuły o chustowaniu, żeby zobaczyli, że to nie tylko Wasza fanaberia.
Tylko oczywiście ustal wcześneij z mężem wspólne stanowisko i sposób prowadzenia rozmowy.,
Powodzenia!!

kasia
15-08-2010, 11:45
hmm... może stwórz z bratem wspólny front? w kupie siła!

dziunka
15-08-2010, 12:00
moze to jest najlepsze wyjście, niestety... :(

Zgadzam się!


Endurka, gdzie te Radziejowice i jak tam można dojechać? Skrzykniemy się, odwiedzimy Cię niby przypadkiem (daj cynk wcześniej, kiedy rodzice u Ciebie będą) i zrobimy im pranie mózgu :)

:applause:


A swoją drogą, może by tak zagrozić rodzicom, że też zerwiesz kontakty jak Twój brat?

Liv
15-08-2010, 12:05
Przykra ta sytuacja. Współczuję Ci.Ale Wierzę, że uda jakoś się sprawę rozwiązać. Choć niestey wiem, że dobra wola musi być zdwóch stron.
Ale może zaproś teściów na kawę,upiecz ciacho i spróbuj na spokojnie porozmawiać o Waszych stosunkach i ich wtrącaniu się. Przygotuj jakies artykuły o chustowaniu, żeby zobaczyli, że to nie tylko Wasza fanaberia.
Tylko oczywiście ustal wcześneij z mężem wspólne stanowisko i sposób prowadzenia rozmowy.,
Powodzenia!!

martajotka, problem polega na tym, że tu chodzi o rodziców, a nie teściów. tym smutniejsze :(

endurko, zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jak duży wpływ na Twoje problemy w małżeństwie ma działanie Twoich rodziców? moi rodzice od początku nie akceptowali mojego męża i bardzo się starali podkopać jego wizerunek w moich oczach. o ile nie zaczniesz pracować nad odbudowywaniem granic, przeprowadzka w ich sąsiedztwo będzie z ogromną stratą dla Ciebie, Twojego synka i Twojego małżeństwa.
to uczucie niemocy, które odczuwasz, jest jak najbardziej zrozumiałe - właśnie o to chodzi toksycznej osobie - przez podkopywanie Twojej wiary w siebie, ma większą szansę na uzależnienie Ciebie od swojej osoby. nie jest to działanie świadome, ale jak najbardziej celowe. przykre, jeśli doświadczamy go ze strony własnych rodziców.

lilutek
15-08-2010, 12:07
endurka współczuję! ja zawsze miałam swoje zdanie i jak mówisz "nie chciałaś robić cyrku", ja bym ten cyrk zrobiła! niech by tylko spróbowali! mnie też kiedyś teściowa próbowała pouczać co z czym i kiedy,ale teraz juz wie,że nie ma szans i sie przyzwyczaiła(teraz nawet twierdzi,że Młodemu dobrze u mamusi w chuście:) choć na początku było "przyzwyczajasz go do noszenia,ciasno mu i niewygodnie...") moja rodzina twierdzi,że jestem totalnie zakręcona i "inna"(nie znaczy gorsza) i juz nic nie mówią,nie dziwi ich widok Młodego w chuście, w pouchu itd., mówią,że sami by tak nie mogli(nie wiedzieć czemu?) ale mnie nie strofuja:) a Tobie współczuje...powinnaś twardo powiedzeć czego od nich oczekujesz a czego wręcz tolerować nie będziesz!-inaczej ograniczyłabym kontakty do minimum dla waszego komfortu psychicznego i nie "robienia z dziecia wariata".
Pozdrawiam i życze powodzenia!

peluche
15-08-2010, 12:08
kurcze przykra sprawa, ja na Waszym miejscu starała się, przynajmniej czasowo odciać od rodziców (bo źle wpływaja na Wasze stosunki Ty-rodzice, Rysio-dziedkowie). No i też dobrze (IMO) by Wam zrobiło takie odseparowanie od rodziców, jezeli chodzi o relacje małżeńskie. Jak pisały dziewczyny więcej asertywności, jeżeli rozmowa nic nie da, to czas na jakies radykalniejsze kroki, nie dziwię się bratu. u mnie w rodzinie też się wszysyc wtracają (na zasadzie, a czemu to a nie tamto, a czemu nie dajesz jej łyżeczką, tylko do ręki ... ale niemąż ucina to dość szybko: jak Ty jesz, ja Ci do talerza nie zaglądam). tak samo powinaś postepować, w końcu to Twoje dziecko i wiesz jak z Nim postępować! POWODZENIA.

demona
15-08-2010, 12:54
Może terapia rodzinna? Bo w sumie wszyscy macie problem..

dokebu
15-08-2010, 13:24
Kurcze przykra historia, choć rodzinkę mam różną to jednak spokojnie mogę powiedzieć, że nikt mi z butami w małżeństwo i w wychowywanie młodego nie wchodzi, czasem wysłucham co powinien a czego nie powinien Dziubas jeść, ale i tak robię swoje, przez grzeczność nie neguję. Ze swoją mamą drę koty o różne rzeczy, ale przeważnie to błahostki i szybko się godzimy, bo bardzo ją kocham. To ona pierwsza powiedziała mi o pieluszkach wielo, troszkę nie była zachwycona MT na początku, ale pouch'a pokochała :) a teściowa hmm... nie mam źle, nawet MT chciała na sobie wiązać i bardzo chwaliła się tym przed sąsiadkami, było mi miło jak pokazywała palcami jak Szymek ma dobrze u mnie na rękach :)

Jestem zdecydowanie innym człowiekiem niż Ty Endurko, ale na Twoim miejscu posłuchałabym rad dziewczyn, najlepszym wyjściem jest ograniczenie kontaktów z rodzicami do koniecznego minimum. Dla swojego dobra i Twojego małżeństwa, dasz radę wychować dziecko bez pomocy rodziców! Jesteś dorosła i to Twoje życie, nawet jeśli nie raz popełnisz jakieś błędy, to oni życia za Ciebie nie przeżyją! Wg mnie to rodzice wychowali Cię tak, że teraz brak u Ciebie asertywności i samodzielności.

Magdailena
15-08-2010, 14:42
Rozumiem cię, bo sama mieszkałam jeszcze niedawno z rodzicami. Niby sie nie wtrącali, ale jednak dziadek (mój ojciec), próbował Anię wychowywać po swojemu. Były o to batalie niezliczone. Cieżko czasem przeciwstawic sie rodzicom, którzy jako jedyni swego czasu wyciągneli do mnie pomocną dłon, po urodzeniu Ani kiedy zostałam sama.
Teraz mieszkamy z niemężem i jest dobzre - najlepsze wyjscie jednak to ograniczanie kontaktów z toxycznymi rodzicami. Ja swoich bardzo kocham, ale wolę ich kochać z daleka. Mój niemąz robi tak samo wobec swoich rodziców, szczególnie ojca. Jest więc atmosfera przyjaźni i wzajemnej serdeczności, ale troszkę jakby byli za szybą. Może i mam wyrzuty sumienia, ze wychodzę na niewdziecznicę, ale nerwów mniej stracę.

I wiem, jakie to trudne, kiedy widzisz, że pępowina nieodcieta (moja była nieodcięta w wieku 23 lat!!!!), wiesz, że trzeba, ale cieżko, bo wygodniej, bo przyzwyczajenie, bo odpowiedzialność rozkłada się na kilka osób, a nie tylko na ciebie...


Tobie radzę to samo, - ograniczyc kontakty - nie przejmować się i robić swoje.

oladronia
15-08-2010, 17:50
Doskonale rozumiem problem, ale - tak jak dziewczyny piszą - musisz się po prostu postawić i wyjaśnić im, że to Ty jesteś matką i będziesz wychowywała synka tak, jak uważasz za słuszne. Jakbym ja miała słuchać rodziców (głównie mojej mamy, to nie miałabym męża, skończyłabym pewnie całkiem nie interesujące mnie studia, mieszkałabym dalej z nimi, ubierała się w kolorowe spódniczki i bluzeczki, miała zawsze nienaganną fryzurę i makijaż, nie miała tylu kolczyków, chodziłabym do kościoła mimo, iż jestem niewierząca, bo tak należy bo co ludzie powiedzą. Dokładnie tak - też uważa, że wydziwiam, bo mała nie ma smoczka, jest tylko na piersi i nie używamy pampków (to wg niej wszystko męczarnia dla dziecka),no i przede wszystkim nie jest ochrzczona, bo uważamy, że nie powinniśmy decydować za dziecko. Tylko, że moja mama dobrze wie, że "może sobie gadać", a ja i tak będę robić to, co uważam za słuszne. Kiedy już przegina i próbuj robić mi sceny przy ludziach albo na mieście na temat chusty czy innych spraw, to po prostu na jakiś czas się z nią nie spotykam - wtedy wyraźnie odczuwa, że chwilowo mam jej dosyć. Być może to trochę brutalna metoda, ale w jej przypadku zbawienna - po takiej "abstynencji" wraca do normy (na jakiś czas). Gdybym jej pozwalała na wszystko, to miałabym jak mój starszy brat - byłaby u mnie codziennie, wychowywałaby moje dziecko, wtrącałaby mi się do małżeństwa i sprzątałaby mi w domu :duh:
Nie mówię, że masz się z nimi kłócić - wystarczy jasno przedstawić swoje stanowisko - jak nie będą chcieli zrozumieć to trudno. Powodzenia :thumbs up:

bydzia
15-08-2010, 18:25
zrobiłabym cyrk, że dopiero by poznali co to wstyd;))

kochana - jesteś dorosła, walcz o siebie, dla Rysia !!! aby On w przyszłości też o siebie umiał walczyć (mam nadzieję, że nie z Tobą ;)))
przytulam :))

MonikaK
15-08-2010, 19:27
Endurko droga- moi dziadkowie- a nawet bardziej powiem moja babcia- zniszczyła małżeństwo moich rodziców. A bardziej trafne byłoby stwierdzenie- uległość mojej mamy w stosunku do jej mamy zniszczyło małżeństwo. Też nie wyprowadziła się z dala od rodziców, też zawsze im ulegało. Niestety małżeństwo legło w gruzach. Teraz moja mama próbowała się zachowywać identycznie- tyle, że ja szybko pokazałam jej że ja tak soba nie dam manipulować. Nie jest zachwycona, ale to jej sprawa. Jeśli chce mieć kontakt z Ignacym musi się podporządkować naszym sposobom wychowywania.
Moim zdaniem wyprowadźcie się jak najdalej! resztę napisały dziewczyny.

Monique76
15-08-2010, 19:33
Na Twoim miejscu bardzo intensywnie szukałabym kogoś, kto zajmie się dzieckiem w czasie mojej pracy - bo rodzicom na pewno bym malucha w takiej sytuacji nie powierzyła. Moją starszą córkę opiekowała się przez rok moja mama - i mimo tego, że mama nie była nastawiona "ja wiem lepiej", starała się przestrzegać tego, na czym mi zależało wobec Dominiki, to i tak bywały starcia. A w waszej sytuacji, jak rodzice przy Tobie odstawiają takie cyrki, to można sobie wyobrazić co będzie jak będą z Rysiem sami..
No i separacja od rodziców przynajmniej na jakiś czas jest wskazana - być może pozwoli to wyciszyć konflikt w Twoim małżeństwie..

odynka
15-08-2010, 20:03
hehe jakby mi tak rodzice zrobili to były by to ostatnie z nimi zakupy - ciekawe kto by bardziej na tym ucierpiał... pamietaj że teraz Twoją najbliższą rodziną jest Twoje dziecko i Twój partner, rodzice zawsze będą rodzicami ale nie mogą dominować w Waszym życiu bo to nie oni sa teraz najważniejsi...

mamaduo
15-08-2010, 20:40
moge tylko napisac, ze:
1. Posluchaj swojego meza, i zamieszkaj jak najdalej od rodzicow. Ma chlop swieta racje!
2. Nie oddawaj Rysia pod opieke dziadkow - po Twoich wpisach na temat Waszych stosunkow to bedzie samobojstwo. To juz lepszy bedzie dla niego zlobek!!! (jezeli nie stac Cie np. na opiekunke)
3. Jezeli chcesz wygrac SWOJE malzenstwo i SWOJA rodzine, to musisz sie odciac od swoich rodzicow. Bez wzgledu na to, jak bedzie to bolesne.

mi.
15-08-2010, 20:51
moge tylko napisac, ze:
1. Posluchaj swojego meza, i zamieszkaj jak najdalej od rodzicow. Ma chlop swieta racje!
2. Nie oddawaj Rysia pod opieke dziadkow - po Twoich wpisach na temat Waszych stosunkow to bedzie samobojstwo. To juz lepszy bedzie dla niego zlobek!!! (jezeli nie stac Cie np. na opiekunke)
3. Jezeli chcesz wygrac SWOJE malzenstwo i SWOJA rodzine, to musisz sie odciac od swoich rodzicow. Bez wzgledu na to, jak bedzie to bolesne.

:thumbs up:

horpyna
15-08-2010, 21:32
moge tylko napisac, ze:
1. Posluchaj swojego meza, i zamieszkaj jak najdalej od rodzicow. Ma chlop swieta racje!
2. Nie oddawaj Rysia pod opieke dziadkow - po Twoich wpisach na temat Waszych stosunkow to bedzie samobojstwo. To juz lepszy bedzie dla niego zlobek!!! (jezeli nie stac Cie np. na opiekunke)
3. Jezeli chcesz wygrac SWOJE malzenstwo i SWOJA rodzine, to musisz sie odciac od swoich rodzicow. Bez wzgledu na to, jak bedzie to bolesne.


posłuchaj mądrych rad i ratuj małżeństwo, bo rodziców masz raczej toksycznych...
my zostawiliśmy Kraków z powodu moich teściów coraz bardziej nawiedzonych kościółkowo i na zdrowie nam to wyszło

olivka
15-08-2010, 21:47
i tak mamy się stąd wyprowadzić, bo to letni dom teściów, ale póki co nie mamy koncepcji - małż napiera by z dala od rodziców, oni znów prą by było blisko, skoro chcę pracować i dawać im Rysia do opieki (chcę by był z kimś kogo zna i kocha), a nie dojeżdżać daleko no i by "mieć w nich oparcie, którego nie daje mi mój niewydarzony małżonek" [...] A największe poczucie winy i bezradności dotyka mnie. Szantażują, że nie będą odwiedzać.

Kobieto, weź posłuchaj męża i przedmówczyń i wyprowadź się zdecydowanie Z DALA. I porzuć pomysł dawania im Rysia do opieki - opiekunka, żłobek, cokolwiek innego, tylko nie to. Jedyny sposób na odcięcie pępowiny to zrezygnować z wszystkiego, co powodowałoby jakąkolwiek zależność - jeśli doprowadzisz do sytuacji, że bez pomocy rodziców przy Rysiu nie będziesz mogła chodzić do pracy, to jeszcze mniej będą się liczyć z Twoim zdaniem, niż teraz. W takich przypadkach najlepiej się oddzielić solidną odległością - zredukowanie kontaktów do sporadycznych wizyt od święta może się przyczynić do znacznego polepszenia tychże kontaktów ;) Poza tym, jeśli będziesz samodzielna, samowystarczalna, i nie mieszkająca blisko, to w razie takich akcji zawsze możesz po prostu zawiesić odwiedziny na jakiś czas.

endurka
15-08-2010, 22:12
macie świętą rację
nie raz słyszałam, ze jak pójdę do pracy to i tak zrobią po swojemu, bo moje fanaberie, to sobie mogę w swoim domu uskuteczniać

ale jest jedno ale - nikogo na świecie Ryś nie kocha tak jak dziadka! W życiu nie widziałam czegoś takiego, jak pomyślę, że mogłabym mu to odebrać, to okropnie mi przykro.
A fakt - myślę, że na kryzys małżeński mają wpływ znaczny, może nie zasadniczy, ale znaczny. W pewnym sensie może też działają w drugą stronę - jakbym rozstała się z mężem musiałabym się do nich zbliżyć, bo moje osoboste mieszkanie mamy w jednym mieście, a teraz mamy do siebie naście km

PchlePsotki
15-08-2010, 22:25
Endurka wiem co czujesz, pewnie tak jak ja jesteś uzależniona od tej toksycznej miłości. Ile razy ja chciałam się wyprowadzić od nich ,ile razy się pakowałam, ile było obraz totalnych za to że wyjechałam do teściów, ile razy gadają na mojego męża i wiem już,że jak będzie dobrze to tylko siedzimy tam do czerwca i koniec, niech jęczą ile wlezie,że oni to robią dla nas wszystko a my tacy niewdzięczni,a ukradkiem dziecko mi poją mlekiem a później słyszę że kaszle ,smarka i trzeba antybiotyk na alergię.

Dr.Obinka
15-08-2010, 22:32
ale jest jedno ale - nikogo na świecie Ryś nie kocha tak jak dziadka! W życiu nie widziałam czegoś takiego, jak pomyślę, że mogłabym mu to odebrać, to okropnie mi przykro.


Ale Ryś ma dopiero 7 miesięcy - pokocha jeszcze wiele innych osób, a przeprowadzając się dalej od rodziców oszczędzisz mu pewnie wielu rodzinnych sporów i podkopywania Twojego autorytetu jako matki, nie wspominając już o wtrącaniu się w małżeńskie sprawy.

Z narodzinami dziecka zmienia się IMO punkt ciężkości. Wcześniej swiat kręcił się wokół domu/domów rodziców/teściów. Teraz MY jesteśmy RODZICAMI i to my mamy decydujący głos w sprawach NASZEGO dziecka. Jak pisałaś - nie odcięłaś pępowiny, może dlatego traktują Cię trochę jak nieporadne dziecko (tak to odebrałam).

Czas się postawić, niestety, dla dobra dziecka i małżeństwa. I swojego zdrowia psychicznego.

olivka
15-08-2010, 22:43
nie raz słyszałam, ze jak pójdę do pracy to i tak zrobią po swojemu, bo moje fanaberie, to sobie mogę w swoim domu uskuteczniać
Przeczytaj to sobie raz jeszcze i wyobraź sobie jak to będzie wyglądało dzień po dniu. Naprawdę chcesz przez to przechodzić? Bo mnie się nasunęło skojarzenie z żonami, co to nie rozwodzą się z mężami w sytuacjach, które naprawdę tego wymagają (przemoc, alkohol, itp., itd) dla dobra dzieci. Tylko że to tak naprawdę tym dzieciom wcale na dobre nie wychodzi. Nie wydaje mi się, żeby Rysiowi wyszły na dobre codzienne scysje, napięcie wokół i zestresowana mama.
Wyprowadzając się, nie odbierasz przecież Rysiowi dziadka - dziadek może go przecież odwiedzać, prawda? A w Twoim domu, na Twoich warunkach, to już będzie zupełnie inna sytuacja. W ostateczności, zostaje wtedy argument - jestem w swoim domu, to moje dziecko, i to wy się musicie dostosować.

mi.
15-08-2010, 22:46
Przeczytaj to sobie raz jeszcze i wyobraź sobie jak to będzie wyglądało dzień po dniu. Naprawdę chcesz przez to przechodzić? Bo mnie się nasunęło skojarzenie z żonami, co to nie rozwodzą się z mężami w sytuacjach, które naprawdę tego wymagają (przemoc, alkohol, itp., itd) dla dobra dzieci. Tylko że to tak naprawdę tym dzieciom wcale na dobre nie wychodzi. Nie wydaje mi się, żeby Rysiowi wyszły na dobre codzienne scysje, napięcie wokół i zestresowana mama.
Wyprowadzając się, nie odbierasz przecież Rysiowi dziadka - dziadek może go przecież odwiedzać, prawda? A w Twoim domu, na Twoich warunkach, to już będzie zupełnie inna sytuacja. W ostateczności, zostaje wtedy argument - jestem w swoim domu, to moje dziecko, i to wy się musicie dostosować.

a z czasem - być może się to zmieni i będziesz mogła spokojnie zostawić Rysia na jakiś czas z Rodzicami :)

Mamusiaanusia
15-08-2010, 22:57
endurka- twardym trzeba być, nie miękkim:)
daj poznać Twoim Rodzicom samodzielną, dorosłą kobietę, jaką jesteś, a nie małą dziewczynkę jaką byłaś kiedyś,

Monique76
15-08-2010, 23:07
ale jest jedno ale - nikogo na świecie Ryś nie kocha tak jak dziadka! W życiu nie widziałam czegoś takiego, jak pomyślę, że mogłabym mu to odebrać, to okropnie mi przykro.



Ale Ryś pewnie swojego Tatę kocha i będzie kochał jeszcze mocniej niż kocha dziadka.. A pozostawanie w takim dziwnym układzie małżeństwu jak widać nie służy... A jak nie służy małżeństwu, to może się zdarzyć, że Ryś Taty nie będzie miał na codzień.. Masz o co walczyć:)
A dziadek będzie mógł przecież odwiedzać wnuka - tylko, że na Twoich warunkach i bez zależności Twojej od rodziców..

Liv
15-08-2010, 23:08
ale jest jedno ale - nikogo na świecie Ryś nie kocha tak jak dziadka! W życiu nie widziałam czegoś takiego, jak pomyślę, że mogłabym mu to odebrać, to okropnie mi przykro.


tzn. kto tak twierdzi - Ryś, czy dziadek????? póki co jedyną osobą, w stosunku co do której Ryś ma bardzo silne uczucie przywiązania i kogo kocha najbardziej na świecie, jesteś tylko i wyłącznie TY,a w drugiej kolejności, ale na zupełnie innych zasadach - Twój mąż. na widok dziadka, być może okazuje radość, ale na tym etapie o wielkiej miłości naprawdę nie można mówić. a jeżeli Ty będziesz nieszczęśliwa, to właśnie ze względu na łączącą Was głęboką więź, Ryś będzie drugą najbardziej nieszczęśliwą osobą w Twoim świecie.

rafandynka
15-08-2010, 23:45
A moja teściowa dała dziś całą paczkę żelków ANtkowi...i on to zjadł prawie w całości. Normalnie mu nie daję takich ilości, ale nie umiałam się postawić, bo pomyślałam, że dzieciństwo dzieci jakieś muszą mieć, że dziadkowie są od rozpieszczania itp. I teraz czytam i sama nie wiem, czy dobrze.
A potem wysłuchałam wykładu jak to trzeba dziecko karcić klapsem, bo inaczej wejdzie nam na głowę...ale tu się postawiłam, że wg mnie to w ogóle nie skutkuje.
Też mam problem z asertywnością, niestety :(
Odcięcie toksycznych kontaktów daje niesamowitą ulgę.

Cobra
16-08-2010, 08:20
no jakbym się z tobą na życie pozamieniała :D :lool:

Wydziwiasz! Robisz z siebie cyrk! Jak w nosidle to ja nie idę z Tobą! .... znasz jak widzę doskonale te wszystkie teksty mamy mojej :D

No oczywiście jestem też nienormalna bo wszystko robię inaczej (ot wczoraj jej się przypomniało w czasie rozmowy przez telefon, że jak miałam 10 lat to inaczej trzymałam druty do robótek).

I nagle... zbieramy się do wyjazdu do babci Pyzy (Pyza kocha ją i uwielbia do bólu więc zaciskam zęby i jadę) a tu telefon "oczywiście wózka nie bierzesz, tak? czyli ja na spacery z własną wnuczką nie będę chodziła, no pewnie, tak, jasne..." słyszę zjadliwy ton z posykującymi akcentami. I nagle cisza i łagodny głos w słuchawce pyta "ale nosidło weźmiesz, prawda?" (chodzi o manduce) Zdziwiona pytam a czemu i słyszę, ze z chustą to ona się nie będzie męczyć ale po domu w nosidle to troszkę ją ponosić może...

Teraz jest koszmar w drugą stronę, że odkładam dziecko na wydzielony fragment pokoju, zamiast sprzątać i prasować z dzieckiem na plecach, więc wyrodna matka jestem, że zmęczona krzyknęłam na Pyzę (cóż nie wstydzę się, każdej z nas się to zdarza), że w ogóle za mało "kontinuum" jestem ;-)

No właśnie, żałuję, że dałam jej "w głębi kontinuum". Tamtą matkę znałam i wiedziałam, czego mam się spodziewać. PO tej mogę się spodziewać wszystkiego :(

Kochana, ciesz się tym co masz, ciesz się, że twoi rodzice są przewidywalni i wiesz, ze im się nie podoba cudowanie. Gorzej jak im przejdzie i będą bardziej "kontinuum" od samego "kontinuum" :D

Winoroslinka
16-08-2010, 09:59
endurka, dobrze tu prawią, JESTES MAMĄ!!!! Najwazniejsza osoba i to TWOJE DZIECKO!!! Kiedys juz pisałam tu gdzies swoją teorie nt. wtrącania sie w zycie dorosłych dzieci : jesli nie chcesz tak samo zachowywac sie w stosunku do Rysia jak bedzie miał juz swoja rodzine (wiem wiem daleka przyszlosc ;) i chcesz być fajną teściową/babcią, to weź teraz sprawy w swoje ręce i wychowuj Rysia tak jak TY chcesz., Bedziesz wowczas spelniona i juz wnuki dasz wychowywac rodzicom :)
Z tego co piszesz to naprawde, powinnas sie odciac, rodzina rodziną ale nie mozna mylic toksycznydch relacji z więzami rodzinnymi. Masz juz swoja rodzine i ona jest na pierwszym miejscu, za Rysia jestes odpowiedzialna, za jego wychowanie, nie pozwol zeby ktoś Ci to odbierał.

Budzik
16-08-2010, 10:22
więc póki co mam poza Rysiem psa, sarny i zające do pogadania ;) i spokój i ciszę, coś za coś
cobra i ja mieszkamy po sąsiedzku, możemy się skrzyknąć i juz będziesz miała z kim pogadać (póki co moje dzieci mają ospę).


oni znów prą by było blisko, skoro chcę pracować i dawać im Rysia do opieki (chcę by był z kimś kogo zna i kocha), (...) i by "mieć w nich oparcie, którego nie daje mi mój niewydarzony małżonek.
co do opieki dziadków, zwłaszcza TAKICH, to poczytaj sobie rady w wątku Winoroslinki (o ile dobrze pamiętam) o opiece babć. Ja za żadne skarby już nie zdecydowałabym się na opiekę babci. Przeczytaj i weź sobie do serca, jeśli nie chcesz, żeby twoi rodzice do końća weszli wam na głowę, zawładnęli twoim życiem i doprowadzili do rozpadu małżeństwa. Oparcie w nich?? No błagam...


Szantażują, że nie będą odwiedzać.
Ja bym się cieszyła na twoim miejscu.


Z resztą oni też nie mieli ze mną lekko, bo jako dziecko złotej klatki buntowałam się ile dałam radę, jak zaczęłam robić tatuaże i kolczyki omal nie wylądowaliśmy wszyscy w wariatkowie
zawsze mnie będą za to winić, każdy ma jakieś swoje ograniczenia. Zaczynam tracić wiarę w siebie i w radzenie sobie bez nich w życiu.
Polecam książkę "Toksyczni rodzice". Bardzo. Mam i mogę ci pożyczyć.

I jeszcze coś - zachowanie twoich rodziców (z tym wyrwaniem dziecka pod sklepem i ucieczką) jest skandaliczne. Gdyby moi zrobili coś podobnego, usłyszeliby "Precz z łapami od mojego dziecka" i nie prędko by wnuka zobaczyli. Gdyby nie chcieli mi oddać dziecka, zadzwoniłabym na policję, że porwano moje dziecko. Serio. Nie żyję po to i nie po to mam dziecko, żeby poprawiać samopoczucie dziadkom. Jeśli robią coś wbrew mnie i moim dzieciom, to sorry, nie będziemy się spotykać, wybieram mniejsze zło. Jesteś dorosła, masz swoje zycie, nie jesteś zależna od rodziców i nie musisz utrzymywać z nimi kontaktów jeśli ci one szkodzą. Bardzo słusznie zrobił twój brat.

Aaa, i jeszcze coś: moja własna babcia powiedziała, że wyglądam "jak nędzarka" i ona się wstydzi chodzić ze mną ulicą (mieszkamy w jednej miejscowości) i że jak nie mamy pieniędzy na wózek, to ona nam da, bylebym tylko nie nosiła dziecka w takiej szmacie, bo jej wstyd. Co więcej, babcia jest dewotką, a my do kościoła nie chodzimy wcale. W dodatku teraz ta chusta. Więc przyjechała kiedyś do mnie specjalnie i ze łzami w oczach powiedziała mi, że "wie, że należymy do sekty, i że ona błaga mnie na wszystkie świętości, żebym zmieniła swoje życie, wróciła do kościoła bo sobie życie zmarnuję". A ja to olałam ciepłym sikiem, nie podoba jej się moje życie, wstydzi się mnie - jej problem, nie muszę z nią wcale tymi ulicami chodzić, babcia przestała mnie odwiedzać. No i co? Żyję i mam się dobrze, moje dzieci też. W imię czego mam narażać siebie na takie komentarze? Jeśli ktoś znajomy by powiedział ci coś takiego, to pewnie zerwałabyś z nim kontakty. A rodzina może po tobie jeździć?? Wstydzą się z tobą chodzić do sklepu, to niech nie chodzą. Płacą za twoje zakupy, czy co?

I jeszcze:
ale jest jedno ale - nikogo na świecie Ryś nie kocha tak jak dziadka! W życiu nie widziałam czegoś takiego, jak pomyślę, że mogłabym mu to odebrać, to okropnie mi przykro.
1. czy to nie dziwne, że to dziadka tak kocha, a nie ciebie i męża? 2. on ma dopiero 7 m-cy, nie wie, co to znaczy kochać, cieszy się, jak widzi dziadka. Ale u takich dzieci "co z oczu to z serca", naprawdę, Rysiek nie będzie miał żadnej traumy jeśli przestanie nawet na jakiś czas dziadka widywać - po prostu nie będzie pamiętał o jego istnieniu, nie będzie tęsknił. Większą traumą dla niego będzie wzrastanie w wiecznym konflikcie między rodzicami i dziadkami ew. rozpad małżeństwa rodziców z winy wtrącających się dziadków.

Mamusiaanusia
16-08-2010, 10:38
no jakbym się z tobą na życie pozamieniała :D :lool:

Wydziwiasz! Robisz z siebie cyrk! Jak w nosidle to ja nie idę z Tobą! .... znasz jak widzę doskonale te wszystkie teksty mamy mojej :D

No oczywiście jestem też nienormalna bo wszystko robię inaczej (ot wczoraj jej się przypomniało w czasie rozmowy przez telefon, że jak miałam 10 lat to inaczej trzymałam druty do robótek).

I nagle... zbieramy się do wyjazdu do babci Pyzy (Pyza kocha ją i uwielbia do bólu więc zaciskam zęby i jadę) a tu telefon "oczywiście wózka nie bierzesz, tak? czyli ja na spacery z własną wnuczką nie będę chodziła, no pewnie, tak, jasne..." słyszę zjadliwy ton z posykującymi akcentami. I nagle cisza i łagodny głos w słuchawce pyta "ale nosidło weźmiesz, prawda?" (chodzi o manduce) Zdziwiona pytam a czemu i słyszę, ze z chustą to ona się nie będzie męczyć ale po domu w nosidle to troszkę ją ponosić może...

Teraz jest koszmar w drugą stronę, że odkładam dziecko na wydzielony fragment pokoju, zamiast sprzątać i prasować z dzieckiem na plecach, więc wyrodna matka jestem, że zmęczona krzyknęłam na Pyzę (cóż nie wstydzę się, każdej z nas się to zdarza), że w ogóle za mało "kontinuum" jestem ;-)

No właśnie, żałuję, że dałam jej "w głębi kontinuum". Tamtą matkę znałam i wiedziałam, czego mam się spodziewać. PO tej mogę się spodziewać wszystkiego :(

Kochana, ciesz się tym co masz, ciesz się, że twoi rodzice są przewidywalni i wiesz, ze im się nie podoba cudowanie. Gorzej jak im przejdzie i będą bardziej "kontinuum" od samego "kontinuum" :D


cobra - po pierwsze to ja skromnie ogłaszam, że jestem Twoją wielbicielką:lol:, po drugie chyba zacznę się bać, bo moja mama zaczęła moją Marcelę i Tymcia (synka mojej siostry) w nosidle nosić! To ja może "W głębi kontinuum" schowam przed nią?:)
endurka - to już chyba się naczytałaś? I do roboty - :ninja:

endurka
16-08-2010, 11:01
zaraz zwariuję, zeżarło mi całego posta, muszę zacząć od nowa :/


Ale Ryś pewnie swojego Tatę kocha i będzie kochał jeszcze mocniej niż kocha dziadka.. A pozostawanie w takim dziwnym układzie małżeństwu jak widać nie służy... A jak nie służy małżeństwu, to może się zdarzyć, że Ryś Taty nie będzie miał na codzień.. Masz o co walczyć:)
A dziadek będzie mógł przecież odwiedzać wnuka - tylko, że na Twoich warunkach i bez zależności Twojej od rodziców..

owszem, Ryś kocha tatę, ale czy on jego, to nie jestem pewna. I właśnie to jest głównym zarzewiem konfliktu, a moich rodziców maxymalnie nakręca. Widzą teraz jak ich druga wnuczka (7 lat) cierpi z powodu rozpadu małżeństwa mojego brata z żoną i obstają za tym, że dla dziecka byłoby lepiej rozstać się póki jest małe i zapomni, nie będzie tak przeżywać.

W tym przypadku zostaję sama jak palec, bez przyjaciół (do nadrobienia w czasie, ale na początku byliby najbardziej potrzebni) w co prawda rodzinnym mieście (ale od lat w nim nie mieszkam), gdzie mam tylko mieszkanie i właśnie rodziców.

Mój mąż to osobny przypadek i o nim był też wątek :/
Niespecjalnie ma czas dla Rysia, za to silnie rozwinięta miłość własna zmusza go do poświęcania wolnego czasu sobie. NIGDY nie był z nim na spacerze, a zabawy ogranicza do niezbędnego minimum, choć małemu bardzo go brakuje.

W ten oto sposób młody tata mając 2 tyg urlopu wyjeżdża na tydzień ze swoim bratem, na 3 dni z kolegami, a pozostałe 4 będzie w domu i ciekawe czy znajdzie czas dla Rysia...
Właśnie dziś jest 3 dzień kolegowania i wróci, ale co z tego, skoro zapomniał o istnieniu swej rodziny jak tylko wyszedł za drzwi, nie odzywał się, nie odbierał telefonu, nie odpisywał na smsy, zadzwonił rano, że... nie ma kluczy :/

wiem, sama go sobie wybrałam i to też jest moja wina :/


Mój mąż na spacerze nie był z Rysiem NIGDY, bo bardzo zawsze jest zmęczony, a nad wodę z nami też nie pojechał, bo będzie sie nudził, bo on woli relaksować się z książką

Luthienna
16-08-2010, 11:06
wiem, sama go sobie wybrałam i to też jest moja wina :/

o zbyt wiele się obwiniasz - możesz tego nie udzwignąć :(

kammik
16-08-2010, 11:06
Endurko, no to niewesoło :( Kiedyś przeczytałam madre zdanie, że najlepsze, co ojciec może zrobić dla dziecka, to kochać jego matkę. I, dopowiadam sobie, najlepsze, co dziadkowie mogą zrobić dla wnuków, to szanować ich rodziców.

Dużo siły życzę. Nie ma nieodwracalnych wyborów.

Lena_a
16-08-2010, 11:24
endurko - a może problemy małżeńskie mają głębsze podłoże? Pamiętam wątek o Twoim mężu ale wtedy nie widziałam o toksycznym związku z rodzicami. Teraz mi się to w głowie układa jak puzzle i sobie myślę, że może mąż ucieka od ciebie, syna bo ucieka głównie od Twoich rodziców? Tym bardziej, że pewnie jest świadomy, iż ci go nie akceptują. Zauważ, że to rodzice podkopują twoje zaufanie i miłość do męża. A on czuje, że ty jesteś bardziej związana z rodzicami niż z nim. Facet ucieka wtedy, gdy kobieta go odtrąca, bo mamusia mówi, że on jest "be". Ja myślę, że jego relacje z Rysiem są złe, bo może ty sama niechcący porównujesz go do swego ojca "zobacz jak Rysio kocha dziadka". Może nieświadomie prowokujesz odsuwanie się taty od Rysia (który nota bene jak pisałaś miał toksyczne dzieciństwo i nie umie być ojcem). On może też jest w tym zagubiony i boi się, że nie wypadnie dobrze w konkurencji z teściem...

Bierz swoje życie i małżeństwo w swoje ręce, idźcie na terapię i odseparujcie się od rodziców. Macie co ratować. Nie daj sobie wmówić "jedynie słusznego poglądu rodziców", że lepiej się rozwieść niż walczyć.

dokebu
16-08-2010, 11:38
Bardzo Ci współczuję ogólnego stanu rzeczy... teraz wiem, że miałam rację w tym, że po porodzie niemal siłą wprowadzałam męża w opiekę nad synem. Troszkę się stawiał, ale jak już kiedyś pisałam moja mama nie pozwalała się naszemu tacie zajmować nami, może nie dosłownie, ale on nigdy żadnej z nas trzech nie zmieniał pieluchy, nie kąpał, nawet bawić się z nami nie umiał, zawsze chciał mieć syna... A teraz jak mama widzi jak mój mąż potrafi wszystko przy Dziubasie zrobić bardzo żałuje tego. Zibi, choć też mu się zdarza znikać z domu (ale wiem, że to pracoholizm) i na spacer strasznie go ciężko wyciągnąć, to wiem, że kocha Szymka nad życie i vice versa :mrgreen:

Przytulam Cię mocno i życzę dużo siły!

Lena_a
16-08-2010, 11:50
owszem, Ryś kocha tatę, ale czy on jego, to nie jestem pewna.

A czemu tak piszesz? wiesz to na pewno? pytałaś tatę Rysia? rozmawiacie o uczuciach?

Niedawno żaliłam się kuzynce nt jakiejś sprzeczki mojej małżeńskiej. A ona mi na koniec rozmowy rzekła, żebyśmy nie zapomnieli rozmawiać o uczuciach, które nas łączą, o miłości. Gdy się głębiej nad tym zastanowiłam, to przyznałam sama przed sobą, że takie rozmowy są ważne i z biegiem czasu trwania małżeństwa wciąż bardzo potrzebne. Moja kuzynka wie o czym mówi, bo jej rodzice od 35 lat są w sobie bardzo zakochani :)

Luthienna
16-08-2010, 13:22
Koniecznie spotkaj się z Dziewczynami z okolicy. To fajne, mądre babeczki. Potrzebujesz odskoczni. I walcz o siebie, swój spokój, siłę. Dasz radę zobaczysz - tylko nie myśl aby, ze wszysko jest Twoją winą. Skoro potrafiłaś walczyć o kolczyki, dasz radę i teraz :)

malucka
16-08-2010, 13:28
Endurko jeśli nie karmisz piersią to zwyczajnie gdy mąż wróci powiedz gdzie są pieluchy, butelki, jedzenie i wyjdź. Wychodząc zapomnij telefon. Ręczę, że sobie poradzą a ty też potrzebujesz odpoczynku zwłaszcza po tylu dniach bez męża.. Wróć po kilku godzinach a zobaczysz, że można sobie poradzić, że mąż niespodziewanie zbliży się bardzo do twoich rodziców itd.
Jeśli bardzo się boisz potraktuj to jako żart. Napiszę tylko, że ze mną i mężem syn bywa nieznośny, tylko z nim lub ze mną to bardzo fajne dziecko. A gdy odpoczniesz to pójdźcie we trójkę na spacer. Powiedz mężowi jaki jest dla ciebie i synka ważny, jak za nim tęskniliście.

truscaffka
16-08-2010, 13:49
Ale Ryś ma dopiero 7 miesięcy - pokocha jeszcze wiele innych osób, a przeprowadzając się dalej od rodziców oszczędzisz mu pewnie wielu rodzinnych sporów i podkopywania Twojego autorytetu jako matki, nie wspominając już o wtrącaniu się w małżeńskie sprawy.

Z narodzinami dziecka zmienia się IMO punkt ciężkości. Wcześniej swiat kręcił się wokół domu/domów rodziców/teściów. Teraz MY jesteśmy RODZICAMI i to my mamy decydujący głos w sprawach NASZEGO dziecka. Jak pisałaś - nie odcięłaś pępowiny, może dlatego traktują Cię trochę jak nieporadne dziecko (tak to odebrałam). Czas się postawić, niestety, dla dobra dziecka i małżeństwa. I swojego zdrowia psychicznego.

No własnie, Endurka, Rysiu ma dopiero 7 mcy! Nie chce bagatelizować uczuć Twojego synka, ale on miłością obdarzy niejedna osobę w swoim życiu, wierz mi!

Sama mam toksycznych rodziców. I chociaz kocham ich i martwie sie o nich, to jakiś czas temu z pewnych powodów, uniezalezniłam sie od nich całkowicie - na każdej płaszczyźnie. Od pewnego czasu nigdy nie zostawim im moich dzieci - sam na sam z nimi. Mimo, że mieszkaja kilometr ode mnie. I mimo, że w te okolicę sprowadzilismy sie specjalnie pod kątem tego, zeby mieć w nich pomoc i oparcie przy dzieciach. Ale sytuacja sie pogmatwała dleikatnie rzecz biorąc i teraz w ogóle ich nie uwzgledniam jako samodzielnych opiekuenów moich dzieci.

I wiesz co? Można sobei poradzić i bez tego. Dla dzieci wzięlismy nianię, ja zaczęłam jeździć samochodem, przełamałam sie też i wszędzie zaczęłam zabierać ze soba dzieci (o ile akurat niania nie mogła z nimi być) - do sklepów, urzędów itp. Faktem jest - duże mam oparcie w meżu - który rozumie sytuację i popiera mnei we wszystkim.
Uniezależniliśmy isę też finansowo - i zrezygnowlaismy z pomocy mamy, która prowadziła ksiegowosć firmie mojego meża.
Fakt - ta niezależnosć troche nas kosztowała - trzeba płacic niani, trzeba płacic nowemu doradcy podatkowemu (mamie nie musieliśmy)...ale sytuacja jets czysta, klarowna i taka ma zostać.

Acha, i mimo tak zdecydowanego stanowiska - nei zerwaliśmy kontaktów z rodzicami. Nadal jeździmy na tzw. "niedzielne" obiadki, dzwonie do mamy pogadać, oni odwiedzaja nas itp. I kontakty moich dzieci z dziadkami wcale sie nie pogorszyły
Więc - jak się chce i musi - to można sie z niedobrej relacji wyzwolic. Czego Ci z całego serducha życzę.

endurka
16-08-2010, 14:22
dokebu, wcześniej był zainteresowany, coś przy nim robił, a jak Ryś zbliżył sie do 3 mca to mu przeszło


Endurko jeśli nie karmisz piersią to zwyczajnie gdy mąż wróci powiedz gdzie są pieluchy, butelki, jedzenie i wyjdź. Wychodząc zapomnij telefon. Ręczę, że sobie poradzą a ty też potrzebujesz odpoczynku zwłaszcza po tylu dniach bez męża.. Wróć po kilku godzinach a zobaczysz, że można sobie poradzić, że mąż niespodziewanie zbliży się bardzo do twoich rodziców itd.
Jeśli bardzo się boisz potraktuj to jako żart. Napiszę tylko, że ze mną i mężem syn bywa nieznośny, tylko z nim lub ze mną to bardzo fajne dziecko. A gdy odpoczniesz to pójdźcie we trójkę na spacer. Powiedz mężowi jaki jest dla ciebie i synka ważny, jak za nim tęskniliście.

karmię

odpoczynek po tylu dniach bez męża? nie rozumiem od czego? jak on jest to i tak mi nie pomaga w niczym, wręcz dokłada pracy, więc niespecjalnie męcząca jest jego nieobecność

nie zbliży się do rodziców, przecież nie mieszkamy razem

na spacer nie pójdzie, bo nie będzie mu się chciało, daje 100%, że zalegnie na tarasie z piwem i książką i tyle z tego będzie

szeklanka
16-08-2010, 14:28
Endurka męża bym nie skreślała jeszcze znam kilku którzy zaczęli z dzieciakami szaleć jak już zrozumieli że kontakt mają, część panów (mój małż też) ewidentnie sobie nie radzi z takim maluchem, ja robię WSZYSTKO i on też jeździ sam w różne miejsca. Czekam sobie spokojnie bo wiem że to minie, powoli zauważa zmiany, sam się dziwi jak młody zaczyna kontaktować itd ale to jeszcze chwilę potrwa a co do opieki to mimo że jedni i drudzy dziadkowie Kubusia kochają, to Kubuś idzie do żłobka ! bo nie wyobrażam sobie że za moimi plecami będą robić coś co mi nie odpowiada, karmić czymś czym nie będę chciała. Najgorsze że jak będzie rósł to będzie Ci dzieciak chłąnął jak gąbka, a najgorsze co mogą zrobić to zaczać młodziala nastawiać przeciwko Twoim regułom !
Dacie radę, ja mieszkam z drugiej strony zupełnie i tez moi znajomi po przeprowadzce mało którzy zaglądają bo jakoś im się czterech liter nie chce ruszyć - ich strata. A Ty łeb do góry, pierś do przodu i trochę jadu na jęzorek a wszystko się poukłada, czego Ci życzę.

Mamusiaanusia
16-08-2010, 15:05
endurko - jak już mąż będzie szedł na ten taras z piwem i książką to mu troszkę dziurę w brzuchu powierć, żeby z synkiem pobył, wymyśl jakieś pranko, prasowanko (ufff, w ten upał to może nie najlepszy pomysł) i zmykaj, uwierz mi, faceci tak mają, że sami z siebie niekoniecznie, szczególnie, jak dzieć malutki - mój mąż mi to powiedział i prosił, żebym mu malucha podrzucała, bo mu się tak samemu z siebie nie chce... a starsze to same do niego idą, żeby się pobawić, także potem jest łatwiej! U mnie jest zasada, że jak i mąż jesteśmy najważniejsi w naszym związku, na tym opiera się nasza rodzina, potem są nasze kochane dzieci. Trzymam kciuki!

andzia_1978
16-08-2010, 17:43
Endurka, gdzie te Radziejowice i jak tam można dojechać? Skrzykniemy się, odwiedzimy Cię niby przypadkiem (daj cynk wcześniej, kiedy rodzice u Ciebie będą) i zrobimy im pranie mózgu :)

Suuuper pomysł!!!! Tylko czy oni zdrowe serducha mają? Bo jak zobaczą zlot chustowych czarownic to dopiero będzie.
OT mogę zabrać 3 osoby;)

A teraz poważnie, bo mam chwilkę. Jak byłam młodsza i starszaki były małe to też byłam pod ogromnym wpływem swoich rodziców, co moje dzieci kosztowało wiele bardzo stresujących sytuacji, łącznie z "tresurą" ciężko mi z tym bardzo, bo czasu nie cofnę, teraz uważają mnie za nawiedzoną wariatkę, która rozpuszcza najmłodszego, bo nie krzyczę, nie karzę i pozwalam na swobodny byt czyt odkrywania świata ( bawienie się garnkami, wchodzenie w pokrzywy, zamiatanie i wiele innych ' niedozwolonych rzeczy'dlatego teraz mój najmłodszy nie zostaje z dziadkami sam.. Ale ja mam 100% oparcie w mężu, który od zawsze zajmuje się naszymi dziećmi na równi ze mną, no może poza karmieniem piersią.
Jestem zdania, że mężczyznę trzeba zachęcać, szczególnie kiedy sam był wychowany w podobnym modelu rodziny, mąż może nie mieć pewności że potrafi zająć się synem, trzeba go chwalić, chwalić i jeszcze raz chwalić, powodzenia.

Budzik
16-08-2010, 18:45
Endurko, mój mąż tez się dziećmi w ogóle nie zajmuje, młodszemu nigdy pieluchy nie zmienił, też nie wyszedł na spacer, nie pomógł przy kąpieli, nie uśpił (jak go prosiłam, żeby uśpił dzieci z jakiegoś powodu, to brał laptopa i siedział u nich w pokoju aż zasnęli, jak dzieci prosiły, żeby poczytał, odpowiadał, że nie umie), o chustach mówił, że to "wieśniactwo" i też twierdził, że wstydzi się ze mną pokazywać, ale po mnie to spływało. Ale... małżeństwo nie kończy się na rodzicielstwie, nie jesteście tylko matką i ojcem. Cóż, mój też zawiódł jako ojciec, ale nadal jest moim mężem i nie skreślam go tylko dlatego, że jest beznadziejnym tatą. W końcu jak się poznawaliśmy, to tatą w ogóle nie był a mimo to pokochaliśmy się i pobraliśmy. Trudno, ideałów nie ma. To tak na pocieszenie i żebyś na nim krzyżyka nie stawiała jeszcze ;-)

mi.
16-08-2010, 21:16
może kolejne "podkute" spotkanie w Radziejowicach? :ninja:

LittleMonster
16-08-2010, 21:17
Przepraszam za OT, ale Budziku, Ty jesteś kawał spiżowej baby. Może wpadniesz kiedyś na spotkanie do Podkowy Leśnej - Endurka też bywa :-)
Endurko, dziewczyny już wszystko napisały. Pamiętaj, że możesz z nami pogadać na spotkaniach grupy podkowińskiej (podkowieńskiej?) (dobrze mówię, dziewczyny podkowińskie?)

Edit: mi., pisałyśmy jednocześnie ;-)

choco
16-08-2010, 21:19
może kolejne "podkute" spotkanie w Radziejowicach? :ninja:


Przepraszam za OT, ale Budziku, Ty jesteś kawał spiżowej baby. Może wpadniesz kiedyś na spotkanie do Podkowy Leśnej - Endurka też bywa :-)
Endurko, dziewczyny już wszystko napisały. Pamiętaj, że możesz z nami pogadać na spotkaniach grupy podkowińskiej (podkowieńskiej?) (dobrze mówię, dziewczyny podkowińskie?)

:thumbs up:

dokebu
16-08-2010, 21:39
Co do kontaktu syna z ojcem to może faktycznie nie każdy facet na początku wczuwa się w rolę odpowiednio, myślę, że trzeba jeszcze sporo czasu, jak Rysio zacznie bawić się autkami, piłkę kopać, śmiać się na całego z głupawych min (najfajniejsza zabawa moich chłopaków) to tatuś doceni co za skarby dwa ma w domu :) Głowa do góry, powolutku wszystko się ułoży!

mi.
16-08-2010, 21:43
Przepraszam za OT, ale Budziku, Ty jesteś kawał spiżowej baby. Może wpadniesz kiedyś na spotkanie do Podkowy Leśnej - Endurka też bywa :-)
Endurko, dziewczyny już wszystko napisały. Pamiętaj, że możesz z nami pogadać na spotkaniach grupy podkowińskiej (podkowieńskiej?) (dobrze mówię, dziewczyny podkowińskie?)

Edit: mi., pisałyśmy jednocześnie ;-)

:D
tak, tak - Budziku, zapraszamy :)

ps chcąc uniknąć tych dylematów - piszę "podkute spotkania" ;)

annya
16-08-2010, 22:11
Endurko, po pierwszym poście oczy miałam jak 5 zł. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś bierze Tymiasia i myk, ucieka z nim. Rany, jak jest teraz tak, to co będzie dalej? Przepraszam, że piszę tak o Twoich rodzicach, ale dla mnie to chore, trącące patologią, zaborczością.
Ryś jest Twoim synkiem. Ty jesteś jego mamą, opiekunem prawnym, itd. Wiążąc się, sprowadzając dziecko na świat, stworzyłaś nową rodzinę. Walcz o nią. Popatrz na przykład swojego brata-nie ugiął się, walczy o to, na czym mu zależy.

Wierzę, że pracując nad sobą, jesteś w stanie ułożyć swoje życie tak, że będziesz szczęśliwa-dopiero wówczas tak naprawdę będziesz mogła dać szczęście Rysiowi.

Moja mama do najłtawiejszych typów nie należy. Także podkopywała mój autorytet. Gryzłam się 4 (!!!) lata i 2 miesiące temu powiedziałam, co mi leży na wątrobie. Pierwszy miesiąc obraza, teraz już przeszło. Nie jest tak jak było i zapewne już nigdy nie będzie. Niemniej zaczyna respektować to, o co proszę. Uważam, że warto było się postawić.

MonikaK
16-08-2010, 22:16
Endurka nie skreślaj chłopa- przypomnij sobie czym Cię kiedys zauroczył, dziecko podrzucaj i chwal za nawet drobnostki! Wydaje mi się, że skoro on chce się wyprowadzić z dala od Twoich rodziców, to faktycznie widzi problem w waszej (twojej i rodziców) toksycznej relacji. Dużo cierpliwości i sił życzę z całego serca!

mamaduo
16-08-2010, 22:29
Endurko
bez wzgledu na to, dlaczego Twoj maz tak sie zachowuje (aczkolwiek ja uwazam, ze to przez Twoje uklady z rodzicami), uwazam, ze to ON JEST OJCEM. I z nim stworzylas rodzine. I przede wszystkim powinnas zawalczyc o Was.
Daj mu szanse bycia ojcem.
A druga rzecz - znam wielu beznadziejych ojcow, ktorzy stali sie wspanialymi ojcami, kiedy dziecko (zwlaszcza syn) zaczeli MOWIC. I nawet widze po swoim M, ktory jest wspanialym tata, ale lepiej mu sie teraz dogaduje z coreczka, ktora rozumie i potrafi sie z nia dogadac, bo ona mowi, niz z synkiem, ktory jeszcze nie mowi. Po prostu wielu facetow nie wie i nie potrafi spedzac czasu z malym dzieckiem, jakkolwiek absurdalne moze sie to wydawac.
Tak naprawde to IMO sprobuj dac Wam szanse z daleka od rodzicow.
A co do milosci dziadka - a to nie jest tak, ze to Ty i Twoi rodzice widza ta milosc? Ze Ty bys chciala zeby Rysio mial taki uklad ze swoim Tata? I stad te porownania? ALe dla dziecka wazniejszy jest ojciec niz dziadek i to ojcu najpierw trzeba dac szanse.
No i na sam koniec - zgadzam sie takze z Budzikiem.

słoneczny_blask
16-08-2010, 22:42
...

Cobra
16-08-2010, 23:45
cobra i ja mieszkamy po sąsiedzku, możemy się skrzyknąć i juz będziesz miała z kim pogadać (póki co moje dzieci mają ospę).

jestem za, tym bardziej, że myślę iż mogę pomóc bardziej "profesjonalnie" :twisted:


cobra - po pierwsze to ja skromnie ogłaszam, że jestem Twoją wielbicielką:lol:, po drugie chyba zacznę się bać, bo moja mama zaczęła moją Marcelę i Tymcia (synka mojej siostry) w nosidle nosić! To ja może "W głębi kontinuum" schowam przed nią?:)

żem się zapłoniła (nie mylić z zapłodniła :ninja:) i skromnie spuściwszy swe piękne, błękitne oczęta oniemiałam z zachwytu i niedowierzania we własne szczęście... :oops:

A książkę koniecznie schowaj! bo będzie jak u mnie! (BTW nowy pomysł mamy z wieczornego sms'a "a Iza to śpi sama w łóżeczku dlatego, że wolisz mieć wygodnie?" :twisted: to ja walczę od urodzenia, żeby ze mną spała a ona na mnie pluje i śmieje się z moich poczynań, gdyż woli własne łóżeczko a tu takie pytanie... WRRRRRR)


o zbyt wiele się obwiniasz - możesz tego nie udzwignąć :(

no, to fakt, a potem popełnisz wątek pod innym nikiem :roll:


Koniecznie spotkaj się z Dziewczynami z okolicy.

to fakt, nie ma to jak możliwość pogadania. Jutro mam kontrolę czy jestem odpowiednio kontinuum ;-) ale pojutrze mogę się bujnąć do ciebie jeśli chcesz bo potem to już na ten osławiony urlop jadę.
Budziku kochany, a może dziecięcia swoje zostawisz na 2 godzinki pod czujną opieką kogoś i razem się pojawimy u endurki znienacka pod pretekstem pożyczenia szklanki cukru? :twisted:


endurko, w temacie zalegnia na tarasie z piwem i książką proponuję ocet do piwa, atrament w książkię i psią kupę do kieszeni ulubionej kurtki/bluzy/spodni* :twisted: i nie pisać mi to o niezniżaniu się do poziomu bo ja kurdupel jestem i nie muszę kucać, żeby się zniżać :twisted:
-------
*niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać :ninja:


Suuuper pomysł!!!! Tylko czy oni zdrowe serducha mają? Bo jak zobaczą zlot chustowych czarownic to dopiero będzie.
OT mogę zabrać 3 osoby;)

to co z tą środą? :twisted: a ty endurka nie czytaj, bo to ma być dla ciebie niespodzianka - tylko możesz podglądać przez palce na tyle, żeby się zorientować iż należy wysłać swój adres bo nie trafimy bez tego :twisted:

Lena_a
17-08-2010, 00:14
odpoczynek po tylu dniach bez męża? nie rozumiem od czego?

Ech ty endurko. Widzisz tylko w szarościach i czerni. Ten odpoczynek to tak "na niby". Tu nie chodzi o to, byś faktycznie odpoczywała, ale o to, by facetowi twemu zostawić dziecko: sam na sam. Będzie wtedy zmuszony coś z nim zrobić, wziąć na ręce, potrzymać, zagadać. Ciebie ma wtedy po prostu nie być, chociaż pół godzinki.

Luthienna
17-08-2010, 00:15
a z kim zostaje Potomek kiedy musisz pójść do lekarza?

choco
17-08-2010, 00:17
a z kim zostaje Potomek kiedy musisz pójść do lekarza?

zdaje się, że z endurkowymi rodzicami

Luthienna
17-08-2010, 00:18
no i zapętla sie to...

Blanka_1982
17-08-2010, 00:21
Wątek przeczytałam wyrywkowo, przyznaję się bez bicia, ale tak na szybko, to ci mogę napisać jedno. Z mężem bywało różnie, był czas, kiedy o mało się nie rozstaliśmy, miedzy innymi dlatego, że zawsze było coś ciekawszego niż spędzanie czasu z żoną i dzieckiem. Powodów moich słusznych/niesłusznych pretensji do męża było zresztą mnóstwo. Nie wiązałam tego absolutnie ani z moimi ani z jego rodzicami.....i tu popełniłam błąd. W momencie, kiedy olaliśmy, co nasi "staruszkowie" mają do powiedzenia o naszym związku, okazało się, że potrafimy się dogadać, ba, że jest nam ze sobą bardzo dobrze! Dlatego moja rada jest jedna- musisz się odciąć od rodziców-raz i na dobre. Jeśli mimo wszystko nie wyjdzie wam z mężem, to bedziesz przynajmniej wiedzieć, że nie jest to "robota" rodziców, tylko po prostu nie nadawaliście na tych samych falach. A może sie okazać( i tego życzę ci z całego serca), że potraficie stworzyć dobrze funkcjonującą rodzinę, jesli tylko nikt wam w tym nie przeszkadza:)

endurka
17-08-2010, 10:07
zostaje z rodzicami, jak ma być inaczej - mój mąż pracuje codziennie 10-22

przed zostaniem sam będzie się bronił, jak jestem przybiega po 15 min, że już mu marudzi, a fakt - zbyt pomysłowy w zabawie to nie jest

we środę zapraszam pewnie, jeszcze małż będzie, bo wyjeżdża chyba w sobotę czy piątek

nie wiem czy ten związek da się jeszcze wyciągnąć z agonii, praktycznie ze sobą nie rozmawiamy, nawet czasem unikamy patrzenia na siebie, nie wspominając o jakimkolwiek pożyciu

ale gdyby już totalnie wszystko umarło, to dawno byśmy nie byli razem

teściowie też nie pomagają, totalnie inna bajka, ale też masakra - od nich też mąż chce uciec

Budzik
17-08-2010, 10:24
Budziku kochany, a może dziecięcia swoje zostawisz na 2 godzinki pod czujną opieką kogoś i razem się pojawimy u endurki znienacka pod pretekstem pożyczenia szklanki cukru? :twisted:


Nie mogę, przynajmniej na razie, bo 1. roznoszę zarazki ospy, nie chcę was i waszych dzieci narażać, 2. nie mam z kim dzieci zostawić nawet na 5 minut 3. nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy, ani nawet roweru, jestem totalnie uzależniona od męża w kwestii mobilności. Mogę Was do siebie zaprosić jak już moje dzieciątka przestaną zarażać :-)


Tu nie chodzi o to, byś faktycznie odpoczywała, ale o to, by facetowi twemu zostawić dziecko: sam na sam. Będzie wtedy zmuszony coś z nim zrobić, wziąć na ręce, potrzymać, zagadać. Ciebie ma wtedy po prostu nie być, chociaż pół godzinki.
Oj, łatwo to tak radzić, jak się ma czułego tatusia pod dachem... U mnie zostawienie sama na sam dziecka z ojcem kończyło się źle dla dziecka. Przykład: raz musiałam zostać w pracy dłużej, opiekunka już poszła i mąż został z córką sam. Kiedy juz dotarłam do domu tatuś siedział w fotelu z laptopem, a dziecko raczkowało dookoła fotela zaryczane tak, że przydeptywała sobie gluty a obsrana była do kolan. Oczywiście mąż winę zwalił na mnie, "bo powinnam być w domu dużo wcześniej i gdybym wróciła o normalnej porze, to dziecko by tak nie wyglądało, że dla mnie ważniejsza jest praca niż własna rodzina, że wolę siedzieć w pracy niż zająć się dzieckiem", bla bla bla. Od tamtej pory nie zostawiam z nim dzieci.

Cobra
17-08-2010, 11:21
Nie mogę, przynajmniej na razie, bo 1. roznoszę zarazki ospy, nie chcę was i waszych dzieci narażać, 2. nie mam z kim dzieci zostawić nawet na 5 minut 3. nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy, ani nawet roweru, jestem totalnie uzależniona od męża w kwestii mobilności. Mogę Was do siebie zaprosić jak już moje dzieciątka przestaną zarażać :-)

ad1. zdecydowanie odmawiam adopcji zarazków ospy choćby nie wiem jak były ładne, grzeczne i inteligentne!

ad2. dzieci (zdrowe) zabierz ze sobą

ad3. no to akurat ja mam - i samochód i prawo jazdy i nawet rower którego kompletnie nie używam a dostałam go od małża, więc da się załatwić - Pyza na krótkie dystanse mało marudzi jak jedzie sama


... no i wygląda na to, że mój małż jednak to dobre człopisko jest - od kilku dni chodzi i się cieszy jak dziecko, że jedziemy na urlop i będzie mógł wszędzie targać Pyzę na sobie i żebym się przyzwyczajała do tego, że będę za nimi tęsknić na urlopie bo urlop jest dla niego i Pyzy a ja mogę ich wozić gdzie będą chcieli :)

BTW: chustę to owszem ale po domu z rzadka zakładał a że nie umiał i nie naciskał na naukę to i mało też nosił ale od kiedy pojawiło się w domu nosidło to ulala, dzieje się, oj dzieje :D ostatnio w pracy kolega mu opowiadał jak to w góry z niemowlakiem pojechał i natargał się wózka. To mu małż odpowiedział, że on też w góry jedzie ale odpoczywać a nie targać wózek. Nie wiem, co pomyślał sobie kolega ale małż miał na myśli, że targać będzie Pyzę a nie wózek ;-) no i staw właśnie skończył robić, bo Pyza jak podrośnie to może będzie chciała sobie popływać albo kaczki czy rybki pokarmić :D
A jak byliśmy u znajomych i mąż koleżanki dziecka nie chciał na ręce brać i był taki w typie endurkowego małża (a może to ty endurko jesteś moją koleżanką :ninja:) to zrobił zdziwioną minę i powiedział, że po to się jest tatusiem, żeby dziecko miało oparcie w silnych tatusiowych ramionach :) i w ogóle tata z niego pełną gębą i ... KONKLUZJA! ZGUBIŁAM KONKLUZJĘ TOPIĄC SIĘ W ZACHWYCIE NAD MAŁŻEM MOIM :hide: ... no i konkludując, kiedyś mieliśmy wiele problemów, teraz też lekko nie bywa ale na regularnie zadawane pytanie mamy mojej "dlaczegóż się dziecko na takie zadupie wyniosłaś, przecież chciałam ci mieszkanie kupić w sąsiedniej klatce (w bloku)!" niezmiennie odpowiadam "bo dalej już się nie dało" :twisted: i jak spotykamy się raz na miesiąc (ja z Pyzą, bo małż nie trawi ich jak ostryg) nawet da się jakoś wytrzymać, chociaż cały czas usiłuje ubierać Pyzę cieplej, zabiera jej zabawki i nie pozwala jeść motylków :ninja: to jakoś żyjemy...
a małżeństwo rozkwita ponownie :D

uff... moje paluszki ałć ałć

to kto nie ma cukru w domu i jedzie pożyczyć go jutro od endurki? :mrgreen:

andzia_1978
17-08-2010, 12:42
Cobra, uwielbiam twoje posty, dziękuję.

Endurko, ja z drugiej strony warszawki, ale to mi nie przeszkodzi Cię nawiedzić, w okolicy nigdzie cukru nie ma;)
Wiesz, jeżeli mąż chce uciec od jednych i drugich rodziców, to coś w tym być musi, a ewidentnie świadczy to o potrzebie bycia z Tobą i Rysiem, więc może spróbujcie pogadać otwarcie o tym jak ratować ten związek, toż przecież twoja połówka.

Cobra
17-08-2010, 12:54
będąc zarumienion bardziej od najbardzieja i skwiercząc przy uszach wyszeptałam:

to gdzie i o której?

Winoroslinka
17-08-2010, 14:16
ad1. zdecydowanie odmawiam adopcji zarazków ospy choćby nie wiem jak były ładne, grzeczne i inteligentne!

ad2. dzieci (zdrowe) zabierz ze sobą

ad3. no to akurat ja mam - i samochód i prawo jazdy i nawet rower którego kompletnie nie używam a dostałam go od małża, więc da się załatwić - Pyza na krótkie dystanse mało marudzi jak jedzie sama


... no i wygląda na to, że mój małż jednak to dobre człopisko jest - od kilku dni chodzi i się cieszy jak dziecko, że jedziemy na urlop i będzie mógł wszędzie targać Pyzę na sobie i żebym się przyzwyczajała do tego, że będę za nimi tęsknić na urlopie bo urlop jest dla niego i Pyzy a ja mogę ich wozić gdzie będą chcieli :)

BTW: chustę to owszem ale po domu z rzadka zakładał a że nie umiał i nie naciskał na naukę to i mało też nosił ale od kiedy pojawiło się w domu nosidło to ulala, dzieje się, oj dzieje :D ostatnio w pracy kolega mu opowiadał jak to w góry z niemowlakiem pojechał i natargał się wózka. To mu małż odpowiedział, że on też w góry jedzie ale odpoczywać a nie targać wózek. Nie wiem, co pomyślał sobie kolega ale małż miał na myśli, że targać będzie Pyzę a nie wózek ;-) no i staw właśnie skończył robić, bo Pyza jak podrośnie to może będzie chciała sobie popływać albo kaczki czy rybki pokarmić :D
A jak byliśmy u znajomych i mąż koleżanki dziecka nie chciał na ręce brać i był taki w typie endurkowego małża (a może to ty endurko jesteś moją koleżanką :ninja:) to zrobił zdziwioną minę i powiedział, że po to się jest tatusiem, żeby dziecko miało oparcie w silnych tatusiowych ramionach :) i w ogóle tata z niego pełną gębą i ... KONKLUZJA! ZGUBIŁAM KONKLUZJĘ TOPIĄC SIĘ W ZACHWYCIE NAD MAŁŻEM MOIM :hide: ... no i konkludując, kiedyś mieliśmy wiele problemów, teraz też lekko nie bywa ale na regularnie zadawane pytanie mamy mojej "dlaczegóż się dziecko na takie zadupie wyniosłaś, przecież chciałam ci mieszkanie kupić w sąsiedniej klatce (w bloku)!" niezmiennie odpowiadam "bo dalej już się nie dało" :twisted: i jak spotykamy się raz na miesiąc (ja z Pyzą, bo małż nie trawi ich jak ostryg) nawet da się jakoś wytrzymać, chociaż cały czas usiłuje ubierać Pyzę cieplej, zabiera jej zabawki i nie pozwala jeść motylków :ninja: to jakoś żyjemy...
a małżeństwo rozkwita ponownie :D

uff... moje paluszki ałć ałć

to kto nie ma cukru w domu i jedzie pożyczyć go jutro od endurki? :mrgreen:

cobra :omg: Ty to masz naprawde pieknie gadane...

Luthienna
17-08-2010, 14:21
i tak z negatywnej postaci cobra stała się bożyszczem tłumów :thumbs up:


sama bym sie chętnie przejechała po ten cukier :)

endurka
17-08-2010, 14:36
pm

ovejablanca
17-08-2010, 14:59
Ja taki miały OT: COBRA RZĄDZI! :d

Cobra
17-08-2010, 16:24
żem normalnie zupą z mrożonki na ekran parsknęła - ojoj, człowiek idzie obiad ugotować a tu mu się TWA zakłada, co to forum z ludzi robi :cryy:

ale dziękuję uniżenie bo na babskie przemęczenie nie ma to jak na ekranie zobaczyć miłe zdanie :D

Luthienna - na co czekasz? do zachodniego autobusem, potem w pociąg na grodzisk, tudzież z okęcia jakoś busiki trzaskają w moją stronę - z obu miejsc mogę odebrać :)

endurka - odpisałam też na pm

dziewczęta - mam propozycję, skoro miało być "nie przed 12" to może być "o 12" bo nie jest przed zdecydowanie :D
czyli palec pod budkę kto się pisze na pożyczenie cukru od endurki oraz na gromadne jej obściskiwanie wraz z odprawieniem tajemnego rytuału chustowego mającego na celu zmianę światopoglądu małża rzeczonej oraz wpojenie jej teściom nieposkromionej potrzeby pojechania na wycieczkę na Spitsbergen? :D

Luthienna
17-08-2010, 16:46
jak rzuce pracę to się wybiorę chętnie :)

oj to podeśle Wam mojego brata - spędził rok na Spitzbergenie i może nakreslić sytuacje rzeczonego miejsca i foty zalaczyć :)

Cobra
17-08-2010, 16:55
jak rzuce pracę to się wybiorę chętnie :)

to rzucaj - tu trzeba forumkę ratować! :D

endurka
17-08-2010, 22:31
Luthienna fajny ten brat ;p ?

peluche
17-08-2010, 22:40
ja tu wchodzę się dowiedziec co u endurki, a te o cukrze nawijają. gdzie jest cobra tam jest OT :lol:
jak już się spotkacie, to poprosimy o foty ze zlotu czarownic (bez cukru).

Cobra
17-08-2010, 22:44
kochane, co jest ?! czy tylko ja sama cały cukier na bimberek zużyłam...? acha - no i troszkę później jednak - tak koło 13 a ty, endurko, odbierz pm (oba)

Mamusiaanusia
17-08-2010, 23:37
Cobra, uwielbiam twoje posty, dziękuję.


Cobra, no co Ty w sobie maszszsz? Bo coś maszszsz...
Zazdroszczę dziewczyny! Gdybym nie mieszkała tak daaaleko... ale będę jutro myśleć o Was i trzymać kciuki za misję!

Cobra
17-08-2010, 23:41
Cobra, no co Ty w sobie maszszsz? Bo coś maszszsz...

no pewnie jelita, pikawę, trochę nerek i wątrobę w rozsypce ale jeszcze się jakoś trzyma. Jakby dobrze pogrzebać, to pewnie i płucko by się znalazło :D

truscaffka
18-08-2010, 00:26
Cobra - wymiatasz :)

Ja poproszę o relacje potem, jak było :)

Luthienna
18-08-2010, 08:55
chociaż wątek bez otów jest nieważny ;-)właśnie :)

Co do rzucenia przeze mnie pracy ( tez OT) jest to możliwe, ale dwa razy w tygodniu moje drogie forumki trzeba będzie do mnie przybywać z mąką a najlepiej z gotowymi wyrobami kulinarnymi :)

Luthienna fajny ten brat ;p ?
Fajny! Tylko wstydliwy nieco ;)

Cobra
18-08-2010, 08:59
dwa razy w tygodniu moje drogie forumki trzeba będzie do mnie przybywać z mąką a najlepiej z gotowymi wyrobami kulinarnymi :)


O to się da akurat zrobić :D ja uwielbiam pichcić - z mąki mogę zrobić pyszne ciasto marchewkowe, domowy makaron, naleśniki na tysiące sposobów (włącznie z ryżowymi, kukurydzianymi etc.) a małż w piekarni zasuwa, więc i chlebuś się czasami znajdzie :D - ja nie piekę chleba bo mam taki ****** piekarnik ale marzy mi się straszliwie maszyna do pieczenia chleba więc może kiedyś ją sobie kupię :hide:

Luthienna
18-08-2010, 09:03
Aaaa no nic mi nie opowiadałaś o takich zdolnościach :)
To tym razem w wątku o spotkaniach napisz: piknik - każdy przynosi nalesniki i koce :)

zamilknę już bo tworze OT-y. A OT-owy wątek przeciez juz jest :)

dobra, dobra przyznaj się coberko czujesz słabość do Pana, bo ma podobne wejścia jak Twoje na pamiętnym wątku ;)

qmpeela
18-08-2010, 09:33
Weszłam, przeczytałam i oniemiałam. COBRA masz kobieto talent! Pisane masz, że nie wiem.


A wracając do tematu ogólnego, co jak co, ale ja przez teściową ( na szczęście moi rodzice się nie wtrącają w ogóle) też prawie małża zostawiłam. Usiadłam jednak pogadałam z nim co i jak i teraz teściówka nie ma nic do powiedzenia. Jest z tych zaborczych co to wszystko wiedzą lepiej a my za przeproszeniem wiemy g***no. Dzieci z nią nie zostawiam, bo zawsze robi wszystko nie tak jak powinna. Chustonoszenie też komentuje, ale ja postawiłam sprawę jasno. Moje dzieci, moje życie ja wychowuje tak jak uważam, za stosowne, a ona jeśli chce wychowywać to niech sobie zrobi jeszcze jedno. O dziwio podziałało ;) Natomiast moi rodzice to się wszędzie i każdemu teraz chwalą, że to ja ich córeczka tak dziecia nosi, że to zdrowe i modne i nowoczesne blablabla ;) W każdym razie same plusy xD

endurko najważniejsze to tak jak dziewczyny piszą, walczenie o was o waszą rodzinę, bo to nie tylko o Ciebie i męża chodzi, tak naprawdę to przecież Ryś jest najważniejszy i jego szczeście! :)

ewadbr
18-08-2010, 09:44
post powitalny hirka i z nim związane przeniesione do działu powitalnego

peluche
18-08-2010, 09:45
dobra, dobra przyznaj się coberko czujesz słabość do Pana, bo ma podobne wejścia jak Twoje na pamiętnym wątku ;)

otóż to. tyle że cobra nie atakuje jak inni, tylko wizualizacje robi z noża i scyzoryka coby panu łatwiej było zrozumieć, taka miła jest, no!

Cobra
18-08-2010, 09:52
dobra, dobra przyznaj się coberko czujesz słabość do Pana, bo ma podobne wejścia jak Twoje na pamiętnym wątku ;)

OJ WYPRASZAM SOBIE!!! ja się najpierw grzecznie przedstawiłam w wątku powitalnym i dopiero po jakimś czasie wywaliłam co myślę. zresztą do dzisaj męczy mnie jedna z odpowiedzi w tamtym wątku ale już specjalnie nie poruszałam wtedy tego tematu - poczekam i wyjadę kiedyś z tym prosto w oczy tej osobie - bo ja cholernie pamiętliwa jestem :ninja:


post powitalny hirka i z nim związane przeniesione do działu powitalnego

oj to przepraszam za zaśmiecanie, czy w związku z powyższym kolejne zagnieżdżenie też mogę poprosić o przeniesienie? <coberka grzecznie dygnęła chwytając sie za rożki swojej spódniczki i nieśmiało spuściwszy swe błękitne oczęta>

Luthienna
18-08-2010, 10:22
No musze jeszcze raz a potem moze jednak uda się ten OT-owy odwyk

otóż to. tyle że cobra nie atakuje jak inni, tylko wizualizacje robi z noża i scyzoryka coby panu łatwiej było zrozumieć, taka miła jest, no!
no własnie, wizualizacje też były w tamtym wątku ale jakoś sporo później :)


OJ WYPRASZAM SOBIE!!! ja się najpierw grzecznie przedstawiłam w wątku powitalnym i dopiero po jakimś czasie wywaliłam co myślę.
:)

Cobra
18-08-2010, 10:36
Ponieważ endurka teraz jedzie w świat, prosiła o zmianę godziny spotkania na 17.00 czy w związku z tym ktoś do nas dołączy czy nadal będę sam na sam z endurką ? hue hue hue ma to swoje plusy :ninja:

endurka
18-08-2010, 13:07
uwaga, uwaga - od 2 dni ograniczyłam mamine jątrzenie i zamiast zafukanego pouczającego głosu po drugiej stronie słuchawki wybieram spokój.

byliśmy też we trójkę oglądać dom wczoraj, szczerze pogadaliśmy, przyznałam, że musimy odsunąć rodziców itd, okazałam ludzką twarz i o dziwo - okazało się, że i mąż ją ma...

gadaliśmy, spędziliśmy razem trochę czasu, pożartowaliśmy i on pozajmował się Rysiem...

dziwne....

Cobra
18-08-2010, 13:10
uwaga, uwaga - od 2 dni ograniczyłam mamine jątrzenie i zamiast zafukanego pouczającego głosu po drugiej stronie słuchawki wybieram spokój.

byliśmy też we trójkę oglądać dom wczoraj, szczerze pogadaliśmy, przyznałam, że musimy odsunąć rodziców itd, okazałam ludzką twarz i o dziwo - okazało się, że i mąż ją ma...

gadaliśmy, spędziliśmy razem trochę czasu, pożartowaliśmy i on pozajmował się Rysiem...

dziwne....

:applause: :applause::applause::applause::applause::applause: GRATULUJĘ :applause::applause::applause::applause:

Albo jest tak jak piszesz, albo usiłujesz mnie spławić ;-) winko dla Ciebie :D

... i wyczyść skrzynkę :twisted:

Budzik
18-08-2010, 13:51
Ponieważ endurka teraz jedzie w świat, prosiła o zmianę godziny spotkania na 17.00 czy w związku z tym ktoś do nas dołączy czy nadal będę sam na sam z endurką ? hue hue hue ma to swoje plusy :ninja:
No 17 to już lepsza godzina (mąż jest po pracy i mógłby mnie zawieźć) ALE... ospa... Ale np. w przyszłym tygodniu chybaby się udało, chociaż.... teściowie przyjeżdżają na tydzień.... a potem jedziemy 1 września nad morze....

Lena_a
18-08-2010, 14:54
uwaga, uwaga - od 2 dni ograniczyłam mamine jątrzenie i zamiast zafukanego pouczającego głosu po drugiej stronie słuchawki wybieram spokój.

byliśmy też we trójkę oglądać dom wczoraj, szczerze pogadaliśmy, przyznałam, że musimy odsunąć rodziców itd, okazałam ludzką twarz i o dziwo - okazało się, że i mąż ją ma...

gadaliśmy, spędziliśmy razem trochę czasu, pożartowaliśmy i on pozajmował się Rysiem...

dziwne....

endurko kochana, widzisz, widzisz, wszystko w twoich rękach!! Hura, oby tak dalej

bessi
18-08-2010, 17:15
dokebu, wcześniej był zainteresowany, coś przy nim robił, a jak Ryś zbliżył sie do 3 mca to mu przeszło

....czyli chciał być tatą tylko mu nie pozwolono - pewnie wszyscy wiedzieli lepiej od Niego, więc się chłopina w cień usunął :hide:





uwaga, uwaga - od 2 dni ograniczyłam mamine jątrzenie i zamiast zafukanego pouczającego głosu po drugiej stronie słuchawki wybieram spokój.

byliśmy też we trójkę oglądać dom wczoraj, szczerze pogadaliśmy, przyznałam, że musimy odsunąć rodziców itd, okazałam ludzką twarz i o dziwo - okazało się, że i mąż ją ma...

gadaliśmy, spędziliśmy razem trochę czasu, pożartowaliśmy i on pozajmował się Rysiem...

dziwne....

ja się nie dziwię byliscie sami, sami decydowaliscie o swoim czasie i swoich sprawach, On wybrał Ciebie, żeby z Tobą stworzyć rodzinę (a nie z Twoimi rodzicami)
wg mnie On chce być "głową rodziny" ;) - Ty oczywiście szyją :mrgreen:

joleczka
18-08-2010, 19:44
gadaliśmy, spędziliśmy razem trochę czasu, pożartowaliśmy i on pozajmował się Rysiem...

dziwne....

wcale nie dziwne u nas jest tak że najfajniej jest jak jesteśmy naszą czwóreczką sami, wtedy wszystko gra i trąbi oczywiście nie bez potknięć, problemów i burz ale generalnie jest ok, najgorzej jest gdy ktoś z zewnątrz próbuje ingerować wtedy cały system się sypie dlatego też staramy się, na ile się da, izolować od "bodźców" zewnętrznych a te które docierają i mogą zaszkodzić staramy się zlewać
co do zajmowania sie dziećmi to może musisz troszkę poczekać, ja nie mogę narzekać bo mój m. zajmował się/zajmuje dziećmi nawet kiedy są malutkie ale... to co wyprawia teraz z Kamilą to się w głowie nie mieści, odkąd można z nią na placu zabaw poszaleć, zabrać na basen albo na rower to właściwie cały czas spędzają ze sobą
może wiec Twojemu mężowi brak pomysłu co robić z tak małym dzieckiem i wszystko się zmieni aż właśnie na rower i na ryby będzie go można zabrać, w końcu nie osszukujmy się zmienianie pieluch to wcale nie jest pasjonujące zajecie i wszystkie robimy to bardziej z obowiązku jak z pasji ;)

Cobra
18-08-2010, 21:25
no i po spotkaniu :D dzieci słodko śpią (a przynajmniej Pyza - dla niej to był cięęęężki dzień - pierwszy raz jechała sama z tyłu auta, pierwszy i ostatni bo cały czas rozpaczliwie płakała na szczęście do endurki jest ode mnie dokładnie i równo 10 minut ale o te 10 minut za długo dla zrozpaczonej Pyzy)

ale do rzeczy - spotkanie było baaardzo miłe, dziękuję ci endurko za tak miłe przyjęcie. Tematów sporo było do obgadania, jednakże wiele z nich nie zostało poruszonych z przyczyn obiektywnych i od nas niezależnych :ninja: ale może jutro uda się jeszcze na chwilkę spotkać i omówić najważniejsze sprawy :twisted: te nieomówione rzecz jasna.

Osoby, których nie było - u endurki jest cuuuuuuuuuuuuuuuudnie :roll: szkoda, że nie chce mnie adoptować :cryy: taki las że hej - aż się w nim zagubiłam i chyba z 15 minut jeździłam po dziczy ...
No, bo tam jest DZICZ - taka prawdziwa :bliss:- taka cudna !!! Może jeszcze kiedyś zaprosi na ploty i takie tam..... albo na grzyby... albo w ogóle... :oops:

No, to tyle chciałam napisać, reszty nie mogę bo obowiązuje mnie tajemnica zawodowa :twisted:

dopisek: odpowiadając na twoje pytanie, endurko, to wykrzyczane rozpaczliwie "kto ci dał prawo jazdy ?!?!?!" odpowiem 'pani w okienku starostwa grodziskiego" a co, przecież aż tak źle nie było, drzew nie skosiłam a ten korzeń nawet mi chłodnicy nie rozwalił :D

ovejablanca
18-08-2010, 21:38
hahaha, cobra-corba jak zwykle wymiata :)

Luthienna
18-08-2010, 21:44
cobra po co pisałaś o dziczy:cryy:
nie mam cukru! nie mam soli! nie mam majtek ( upsss nie ten wątek ;) )
Kocham dzicz, buuuuuuuuuuuuuuuuuuu

Ovejablanca udaj sie na wątek HUZIA cos tam ( cos tam bo edycji tematu było kilka - cobra z dobrej swojej woli zostawiła mi huzia :) )

słoneczny_blask
18-08-2010, 21:46
Pyza - dla niej to był cięęęężki dzień - pierwszy raz jechała sama z tyłu auta, pierwszy i ostatni bo cały czas rozpaczliwie płakała

"kto ci dał prawo jazdy ?!?!?!"(...)drzew nie skosiłam a ten korzeń nawet mi chłodnicy nie rozwalił :D:ninja:

ovejablanca
18-08-2010, 22:00
Ovejablanca udaj sie na wątek HUZIA cos tam ( cos tam bo edycji tematu było kilka - cobra z dobrej swojej woli zostawiła mi huzia :) )

taaak, znany mi jest ów, meandrujący nadzwyczaj pięknie, wątek ;-)

Luthienna
18-08-2010, 22:06
to mój ukochany wątek. Jest tak zakręcony i naszpikowany OT-ami, szybkimi zwrotami akcji, wizualizacjami. Mam wrażenie że siedzę w oparach haszu :)
Tak, meandry.....doskonałe słowo!

Cobra
18-08-2010, 22:21
to mój ukochany wątek. Jest tak zakręcony i naszpikowany OT-ami, szybkimi zwrotami akcji, wizualizacjami. Mam wrażenie że siedzę w oparach haszu :)
Tak, meandry.....doskonałe słowo!

no a wątek pościelowo - analny jakoś ominęłaś o tam dopiero były przeskoki tematyczne :D

ovejablanca
18-08-2010, 22:36
no a wątek pościelowo - analny jakoś ominęłaś o tam dopiero były przeskoki tematyczne :D

dawac mi tu linka...i sorki wielkie za ten OT ;)

Luthienna
18-08-2010, 22:38
widzialam ale on jest raczej smutny, więc faktycznie ominełam go :)

Cobra
18-08-2010, 22:40
dawac mi tu linka...i sorki wielkie za ten OT ;)

http://www.chusty.info/forum/showthread.php?38930-Czy-tak-jest-bezpiecznie

a przepraszać to chyba endurkę faktycznie trzeba za te meandry nieskończoności i wartkie zwroty akcji... jeszcze się dziewczyna zamknie w sobie i co będzie?! kto mnie wtedy adoptuje...? A!~i jeszcze - mają też cuuuudnego psa :D

Luthienna
18-08-2010, 22:48
ja przepraszam za swoje niczym nieskrepowane gadulstwo. Obiecuję wrócic na huzia lub pójśc na odwyk ( z tym bedzie gorzej).
Jesli przyjdzie mi coś do głowy w związku z problemem zawartym w temacie to wtedy napiszę :)

endurka
18-08-2010, 22:56
było suuuper!

a Cobra ma jeszcze lepiej gadane niż pisane! Szkoda, ze nie wszystkie tematy udalo się poruszyć - jk zwykle czas naszym wrogiem! A raczej brak jego.

Oby do jak najszybszego spotkania!

Nawet małż starał się być towarzyski (jak kiedyś była choco, to wytrzymał z nami minutę...) i coś nawet bąknął o nosidle, bo taki ten Ryś ciężki...

Cobra
18-08-2010, 23:03
i coś nawet bąknął o nosidle, bo taki ten Ryś ciężki...


no mnie się też tak wydawało, ale uznałam, że udam iż nie słyszę bo z kontekstu twoich opowieści (i głównego tematu tego wątku wynikało) że taki na anty bardziej... to żem sobie pomyślała, że może mu się wyrwało jak, za przeproszeniem, bąk w towarzystwie, to co będę chłopaka dobijać pokazując, że słyszłam :D

zakręcone ale chyba wszyscy zrozumieli o co mi chodzi :D

ovejablanca
18-08-2010, 23:56
Normalnie, powiem jeszcze bom nie dała rady wcześniej (zapewne z czystego i nieograniczonego, wrodzonego lenistwa), uważam że wizyta cobry u endurki to fantastyczna sprawa! Jak to dobrze wiedzieć, że takie forum to nie tylko miejsce mniej lub bardziej dorzecznych wynurzeń (nawet i tych pościelowo-analnych), ale także miejsce gdzie można uzyskać namacalną i jakże budującą pomoc! Aż serce rośnie, naprawdę. Można odzyskać, nadwątlaną często nad wyraz, wiarę w ludzi. Cobra - wieeeelkie wyrazy uznania!
A Tobie endurko życzę wszystkiego co najlepsiejsze i mam nadzieję, że wszystko ułoży się śpiewająco. Kibicuję Wam od początku, tylko to moje arcypotężne wrodzone lenistwo nie pozwloliło mi tego wyartykuować wcześniej....:hide: te typy tak mają, niestety.

endurka
19-08-2010, 09:52
mnie się najbardziej podobało donośne Cobrowe "bo mój mąż to z tych noszących jest" i pilnie patrzyłam czy słyszał, ale nie wiem, bo wlepiony był w monitor, a wtedy mało co doń dociera ;p

wogóle nawet młodym się zajmował, i Pyzkę chwycił na ręce, oby nie na pokaz ;)

Cobra
19-08-2010, 11:48
to wracaj szybko z tego schroniska, łap przystojniaka do fotelika (o Rysiu mówię) i przyjeżdzaj :D

andzia_1978
19-08-2010, 12:29
cudnie się was czyta, endurko bardzo się cieszę, zobaczysz że wszystko się ułoży. Cobra, ło matko jak Ty szybka jesteś, mój najmłodszy właśnie wychodzi z anginy, więc ja po ten cukier bardzo chętnie, ale dla spokojności w przyszłym tygodniu, lub bardziej oddalonym terminie;)

Cobra
19-08-2010, 12:36
Cobra, ło matko jak Ty szybka jesteś

szybka, nie szybka... "mało casu, kruca bomba, mało casu" - jak mówił jeden pan do drugiego pana w vabanku - tu trzeba działać :D

szybka to jest moja Pyza - codziennie się jej pytam, czy słyszała o bezkofeinowym mleku :D

endurka
20-08-2010, 11:33
póki co sielanka trwa, nawet znaleźliśmy dom, który chyba kupimy - cobra - jeszcze bliżej Ciebie niz teraz :p

nie dałam rady już wczoraj wpaść i tak wszystko było na gazie, aż zzieleniałam - było oglądanie domu i negocjacje, potem ciągłe myślenie o domu i Makro, do którego nas nie wpuścili, więc małż zakupował sam (czyli czekają mnie zakupy ponowne) - napisane nie wprowadzać dzieci poniżej 140, a przecież my byliśmy uwiązani i razem przekraczaliśmy wzrost, a nie Rysio szedł sam :/ i to w takiej pięknej kieszeni jak nigdy - dzięki Cobra.

Ryś umęczony, bo zsnął przed samym makro i zaraz pobudka, kociokwiku dostawał w samochodzie i na parkingu, tyle atrakcji, a wiart okropny, żeby gdzieś się przenieść, do tego telefoniczne instrukcje zakupowe, oczekiwanie na kontakt w sprawie negocjacji "domowych" itd.

Potem biegiem do znajomych służbowo, do moich rodziców na obiad o dziwo (małż stanął po naszej stronie murem gdy zaprotestowałam przed wciskaniem ziemniaka) i choć było niezadowolenie to zaraz przyszli zapytać czy mogą dać mu banana... i choć brzęknęli o tym przedstawieniu w chuście do samochodu to juz jakoś bez przekonania, wow...

w domu po nocy, biegiem wszystko i Ryś rozszalały z zabawy, prawie bez snu. Trochę po zaśnieciu męczyło go bekanie, ale spał prawie całą noc jak nigdy dotąd!!!
Za to mnie teraz tak boli pierś, która mi nabrałana maxa w nocy, że zaraz zwariouję chociaż już ściągnięta :/
nie wiem nigdy nie miałam zapalenia, może to to?

Cobra
20-08-2010, 11:39
GRATULACJ E !!!


No widzisz, wszystko się powoli układa :D trochę dobrego nastawienia i już ile się zmienia w życiu :D
Z przenosin bardzo się cieszę :D
A piersią się na razie nie przejmuj, jeśli nie jest bardzo gorąca i zaczerwieniona - zastój bywa bardzo nieprzyjemny - ale jak do 16 nic się nie zmieni to może jednak powinnaś podejść do lekarza (IMO)

Nastka55
20-08-2010, 11:45
to i ja sie wypowiem w tym temacie. moja rodzina jest rowniez przeciwko chustom. ja bardzo chce nosic, mam miesiecznego synka. mieszkam na wsi z tesciami. tesciowa caly czas krzyczy Ze polamie dziecki ze je krzywdze. ostatnio nawet wygonila mnie doslownie z kuchni powiedziala ze nie chce patrzec jak kalecze dziecko. maz tez przeciwny, wszyscy sie ze mnie smieja i mowia ze juz w glowie mi sie poprzewracalo ze nikt w takich rzeczach dzieci nie nosi. tesciowa ciagle chodzi zla, w domu atmosfera jest okropna. bo ja chce po swojemu wychowywac swoje dziecko a ona chcialaby nim rzadzic po swojemu. ciagle krytykuje gada ze nie umiem opiekowac sie wlasnym dzieckiem, jak wyszlam na dwor z maluchem w chuscie, byla 18 ale bylo cieplutko, moze wial lekki wiaterek, nastraszyla mnie sadem ze za takie traktowanie dziecka moze mi je zabrac!!! szok doslownie. a jak roie z dzieckiem po swojemu to wymysla na mnie niestworzone rzeczy i ze tylko sie sprzeciwiam. no sory ale to moje dziecko. nie wiem co mam robic...

dziobak
20-08-2010, 11:55
:omg: Jak to co masz zrobić. Wyprowadzić się z mężem od teściów byle jak najdalej i to prędko. Ja mam kiepskie stosunki z moją teściową, ale to co piszesz to jakaś masakra. Uciekajcie stamtąd ile sił w nogach.

Nastka55
20-08-2010, 12:08
nie moge uciec bo mamy gospodarstwo, mase kredytu, duzo winwestowalismy. nie da rady uciec....

ovejablanca
20-08-2010, 12:09
to i ja sie wypowiem w tym temacie. moja rodzina jest rowniez przeciwko chustom. ja bardzo chce nosic, mam miesiecznego synka. mieszkam na wsi z tesciami. tesciowa caly czas krzyczy Ze polamie dziecki ze je krzywdze. ostatnio nawet wygonila mnie doslownie z kuchni powiedziala ze nie chce patrzec jak kalecze dziecko. maz tez przeciwny, wszyscy sie ze mnie smieja i mowia ze juz w glowie mi sie poprzewracalo ze nikt w takich rzeczach dzieci nie nosi. tesciowa ciagle chodzi zla, w domu atmosfera jest okropna. bo ja chce po swojemu wychowywac swoje dziecko a ona chcialaby nim rzadzic po swojemu. ciagle krytykuje gada ze nie umiem opiekowac sie wlasnym dzieckiem, jak wyszlam na dwor z maluchem w chuscie, byla 18 ale bylo cieplutko, moze wial lekki wiaterek, nastraszyla mnie sadem ze za takie traktowanie dziecka moze mi je zabrac!!! szok doslownie. a jak roie z dzieckiem po swojemu to wymysla na mnie niestworzone rzeczy i ze tylko sie sprzeciwiam. no sory ale to moje dziecko. nie wiem co mam robic...
:(
Ale smutny post.
Nastka, a mąż stoi po Twojej stronie w tym wszystkim? (chodzi mu już o całość wychowania, nie tylko chusty, którym jest przeciwny)...nie macie szans na wyprowadzenie się od teściów? Kurcze, serce mnie boli jak czytam takie rzeczy :(
Gdzie mieszkasz?

Nastka55
20-08-2010, 12:15
maz stoi po stronie swojej matki, uwaza ze powinnam jej suchac i sie nie sprzeciwiac.nie ma szans wyprowadzki, trzeba cszukac innego rozwiazania, ale ja poprostu wiem ze nie pogodze sie z ta kobieta. mieszkam 40 km od Suwałk. w ogole to tesciowa buntuje mojego meza przeciwko mnie i przez to miedzy nami tez nie uklada sie najlepiej.nie mam wsparcia z zadnej strony

Cobra
20-08-2010, 12:31
maz stoi po stronie swojej matki, uwaza ze powinnam jej suchac i sie nie sprzeciwiac.nie ma szans wyprowadzki, trzeba cszukac innego rozwiazania, ale ja poprostu wiem ze nie pogodze sie z ta kobieta. mieszkam 40 km od Suwałk. w ogole to tesciowa buntuje mojego meza przeciwko mnie i przez to miedzy nami tez nie uklada sie najlepiej.nie mam wsparcia z zadnej strony

może ja nie jestem dobrym doradcą, bo:
1) lubię jasne sytuacje i preferuję "siłowe" rozwiązania (czyli "nic na siłę, wszystko młotkiem")
2) w sumie niewiele zdradziłaś informacji o tym co się tam dzieje
ale IMO:

a) teściowie wont z gospodarki
b) wy wont z gospodarki (niech się teściowie sami tam zarzynają)
c) ultimatum dla męża - niech się wypowie po czyjej jest stronie ale tak "na głos", nie na zasadzie "bo mamusia dobrze radzi" tylko "wybieram matkę bo ty jesteś dodatkiem i rozumiem jakie są tego wynikają dalsze konsekwencje"
d) ustalenie, dlaczego mąż jest przeciwny noszeniu dzieci (wstydzi się? boi czegoś? grzecznie słucha mamusi?) - zdanie teściów mnie by nie obchodziło bo są tylko dodatkiem do męża
e) rozwód - bo zdecydowanie lepsze dla dziecka jest samotne ale pełne miłości i zrozumienia wychowanie, niźli kłócący się ze sobą rodzice, awanturujący dziadkowie i stałe nerwy.

Kochana, tego kwiatu jest pół światu! :duh:

ovejablanca
20-08-2010, 12:35
maz stoi po stronie swojej matki, uwaza ze powinnam jej suchac i sie nie sprzeciwiac.nie ma szans wyprowadzki, trzeba cszukac innego rozwiazania, ale ja poprostu wiem ze nie pogodze sie z ta kobieta. mieszkam 40 km od Suwałk. w ogole to tesciowa buntuje mojego meza przeciwko mnie i przez to miedzy nami tez nie uklada sie najlepiej.nie mam wsparcia z zadnej strony

to jakiś koszmar! pytam tylko proforma, bo chyba znam odpowiedź...a nie masz kogoś do kogo się możesz przynajmniej czasowo przenieść? Rodzice, bliska rodzina? Tak, żeby twój mąż zobaczył, co może stracić i się opamiętał?
Kto ma być dla Ciebie wsparciem jeżeli nie on ? :(

Cobra
20-08-2010, 12:36
Kto ma być dla Ciebie wsparciem jeżeli nie on ? :(

forum! forum! :fire:

ovejablanca
20-08-2010, 12:36
może ja nie jestem dobrym doradcą, bo:
1) lubię jasne sytuacje i preferuję "siłowe" rozwiązania (czyli "nic na siłę, wszystko młotkiem")
2) w sumie niewiele zdradziłaś informacji o tym co się tam dzieje
ale IMO:

a) teściowie wont z gospodarki
b) wy wont z gospodarki (niech się teściowie sami tam zarzynają)
c) ultimatum dla męża - niech się wypowie po czyjej jest stronie ale tak "na głos", nie na zasadzie "bo mamusia dobrze radzi" tylko "wybieram matkę bo ty jesteś dodatkiem i rozumiem jakie są tego wynikają dalsze konsekwencje"
d) ustalenie, dlaczego mąż jest przeciwny noszeniu dzieci (wstydzi się? boi czegoś? grzecznie słucha mamusi?) - zdanie teściów mnie by nie obchodziło bo są tylko dodatkiem do męża
e) rozwód - bo zdecydowanie lepsze dla dziecka jest samotne ale pełne miłości i zrozumienia wychowanie, niźli kłócący się ze sobą rodzice, awanturujący dziadkowie i stałe nerwy.

Kochana, tego kwiatu jest pół światu! :duh:

cobra jak zwykle dobrze prawi. szczególnie podpunkt E!


forum! forum! :fire:

no to się rozumie samo przez się ;-) corbo ty moja

Nastka55
20-08-2010, 12:45
tesciowie z gospodarki nie pojda na pewno bo to ich praca, ja przyszlam do nich a nie oni do mnie. my tez nie wyjdziemy stad bo mamy kredyty do splacenia i to nie male. rozwod, kocham swego meza mimo wszystko ale nie raz w nerwach mysle ze byloby to dobre rozwiazanie bo w tym domu to ja psychicznie sie wykoncze. ale trzyma mnie teraz dziecko i nawet nie mialabym dokad pojsc. maz slucha mamusi bo mamusia gotuje i pomga w gospodarce. w ogole chora sytuacja. moze i ja nie jestem swieta w stosunku do tesciowej bo jej nie slucham a jej to sie nie podoba. ona uwarza ze jest najmadrzejsza bo piec dzieci wychowala a ja jestem zwyklym smieciem ktory nic nie potrafi. wszystko wytyka palcami, ze tam nie zrobione ze tam nie sprzatniete ze nawet butelka od mleka dziecka stoi nie wtym miejscu co trzeba. a mnie to wszystko tak irytuje bo ona caly dzien sie mnie czepia.ja juz nawet sie nie odzywam nie wchodze jej w droge, i to nie dobrze. nie wiem co dalej bedzie,szkoda mi tylko dziecka ze ma wychowywac sie w takiej atmosferze.

mam rodzicow blisko ale sama nie wiem, boje sie ze jak sie wyprowadze to dopiero zacznie sie wojna. chociaz wczoraj tesciowa kazala mi sie wyprowadzac...

MonikaK
20-08-2010, 12:52
Nastka przerażona jestem jak to czytam! Ja bym jednak porozmawiała z mężem. Szczerze, bez dodatku teściowej za ścianą. współczuję Ci bardzo!

porozmawiaj z mężem. Na spokojnie. tzn ja bym spytała czy on też uważa że powinnaś się wyprowadzić. Albo po prostu poinformuj że skoro tak popiera mamusię to postanowiłaś jej posłuchać i się wynieść. A on niech sobie trochę pomyśli! Szok, przerażona jestem!

Nastka55
20-08-2010, 12:59
rozmowa z mezem nic nie da, probowalam. on stoi za matka a wszyscy uwazaja ze ja jestem winna calej sytuacji, moze i po czesci tak, ale tesciowa tez powinna przystopowac z wyzwiskami typu wariatka, nienormalna, nawet na leczenie mnie juz wysylala, chamka itd itp. nawet najcierpliwszemu czlowiekowi moga puscic nerwy i odpowiedziec cos na takie slowa.

MonikaK
20-08-2010, 13:04
wyprowadziłabym się.

Luthienna
20-08-2010, 13:09
strasznie mi źle , gdy to czytam....bardzo....
Ja bym na Twoim miejscu nie stawiala ultimatum, nie straszyła, tylko poinformowala, ze chce żyć jak człowiek, że nie chcę z powodu tak stresowej sytuacji wyladować w szpitalu ( bo mam o kogo sie troszczyc i jestem mu potrzebna), że chcę być spokoja dla swojego maleństwa ( Kochana, dziecko nawet tak malutkie chłonie te wszystkie wstręty :( ), że chcę dla niego żyć i w związku z tym przenosisz się do rodziców. Niech obie strony ochłoną a potem czas pokaże jakie było by dla Was najlepsze rozwiązanie.
Czuję przez skórę, że byc moze da to Twojemu partnerowi do myslenia. Jednak musi przeciąć pępowinę ze swoją matką. Samo myslenie/uświadomienie nic nie da - tu trzeba działać.

Czy Wasze dziecko jest dla męża ważne? Czy jest w nie zapatrzony?

Nastka55
20-08-2010, 13:11
zobacze jeszcze poczekam kilka dni, pozniej trzeba cos postanowic bo tak jak ja zyje zyc sie nie da. tylko nerwy stres... tesciowa narzeka ze nawet sie nie usmiecham. jak sie smiac w takiej sytuacji?kiedys bylam inna, smialam sie z byle czego teraz nie potrafie... tesciowa sprawila ze czuje sie poprostu nikim, nie czuje wlasnej wartosci, wmawia ze ze mna nie da sie zyc, ze jestem zla zona i matka.

Luthienna
20-08-2010, 13:13
Koniecznie postanów coś co jesli nawet będzie przeciwko Twojemu mężowi, będzie dobre dla Ciebie i dziecka. Twoja depresja, wrzody czy inne nerwowe klimaty nie wpłyną dobrze ani na Ciebie a ni na dziecko. Gorzej jesli stan będzie zbyt poważny to się nim nie będziesz w stanie zajmować :(

Nastka55
20-08-2010, 13:14
maz niby cieszy sie z dziecka ale od momentu gdy mikolaj sie urodzil nie poswiecil mu dluzej niz 5 minut, malo do niego zaglada. rozumiem, w dzien nie ma czasu bo jest duzo pracy ale nieraz wieczorem zamiast przyjsc do mnie i do dziecka, poswiecic mu troche uwagi, maz idzie do mamusi pogadac.

ovejablanca
20-08-2010, 13:22
wyprowadziłabym się.

wiem, że to się łatwo pisze, ale ja też.
szczególnie, że rodzice blisko.
ratuj się kochana!

Luthienna
20-08-2010, 13:27
maz niby cieszy sie z dziecka ale od momentu gdy mikolaj sie urodzil nie poswiecil mu dluzej niz 5 minut, malo do niego zaglada. rozumiem, w dzien nie ma czasu bo jest duzo pracy ale nieraz wieczorem zamiast przyjsc do mnie i do dziecka, poswiecic mu troche uwagi, maz idzie do mamusi pogadac.

przeciąć pępowinę...

Nastka55
20-08-2010, 13:30
nie dam rady jej przeciac... odpadnie ona chyba posmiertnie... dziekuje Wam dziewczyny za wsparcie, troche mi lzej :)

Luthienna
20-08-2010, 13:37
nie Ty Kochana :) On powinien przeciąć pępowinę. Z własną matką. To nie znaczy odciąc sie od niej zupelnie. Lecz stanowczym być, budować własne zadanie i odrebność

ovejablanca
20-08-2010, 14:22
nie Ty Kochana :) On powinien przeciąć pępowinę. Z własną matką. To nie znaczy odciąc sie od niej zupelnie. Lecz stanowczym być, budować własne zadanie i odrebność

święta racja. bez rozmowy z mężem się nie obejdzie. :(
teraz to Ty i dziecko jesteście jego najbliższą rodziną i powinien za wami stać murem. szkoda, że on tego nie rozumie.

mamaduo
20-08-2010, 14:24
Nastka 55 - bylam w identycznej sytuacji jak Ty. Ale jak tesciowa kazala mi zabierac dzieci i sie wynosic, to tak zrobilam.
I uwierz mi - to byla najmadrzejsza decyzja w moim zyciu.
Oj nie bylo wcale latwo. NIE. Wrecz przeciwnie - masa klopotow dopiero sie zaczela.
ALE - wygralam swiety spokoj. I wygralam meza.
Masz tylko jedno zycie. Nie marnuj go.

andzia_1978
20-08-2010, 14:28
Nastka, różnie bywa w rodzinie, to fakt, ludzie mają różne poglądy, spojrzenie na życie, co za tym idzie różnice są nieuniknione, ale kiedy pojawiają wyzwiska to czas na ewakuację. Taka sytuacja doprowadzi do:
A) depresji - Twojej najprawdopodobniej
b) rozpadu waszego związku poprzedzonego zwrotem uczuć w przeciwną stronę
C) podkopaniem twojego autorytetu
D)lub całkowitego podporządkowania się teściom i mężowi

jesteś gotowa na którąś z opcji?
Jeżeli mąż Cię kocha i szanuje to Twoją wyprowadzkę odbierze jako ostatnie ostrzeżenie, może to drastyczne rozwiązanie, ale trzeba nim potrząsnąć, jeżeli go to nie obejdzie, to ..... tego kwiatu jest pół światu.

mam wrażenie czy ja już Cobrę cytuję?

endurka
20-08-2010, 15:10
też to znam i wiem, ze bywa potwornie ciężkie

ignorować ciężko, mówienie, że swoje dzieci już wychowali też nie pomaga, atmosfera jest ciężka jak ołów

walcz, jak widać moim pomaga odizolowanie i jakoś zyskuje większy ich szacunek jak jestem w komitywie z mężem, to taka ciekawa obserwacja....

uwaga!! pierwszy raz małżonek mój wysłuchał tego co mówiłam na spokojnie o kontinuum bez wrzasku i buntu, w dobrej atmosferze, na luzie i nawet zgrał sobie książkę na pdf w zamiarze ustosunkowania się!!!!

edit - rany, czemu ja piszę po przeczytaniu jednego postu z 7 strony zamiast zauważyć jeszcze 8 :/
u nas to pikuś przy tym co czytam...
jakby do tego doszło, to chyba i ja bym zwiała, czyj to jest mąż - mamusi?
wybacz, ale to naprawdę trąci zapyziałą wsią, gdzie czas zatrzymał się 100 lat temu, a synowa wchodząca do domu musi być posłuszna, uległa i pracowita...

Nastka55
21-08-2010, 12:01
też to znam i wiem, ze bywa potwornie ciężkie

ignorować ciężko, mówienie, że swoje dzieci już wychowali też nie pomaga, atmosfera jest ciężka jak ołów

walcz, jak widać moim pomaga odizolowanie i jakoś zyskuje większy ich szacunek jak jestem w komitywie z mężem, to taka ciekawa obserwacja....

uwaga!! pierwszy raz małżonek mój wysłuchał tego co mówiłam na spokojnie o kontinuum bez wrzasku i buntu, w dobrej atmosferze, na luzie i nawet zgrał sobie książkę na pdf w zamiarze ustosunkowania się!!!!

edit - rany, czemu ja piszę po przeczytaniu jednego postu z 7 strony zamiast zauważyć jeszcze 8 :/
u nas to pikuś przy tym co czytam...
jakby do tego doszło, to chyba i ja bym zwiała, czyj to jest mąż - mamusi?
wybacz, ale to naprawdę trąci zapyziałą wsią, gdzie czas zatrzymał się 100 lat temu, a synowa wchodząca do domu musi być posłuszna, uległa i pracowita...
o wlasnie musi byc pracowita i ulegla sluchac wszystkiego bo jak sie sprzeciwi to jest problem tak jak wlasnie u nas. ja ciagle dostaje ochrzan ze jestem legat ze wszedzie nie ma porzadku. staram sie jak moge, ale czy wszystko da sie na raz ogarnac? jeszcze przy malym dziecku? ale wiadomo, moja tesciowa wychowala sama 5 dzieci, u niej byl porzadeczek, nagotowane, uprane, dala sama rade i td itp. ale czy to znaczy ze musze byc taka sama? staram sie a i tak to za malo ciagle cos robie zle. strasznie jest, dzis kolejna klotnia, na dodatek maz tez powiedzial ze nie bedzie ze mna nawet rozmawial, nigdy dotad nie mowil do mnie takim tonem jak dzis. zalamka, depresje to ja juz chyba mam, tylko te dziecko jeszcze daje mi wielka radosc, zeby nie ono to chyba bym popelnila samobojstwo.ale mam przeciez dla kogo zyc, dla niego. bo maz mam takie odczucie ze mnie w ogole nie kocha a o szanowaniu tez nie ma co mowic, traktuje mnie jak powietrze. a co do chusty, dzis znow kolejny ochrzan ze kalecze dziecko, ze dom jest tesciowej i ze nie bede z niego posmiewiska urzadzac bo i tak ze mnie ludzie sie smieja. maz tego samego zdania oczywiscie. ja nie mam sily juz walczyc...

kasia
21-08-2010, 12:05
Nastka, idę o zakład o cokolwiek, że w życiu teściowa nie miała idealnego porządku, ugotowanego i ogarniętego i inne pierdoły. tak jej się teraz wydaje. robotem nie jest. nie daj się zwieść takim historiom. a nawe jeśli robotem jest=brak ludzkich uczuć może o tym świadzcyć, to Ty nie musisz nim być.

nie czytałam Twojego całego wątku, moja wypowiedź odnosi się do ostatniej Twojej. strasznie mnie wkurzają opowieści o idealnych teściowych, które sobie świetnie ze wszystkim same radziły/radzą.

dobra, przeczytałam:( Nastka, kobieto, wiej stamtąd ile sił w nogach, wiej!!! do rodziców, skoro masz ich blisko. dbaj o siebie, boś matką dla swego dziecka, żadna babcia mu matki nie zastąpi. wiej. albo zrób porządną awanturę, żeby się teściowa nogami zakryła. może jak zobaczy, że potrafisz tupnąć, to zacznie Cię szanować. a niektórymi niesttey trzeba po chamsku, inaczej nie zaskoczą. niech się nawet obrazi, może przestanie do Ciebie zaglądać.

kammik
21-08-2010, 13:00
Nastka, uciekaj, zanim dziecko podrośnie i będzie miało robione podwójne pranie mózgu.

malucka
21-08-2010, 13:19
Nastka teraz czepiają się chust, potem będą się czepiać czegoś innego a już teraz wytaczają bardzo ciężkie działa na kobietę, która jest jeszcze w połogu (jak dziecko ma miesiąc to jeszcze te 6 tygodni połogu nie minęło). Nie mają honoru i potem będzie jeszcze gorzej choć już teraz ciężko sobie wyobrazić gorsze traktowanie, które nie będzie podpadało pod kodeks karny. . Jak rodziców masz blisko to idź do nich a potem jeśli mąż się nie zmieni to trudno. Rozwód to nie koniec świata, to raczej początek czegoś nowego. Spotykam wiele kobiet, które dopiero po rozwodzie nabrały rozpędu i zaczęły świetnie sobie radzić w życiu. Szanuj siebie, zasługujesz na to. Powodzenia.

Endurko bardzo się cieszę, że zaczęło wam się układać, trzymam kciuki aby tak było dalej. Dobrze czasem spojrzeć na coś z innej perspektywy, pokazać samemu twarz :)

andzia_1978
21-08-2010, 14:52
Nastka, kochana, najważniejsza jesteś teraz ty i dziecko, uciekaj póki możesz, napisz czego potrzebujesz, pomożemy!!!

Cobra
21-08-2010, 16:36
a mnie w takich opowieściach o idealnym porządku uderza tylko jedno - skoro matka ma czas na to wszystko to już nie ma go dla dziecka, a ja wolę mieć syf w chałupie i odrosty na włosach ale spędzać czas na zabawie i nauce z dzieckiem.

a jeśli jeszcze do tego ktoś twierdzi, ze ma/miał czas dla dzieci, męża i posprzątane w chałupie to albo ktoś jej pomagał albo wierutnie KŁAMIE.

mamaduo
21-08-2010, 20:22
cobra ja tak twierdze - jeszcze zalezy od tego co rozumiemy przez porzadek ;)

endurka
21-08-2010, 23:00
no i dziś przy okazji zakupów wpadłam do rodziców z nowym nastawieniem, asertywna, zdecydowana.

więc oczywiście wywiązała się atmosfera do bani :/ na tej linii sukcesów zupełny brak

gdy zaprezentowałam swoje stanowisko usłyszałam "a co to za pouczanie"
no i wielkie obrażenie się gdy zdecydowanie i bez złości, a z dystansem ustosunkowywałam się do obchodzenia się z małym i odpowiadałam na komentarze rzeczowym nie życzę sobie wtrącania się i innymi w ten deseń, wcale nie niekulturalnie

po czym były wspólno/oddzielne zakupy - tj. dojazd jednym samochodem, zakupy jak obcy ludzie i spotkanie pod jednym samochodem phi

w drodze usłyszałam, że przez swoje zachowanie spowoduje zerwanie stosunków rodzinnych z nimi, że poprawiając układy małżeńskie przy okazji niszczę te z nimi, a ze wszystkimi trzeba się umieć dogadać, że popadam w skrajności i nagle taka zbuntowana, że teraz to pewnie nie będę chciała ich odwiedzać, że uwaga STROJĘ FOCHY, a to mnie powinno zależeć na kontaktach, że nie robię łaski im, a oni są potrzebni mnie i jeszcze... że nie pożyczą pieniędzy jak tak się będę bezczelnie zachowywać. Bo obiecali to zrobić zanim nie sprzedam mieszkania i nie oddam im, żebyśmy mogli zapłacić za dom.

I mój tatuś kochany - największy fan męża mego - ciągle powtarzający o mojej łatwowierności, dziecko jaka ty naiwna, wciąż niedowierzając poprawie naszych stosunków pewny nietrwałości tego stanu

poczułam, że te spotkania naprawdę mnie stresują, próbują mnie wciąż ustawiać jak małą dziewczynkę, a niestety, swoje wychowali, o czym przypomniałam, a teraz jest nasz czas
jeśli mają psuć mi nastrój na cały dzień to odizolują się na własne życzenie :/

a propos porządku - ja mam bajzel, nie ukrywam - nie lubię tego, ale nie ogarniam sie już tak jak kiedyś, mam nadzieję, ze to się zmieni

dziś właśnie już miałam dość słuchania o tym - a kto będzie tam u Was sprzątał-odparłam - dom jest do mieszkania nie do sprzątania i tym to dopiero burzę wywołałam, jad tryskał uszami

moja mam i teściówka twierdzą, że miały porządek oczywiście i jak znam teściową to nie jest to możliwe pod żadnym pozorem, no może na zupełnym środku i wszystko pod ściany upchane, ale jak znam moją mamę, to wiem, ze to prawda - to jest "maszyna do sprzątania", może 24h do utraty przytomności, bez czasu dla siebie, bez żadnych pasji :/ masakra

no ale takie były czasy, ze dzieci same się chowały, a akurat ja byłam dzieciem samowystarczalnym - istotą samodzielnie zabawialną i zasypiającą sama gdzie bądź sen mnie zastał

to ja już wole przyzwoity bałagan

słoneczny_blask
21-08-2010, 23:04
...

Magdailena
22-08-2010, 09:21
a mnie w takich opowieściach o idealnym porządku uderza tylko jedno - skoro matka ma czas na to wszystko to już nie ma go dla dziecka, a ja wolę mieć syf w chałupie i odrosty na włosach ale spędzać czas na zabawie i nauce z dzieckiem.

a jeśli jeszcze do tego ktoś twierdzi, ze ma/miał czas dla dzieci, męża i posprzątane w chałupie to albo ktoś jej pomagał albo wierutnie KŁAMIE.

Bardzo ładnei pwoeidziane. Ja mam syf - idealny, nei ogarniam domu całego, mój chłop też nie, jesteśmy bałaganiarze jak sie patrzy. Czasem przychodzi jego matka i - niby nic nie mówi - ale aluzje rzuca niezłe.
U nas było tak - powiedziałam, ze nie będę chodziła do niej, bo nie mogę słuchać jej "dobrych rad" , chłop sam łaził do swojej matki w iodwiedziny z dziećmi. Skonczyło się na tym, że pzrestała gadać inie zajmuje sie już naszymi sprawami.

Nastka55
22-08-2010, 09:51
ja tam tez wole miec syf w chalupie a miec za to czas dla swego dziecka. tym bardziej ze to moje pierwsze dziecko, chce na nie patrzec, patrze jak rosnie sie rozwija i sie usmiecha do mnie. a codziennie dostaje ochrzan ze nic nie robie tylko siedze z ''dzidziusiem''jak to mowi moja tesciowa. za przeproszeniem mam to gdzies i bede spedzac ze swoim dzieckiem tyle czasu ile zechce. to sa niepowtarzalne chwile z maluchem i nie zamierzam ich stracic. tesciowa mowi ze jak musiala isc do pracy na dwor to zostawiala placzace w nieboglosy dzieci i ze jakos same sie wychowaly i sie naryczaly ile wlezie. ja nie chce zeby moj syn sie zaplakal na smierc i lezal tylko i patrzyl w sufit. tylko ze mojej tesciowej sie nie dogodzi, jak siedze z dzieckiem to nie dobrze. ale co tam. bede sobie siedziec nikt mi nie zabroni. niech se gada kobieta, wytrzymam.

kasia
22-08-2010, 10:14
Nastka, tak trzymaj, tylko się nie daj zajechać teściowej... przeraża mnie to, co poprzednie pokolenia zrobiły w kwestii wychowywania dzieci, ten zimny chów, wypłakiwanie się, kojce... przeraża też to, że uważają, że to jest w porządku i jeszcze namawiają nas do tego samego:(

Trzymaj się, kobito:)

Kilerek_81
22-08-2010, 14:04
Czytam Wasze historie i chyba muszę się podzielić swoją.
Jeśli chodzi o chusty, to moja teściowa powtarza, zobacz jak go przywiązali ( to do swoich znajomych). Co rozsądniejsi jej odpowiadają, ale zobacz jak mu dobrze, przez co mina jej żednie a ja mam satysfakcję. Nie raz usłyszałam, po co Ty go tyle nosisz, przyzwyczai się i co potem. Na szczęście mieszka daleko i jej uwagi mogę, albo ignorować albo coś jej odpyskować (co oczywiście następuje częściej). Na szczęście jak się jej coś wytłumaczy (kilka razy) to jest lepiej.

Gorsi jednak w tym wszytskim są moi rodzice. Co prada przeciwko chustom nic nie mają, albo co bardziej prawdopodobne nie wypowiedzieli tego głośno. Ale oczywiście tysiąc powodów, aby nas krytykować się znajdzie. Ostatnio byliśmy u nich trzy dni i jak się okazało o 1,5 dnia za długo, a nie wiedzili nas pół roku. Dowiedzieliśmy się, że nie możemy do Małego mówić Mikosz, bo jak to brzmi. Poza naszymi plecami opowiadają, że ,,to ja rządzę w naszym małżeństwie" czyli podejmuję wszystkie decyzje a szanowny M. nie ma nic do powiedzenia. No i najważniejszy argument, bo co ludzie powiedzą. Wszytko na pokaz. Na zawnątrz, ucuieleśnienie wszelkich cnót. W środku tragedia. A to, że sami nie umieją ze sobą rozmawiać, to nic takiego. A kłóca się cały czas, ostatnio o to czyj samochód możemy porzyczyć.
Co chwilę słyszę, że co ze mnie za córka, że tak rzadko do nich dzwonię. Jak mam się pokłócić, albo dowiedzieć, że nic u nich nie słychać to mi się nie chce. Oczywiście jak się dowiedzieli, że jestem w ciąży, a potem przez miesiąc nie zapytali nawet jak się czuję to było jak najbardzeij normalne zachowanie. No bo kto w takiej sytacji w ogóle się cieszy. Na pewno nie moi rodzice. Potem, jak już temat tego, że będziemy mieć dziecko się pojawił, to było tylko lamętowanie, jak my sobie poradzimy, bo oni przecież pracują i nie będą mogli nam pomóc. Oczywiście nikt ich o to nawet nie prosił. Zdecydowanie ważiejszy jest dla nas święty spokój niż to, że np. nie będzie obiadu lub w domu będzie syf.
Jak rozmawiam ze swoją siostrą (18l) to od razu jest, że na pewno nastawiam ją przeciwko nim. Jak nie rozmawiam, to co ze mnie za siostra. I tak w kółko. Jak próbuję z nimi normalnie porozmawiać, np dla oczyszczenia atmosfery to od razu płacz (mama) i granie na uczuciach, że niby ich nie kocham.
Dobrze, że mieszkamy 200 km od nich. Chociaż to i tak chyba za blisko.
Krótko mówiąć, moje stosunki z rodzicami totalna porażka. Czuje sie z tym fatalnie. I niestety potrafi to tez dzialac na moja psychike. I pomimo, ze uporalam sie juz ze swoja samoocena to po wizyzcie u nich leci na leb na szyje.

Nastka55
23-08-2010, 11:25
moj synek tez ma na imie Mikołaj :) widze ze nie tylko ja mam problemy.... zycie jest ciezkie i nieraz do bani. ja mam problemy z tesciowa z rodzicami tez mialam... odkad urodzil sie moj synek troche minelo ale jest cicho bo malo sie schodzimy ze soba mimo ze mnieszkamy blisko, bo nie mamy na to czasu... a tez mialam wojne ze co za jestem corka ze nie dzwonie nie odwiedzam itd. a jak odwiedzalam to tez mama miala ciagle jakies pretensje do mnie wiec wolalam nie jechac i sie nie denerwowac. z mojej ciazy na poczatku tez za specjalnie sie nie cieszyli, milego slowa od nich nie uslyszalam, mama tez nie potrafila do mnie zadzwonic i sie spytac jak sie czuje. bolalo bardzo, czulam sie przez nich opuszczona. ojciec to juz w ogole o mnie nie pamietal i dalej nie pamieta bo ma swoje zycie swoich kolezkow a corka sie nie liczy, nigdy nie spytal czy mi cos potrzeba. plakalam nie raz nocami jak nawet do mnie nikt nie zadzwonil i nie zlozyl zyczen urodzinowych. bolalo jak cholera tylko ze to sa rodzice, czlowiek potrafi niektore rzeczy zapomniec i wybaczyc i dalej jest dobrze, bynajmniej takie sa pozory. ale tesciom juz trudniej wybaczyc i tak zapomniec. boli bardziej bo to nie rodzony rodzic choc rodzic meza ale to nie to samo. dzis znow uslyszalam'' Mikolaj nakarmiony, przewiniety i niech lezy i sobie beczy, moje dzieci tez beczaly po pare godzin jak mnie nie bylo'' zalamalam sie bo chyba mi serce predzej peknie z zalu jak bedzie moje dziecko tak cierpialo bo tesciowa tak mowi i kaze isc do roboty a nie z dzieckiem siedziec. sie nabeczalam dzis z tego powodu co nie miara. nie wiem jak ja to przezyje. musimy jakos sie trzymac kobitki wszystkie razem i sie nie poddawac.

kasia
23-08-2010, 11:34
Nastka, a Ty masz wspólne mieszkanie z teściami? czy teściowa tak sobie wchodzi do Ciebie? bez zapowiedzi, ot tak? nie reaguj na jej niech sobie leży, a może wypadałoby odpowiedzieć, niech sobie pani idzie poleżeć (bo mamą bym tego nie nazwała)?

Magdailena
23-08-2010, 19:43
moj synek tez ma na imie Mikołaj :) widze ze nie tylko ja mam problemy.... zycie jest ciezkie i nieraz do bani. ja mam problemy z tesciowa z rodzicami tez mialam... odkad urodzil sie moj synek troche minelo ale jest cicho bo malo sie schodzimy ze soba mimo ze mnieszkamy blisko, bo nie mamy na to czasu... a tez mialam wojne ze co za jestem corka ze nie dzwonie nie odwiedzam itd. a jak odwiedzalam to tez mama miala ciagle jakies pretensje do mnie wiec wolalam nie jechac i sie nie denerwowac. z mojej ciazy na poczatku tez za specjalnie sie nie cieszyli, milego slowa od nich nie uslyszalam, mama tez nie potrafila do mnie zadzwonic i sie spytac jak sie czuje. bolalo bardzo, czulam sie przez nich opuszczona. ojciec to juz w ogole o mnie nie pamietal i dalej nie pamieta bo ma swoje zycie swoich kolezkow a corka sie nie liczy, nigdy nie spytal czy mi cos potrzeba. plakalam nie raz nocami jak nawet do mnie nikt nie zadzwonil i nie zlozyl zyczen urodzinowych. bolalo jak cholera tylko ze to sa rodzice, czlowiek potrafi niektore rzeczy zapomniec i wybaczyc i dalej jest dobrze, bynajmniej takie sa pozory. ale tesciom juz trudniej wybaczyc i tak zapomniec. boli bardziej bo to nie rodzony rodzic choc rodzic meza ale to nie to samo. dzis znow uslyszalam'' Mikolaj nakarmiony, przewiniety i niech lezy i sobie beczy, moje dzieci tez beczaly po pare godzin jak mnie nie bylo'' zalamalam sie bo chyba mi serce predzej peknie z zalu jak bedzie moje dziecko tak cierpialo bo tesciowa tak mowi i kaze isc do roboty a nie z dzieckiem siedziec. sie nabeczalam dzis z tego powodu co nie miara. nie wiem jak ja to przezyje. musimy jakos sie trzymac kobitki wszystkie razem i sie nie poddawac.


Ja myślę, ze warto jest mieć dystans - zwłaszcza do swoich rodziców. Wiem, ze jest trudno, jesli jest się wrażliwym.
Moi rodzine też nie inetersują się mną nadmiernie - raczej ich zainteresowanie polega na krytykowaniu - poza tym oni maja swoje problemy (mama ma stwardnienie rozsiane i praktycznie powoli staje sie roślinką).
Ja od 17 roku życia - kiedy mamie sie bardzo pogorszyło, byłam trochę na bocznym torze. Tzn. nie czułam braku miłości, raczej brak zainteresowania.
Mój ojciec z kolei z tych, co to chcą mieć gruboskórne dzieci - twardzieli, wiec jego wychowywanie polegało głównie na krytykanctwie i ciagłym podwyzszaniu poprzeczki.

Kiedyś - tak jak Ty - martwiłam sie tym, że oni sie mało angażują w moje życie (z perspektywy czau widzę, ze byli cholernymi, toxycznymi rodzicami, nadopiekunczymi jednak, a raczej xle pojmujacymi opiekowanie sied zieckiem), że zapominaja o urodzinach ( ojciec zapominał, matka uznała, że mam urodziny w inny dzien niz w rzeczywistości) i takie dyrdymały. Takie rzeczy bardzo bolą, wiem to. Ale w sumie - przyzwyczaiłam się i kocham ich teraz takimi , jakimi są - z dystansu, na odległosć.

Cos najgorszego, co mozna zrobić, kiedy ma sie swoją własna rodzinę, to mieszkanie z rodzicami. Wiem, ze czasem nie ma kasy, ale z moich własnych doswiadczen wynika, że od wyprowadzenia się od rodziców powstrzymuje tylko wygodnictwo. I to nie jest dobre, moim zdaniem, gdy sie z nimi mieszka, mając dzieci. .

Liv
23-08-2010, 21:16
w drodze usłyszałam, że przez swoje zachowanie spowoduje zerwanie stosunków rodzinnych z nimi, że poprawiając układy małżeńskie przy okazji niszczę te z nimi, a ze wszystkimi trzeba się umieć dogadać, że popadam w skrajności i nagle taka zbuntowana, że teraz to pewnie nie będę chciała ich odwiedzać, że uwaga STROJĘ FOCHY, a to mnie powinno zależeć na kontaktach, że nie robię łaski im, a oni są potrzebni mnie i jeszcze... że nie pożyczą pieniędzy jak tak się będę bezczelnie zachowywać. Bo obiecali to zrobić zanim nie sprzedam mieszkania i nie oddam im, żebyśmy mogli zapłacić za dom.

I mój tatuś kochany - największy fan męża mego - ciągle powtarzający o mojej łatwowierności, dziecko jaka ty naiwna, wciąż niedowierzając poprawie naszych stosunków pewny nietrwałości tego stanu



klasyka. słyszałam DOKŁADNIE to samo. to nie jest prawda, że stawiając granicę, jesteś wobec nich niewdzięczna. w ich świecie tak, ale nie obiektywnie.
dasz radę, gratuluję, że zrobiłaś pierwszy krok. zobaczysz, to zacznie przynosić efekty szybciej niż myślisz. pamiętaj, że to czego Twoi rodzice boją się najbardziej, to to, że się od nich odwrócisz. jeśli tylko będziesz stanowcza i wyważona, będą woleli przystać na Twoje nowe "zasady gry", niż Cię stracić.

Liv
23-08-2010, 21:18
ja tam tez wole miec syf w chalupie a miec za to czas dla swego dziecka. tym bardziej ze to moje pierwsze dziecko, chce na nie patrzec, patrze jak rosnie sie rozwija i sie usmiecha do mnie. a codziennie dostaje ochrzan ze nic nie robie tylko siedze z ''dzidziusiem''jak to mowi moja tesciowa. za przeproszeniem mam to gdzies i bede spedzac ze swoim dzieckiem tyle czasu ile zechce. to sa niepowtarzalne chwile z maluchem i nie zamierzam ich stracic. tesciowa mowi ze jak musiala isc do pracy na dwor to zostawiala placzace w nieboglosy dzieci i ze jakos same sie wychowaly i sie naryczaly ile wlezie. ja nie chce zeby moj syn sie zaplakal na smierc i lezal tylko i patrzyl w sufit. tylko ze mojej tesciowej sie nie dogodzi, jak siedze z dzieckiem to nie dobrze. ale co tam. bede sobie siedziec nikt mi nie zabroni. niech se gada kobieta, wytrzymam.

Nastka, z tego co piszesz, jesteś bardzo silną, rozsądną kobietą. chroń siebie i Mikołaja.

Kilerek_81
23-08-2010, 22:35
[QUOTE=Magdailena;804723]Ja myślę, ze warto jest mieć dystans - zwłaszcza do swoich rodziców. Wiem, ze jest trudno, jesli jest się wrażliwym.

Czasami tylko to zostaje.

asiulec
24-08-2010, 01:28
Nastka muszę Ci powiedzieć, że dobrze Cię rozumiem. Kiedy mieszkałam u teściów nie było między nami dobrze, wręcz okropnie, nie będę wdawać się w szczegóły ale powiem tylko, że zawsze chyba już niesmak pozostanie. Po miesiącu mieszkania z teściami miałam dość a o tym, że wychodzę i nie wrócę poinformowałam męża telefonicznie. Też usłyszałam, że mam sobie iść, więc poszłam - marzyłam o tym. W sumie dobrze się stało. Mąż stanął na wysokości zadania, pokazał na kim mu zależy i już wtedy wiedziałam, że cokolwiek się stanie mogę na niego liczyć.
Zamieszkaliśmy z moją rodziną, która bardzo mnie wspierała w czasie pierwszej ciąży gdy mąż odbywał służbę wojskową, zawsze będę im za to (i nie tylko) wdzięczna. Po porodzie jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Oboje z mężem błądziliśmy ale słuchanie podszeptów i dobrych rad rodziny wcale nie zawsze wychodzi na dobre. to co innym wydaje się słuszne wcale nie musi takie być dla nas.
Kryzys małżeński trwał długo bo ponad pół roku. Byłam zmęczona naszym związkiem, nie cierpiałam poranków bo zaczynały się od kłótni, wolałam udawać że śpię. Niedziele to był dla mnie koszmar bo mąż nie szedł do pracy. Kiedy stanęło nasze małżeństwo pod wielkim znakiem zapytania poprosiłam męża o poważną rozmowę. Z facetami trzeba jasno, krótko i czytelnie. Byłam zdecydowana zarówno rozwieść się jak i naprawić wszystko, ale wiadomo, że samemu naprawiać się nie da, rodzinę buduje się wspólnie. Postawiłam ultimatum którego nie żałuję a mianowicie albo rozwodzimy się albo naprawiamy to z pomocą psychologa. Tobie radzę zrobić podobnie. Przede wszystkim zbierz wiadomości na temat tego jakie masz rozwiązania.
Moim zdaniem teściowa znęca się nad tobą psychicznie a to także przestępstwo. Nagraj ją na kamerkę od komputera, na dyktafon od telefonu komórkowego, nie musisz tego wykorzystać od razu może nawet wcale nie będzie trzeba (chociaż może przestała by cię gnębić gdyby wiedziała, że masz ją na taśmie albo możesz nagrać coś co potem usłyszał by ktoś obcy) ale to zawsze jest jakiś dowód w razie np. rozwodu czy pozwu przeciwko niej gdyby zaszła taka konieczność, nigdy nic nie wiadomo a sytuację masz ciężką i coś z tym musisz zrobić. Nie daj sobą pomiatać ani rządzić, nie musisz być ani sprzątaczką ani kucharką swojej teściowej.
Mimo wszystko chyba powinnaś pogadać z rodzicami, jeśli ich o tym nie poinformujesz to po pierwsze dajesz ciche pozwolenie teściowej na działanie bo to wasza tajemnica, ona przez to czuje się bezpiecznie co może ją nakręcać a po drugie nawet jeśli rodziciele czynnie cię nie wesprą to chociaż nie będą zaskoczeni ewentualnym rozstaniem i nie będą czuli się całkowicie odizolowani od twojego życia. Postaw się na ich miejscu i odpowiedz sobie na pytanie czy gdyby twój Mikołajek miał kiedyś problemy to chciałabyś o tym wiedzieć? Może twój mąż też zacznie słuchać co masz do powiedzenia i bronić cię w obawie, że ze swoimi problemami pójdziesz do rodziców a to już jakiś początek.
Nie pisałaś na jakiej zasadzie macie ten kredyt. Na twoim miejscu nie pakowałabym pieniędzy (zwłaszcza dużych) w coś co nie jest twoje. Jeśli gospodarstwo nie jest na ciebie i męża przepisane a mimo to włożyliście w nie swoje pieniądze to radzę zachować wszystkie faktury, które będą stanowiły dowód, że faktycznie włożyłaś kasę w ten interes. Być może to i tak nic nie da ale warto to trzymać. Czasem może się zdarzyć, że rodzice męża przepiszą wszystko jednemu z jego rodzeństwa i w tedy nie macie nic oprócz długu. Wówczas faktury się przydadzą żeby odzyskać choćby część pieniędzy.
Pogadaj z mężem, bez rodziców, na spokojnie. Staraj się na pierwszy plan wysuwać fakty a nie uczucia. Dawaj mu dojść do słowa, zapytaj jak on widzi mieszkanie z rodzicami, czy jest szczęśliwy gdy mama cię gnoi i czy ma pomysł na rozwiązanie waszych problemów. Przypomnij mu jak było wspaniale kiedy chodziliście na randki, zapytaj, czy nadal widzi w tobie tamtą dziewczynę. Myślę, że twój mąż trochę za bardzo siedzi pod kapciem mamusi ale może da się go stamtąd jeszcze wyciągnąć. Taką rozmowę też warto nagrać, nigdy nie wiadomo co się zdarzy, bądź dobrej myśli ale nie wykluczaj najgorszego. Być może dostrzeże swój błąd a wtedy poproś go o rozmowę także z teściową i niech twój ślubny przy tobie powie mamie w oczy, że ty jesteś ważną osobą w tym domu i że nie ma prawa ani ci rozkazywać ani krytykować ani wtrącać się w wychowywanie dziecka. Jeśli będziesz chciała jej pomocy to sama ją o nią poprosisz.
Jeśli małżonek wcale nie będzie chciał z tobą rozmawiać ani ratować małżeństwa to cześć. Dla dziecka najlepsza matka to szczęśliwa matka a szczęścia nie zaznasz przy dominującej teściowej i mężu- maminsynku. Pamiętaj, że rozwód to nie koniec świata, owszem jest ciężko, tym ciężej jeśli dzieci są starsze ale wcześniej trzeba zrobić wszystko co można aby ratować małżeństwo lecz nie rezygnując z własnej godności i przekonań. Twój mąż musi zacząć Cię szanować, jesteś w końcu jego żoną, matką jego dziecka i szacunek Ci się należy. Nie czekaj aż mały urośnie aby odejść od męża, bo finansowo to wygląda tak, że dostaniesz na dziecko alimenty i dla ciebie też (alimenty dla matki do skończenia przez dziecko 3 roku życia). Są instytucje które pomagają samotnym matką więc nie zostaniesz sama a przynajmniej będziesz miała spokój psychiczny.
Jeśli przy mężu trzyma cię tylko dług zaciągnięty w banku to lepiej sobie odpuścić, bo czy warto nawet dla dużych pieniędzy być poniżaną? Ale jeśli gospodarstwo jest wasze to nie wahaj się przypominać o tym teściowej, nowa gospodyni to nowe rządy, zasady i priorytety. Jak tak strasznie się przejmuje porządkiem to niech lata sobie ze ścierką, szczotką, widłami czy grabiami sama, jak kiedyś dawała radę to może i teraz da zamiast się mądrować.
Masz wiele możliwości a jeśli zdobędziesz dużo wiedzy i uzbroisz się w pewność siebie to wygrasz szczęśliwe życie dla Ciebie i dziecka nie ważne co będzie po drodze, każdy człowiek dąży do szczęścia ty też masz do tego prawo.
Życzę powodzenia, jestem z Tobą.

dankin-82
24-08-2010, 08:33
bo to niestety tak jest, że jeśli w czymkolwiek jesteś "uzależniona" od innych to ci sami dają sobie prawo do kierowania tobą wedle ich życzeń, . Ne przyjmują nawet do wiadomości że jesteś dorosła, masz swój rozum itd i że mogą bezkarnie ci rozkazywac i poniewierac.
Historyjka o idealnej teściowej jej porządkach itd u nas upadła, choc do tej pory teśc twierdzi że u mamy zawsze wszystko błyszczało, jednak co innego widac na zdjęciach. Nie ma co się winic za nieporządki, niepranie, niegotowanie ;) to normalne że nie jest idealnie ale kiedyś pewnie z czasem będzie lepiej ;)
Wiemy też że mieszkanie z teściami by nas wykończyło więc robiliśmy wszystko by do tego nigdy nie dopuścic i udało się, więc warto robic wszystko by jednak mieszkac osobno. My mieszkaliśmy z moimi rodzicami jeszcze przed ślubem i było super, ale to zależy od charakteru ludzi oferujących pomoc.
Na spokojnie trzeba usiąśc i porozmawiac, jeśli teraz nie ma ku temu okazji to poczekaj chwile aż ochłoniecie. Problemy zadarzają się wszędzie i niekoniecznie musi to byc spowodowane wtrącaniem teściów. Nie bierz wszystkiego tak bardzo do siebie, mów sobie że to po prostu głupie ludzkie gadanie, nic nie warte.Oczywiście nie jest to miłe i trudno obok przejśc ale naucz się że to spływa po Tobie, inaczej zwariujesz całkowicie.
Moim zdaniem matkom samotnie wychowującym dzieci wcale nie jest łatwo, muszą bardzo wiele z siebie dac

Osobiście, najpierw poważnie bym porozmawiała z mężem, potem starałabym się jak najszybciej wyprowadzic od teściów, walczyłabym o małżeństwo, więc może terapia jakaś?

Trzymam bardzo mocno za Ciebie kciuki, dużo zniosłaś więc silna z Ciebie babeczka i na pewno sobie poradzisz ze wszystkim i wszystkimi ;)

endurka
24-08-2010, 08:41
ee te alimenty dla matki to chyba do skończenia przez dziecko 3 miesiąca, nie 3 roku życia...

dankin-82
24-08-2010, 10:18
" W określonych okolicznościach rozwiedzeni małżonkowie mogą żądać od siebie alimentów. Obowiązek alimentacyjny wygasa ostatecznie względem tylko tego małżonka, który został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia. Trwa jednak nadal, jeżeli żadne z nich nie ponosi winy za rozkład pożycia bądź też jeżeli rozwód został orzeczony bez orzekania o winie, a także wówczas, gdy orzeczono rozwód z winy obojga małżonków.
Prawo do alimentów zachowuje małżonek nie ponoszący winy za rozkład pożycia. Małżonek, który nie został uznany za winnego (rozwód bez orzekania o winie), ma prawo żądać alimentów od drugiego małżonka, jeśli znajduje się w niedostatku. Zakres tego obowiązku, uzależniony od potrzeb uprawnionego i możliwości zobowiązanego, trwa 5 lat, licząc od daty uprawomocnienia się wyroku rozwodowego. W wyjątkowych okolicznościach może zostać przedłużony.
„Małżonek wyłącznie winny obowiązany jest przyczyniać się w odpowiednim zakresie do zaspokojenia usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby ten nie znajdował się w niedostatku”. Obowiązek ten ma na celu wyrównanie stopy życiowej małżonka niewinnego, nawet jeśli rozwód nie pociągnął za sobą istotnego pogorszenia jego sytuacji materialnej i nie jest ograniczony w czasie. Trwa aż do śmierci małżonka niewinnego lub zawarcia nowego małżeństwa.
Należy podkreślić, że uporczywe uchylanie się od ciążącego obowiązku alimentacji i narażenie przez to osoby uprawnionej na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych jest przestępstwem."

tak było, ale na bieżąco nie jestem

Nastka55
24-08-2010, 22:32
dziewczyny tak mnie podnioslyscie na duchu ze nawet nie wiem co mam napisac :) bede walczyc o siebie i o swojego synka, tesciowej gadanie narazie zniose chyba ze bedzie coraz gorzej to nie wiem, ale nie dam jej satysfakcji ze ona jest gora. moze nie jestem idealna, nie jestem we wszystkim wspaniala, nie mam swietnych pomyslow tak jak ona ale nie pozwole na to zeby ktos po mnie jechal.jestem tylko czlowiekiem, a kazdy ma wady i zalety, wg mojej tesciowej mam same wady ale co tam... bede robila swoje, wiem, czasem potrafie moze i komus dopiec czy powiedziec cos niemilego tak jak tesciowej ale kto by z nia wytrzymal i wytrzymal jej gadanie jaka to ja glupia ges ktora nic nie potrafi itd,itp szkoda czasu na wyliczanie jaka to ja jestem wg niej nie dobra. dosc tego jestem tez dobrym czlowiekiem ale jak widze ze ktos mna zadzi i pomiata to sory... nie sposob czegos nie powiedziec, kiedys siedzialam cicho, plakalam po katach a teraz jak zaczelam wyrazac swoje zdanie jest nie dobrze bo to niby ja sie madrze. tak samo jest z dzieckiem, chce je wychowywac po swojemu, tesciowa moze i wychowala ich piecioro i moze wie ''lepiej'' ale chyba 25 lat temu inaczej dzieci sie chowalo niz teraz. tak samo bylo dzis, bylismy z Mikolajem na usg bioderek wiadomo podroz samochodem itd. wrocilismy do domu, maly byl troche niespokojny bo ze snu obudzony, spal smacznie w samochodzie, a tesciowa juz odrazu ze jej dzieciaka przemrozilam, ze juz chory . opatulila go w cieply koc mimo ze bylo upalnie a potem dziwi sie ze maly ma potowki. opatulila a potem mowi ze glowa goraca ze ma goraczke. juz nic sie nie odezwalam. mysle gadaj sobie zdrow. zmierzylam goraczke oczywiscie jej nie mial i mowie ze glowa goraca od tego koca cieplego a ona swoje. tak jest zawsze ale wyszlo po mojemu. maly piszczal bo byla juz pora jedzenia, goraczki nie mial a to ze raz kichnal przeciez nic nie znaczy. male dzieci lubia se pokichac z tego co wiem. tylko ze ja to nigdy nie mam racji tesciowa wie wszystko lepiej mowi zawsze ze ''co? internet to twoja matka?'' ze ja niby jej nie slucham tylko z internetu sie dowiaduje. moze nie zawsze internet mowi prawde ale na wielu forach mozna zaczerpnac porady jakiejs doswiadczonej i ''na czasie'' mamuski. ach... co ja sie mam. ale tam...bede robila swoje, jak mi podpowiada intuicja, mezem jakos sie zajme, wiem ze siedzi pod pantoflem u mamusi bo ona jemu pomaga, gospodarstwo jest na meza wiec to zmienia cala postac rzeczy, dzieki bogu ze na niego ale i tak nieraz tesciowa burczy ze ja to nie oszczedzam ze kupuje byle co. choc tak naprawde nic sobie nie kupuje, ostatnio wiadomo poszlotroche kasy na maluszka ale to rzecz oczywista. zawsze powtarzam ze jak sie chcialo dziecka to niestety teraz trzeba trzepac portfelem. czasem jak cos kupie to nawet jej nie pokazuje bo po co mam sluchac gadania. kiedys powiedzialam o swoich problemach rodzicom to jak tesciowa sie dowiedziala to mialam horror dopiero ze ja wynosze z domu wszystko ze mi nic nie mozna powiedziec. ale przynajmniej choc sie wyzalilam, po to sie ma rodzicow. teraz tez mamie mowilam i rodzice stoja za mna murem i gdyby cos sie dzialo naprawde nie do zniesienia sami przyjechali by po mnie i po dziecko i nas zabrali. wiec na nich moge liczyc. narazie postaram sie sama jakos poradzic, jestem bojowo nastawiona :) narazie tesciowa scichla ale jak tylko cos powie to zobaczy :) do dziecka sie wtraca ale moja cierpliwosc kiedys sie skonczy, a narazie nie musze jej wcale sluchac. dziewczyny, jestescie WIELKIE :) bardzo Wam dziekuje za wsparcie, dzieki Wam czuje sie jeszcze silniejsza :)

dankin-82
25-08-2010, 07:28
przecież nikt nie jest idealny ;) my też zwykłe babeczki z problemami ;) Cieszę się że będziesz walczyc, takie postanowienie to pierwszy ogromny krok do zmian ;)
Teściową olej całkowicie, niech sobie gada ile chce, Ty po prostu ciesz się maluszkiem i każdą chwilą z nim. Nie pozwól by kto inny mówił Ci jak masz wychowywac swoje dziecko.Niech nikt nie wtrąca się do tego jak zajmujesz się Kruszyną, to Twoje dziecko i Ty decydujesz czy ma latac goło czy byc w kożuchu, Ty sama wiesz co jest najlepsze dla dziecka. Męża nie pomijaj, niech Ci pomaga przy mlodzieży. Mam nadzieję że szybko się dogadacie i będziecie tworzyc szczęśliwą rodzinkę ;)
Prawdopodobnie teściowa z czasem się do Ciebie przekona i zmieni swój stosunek ;)
Dużo sił Ci życzę :)

kammik
25-08-2010, 07:29
tak było, ale na bieżąco nie jestem

W teorii dalej tak jest, w praktyce znam jeden przypadek, kiedy alimenty na matkę zostały zasądzone (w powalającej kwocie 200zł).

Magdailena
25-08-2010, 12:29
Czasami tylko to zostaje.

Myśle, ze to nie jest tylko. Zdrowy dystans do wszystkiego, jest wielkim skarbem.

klincus
31-08-2010, 22:09
Nastko! Ja uważam, że Ty i inne dziewczyny opisujące tu swoje historie jesteście wielkie. Mało kto ma w sobie tyle siły do walki, tym bardziej, że w większości przypadków szanowni panowie małżowie są jak dla mnie bezjajeczni. Tak więc dziewczyny życzę Wam dużo jaj i asertywności i trzymam kciuki!!!!!!!!!

Fusia
01-09-2010, 11:07
moi rodzice mniej ale teściowie trwierdza ze spanie z dzeckiem i dzecko poza łużeczkiem w czasie kiedy niejest przewijane karmione albo nie jest na spacerze jest niedopuszczalne!
a ja mam w domu suf bo musze za dzeckiem łazić albo je nosze i dlatego-bod zecko ma być w ółuzeczku albo u dziadków a ja mam sprzątać i gotować i isc do pracy gr ale mieszkamy sami-to pierwsze co stwierdzićiśmy zę po slubie nie mieszkamy z rodzicami ani jednymi ani drugimi
czasem mi jest cieżko szczególnie jak mała była maleńka bo po porodze wszystko mnie bolało byłam niewyspana a trzenba było ogarnąć syf i ugotowac-ale przynajmniej mi nikt nie marudził!
raz mama mnie strofowała dobra godzine w moim domu ze mam syf ze to ze tamto -to pokazałam jej drzwi i jest grzeczna-jedyne to jak odwiedzamy teściów to robia cos wbrew moim postanowiemniom -bo oni juz 2 wychowali i wiedza lepiej ale wtedy ,mówiemo tym m i mamy zasate 2 tyg szlaban na widzenie sie z wnusia -zwykle po tyg miękna!
ale jakbym mieszkała z nimi to byśmy sie albo już dawno rozwiedli albo uciekli czymprędzej pomimo że teściowie potrafią być fajni!
co do tego kredytu to był na ciebie czy męża bo jak na ciebie i ył na gosppodarstwo -to ono w dużej częsci jest twoje jesli na oboje to samo
a jeśli na niego cóz ciekawe jak spłaci kredyt jeśli chociażby spowodu separacji będze musił płacić alimenty?
życze dużżżżżżżżooooooooooo siły
ciepło o was myśle

Nastka55
01-09-2010, 20:30
dziekuje za wszystkie posty i wsparcie. kredyt jest na nas dwoje, sam maz by nie dostal. no u nas jesli tak dalej pojdzie z tesciowa to rozwod gwarantowany, bo juz nawet ze soba nie rozmawiamy a wszystko przez gadanie tesciowej. a ze synus za mamusia obstaje to co zrobic... ach nie jest lekko, ostatni tydzien znow jak kotlowka normalnie, czasem nie mam juz sil ale jakos musze sie trzymac dla Mikolaja :) on mnie zawsze pocieszy swoim usmieszkiem ;)

Monique76
01-09-2010, 23:28
Kurcze, Nastka55 - ja na Twoim miejscu bym nie czekała dłużej.. Jeżeli masz wsparcie od rodziców to skorzystaj z niego, a może wtedy Twojemu mężowi otworzą się oczy.. Biorąc z Tobą ślub i decydując się na dziecko stworzył nową rodzinę, w której jest miejsce przedw wszystkim dla was trojga.. Jeżeli on tego nie rozumie, to uciekaj.. Pomysl sobie czy chciałabyś żeby Twoj synek uznał to, co robi jego ojciec, za wzór życiowy i kiedyś swojej żonie sprawił takie samo piekiełko? Rozwód w dzisiejszych czasach to nie jest jakiś koniec świata.. Ty oswobodzisz się z dziwnego układu, a tata Mikołaja nadal będzie jego Tatą - jeżeli tylko będzie chciał w życiu swojego syna być..

Edit - a jak już przeczytałam że teściowa opatulała Twojego synka kocem i rzucała tekst, że _jej dziecko_ przeziębiliście to az mną zatrzęsło.. Uciekaj i daj sobie szanse na normalne życie - nawet jezeli miałoby to być życie tylko z synkiem.. Zmień to dla niego głownie..

Cobra
10-09-2010, 21:17
Nastka55: ja już się chyba zgubiłam w tym wszystkim. Skoro Ci źle, to przenieś się do rodziców, jak radzą dziewczyny. Jeśli mąż nie zmięknie i perspektywa widzenia się z synkiem raz na dwa tygodnie go nie przeraża, to nie ma co czekać z rozwodem. Jak by mi kto zaczął dziecko ubierać na siłę to bym łapy przetrąciła i ... no wiem to z autopsji, bo i mnie na początku lekko nie było ale to z kolei z rodzoną matką bo teściową mam cudowną. Jak mi zaczęła ubierać Pyzaka to niestety nie skończyło się na werbalnej agresji z mojej strony. Nie chcę pisać jak to wszystko było bo jakoś jeszcze nie dojrzałam do zwierzeń a do tego ułożyło się wszystko super. Nie to, że uważam rozwiązania siłowe za dobre, ale czasami nie ma wyjścia a innym wara od mojego dziecka!
No, wracając do tematu, zaczynam myśleć, że ty tak lubisz, jak się tobą pomiata, wyrywa Ci dziecko etc. ;-)
A na poważnie, to z twojego opisu wychodzi książkowy przykład ofiary przemocy w rodzinie - niby czuje, że tak nie powinno jej życie wyglądać ale nie zrobi nic, żeby to zmienić :twisted:

Nastka55
06-10-2010, 14:58
musze Wam czyms sie pochwalic, nie mialam kiedy zbytnio wiec pisze teraz ;) jestem normalnie szczesliwa ;) z tesciowa jak z tesciowa narazie ok, dajemy rade, ale zauwazylam ze juz tak sie nie wtraca do dziecka, maz tez narazie ok jakos dajemy rade i nawet atmosfera sie poprawila. a nawet jak cos sie wtraca to ja tylko przytakne dla niej a robie swoje, chyba znalazlam na nia sposob. ale teraz najwazniejsze bo to tak tylko przy okazji. chodzi o noszenie w chuscie. tesciowa i maz sie przekonali do chust :) tesciowa jeszce ma male watpliwosci czy to aby na pewno dobre dla dziecka ale chyba juz nie ma nic przeciwko chustowaniu. a bylo to tak. pewnego dnia Mikolaj byl strasznie marudny, spac nie mogl a jak zasnal to na pare minut, sie budzil i tak w kolko, byl taki spiacy i nie do zniesienia. nic nie pomagalo nawet noszenie na rekach. zamotalam go i ciach... zasnal w mgnieniu oka. tesciowa patrzyla ze zdziwieniem. byla jeszcze u nas jej corka ktora nie nosi bo nie ma dzieci ale jest zwolenniczjka chust. nagadala dla niej ze to dobre dla dzieka, ze dziecko spokojne bo blisko matki a tesciowa slucha swojej corki :) moje argumenty do niej nie trafialy ale jej tak :) no i od tamtej pory, a bedzie juz chyba z miesiac nosimy sie spokojnie, bez strachu ze tesciowa nakrzyczy :) milo na nas patrzy a nawet pare razy jak Mikolaj plakal i nie mogl zasnac, albo raz jak mu bolal brzuszek i nic nie pomagalo tesciowa sama zaproponowala zebym malego zamotala, szok!!!! :) raz nawet powiedziala ze chyba jednak musi mu byc dobrze skoro tak slodko spi, i dobrze mu bo wszystko sobie widzi ;) normalnie jestem pod wrazeniem. a ostatnio przyszla nawet sasiadka i chciala zobaczyc malego w chuscie i nie mogla sie na nas napatrzec :)

andzia_1978
06-10-2010, 16:03
gratulacje!!! oby tak dalej.

Cobra
08-10-2010, 11:13
:applause::applause::applause::applause::applause: :applause::applause::applause::applause::applause: :applause::applause::applause::applause::applause: :applause::applause::applause::applause:

gratulacje :D

endurka
08-10-2010, 11:44
u nas zaś nie różowo, ale ja nie o tym
wczoraj byłam asertywna jupi :)
umówiłam się z rodzicami na drobne zakupy, zostawiłam u nich bambetle i szykujemy się do wyjścia
oni znów "to ty go chcesz wziąć w chustkę?!", "musisz wietrzyć te swoje 30 szmat?", "Rysio jedzie w wózku", "jak Ty go chcesz tak wziąć to my nie idziemy, idź sobie sama, chodź J, idziemy" itp
zachowałam spokój i odrzekłam - ok, to idźcie, ja pójdę sama i poszłam motać
o dziwo czekali i poszliśmy prawie razem, tzn czasem razem, czasem z dala, gł. jakbiegłam, bo Rysio pokskakując w chuście i pohukując wymaga od matki hopa hopa, czytaj truchtu zwieńczonego radosnym rechotem... więc oboje byliśmy uchachani
wszyscy przechodnie, którzy się zainteresowali reagowali genialnie :) z uśmiechem, nawet usłyszałam "o jakie szczęśliwe dziecko!"
i rodzice już nie komentowali - tzn. albo nie słyszałam, albo zaskoczyło ich jak Ryś był zachwycony... tylko zdarzało im się, że "gorąco mu jest"...

aniam123
08-10-2010, 12:36
Endurko a próbowałaś zamotać mamę lub tatę? To moim zdaniem najlepszy sposób na przekonanie ich do chusty. Ja najpierw w ten spsób "zaraziłam" małża.
Ostatnio miałam, przez kilka dni, w domu "zjazd rodzinny", u mnie, na szczęście, wszscy akceptują moje pomysły i najczęściej potem naśladują ;-). Pierwszy raz widzieli Grzesia w chuście i chyba wierzyli mi na słowo, że mu wygodnie... po zamotaniu na sobie nikt już nie miał wątpliwości.
Wykorzystaj moment gdy jesteście u rodziców i oni akurat są pozytywnie do ciebie nastawieni, zaproponuj aby spróbowali i wiedzieli co krytykują. Aha, najlepiej jeszcze w czasie, gdy mały jest śpiący. Nie wierzę, że nie zmiękną gdy Ryś im zaśnie na piersi :beat: . Taka mała manipulacja, ale w dobrej wierze.

endurka
08-10-2010, 12:43
moi są niereformowalni, krytykują wszystko, pieluchy też (że chodzić nie nauczy się z tym między nogami), ale jakoś już mi tak nie zależy na ich zdaniu. Nie to nie, ja się nie będę szarpać, żeby ich na siłę przekonywać

Winoroslinka
08-10-2010, 12:55
nie sadze aby rodzice endurki w ogole dali sie zamotac majac takie podejscie... oni n ajwyraźniej sie wstydzą chusty. Bardzo dobrze zrobilas endurko, wielkie brawa, bo nie rozumiem jak mozna Ci powiedziec: "Rysio jedzie w wózku" to nie oni o tym decyzują tylko Ty. Wiec brawo a moze reakcje przechodniów dadzą im do myslenia

Karolcia
08-10-2010, 14:41
Mam toksycznych rodziców, jestem jedynaczka i mieszkam 300km dalej. przyjechalismy do obcej miejscowosci za praca, i nadal jedyni nasi znajomi to ludzie z pracy i z kk. Dziecmi opiekuje sie `sama. odleglosc daje mi bezcenna wolnosc.

Cobra
08-10-2010, 16:44
aby spróbowali i wiedzieli co krytykują.


o to to! ja tak zrobiłam - powiedziałam mojej mamie, że jeśli ponosi Pyzę przez 10 min ut to dam jej pełne prawo krytykowania chust. Zgodziła się zamotać w hop-tye i po 10 minutach, gdy powiedzxiałam, ze już czas minął i chciałam jej zabrać Pyzę, odwróciła się na pięcie i powiedziała, żebym się wypchałą - ona sobie ją jeszcze ponosi! 10 minut później ochoczo pognała z Pyzą na spacer - nadal w nosidle :D I teraz już mam spokój :D ostatnio nawet sama spytała, "to co, mam wyciągać wózek czy może jednak pójdziemy w nosidle z Pyzą do sklepu?" :fire:

Magdailena
09-10-2010, 07:40
moi są niereformowalni, krytykują wszystko, pieluchy też (że chodzić nie nauczy się z tym między nogami), ale jakoś już mi tak nie zależy na ich zdaniu. Nie to nie, ja się nie będę szarpać, żeby ich na siłę przekonywać

A jednorazowe pieluchy, to niby gdzie są? Między uszami???

Nie słuchaj, po rpostu nie słuchaj.

aniam123
09-10-2010, 09:33
ta, wszystkie wychowałyśmy się z tetrą między nogami (za przeproszeniem).
I co? Chodzimy!!!! A jakie zgrabne nogi mamy :-)

endurka
09-10-2010, 10:42
no ale tetra nie była tak szeroka, a "w tym to nie może się ruszać, jakby miał poduszkę między nogami"

Cobra
09-10-2010, 10:45
no ale tetra nie była tak szeroka, a "w tym to nie może się ruszać, jakby miał poduszkę między nogami"

taaaa a chodziki w dawnych czsach, to niby co dawały ;-)

rhodiana
09-10-2010, 10:57
No to teraz przekonałam sie jaką wspaniałą rodzinę mam!!!! Mąż zawiązał się pierwszy i uwielbia to :), mój teść jak widzi mnie w chuście mówi, że mu to przypomina dzieciństwo (ma 73l.) i wtedy tak noszono, a moja mama chce być chustowana :) Współczuję rodzinki :( Trzymaj się to przecież Twoje dziecko :)

Anque
11-10-2010, 22:13
anulowałam wpis...bo w amoku zmęczenia go chyba pisałam..
Powiem Ci, że nie sądziłam, ze sprawa może aż tak sie potoczyć i może powieniem porozmawiać z nimi ktoś z zewnątrz...może jakaś ciotka, która miałaby na nich wpływ a no stoi po twojej stronie lub po prostu aprobuje twój sposób wychowywania dziecka..
Jesli cię to pocieszy to moja mama nie pozwoliła mi nosic córy w chuście..robiła wszystko żebym jej nie nosiła, i twiedzi, że ta chusta ciśnie dziecko, ze krew jej nie dopływa i takie tam inne. Ale ja to mogłam znieść bo tylko tydzień u niej była a mieszkamy kawałek od siebie....Kurcze ciężka sprawa, no!

Winoroslinka
11-10-2010, 22:39
endurko mam wrazenie ze najlepszym wyjsciem u Ciebie bylby zakup stoperów.

margonik
12-10-2010, 02:59
drodze usłyszałam, że przez swoje zachowanie spowoduje zerwanie stosunków rodzinnych z nimi, że poprawiając układy małżeńskie przy okazji niszczę te z nimi, a ze wszystkimi trzeba się umieć dogadać, że popadam w skrajności i nagle taka zbuntowana, że teraz to pewnie nie będę chciała ich odwiedzać, że uwaga STROJĘ FOCHY, a to mnie powinno zależeć na kontaktach

Jeśli się mogę wtrącić (ale przyznaję, że nie przeczytałam całego wątku)... Skoro Twoi rodzice doprowadzili już do zerwania stosunków z Twoim bratem i teraz jeszcze Ty zerwałabyś z nimi stosunki, to może w końcu... gdyby zostali sami, bez dzieci... dałoby im to do myślenia?
Nie jestem za zrywaniem stosunków na amen, bo sama jestem istotą rodzinną i bardzo sobie cenię wszelkie stosunki rodzinne, ale może na jakiś czas przydałaby się im taka lekcja, jeśli nadal będą przeginać...
A wg mnie przeginają na maksa... także szantażując Cię pieniędzmi.
Trudni ludzie...
A może przydałby się Wam jakiś mediator? Ale jak to załatwić... skoro noszenie w chuście jest już maga obciachem, to co dopiero udanie się na terapię rodzinną!
Rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać, ale ... nie dać się złamać, zaszantażować, zastraszyć. Jeśli trzeba, to zerwać stosunki na jakiś czas - moim zdaniem sami się o to proszą. Ale zerwać nie w złości, tylko na zasadzie swojego rodzaju ultimatum, że jesteś jak najbardziej otwarta na Wasze kontakty, ale pod warunkiem uszanowania Twojej odrębności.