PDA

Zobacz pełną wersję : Chuścioszek, a... studia. Nie wiem co robić, pomóżcie



Genowefa
10-06-2008, 13:15
(gdzieś między karmieniem, a wstawianiem prania...)

ithilhin
10-06-2008, 13:32
moja Maja byla malutka jak bylam na drugim roku (tez zaocznie).
no ale moja wspaniala Mama jezdzila ze mna na zjazdy (z Maja) i w przerwach karmilam a na wykladach mama spacerowala , czy tam siedziala w pobliskim parku - ale to bylo na wiosne.

Mag
10-06-2008, 13:34
nie będę ściemniać,widzę to czarno :cry:
za dużo minusów:- możliwość wejścia w etap dziecka:"boję się wszystkich,chcę do mamy"-częste u półroczniaków
- nawał pokarmu u ciebie,brak skupienia,wyrzuty sumienia(już samo ściąganie mleka w zlew uczelniany w przerwie wykładu może obrzydzić studia
-brak silnej woli u ciebie,złamiesz się po miesiącu, co widać po poście
-bardzo silne przywiązanie obustronne
etc.etc.
albo teraz wdrażasz ostro nową osobę w życie Jaśka i to porządnie, on musi ją akceptować
albo idziesz na żywioł, zaczniesz studia i zobaczysz co dalej
proponuję najpierw pogodzić się z myślą o kompromisach i z samą sobą
bo będziesz się szarpać na studiach,a sumienie matki cię zje.
ja zostawiałam półroczną Maję z tatem, wytrzymałam do stycznia, a było identycznie jak u ciebie, do tego w połowie wykładów zrywałam się do domu.
nie pocieszę bo to trudna decyzja jak się jest bezgranicznie nastawionym na potrzeby dziecka i spełnia się w tym.

Genowefa
10-06-2008, 13:44
magda1980

shit :?

Czyli co radzisz? Sesja zimowa, jak będzie miał rok? Czy też za wcześnie? :shock:

ithilhin

U mnie obie babcie nie radzą sobie z nim. Tzn. nie rozumieją jego płaczu, dla nich zawsze jak płacze "to pewnie ma mokro" :shock: nie wiem skąd u naszych mam takie dziwne przeświadczenie. A on ma swoje, tylko nam znane potrzeby. No i tyle do niego gadają i "atakują" mnóstwem bodźców dźwiękowych i wzrokowych, że ten zawsze reaguje na nie płaczem :) zwłaszcza na teściową :D

polaquinha
10-06-2008, 13:46
zróbcie to może stopniowo - np w tym roku Twój mąż, Ty zaczniesz za rok??

Może być różnie, choć jesli w tym samym czasie nie będziesz chodziła do pracy-to może Ci się udać! IMO praca+studia+maleńkie dziecko= :bduh:

pozdro

hexi
10-06-2008, 13:53
z wlasnego doswiadczenia:
polroczne dziecko zostawic same (tzn bez mamy na weekend) sie nie dalo i ja bylam nieszczesliwa i Sawitek, zrezygnowalam po miesiacu ;)
roczne - latwiej ale i tak ciezko jest
w konsekwencji przedlozylam urlop dziekanski o pol roku i wracam w pazdzierniku a maz bedzie z Ksawerym w pobliskim parku :)
poza tym jesli to jest prywatna uczelnia pewnie maja rozpoczecie roku tez w sesji letniej i wtedy jesli maz poszedlby juz teraz na studia ty pol roku po nim to zjazdy mielibyscie w inne weekendy.

Genowefa
10-06-2008, 14:00
hexi
A ile ma teraz Twój synek?:)

monjan
10-06-2008, 14:06
eeee nie przesadzajmy, moze nie bedzie tak zle??
owszem polroczne dziecko jest malutkie, ale powiem ci ze ja wracalam do pracy na 8 godz gdy Stefan mial 7mc, przygotowałam go wczesniej do tego uczac jedzenia innych rzeczy, cyc byl wieczorami i w nocy
i dał rade!!!

jak wprowadzisz inne pokarmy bedzie latwiej!
z chusta na wyklady?watpie...moze i przeszłoby z noworodkiem, ale polroczne dziecko na pewno tego nie wytrzyma...no chyba ze w ekstremalnych sytuacjach, na jakies cwiczenia:))

poza tym-idziesz an prywatna uczelnie tak??placisz im, wiec beda wyrozumiali i przynajmniej na pcoztaku, gdy dziec maly bedziesz miala fory:)wszystko da sie ustalic

pomysl czy chcesz czekac kolejny rok??czy pol??nie jest powiedzien ze z rocznym dzieckiem bedzie latwiej...IMO nawet trudniej, bo wtedy jest wiek "dziecko za spodnica mamy"
a tak wczesniej przyzwyczai sie do innnych osob-nianiek, babć itp

słusznej decyzji!

mama-anika
10-06-2008, 14:09
Ja jestem zupełnie innym typem matki. Gdyby ktos mnie zamknął w domu bez możliwości zrobienia czegokolwiek bez dziacka - chyba bym oszalała. Wychodzę z założenia, że rodziców ma się dwoje - po to aby jedno mogło odpocząć co jakiś czas.

Na pewno wróciłabym na Twoim miejscu na studia - dziecku nic się nie stanie, jeżeli od czasu do czasu pobędzie z kimś innym. Co maja powiedzieć mamy, które wracają po wychowaczym do pracy? A wykształcenie to Twoja polisa na życie. Zwyczajnie znajdź kogoś zaufanego do opieki.

Budzik
10-06-2008, 14:23
ja poczekałabym pół roku, może rok... Pół roku w życiu dorosłego to nic, a w życiu niemowlaka to prawie wieczność.
Z drugiej jednak strony - jeśli znajdziesz jakąś godną zaufania osobę, która byłaby w stanie właściwie zająć sie maluchem pod Waszą nieobecność, to wyłoby ok. Półroczny malec nie wymaga już stałej obecności mamy, a przyzwyczajony stopniowo przyjmuje to za naturalny stan rzeczy. Zresztą dajecie mu i tak tyle czasu i miłości, uwago, że w jego życiu na pewno mu tego nie zabraknie, nawet jak znikniecie na dwa dni 2x w miesiącu.
Ja musiałam wrócić do pracy jak córka skończyła 16 tygodni (3,5 m-ca), ale to był przymus finansowy i na początku było ciężko - mnie, okropnie tęskniłam, ciągle myślałam, co się dzieje w domu itd. A ona radziła sobie doskonale, nie płakała, i wyrosła na wesołą, rezolutną dziewczynke, bez lęków, przyczepienia do mnie itd. Więc krzywda nikomu sie nie stała. Natomiast gdybym nie musiała, na pewno nie zostawiłabym dziecka na Twoim (Waszym) miejscu raczej odłożyłabym powrót na studia o semestr, albo o rok.

Kanga
10-06-2008, 14:30
Jak Ania była mała to co drugi tydzień studiowałam - w zasadzie szłam też po najmniejszej lini oporu, bo chodziłam tylko na ćwiczenia i na zaliczenia. ale w domu zostawała z tatą. . uczyłam się wieczorami, pisałam prace zaliczeniową jak spała.. i skończyłam studia ;)
jak Franek miał pół roku wróciłam do pracy na pełen etat bo musiałam.. i co .. i też dajemy rade, w chuscie się nosmy i wszystko jest super :)
dasz radę - jeżeli czujesz się na siłach.. jezeli masz jakieś wątpliowości... posłuchaj siebie i zrób to co dla was najlepsze - żadne forum ci nie odpowie co dla ciebie dobre - dla jednych studia są dobre, a dla innych są męczarnią.. i nie traktuj tego jak "ZOSTAWIANIE dziecka w domu.. " pomyśl o tym, że to robisz dla siebie i dla niego ..

rebelka
10-06-2008, 14:43
Teraz to mnie podłamałyście... Ja w październiku mam zamiar wrócić na swoje studia, to będzie 3, ostatni rok i zależy mi żeby je ukończyć. Z tymże ja studiuję dziennie na UMK w Toruniu 100 km od domu ale mam już załatwiony IOS czyli będę mogła na zajęcia dojeżdżać raz czy dwa w tygodniu. No i wykładowców mam świetnych, w czasie ciąży bardzo mi pomogli, przekładali terminy, mogłam pisać prace na zaliczenie itp i myślę, że teraz będzie podobnie.

hexi
10-06-2008, 14:51
rok :)
ja wlasnie staralam sie napisac ze jesli babcie nie dzialaja (czasem tak jest u nas cala plejada dziadkow i babc a dzieckiem nie ma kto sie zajac :? ) to przesuniecie rozpoczecia studiow o pol roku da mozliwosc opieki nad maluchem obojgu rodzicom na zmiane.

martyna
10-06-2008, 15:01
My w prawdzie na ostatnim roku zaciążyliśmy ale też pytania były "czy dam radę?"
u nas się sprawdziło chodzenie na zmianę, raz na zjezdzie byłam ja (piątek-sobota-niedziela, ale niezbyt duzo zajęć, bo tak jak napisałam to ostatni rok...), kolejny zjazd - mój mąż...
jak przychodziły egzaminy to zostawał z męża siostrą ale to raz na semestr więc dało radę!

moim zdaniem da się!
zrobiłabym tak samo jakbym była na 1 czy 2 roku...
tylko nie każde studia "pozwalają" na chodzenie zmianowe...
powodzenia

martyna
10-06-2008, 15:01
My w prawdzie na ostatnim roku zaciążyliśmy ale też pytania były "czy dam radę?"
u nas się sprawdziło chodzenie na zmianę, raz na zjezdzie byłam ja (piątek-sobota-niedziela, ale niezbyt duzo zajęć, bo tak jak napisałam to ostatni rok...), kolejny zjazd - mój mąż...
jak przychodziły egzaminy to zostawał z męża siostrą ale to raz na semestr więc dało radę!

moim zdaniem da się!
zrobiłabym tak samo jakbym była na 1 czy 2 roku...
tylko nie każde studia "pozwalają" na chodzenie zmianowe...
powodzenia

Genowefa
10-06-2008, 15:06
Ja po prostu nie mogę sobie wyobrazić, że Jasiek zostaje beze mnie.. Jak mam wytłumaczyć takiemu dziecku dlaczego przez dwa dni nie ma ani taty ani mamy..

Genowefa
10-06-2008, 15:08
Właśnie dlatego, że to nie będzie zmianowe chodzenie cała ta kołomyja. Więc u mnie opieka taty podczas mojej nieobecności odpada.

sylwik
10-06-2008, 15:25
Latwiej jest jak dziecko codziennie zostaje z niania (babcia) na troche niz co dwa tygodnie na dlugo. W tym wieku to chyba oznacza ze za kazdym razem to bedzie dla niego nowa osoba....
Tez bym chyba rok odpyscila (nie znaczy ze nasz przez rok nic nie robic), ale bedziecie wtedy z mezem na roznych ltach (moze zjazdy beda nie w tym samym czasie)...

pozdrawiam
s.

polaquinha
10-06-2008, 15:32
Wróciłam do pracy jak Manuś nie miał nawet pół roku :? Został w domciu z babcią-ale mały do babci od urodzenia był przyzwyczajony i czuł się swietnie.
Nawet zazdrosna bywałam...
Dlatego jesli dziecko ma zostawać z osoba trzecia, musi ją znać i akceptowac na całej linii-niestety nie ma kompromisów z tak małym dzieckiem.

Pewnie chcecie razem studiować ale to chyba nie jest dobry pomysł :roll:

Lukrecja
10-06-2008, 17:05
Witaj,
teraz jestem na ostatnim roku studiów, w październiku Daw miał 4 miesiące, jadł tylko cyca, nie jadł z butelki i miałam ogromne opory, szczególnie, że wychodzić miałam, często na 10 god/zin...

ale wiesz, dalismy radę-dzieci bez mamy zachowują się inaczej, wierz mi, okazało się, że Dawidek je z butli. Twoje dziecko będzie miało 6 miesięcy, więc będzie już jadło inne pokarmy. Dacie radę!!

odnośnie studiowania z dzieckiem (w sensie chodzenia z nim na zajęcia) to ja nie chodziłam z Dawem, ale powiem Ci szczerze, że bynajmniej u mnie na uczelni nie było to mile widziane, gdy przychodziłam z nim po wpisy, więc o zajęciach już nawet nie wspomnę..

Spróbuj, odważ się, naciśnij Enter- naprawdę dasz radę!

Lukrecja
10-06-2008, 17:05
2x

pinaska
10-06-2008, 17:07
powiem tak: lekko nie będzie.
Mąż i ja właśnie kończymy 5 rok na dziennych, na szczęście już po zajęciach. Razem się nie dało chodzić na zajęcia i pisać magisterkę, tj. ustaliliśmy, że mąż pisze pierwszy i pierwszy się broni (już za nami :D), a teraz w czerwcu ja wybywam do biblioteki i na konsultacje na około 4-5 h dziennie, a Kuba siedzi z małym przy pomocy teściowej. Samego Krzyśka z teściową nie dało się zostawić, i nie chcieliśmy, stąd nasze studiowanie na raty.

I choć Krzychu już ma 10 miesięcy, to smutnawo mi i łezki ciekną w windzie, jak zabieram się z domu, aby się uczyć :(

Czasami zabieram K. do biblioteki i na konsultacje, ale nie są to jakoś specjalnie bogate w pracę godziny.

alawuwu
10-06-2008, 17:25
U nas było tak. Pierwsze pół roku miałam wolne, na studia dzienne wróciłam, jak gosia miała 6 miesięcy. Miałam IOS, chodziliśmy z mężem na zmianę, czasami chodziłam na konsultacje z dizeckiem. Dałam radę półtora miesiąca i wzięłam dziekankę jeszcze do następnego lutego. Problemem był mój kierunek-artystyczny. Zajęcia przez cały dzień, czasem do godziny 20.30. A większość pracy i tak do zrobienia w domu, czyli od ok. 21 do ile organizm wytrzyma. Z racji wyczerpujących dni z dzieckiem organizm wytrzymywał maks. do 1 w nocy, a żeby się wyrobić trzeba by tak do 4 :( .

ecke
10-06-2008, 20:57
Ja urodziłam Zosię 14 września, od połowy października chodziłam już na uczelnię (studia dzienne, uczelnia państwowa) - wzięłam IOS żeby móc dogadać się z wykładowcami odnośnie zaliczeń. Cały ten czas karmiłam Zosię piersią (do 6 mies tylko i wyłącznie) - po prostu co drugą przerwę odciągałam pokarm. Było mi o tyle łatwiej, że miałam zaufaną osobę z którą zostawiłam Małą. Generalnie, proste to nie było, ale wszystko da się zrobić... Na początku obrałam "program minimum" - czyli chodziłam tylko na to na co bezwzględnie musiałam, czyli raz-dwa w tygodniu na dwie godziny. Teraz gdy Zosia ma już prawie 9 miesięcy jest o wiele prościej. Dla mnie uczelnia jest super sprawą - mogę tam oderwać się od tzw. pieluch, pogadać z ludźmi o sprawach innej natury niż te które poruszam z mamami z wózkowych spracerów. Kocham moje dziecko nad życie ale kocham też życie - moje życie, które prowadziłam zanim na świat przyszła Zosia. Cieszę się bardzo, że studiuję - jest mi z pewnością o wiele łatwiej niż mamom które muszą pracować. Wykładowcy to też ludzie i są wyrozumiali. Jedynie w sesji jest ciężko - uczę się po nocach i chodzę jak Zombi - na szczęscie trwa to miesiąc i znów mam więcej czasu dla mojej córeczki.
Tak więc głowa do góry! Spróbuj chociaż! Moim zdaniem w życiu bardziej żałuje się tych rzeczy, których się nie zrobiło niż tych które się zrobiło! Jak nie będziesz dawać rady lub będziesz się z tym źle czuła to ustalisz nowu plan działania. Tylko jeśli poważnie zaczniesz myśleć o opiekunce to postaraj się zapoznać ją z dzieckiem jak najprędzej. I sama pobądź z nią trochę czasu. Bo tak na gwałtu-rety się nie da tego zrobić.
Pozdrawiam serdecznie i napisz na co się zdecydowałaś...

ecke
10-06-2008, 20:58
Ja urodziłam Zosię 14 września, od połowy października chodziłam już na uczelnię (studia dzienne, uczelnia państwowa) - wzięłam IOS żeby móc dogadać się z wykładowcami odnośnie zaliczeń. Cały ten czas karmiłam Zosię piersią (do 6 mies tylko i wyłącznie) - po prostu co drugą przerwę odciągałam pokarm. Było mi o tyle łatwiej, że miałam zaufaną osobę z którą zostawiłam Małą. Generalnie, proste to nie było, ale wszystko da się zrobić... Na początku obrałam "program minimum" - czyli chodziłam tylko na to na co bezwzględnie musiałam, czyli raz-dwa w tygodniu na dwie godziny. Teraz gdy Zosia ma już prawie 9 miesięcy jest o wiele prościej. Dla mnie uczelnia jest super sprawą - mogę tam oderwać się od tzw. pieluch, pogadać z ludźmi o sprawach innej natury niż te które poruszam z mamami z wózkowych spracerów. Kocham moje dziecko nad życie ale kocham też życie - moje życie, które prowadziłam zanim na świat przyszła Zosia. Cieszę się bardzo, że studiuję - jest mi z pewnością o wiele łatwiej niż mamom które muszą pracować. Wykładowcy to też ludzie i są wyrozumiali. Jedynie w sesji jest ciężko - uczę się po nocach i chodzę jak Zombi - na szczęscie trwa to miesiąc i znów mam więcej czasu dla mojej córeczki.
Tak więc głowa do góry! Spróbuj chociaż! Moim zdaniem w życiu bardziej żałuje się tych rzeczy, których się nie zrobiło niż tych które się zrobiło! Jak nie będziesz dawać rady lub będziesz się z tym źle czuła to ustalisz nowu plan działania. Tylko jeśli poważnie zaczniesz myśleć o opiekunce to postaraj się zapoznać ją z dzieckiem jak najprędzej. I sama pobądź z nią trochę czasu. Bo tak na gwałtu-rety się nie da tego zrobić.
Pozdrawiam serdecznie i napisz na co się zdecydowałaś...

alawuwu
10-06-2008, 21:24
Myślę, że gdybym miała kogokolwiek do pomocy przy dziecku, też dałabym radę.

alawuwu
10-06-2008, 21:25
debug

lola_22
10-06-2008, 22:41
jesli bardzo chcesz byc na zajeciach z dzieckiem to wybadaj uczelnie - najlepiej umow sie z dziekanem i przedstaw mu cala sprawe - uczelnie prywatne maja to do siebie ze lubia studentow bo umieja liczyc ;-)
Nawet jesli dadza ci do zrozumienia ze na zajeciach dziecko nie to z pewnoscia zaoferuja ci jakies udogodnienia typu indywidualny tok studiow etc. jesli z mezem macie studiowac to samo to moze udaloby sie tak ustalic z prowadzacymi ze zawsze jedno jest obecne a drugie przy dziecku i potem dzielicie sie wiedza. Postaw na indywidualne podejcie - niceh zobacza Ciebie(Was) a nie jedna ze studentek.
To tyle jako czlowiek z branzy, a jako matka:
A dziecku chyba lepiej bedzie z niania czy babcia (nawet nierozumiejaca - to przeciez 2 x w miesiacu a nie codziennie ) w domu czy potem na placu zabaw niz w dusznej sali wykladowej - zjazdy s. zaocznych to wg mnie mordownia - nie wiem jak mozna wytrzymywac a co dopiero zdobywac wiedze w takich nieludzkich warunkach od 8 do 20 !!!

Genowefa
11-06-2008, 22:53
Chodzi mi generalnie o to czy teraz czy jak będzie miał roczek- czy zrobi to jakąś różnicę dla małego. Ja raczej z tymi studiami pytam pod kątem jego potrzeb niemowlęcych- czy mały da radę jako 6 miesięczne niemowlę czy może lepiej sobie poradzi jak będzie starszy.

Pytam, bo wy doświadczone mamy jesteście, a większość z was z cudownymi gromadkami dzieci :)

lola_22
11-06-2008, 23:08
Chodzi mi generalnie o to czy teraz czy jak będzie miał roczek- czy zrobi to jakąś różnicę dla małego. Ja raczej z tymi studiami pytam pod kątem jego potrzeb niemowlęcych- czy mały da radę jako 6 miesięczne niemowlę czy może lepiej sobie poradzi jak będzie starszy.

Pytam, bo wy doświadczone mamy jesteście, a większość z was z cudownymi gromadkami dzieci :)

aaaaaaa to o to chodzi ...wiesz co ? ale to chyba pytanie do synka ;-)
a na powaznie - moja Mati swietnier radzila sobie z niania, ktora pojawila sie w jej 11 miesiacu. A teraz zrobila sie przylepa - ostatnid zien pobytu niani pamietam jako placz i krzyki w momencie gdy wychodzilam z domu - bylam przerazona, bio wydawalo mi sie, ze my juz mamy sprawe ustalna. Teraz zastanawiamy sie czy w ogole bedziemy szukac kogos od jesieni. Moja obserwacja - im dziecko mniejsze tym lepiej znosi , noc chyba ze kategoria duzy bedzie rozptrywana od 10 latka ;-D

Beotia
12-06-2008, 03:13
Mój starszy synek uwielbiał przesiadywać z nianią, odkąd skończył miał 7 miesięcy - był szczęśliwy, zadowolony, nie widziałam żadnego problemu z jego strony.
Problemy zaczęły się, kiedy miał prawie równo 2 latka - za nic nie mogliśmy niani dopasować i daliśmy sobie w końcu spokój, bo sytuację udało nam sie opanować w inny sposób. A teraz - kolejny skok to już będzie pewnie tylko przedszkole od września'2009, jeśli oczywiście, nie pojawia się jakieś nieprzewidywalne problemy.
Opierając się na tych doświadczeniach, od najbliższego października zaczynam studia podyplomowe. Mój dzidzio będzie miał wtedy ponad 9 miesięcy i będzie zostawał z tatą.

Z osobistych przemyśleń i... schizów: mam taką swoją zasadę, żeby nie rezygnować całkowicie z siebie i swoich ważnych planów dla dziecka, próbuję godzić bycie mamą z byciem "sobą", bo panicznie się boję, żeby w mojej rodzinie nie powtórzyła sie sytuacja z mojego własnego rodzinnego domu, w którym moja mama poświeciła się dzieciom na maksa, rezygnując z wszystkiego, co miała "swojego", ważnego, z pracy, z własnego rozwoju. A później bezwiednie obarczyła tym poświęceniem nas, na każdym kroku wypominając, że to wszystko przez nas. Nasze relacje są już dziś raczej nie do odbudowania, zatrzymały sie gdzieś na poziomie politycznej poprawności, pieczołowicie pilnowanego dystansu i raczej nie ruszą dalej...

Osobiście ostatnio z noworodkiem przy piersi, w chuście, szczęśliwie zakończyłam studia doktoranckie - i nawet nie był to żaden hardcore. Zdawanie ostatnich egzamnów wiązało sie tylko z wyjazdem starszego synka na tygodniowe ferie do dziadków (co synek uwielbia - właśnie jutro tam jedziemy i od dwóch dni chodzi podekscytowany i nie może się doczekać ;) ), a młodszy chyba nawet nie zauważył, co sie święci, bo i tak miałam go cały czas przy sobie. Wspominam ten czas bardzo dobrze i radośnie :). osobiście lubię mieć jakąś swoją, i tylko swoją, odskocznię od bycia wyłącznie mamą. Dzięki temu jestem mamą spokojną, zrealizowana i szczęśliwą, na czym moje dzieci tylko korzystają :).

Życzę Ci powodzenia i poukładania sobie wszystkiego tak, żeby wszyscy byli zadowoleni, na czele z Twoim dzieciątkiem :)

Genowefa
12-06-2008, 14:45
Beotia Jestem pod wrażeniem Twojej szczerości, ukłony i brawa dla Ciebie :) Dziękuję, chyba już podjęłam decyzję ;) :)

pinaska
12-06-2008, 20:41
Beotia bardzo mi sie spodobały Twoje przemyślenia - dzięki, że chciałaś się nimi podzielić :)

alawuwu
12-06-2008, 22:17
Nie wiem czy to normalne, ale obce mi takie podejście, ktore prezentuje Beotia. Dla mnie po urodzeniu Gosi stało się jasnym, że wszystkie plany, które miałam ewentualnie na siebie są o wiele mniej ważne od macieżyństwa. Sto razy bardziej wolę zajmować się córką, cieszyć się z nią każdą chwilą, patrzeć jak dorasta i jej towarzyszyć. Wszystko inne poszło w odstawkę i w zasadzie straciło wartość. Po urodzeniu dziecka wszystko mi się przewartościowało i jest mi obojętne, czy konynuuję studia czy nie. Oczywiście rozum podpowiada, że skończyć, trzeba, żeby o przyszłość jakoś zadbać, jest to jednak sprawa totalnie drugorzędna. Nie potrzebne mi już teraz jakoś szczególnie inne życie, to towarzyskie, przebojowe, lub jakieś odskocznie. Moje życie toczy się w domu z rodziną, z dzieckiem. Oczywiście dla odmiany czasem z kimś się spotkam, coś zrobię innego... ale obyłoby się bez tego.
Widać każdy ma inne powołanie, ciekawe od czego to zależy? :) Ja jestem bez dwóch zdań domatorem-kluchą dbającą o dom z radością :D

petisu
12-06-2008, 22:23
Podpisuję się oboma rączkami! Może poza dbaniem o dom....chyba wolałabym skopac ogródek. :)

La Loba
13-06-2008, 08:01
Gdzies był mój wątek prawie na ten sam temat. Nie mam czasu teraz go szukać, to nie było dawno.
I nie chodzi o studia zaoczne co 2 tyg, tylko o studia dzienne codziennie 9.00-18.00 na eP, która nie jest uczelnią, gdzie można wszystko. Na moim wydziale nie można nic, jest bardzo dużo nauki, nie można wagarować, nie ma opcji studiów zaocznych, a profesorowie są restrykcyjni... Muszę więc obalić ten mit eP - uczelni wyluzowanej i lekkiej, bo nie kazdy wydział tak ma. Wzornictwo, architektura, konserwacja - to sa bardzo ciężkie i czasochłonne studia. Na dodatek na moim wydziale studiuje się 6 lat, często dyplom przeciąga się o jeszcze jeden rok (bez winy dyplomanta, po prostu okazuje się, ze temat jest tak wymagający).

Narazie chodzę na uczelnię 9.00-14.00, a w tym czasie kuzynka-opiekunka chodzi z wózkiem albo w chuście w parku niopodal, i kiedy mały chce jeść albo cokolwiek, to kuzynka dzwoni, i w ciągu paru minut przychodzę, karmię, przytulam, i potem wracam na uczelnię.
Jak będzie, kiedy będę musiała zostawać do 18.00? Kiedy będzie zima? Nie wiem. Boję się tego. Dobrze, że będzie można go już dokarmiać innymi pokarmami.
A narazie jest bardzo dobrze, a mały ma niewiele ponad 2 miesiące. Dlatego kiedy przeczytalam Twój pierwszy post w tym wątku to się zdziwiłam, w czym problem właściwie?
2 dni raz na 2 tygodnie? Kwestia znalezienia osoby, której mały zaufa.

Genowefa
13-06-2008, 17:34
La Loba bo ja nie mogłabym znieść myśli, serce by mi pękło na milion kawałków, gdybym wiedziała, że mój synek płakał za mną caaaałe dwa dni! :shock: Dla mnie minuta płaczu kuje i nie miałabym takich sił w sobie, żeby robić mu to od 7:00-8:00 do 20:00. Nie potrafiłabym tak nagle zniknąć: mama była 24h na dobę, a teraz mamy nie ma. Gdzie jest? Czemu poszła?
Przecież nie wybieram się z własnej woli, bo studiowanie to moje "hobby"..
To trudne, ciężkie, nadal się waham, nawet jeśli w grę wchodzą "tylko" 2 weekendy w miesiącu.

alawuwu przecież sama poszłaś na studia.... I siedziałaś podobno do 1:00 w nocy nad książkami, to czemu piszesz, że po urodzeniu dziecka wiedziałaś, że wszystko inne idzie na dalszy plan.... ?? :?

I jeśli ktoś chce oceniać tu mamę albo wydawać opinię w kontekście jej wypowiedzi, to proszę, żeby tutaj tego nie pisał.

app7
15-06-2008, 01:07
Monetete nie unoś się, nikt tu nie ocenia żadnej z mam. Przeczytałam wszystkie posty i nic takiego nie zauważyłam. Pisałaś w pierwszym wątku, że wszystkie opinie będa dla ciebie cenne, więc każda odpowiada Ci wg swojej sytuacji i odczuć.

Każda mama jest inna i ma inne podejście do macierzyństawa.

Z posta

Genowefa
15-06-2008, 17:59
app7


Nie wiem czy to normalne, ale obce mi takie podejście, ktore prezentuje Beotia. Dla mnie po urodzeniu Gosi stało się jasnym, że wszystkie plany, które miałam ewentualnie na siebie są o wiele mniej ważne od macieżyństwa.

To było wydanie opinii w kontekście wypowiedzi Beotii. Temat wątku nie brzmiał: "Czy Beotia postąpiła dobrze" :P :)


Pisałaś w pierwszym wątku, że wszystkie opinie będa dla ciebie cenne

Opinie dotyczące mojej sytuacji.

Pisałam też:

Dziękuję, chyba już podjęłam decyzję ;) :)

I ze mnie wyjątkowo spokojna osoba jest ;)

elafela
15-06-2008, 20:29
Ja wróciłam na studia jak Miłosz miał 3 tygodnie, też zaoczne, nie chciałam przerywać, bo miałąm tylko rok do licencjatu. Miałąm to szczęście, że uczelnia 15 min samochodem od domu, a dziecko zostawało w domu z ojcem, który dowoził mi Miłosza na karmienia.
W Waszym przypadku jest trochę inaczej, oboje będziecie studiować, a to trochę komplikuje sprawę :(

april
15-06-2008, 20:58
A mi tak własnie dzis powróciły wspomnienia. Ja wróciłam na studia jak Bart miał trochę ponad 3 miesiące. Urodziłam go 28 czerwca, czyli semestr juz sie skończył, a pierwszy zjazd następnego był pod koniec września. Mały zostawał z moją mamą, bo mąż miał mecze i pracował. Zresztą nie zostawiłabym go z dzieckiem, do tej pory tak mam :oops: Bartek owszem, ale Manię nie :oops: W każdym razie nie było źle, zjazdy miałam co 2 tygodnie, chodziłam na ćwiczenia i tak gdzie była puszczana lista. Z reszty miałam tonę ksiażek plus super notatki.

pinaska
15-06-2008, 21:24
La Loba nawiązując do Twojego dawnego wątku o studiowaniu, widzę, że robisz teraz tak ze Stasiem, jak ja pisałam, żebym zrobiła :)

Beotia
16-06-2008, 06:19
Powiem tak: nie pisałam ani oceniająco, ani po to, żeby pokazać swoje własne poglądy i swoje rozwiązania jako jedynie słuszne.
Ot, po to tylko, żeby pokazać swój punkt widzenia i styl, w jakim mnie osobiście coś z powodzeniem udało się zrobić/rozwiązać jakiś problem. Czasem zestawienie paru takich punktów widzenia pomaga jeszcze raz z większego dystansu przemyśleć sprawę i podjąć jakąś własną decyzję.

Chciałam tylko dodać, że mimo iż na rzecz macierzyństwa nie rezygnuję z tego i owego (choć są też rzeczy, z których rezygnuję, np. swoje życie towarzyskie mogę uważać za pogrzebane ;)), to jednak robię to z pełnym przekonaniem o tym, że moje dzieci są szczęśliwe, że mają mnie tyle, ile potrzebują, że wiele radości przynosi im też kontakt z innymi osobami (np.

Beotia
16-06-2008, 06:20
2x

yena
16-06-2008, 13:37
Nie wiem czy to normalne, ale obce mi takie podejście, ktore prezentuje Beotia. Dla mnie po urodzeniu Gosi stało się jasnym, że wszystkie plany, które miałam ewentualnie na siebie są o wiele mniej ważne od macieżyństwa. Sto razy bardziej wolę zajmować się córką, cieszyć się z nią każdą chwilą, patrzeć jak dorasta i jej towarzyszyć. Wszystko inne poszło w odstawkę i w zasadzie straciło wartość. Po urodzeniu dziecka wszystko mi się przewartościowało i jest mi obojętne, czy konynuuję studia czy nie. Oczywiście rozum podpowiada, że skończyć, trzeba, żeby o przyszłość jakoś zadbać, jest to jednak sprawa totalnie drugorzędna. Nie potrzebne mi już teraz jakoś szczególnie inne życie, to towarzyskie, przebojowe, lub jakieś odskocznie. Moje życie toczy się w domu z rodziną, z dzieckiem. Oczywiście dla odmiany czasem z kimś się spotkam, coś zrobię innego... ale obyłoby się bez tego.
Widać każdy ma inne powołanie, ciekawe od czego to zależy? :) Ja jestem bez dwóch zdań domatorem-kluchą dbającą o dom z radością :D

[b:3o6um2n7]

16-06-2008, 14:13
kazda z nas wybiera taki model macierzynstwa, jaki jej serce dyktuj.
alawuwu jest udomowiona i z tym udomowieniem szczesliwa.
beotia nie zrezygnowala z własnych planow i tez jest szczesliwa. jej dzieci rowniez.
zadna z postaw, zaden z wyborow nie podlega ocenie. nie jest ani lepszy, ani gorszy. jest wasz. jest twoj. i swietnie, jesli ze swoim wyborem jest ci swietnie. o to przeciez we w miare udanym zyciu chodzi.

naleze do tych bardziej mobilnych matek.
z kazdym dzieckem na reku mialam cos do zrobienia. wiele lat temu z najstarsza w ramionach pisalam magisterke. ze srednia w rekach i przy piersi doktorat (obie prace napisane i obronione w terminie, przed kolezenstwem, ktore potomstwa nie mialo).
pozniej pracowalam po 12 h w redakcji, zajmowalam sie domem (w wolnych chwilach) i czulam, ze to malo. musialam skonczyc to, co zaczelam. zeby skonczyc, wstawalam o trzeciej rano i pracowalam do siodmej rano.
wyprawialam natalke do szkoly, jutke do przedszkola, szlam do pracy Za Pieniadze.
z amelka w brzuszku zaczelam w pazdzierniku nowe studia.
i mimo ciazy z komplikacjami, nie przerwalam nauki. co wiecej - zaliczylam swietnie wszystko jako pierwsza.

dlaczego tak?
bo moje dzieci zawsze daja mi mnostwo sily, organizuja swiat, przysparzaja problemow, a jednoczesnie je rozwiazuja.
kocham je. ale kocham tez siebie.
niczego nie robie ich kosztem, ale z ich powodu nie chce rezygnowac z tego, co dla mnie wazne.
sadze, ze taka postawa, to tez jakis komunikat dla moich dzieci: jestem z wami, radze sobie. moje starsze dziewczyny sa batrdzo samodzielne. czasem slysze od najstarszej: skoro ty sobie dalas rade...

w mojej postawie nie ma braku milosci do dziewczynek.
wlasnie z milosci do nich dbam o swoje sprawy.
bo - mam wrazenie - ze kiedys, podskornie, jak to ladnie ujela beotia, moglabym miec do corek pretensje, moze nawet nie pretensje, moze zal, ze czegos przez nie zrobilam.
wszystko, co chcialam, zrobilam.
to, czego nie zrobilam, nie chcialam zrobic.
a wlasnych niecheci nie motywowalam macierzynstwem.

a teraz?
jestem pelna piersia (prosze rozumiec doslownie) z amelia. zreszta wiecie, bo o tym pisalam ;)
i caly czas pracuje.
i caly czas studiuje.
i jestem szczesliwa, kiedy wracam po kilku godzinach zajec do domu.
moje dzieci sa stesknione, ja jestem steskniona. odnajduje w sobie wtedy poklady cierpliwosci, ktore w domowej codziennosci czasem sie wyczerpuja.

to jest moj model zycia, macierzynstwa.
w lipcu mam kolejne wazne wydarzenie - tygodniowy festiwal branzowy. i co? i to, ze amelka w chuste, ja na warsztaty...
najwyzej nas wywala :)

16-06-2008, 14:14
poszlo 2x.

Genowefa
16-06-2008, 18:58
pasja WOW.. :)

ps. piękny masz ten awatarek:)

ps29
16-06-2008, 21:01
2x

ps29
16-06-2008, 21:02
pasja, prócz pięknego awatarka, ma PeJĘ, co widać po jej zaangażowanym życiu. Tobie Moniko też życzę takiego kierunku studiów, który będziesz kochała i którego studiowanie nie będzie Ci sie kojarzyło z poświęcaniem się. Myślę, że to o to chodzi - jak coś Cię pochłania i sprawia Ci masę radości - to rośniesz w siłe i na wszystkich polach życiowych dasz sobie świetnie radę. (czasami tylko z malutkimi wyrzutami sumienia). [/b]

mimbla
16-06-2008, 21:13
Pasja - rispekt, jak mawia mój Znajomy Przedstawiciel Współczesnej Młodzieży. :mighty:

rebelka
16-06-2008, 22:03
pasja, naprawdę Ciebie podziwiam, będę sobie o Tobie przypominać w październiku jak na zajęcia wrócę :) Mnie tak w ogóle czeka jutro pierwszy dzień bez małego, jadę na koło i nie wiem jak bez niego wytrzymam... On pewnie dobrze sobie beze mnie poradzi, w końcu zostaje z tatą i moją mamą.