PDA

Zobacz pełną wersję : Forum niemowle, znowu o chustach.



sabcia
27-03-2008, 09:04
Ja nie wiem, po co ja tam w ogóle wchodzę, chyba lubię się podrażnić :lol: . Kolejny watek matki, która rozpuściła swojego trzymiesięczego malucha nosząc na rękach. No i oczywiście świetne rady typu:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html? ... a=77466145 (http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=572&w=77445906&a=77466145)

No ubaw po pachy :lol:

A kuku!

Zuzia
27-03-2008, 09:13
Hmm, chusta chustą ale ja też jestem za tym żeby dziecko potrafiło się samo sobą zająć.
Nie wyobrażam sobie noszenia małej non stop obojętne czy w chuście czy bez, tak więc dla mnie ta wypowiedź nie jest aż taka bezsensowna.
Oczywiście o tym że chusta rozpieszcza to bzdura ale z tym, że trzeba używac z głową to się zgadzam :-)

Budzik
27-03-2008, 09:52

aggie
27-03-2008, 10:24
ja sie juz nie odzywam - nie moje malpy, nie moj cyrk

tylko jedno zdanie jest poprawne politycznie, a ja z moimi pogladami jestem pod prad - wiec niech tak bedzie

nigdy nie chcialam zbawiac swiata, ale juz samo wypowiedzenie sie nt wlasnych przezyc jest odbierane jako atak, wiec milczec zamierzam

sabcia
27-03-2008, 10:30
W poście tej pani powaliło mnie kilka rzeczy: Ze czy na rękach, czy w chuście to kręgosłup tak samo obciążony, żeby nie brać na ręce, bo się przzwyczai, że chusta uzależnia. Jednym słowem my pewnie poniesiemy dzieci do matury w chustach. Budzik ma rację, dziecię w pewnym wieku zaczyna woleć podłogę i zabawki niż wiszenie na mamie, czy to z chustą, czy bez.

Budzik
27-03-2008, 11:02
W poście tej pani powaliło mnie kilka rzeczy: Ze czy na rękach, czy w chuście to kręgosłup tak samo obciążony,
a no właśnie - kobieta wypowiada się w tonie nieznoszącym sprzeciwu na tema - idę o zakład - o którym pojęcia nie ma, nigdy nie widziała dziecka w chuście, nigdy chusty nie macała, nie mówiąc już o łyknięciu jakiejkolwiek wiedzy na ten temat czy spróbowania róznicy między noszeniem na rekach i w chuście. Jak ja nie lubię, jak ktoś tak się mądrzy o czymś, o czym nie ma pojęcia :evil:

A poza tym - mnie nawet nie chodzi o samo noszenie W CHUŚCIE, tylko w ogóle o formę czy podejście do opieki nad dzieckiem. Nie trzeba koniecznie NOSIĆ a już w ogóle nie obowiązkowo w chuście, żeby dać dziecku czułość, ciepło, troskę, poczucie bezpieczeństwa.

ithilhin
27-03-2008, 11:06
w ogole na Niemowlaku wiele osob sklonnych do przesady jest.
powiesz, ze karmieniepiersia jest dobre i wrato powalczy c - terror laktacyjny.
powiesz, ze noszenie nie rozpiesci - terror chustowy.

a "maszdwamiesiaceimusiszzasypiacsamwlozeczku" to nie terror? :-P

Budzik
27-03-2008, 11:11
ja sie juz nie odzywam - nie moje malpy, nie moj cyrk

tylko jedno zdanie jest poprawne politycznie, a ja z moimi pogladami jestem pod prad - wiec niech tak bedzie

nigdy nie chcialam zbawiac swiata, ale juz samo wypowiedzenie sie nt wlasnych przezyc jest odbierane jako atak, wiec milczec zamierzam

Budzik
27-03-2008, 11:13
w ogole na Niemowlaku wiele osob sklonnych do przesady jest.
powiesz, ze karmieniepiersia jest dobre i wrato powalczy c - terror laktacyjny.
powiesz, ze noszenie nie rozpiesci - terror chustowy.

a "maszdwamiesiaceimusiszzasypiacsamwlozeczku" to nie terror? :-P

A to http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=572&w=77456026 nie jest terror? Jezu, DWUNeTODNIOWY noworodek budzi się cztery raz. Jak on w ogóle śmie?? :roll:

Mary-Anne
27-03-2008, 11:37
No, no, kochane, chusta nie uzależnia? Tu jest całe forum uzależnionych :lol:

Ruda
27-03-2008, 11:49
Dokładnie - chusta uzależnia, ale chyba na ogół tylko matkę :)
W święta rozmawiałam na ten temat z teściowa, która jak widzi jak bawię sie z Hanią, lulam ją, opowiadam, czytam, rozmawiam, noszę w chuście -to żałuje, że kiedyś było tak jak było, czyli butla co 3 godziny, nakarmić, przewinąć i do łóżeczka i przekonanie, że nie warto do dzieci mówić, bo i tak nic nie rozumieją. Nie wiem dlaczego niektóre mamy na siłę chca taki model wprowadzić w swoim domu - zresztą każdy robi jak chce lub tak jak mu wygodnie (chyba tylko o wygodę w takim przypadku chodzi).
Urodziłam dziecko, które jest żywa istotą i które ma tez swoje pragnienia i jedzenie na przemian z leżeniem na pewno tym pragnieniem nie jest. Takie jest moje zdanie.

kajkasz1
27-03-2008, 12:38
No nie wytrzymam. Gdzie się podział nasz ludzki instynkt? No cholera gdzie?
Nie czytuję Niemowlaka, ale tym razem nie strzymalam i coś napisałam. Skąd te laski takie poglądy biorą?

aggie
27-03-2008, 12:56
[quote="aggie":198x15iu]ja sie juz nie odzywam - nie moje malpy, nie moj cyrk

tylko jedno zdanie jest poprawne politycznie, a ja z moimi pogladami jestem pod prad - wiec niech tak bedzie

nigdy nie chcialam zbawiac swiata, ale juz samo wypowiedzenie sie nt wlasnych przezyc jest odbierane jako atak, wiec milczec zamierzam

mysza
27-03-2008, 13:31
dla mnie to jakis zimny wychów
jak to mam nie brac na rece dopoki sie nie uspokoi? a moze wlasnie dziecko chce sie przytulic

nie nosze duzo i od niedawna ale znam osobiscie osobe noszaca po kilka godzin dziennie w chuscie i zgadzam sie z jej spostrzezeniami ze gdy zaspokoi sie pewien poziom potrzeby przytulenia sie naszego dziecka to potem jest ono w stanie bawic sie samo i nie domaga sie noszenia

Agnen
27-03-2008, 13:45
aż się wypowiedziałam z wrażenia, mimo że zasadniczo nie moje dzieci - nie moja sprawa, mamy są najczęściej dorosłe i świadome tego co robią.

sabcia
27-03-2008, 13:47
No widzę, że chustowe mamy zadziałały. :D To się chwali, bo moim zdaniem, tak jak powiedziała Budzik trzeba ciągle powtarzać jak to jest na prawdę, bo mamusie od "leż i nie rycz" też chętnie udzielają rad, więc dajmy młodym niedoświadczonym wybór.

sil (377)
27-03-2008, 14:04
Jestem ZA rękami i nogami !!! Też nie wytrzymałam i napisałam, na jeden i drugi post. Kobieta, dla której 12-dniowy osesek budzi się 4 razy w nocy i jest to za dużo, to skandal nie matka! Nie wiem, ludzie często zapominają o podstawowym fakcie: to nie dzieci są dla nas, to my jesteśmy dla nich! Poza tym jestem 1 100% za karmieniem piersią. Nie neguję zupełnie sztucznego karmienia, bo przecież możemy po prostu nie mieć innego wyboru.

kajkasz1
27-03-2008, 14:14
Kurcze, a ja już więcej nie napiszę.

kajkasz1
27-03-2008, 14:34
No i się dałam sprowokować. :evil:
Kurcze, te laski widziały chustę w akcji czy tak po prostu "nie, bo nie"?

Agnen
27-03-2008, 14:42
Kajaksz, jak Ci mama, ciotka, babcia, położna i sąsiadka powtarzają że dziecko trzeba od początku szkolić to potem się te opinie przyjmuje jako własne. Jeszcze jak ma się w miarę spokojne dziecko, na jego szczęście oporne na postępowanie matki, to się w swoim przekonaniu utwierdza: i gdzie tu miejsce na chustę? I jeszcze (cytuję własną rodzinę)"Jak nas wychowywali żadnych chust nie było i też wyrośliśmy na ludzi. I pozostawiam bez komentarza.

Budzik
27-03-2008, 15:01
Budzik - czytalas, wiec wiesz o co chodzi :sick:

Ja sie bede spierac z argumentami i na argumenty i czesto z usmiechem, ale z checia nauczenia sie czegos albo pokazania, ze nie wszystko jest czarno-biale i warto szukac i pytac, ale tego nie widac w necie... Ech, slabo mi po wczoraj.
Ja wczoraj postanowiłam sobie, że w ogóle przestanę tam pisać, bo po co ktoś ma mnie objeżdżać za dobre rady od serca? No ale nie wytrzymałam :lol:
Wychodzę z założenia, że nie piszę dla siebie (pisałabym pamiętnik doskonałej matki, gdybym czuła taką potrzebę), i nie dla tych, które są jak ściana i nic ich nie ruszy, ale dla tych zdezorientowanych, niedoświadczonych dziewczyn, którym wszyscy wmawiają, że nie można dziecka wychowywać na rękach, że ma być nakarmione, przewinięte i morda w kubeł. Jest wiele dziewczyn, które może przeczytają, przemyślą, nawet nie napiszą nic, nie skomentują, ale wezmą do serca, może będą miały argument przeciwko swoim mamusiom, teściowym i innym "życzliwym".
Tak jak Ty, ja też popełniłam błąd na początku swojego rodzicielstwa, uwierzyłam, że dziecko można ujarzmić i dostosować do siebie. "Język niemowląt" czytałam ze łzami wzruszenia w oczach będąc jeszcze w ciąży, byłam zachwycona, już widziałam siebie obnoszącą dziecko po przyjeździe ze szpitala po domu itd. No dobra, obniosłam, pokazałam, ale po miesiącu prób, bolesnych i okupionych łzami moimi i córki machnęłam ręką i stwierdziłam, że to jakaś głupota. A ile jest dziewczyn, które wierzą, że dziecko ma leżeć i ładnie się samo bawić, samo zasypiać, nie jeść w nocy, kupę robić codziennie itd. a jak nie umie, to trzeba je tego nauczyć. Dziewczynom brakuje podstawowej wiedzy psychologicznej, jedyne źródło wiedzy o opiece nad dzieckiem, to doświadczone mamy, teściowe i ciocie, i internet. W co przeczytają, usłyszą, to wierzą. Ja jestem zdania, że własnym doświadczeniem i wiedzą trzeba się dzielić. Może ktoś skorzysta. Nie przekonam nieprzekonanych, ale może znajdzie się ktoś o otwartym umyśle, i jeśli nie uwierzy mi na słowo, to sam zacznie szukać, albo chociaż pomyśli, że można inaczej.

lemonka
27-03-2008, 15:08
Budzik ja zgadzam sie z Toba w calej rozciągłości :) Serio. Niestety tez na początku próbowałam nauczyć Małego różnych bezsensownych rzeczy. Juz pisałam o tym chyba dwa dni temu. Teraz żałuję częściowo tych początków. No i nadrabiam ile sie da :D Przy drugim maluszku byloby ( będzie :?: ) inaczej. A rady TH trzeba przepuścic przez swoje filtry - uczucia, przeczucia, intuicje i zdrowy rozsądek - wtedy można z tego wyciągnąc dla Malucha i siebie cos fajnego :)

kajkasz1
27-03-2008, 15:12
Budzik, chylę czółka - spojnie, rzeczowo i bez szarpania. :lol:
A mnie już takie posty nie wychodzą. Bo czytam pytanie niedoświadczonej mamy i jest oki.

sabcia
27-03-2008, 15:20
kajkasz mi też brak zimnej krwi i zawsze daję się sprowokować, dobrze, że to tylko internet, bo czasem to już bym lała po mordach :lol:

Budzik
27-03-2008, 15:29
A tak trochę :op: - to śmieszne jest to, że jak zachodzą w ciążę, to trzęsą dupami nad "fasolkami" - czy lakier do paznokci, fryzjer, solarium, sałata, maliny, pasztet, podnoszenie rak do góry, czesanie się, mycie zębów nie zaszkodzi "fasolce" czy innej "dzidzi". Ba, czytałam nawet pytanie, czy robienie kupy nie zaszkodzi, bo przecież to jest parcie, i można "fasolkę" wyprzeć :shock: . A jak już się ta fasolka urodzi to przestaje być kochaną i wyczekaną dzidzią, staje się intruzem, przeszkadzaczem, i już jej dobro wcale nie jest takie ważne - ma być cicho, jeść spać i nie włazić z butami w życie mamusi, która chce pochodzić po sklepach, iść na piwko czy na dyskotekę. Fasolka dostaje butlę na noc, karuzelki, bujaczki, maty i inne akcesoria, które mają fasolkę wychowywać. I jakoś nie ma debat na temat "czy sztuczna mieszanka nie zaszkodzi mojej dzidzi?".

ithilhin
27-03-2008, 15:41
Budzik - mocne i dobre!

no i jakze prawdziwe niestety :-/

agata_t
27-03-2008, 16:27
Budzik, zgadzam się z Tobą w 100% !!! Ja już nie biorę udziału w tych dyskusjach, bo emocje mnie ponoszą i nie potrafię tak spokojnie jak Ty. Moja Haneczka jest tulona, noszona, wycałowana, reaguję na każdy jej płacz i nie zamierzam zmieniac postępowania. Potrafi sama bawic się na macie, wcale nie wymaga mojej obecności non stop. Jak jest zmęczona to i sama zaśnie. Jest spokojnym dzieckiem, czego zasługą pewnie też jest fakt, że zaspakajamy wszystkie jej potrzeby, a przede wszystkim tą najważniejszą- bliskości. Ja miałam szczęście wyrastac w rodzinie, w której rodzice postępowali podobnie. Zwłaszcza mama nie szczędziła nam czułości, ale i tata dawał nam dużo ciepła. Mimo, że czasem nazwałabym moją mamę nadopiekuczą, że rodzice zawsze byli na każde nasze zawołanie, wyrosłyśmy z siostrą na bardzo samodzielne kobiety. Obie studiowałysmy daleko od domu i doskonale sobie radziłysmy i radzimy. I ciągle mamy piękną świadomośc, że co by się nie stało, zawsze mozemy na naszych rodziców liczyc. I myślę, że podstawy takiej więzi buduje się własnie reagując na początku na płacz i wołanie bezbronnego niemowlaczka:)

Budzik
27-03-2008, 16:43
Ja właśnie miałam raczej niefajne dzieciństwo, z opowiadań ciotki wiem, że mama np. zostawiała mnie w wózku i szła sobie gdzieś, a żebym nie wypadła, przykładała mnie ciężką książką kucharską :shock: I inne podobne rewelacje, włącznie z biciem do krwi i takie tam. I dlatego właśnie postanowiłam sobie, że moje dzieci będą wiedziały, że są kochane, choćby nie wiem, co. Mają tyle czułości, pieszczot, troski i ciepła ile tylko jestem im w stanie zapewnić. I dlatego tak emocjonalnie podchodzę do propagatorek zimnego chowu i dlatego tak mi zależy na przekonywaniu do wychowania w miłości. No :lol:

aggie
27-03-2008, 17:13
[quote="Budzik":lja66h0h]A tak trochę :op: - to śmieszne jest to, że jak zachodzą w ciążę, to trzęsą dupami nad "fasolkami" - czy lakier do paznokci, fryzjer, solarium, sałata, maliny, pasztet, podnoszenie rak do góry, czesanie się, mycie zębów nie zaszkodzi "fasolce" czy innej "dzidzi". Ba, czytałam nawet pytanie, czy robienie kupy nie zaszkodzi, bo przecież to jest parcie, i można "fasolkę" wyprzeć :shock: . A jak już się ta fasolka urodzi to przestaje być kochaną i wyczekaną dzidzią, staje się intruzem, przeszkadzaczem, i już jej dobro wcale nie jest takie ważne - ma być cicho, jeść spać i nie włazić z butami w życie mamusi, która chce pochodzić po sklepach, iść na piwko czy na dyskotekę. Fasolka dostaje butlę na noc, karuzelki, bujaczki, maty i inne akcesoria, które mają fasolkę wychowywać. I jakoś nie ma debat na temat "czy sztuczna mieszanka nie zaszkodzi mojej dzidzi?".

mayetschka
27-03-2008, 18:01
Budzik Twoje dzieci mogą być dumne bo mają naprawdę mądrą mamę!
Nic dodać nic ująć do wypowiedzi o cieple i miłości :)
Przykro mi, że nie doświadczyłaś miłości i bliskości maminej, ale teraz na pewno od swoich dzieci czujesz ciepełko i to jak bardzo kochają :)

swebe
27-03-2008, 18:14
forum internetowe (oczywiscie poza tym forum:) to zawsze idealne pole do wylewania frustracji, czy bedzie o dupie maryni, polityce czy o wychowywaniu. chyba trzeba brac na to poprawke i myslec o pozytywach, o ktorych pisalyscie wyzej - o edukowaniu przez dobra rade!
sadze ze na naszych oczach i tez troche za nasza sprawa dochodzi do pewnych zmian w mentalnosci, w mysleniu o dziecku, w sposobie jego wychowywania. tak jakby wracalo cieplo i milosc. czy zdajecie sobie sprawe ze np. wlatach 70 tych butla to byl niejako obowiazek? zlobek powszechny a o chustach nikt nie slyszal poza afryka i pewnie jakas nieliczna eko awangarda w niemczech? tyle dobrego ze byla wtedy tylko tetra -hihi

oby jak najszybciej odeszly w kat i juz nie wypelzly przekonania o tym, ze dziecko mozna rozpiescic noszac go na rekach, ze karmic piersia warto tylko do 6 miesiaca bo potem mleko juz nie ma wlasciwosci zadnych (dzis uslyszane na spacerze!) ze do 7 roku zycia nie nalezy dziecka brac do sklepu, kina, kawiarni czyli do tzw. ludzi bo jego uklad nerwowy tego nie wytrzyma (uslyszane od tej samej mlodej dziewczyny co to karmic nie zaleca - co za schiza) itp

tylko edukacja drogie panie, przez przyklad, przez rade, przez wlasne doswiadczenie!

natala
27-03-2008, 19:09
tez nie wytrzymalam i napisalam, ale mam poczucie, ze to jak rzucanie grochem o sciane.... wlasnie udalo mi sie znalezc watek o dokarmianiu 3-miesiecznego dziecka, o oduczaniu siedmiotygodniowego malucha ssania cyca na okraglo, bo on nie chce smoka (ktos napisal, ze jego mama maczala smoka w syropie i tak dziecko nauczyli :( , biedny czlowieczek...), o tym, ze dwumiesieczne dziecko nie chce samo usypiac w lozeczku :roll: oraz (chyba najwieksze kuriozum dla mnie) opowiesc i tym, jak sie zgubil niekapek i okazalo sie, ze dzieciak pije ze zwyklego kubka; i pytanie mamy, czy kupowac drugi, czy jednak pozwolic mu pic ze zwyklego... ja sie czasem zastanawiam co sie stalo z instynktem tych kobiet? :roll:

i w 100% zgadzam sie z Budzik - ciaze najlepiej na wszelki wypadek przelezec plackiem, a jak sie juz dziecie urodzi to najlepiej, zeby bylo niewidzialne/nieslyszalne/nieklopotliwe/najlepiej odrosniete i samodzielne....

witbor
27-03-2008, 19:12
Kurcze, trochę mi wstyd, bo moje dzieci jadają i danonki i parówki-berlinki :oops:

buns
27-03-2008, 19:34
Ja niemowlaka nie czytam bo się denerwuję...Znam takie osoby które z wyboru karmią butlą, nie noszą, albo twierdzą że jak się jest z dzieckiem w domu to jest się uwiązanym i takim od dziecka zależnym że nie ma się swojego życia...ehhh i NIC do nich nie przemawia. Dla mnie macierzyństwo to przede wszystkim noszenie, tulenie, zaspokajanie potrzeb dziecka i karmienie piersią:) Jestem z Agą w domu z wyboru (mimo że zawsze byłam pracoholikiem;)), noszę, bo wiem że i Aga i ja mamy taką potrzebę, w nocy wstaję milion razy, bo wiem że Agusia tego potrzebuje, karmię bo lubię i wiem że jest to najlepsze co mogę jej dać. I dodam że Aga nigdy nie była dzieckiem które "leży samo, zajmuje się sobą" etc....(ku zdziwieniu i wręcz niezadowoleniu teściowej;)) Jest wulkanem energii i jest bardzo towarzyska:) Ciekawe co pomyślałyby mamuśki z niemowlaka o jej kilkunastu nocnych pobudkach;)

Budzik
27-03-2008, 20:00
Ciekawe co pomyślałyby mamuśki z niemowlaka o jej kilkunastu nocnych pobudkach;)
Zapewne (co ja ostatnio przeczytałam też o sobie) że nie zaspokajasz podstawowej potrzeby dziecka, jaką jest mocny, nieprzerywany sen nocny. Bo dziecko potem jest marudne, płaczliwe (tzn. jak ma ten sen przerywany), niezadowolone, niewyspane. Dlatego, dla dobra dziecka trzeba go nauczyć spać całą noc bez pobudek. Jak płacze z głodu - przetrzymać, zatkać smoczkiem. A jakże. I to my, matki wstające co godzinę na karmienia, jesteśmy wyrodne. O! :omg:

buns
27-03-2008, 20:58
hehehe, szkoda że te "mamuśki" nie mogą zobaczyć mojej Agi tryskającej energią i dobrym humorem o 6 rano;)

Budzik
27-03-2008, 21:26
Mój Antek radośnie wyśpiewujący trele o 5:40 ( :? ) też jest zaprzeczeniem teorii o niewyspanym i marudzącym dziecku.

kathee
27-03-2008, 22:42
Adaś też wstaje około 6 rano, a ja taka niewyspana, przyzwyczaiłam sie już do pożniejszych pobudek:)
ale przyznaje ze przy drugim dzieciaku lepiej znosze nocne karmienia. Moze dlatego ze Misiek jadł na potęgę, najlepiej by jadł 24 na dobę a do tego jad i ulewał na zmianę. Jego drugi m-c zycia to był mały koszmar dla mnie, dzieciak albo wisiał na piersi, albo ulewał nose i buzią, albo darł sie o pierś, a ja mu za bardzo nie mogłam dac bo mu sie wszystkimi dziurkami mleko wylewało. Brrr jak sobie przypomne, chodziłysmy z mama jak cienie. Adaś jest dużo przyjemniejszy, też czasami chce jesc czesciej ale szybko najada sie i szczęśliwy:))
co do noszenia, ale piernicza głupoty. Nic nie pisałam bo nerwowa. Ja właśnie starszaka w 2 m-cu non-stop miałam na rekach( co ciekawsze tylko mi takie cyrki z płaczem uskuteczniał inni jak z nim zostali to wszystko w domu mogli zrobic, takie słodkie spokojne dzecie), a jeszcze zanim rok skonczył nocował u dziadków. wogóle cygański typ, jak przychodził do mnie do pracy to potrafił z "obcą"ciocia isc po zabawki do innego pokoju i nawet sie za mną nie obejrzał. dopiero teraz zaczyna sie wstydzic i mniej chetnie chodzić do zupełnie obcych ludzi. tak go rozpusciłam, no z rąk mi nie schodzi:D

kajkasz1
28-03-2008, 08:58
Wiecie, ja myślę, że dla żadnej mamy przejście ze stanu "błogosławionego" do stanu chronicznego niewyspania nie jest łatwe. Z jednej strony masz wyobrażenie idealnego macierzyństwa, słodkiego bobaska z reklam, a z drugiej wrzaskuna domagającego się cycka co 2 godzinki. Do tego dochodzi ból po porodzie, który nie zawsze jest idealny, czasem złość, że nie wszystko idzie tak, jak trzeba. I ja to rozumiem. I rozumiem, że niektóre wypowiedzi forumowe są bardzo wyrywkowe.

sabcia
28-03-2008, 11:07
AAAA!!! Oto podsumowanie 50 postów pani od "a kuku".
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html? ... a=77528899 (http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=572&w=77445906&a=77528899)
Najbardziej mi się podoba fragment o wynoszeniu wózków :lol:

kajkasz1
28-03-2008, 11:27
Auuuu! Dostałyśmy po łapkach. :?
No cóż - każda z nas ma inny patent na dziecko. Ja nie miałam idealnych, które grzecznie robią to wszystko co opisane w poście. Widocznie jestem głupią babą, skoro ich tego nie nauczyłam w wieku 5 miesięcy. :lol: Poeksperymentuję, jak bedę miała kiedyś trzecie. :twisted:
A KUKU! :wink:

Agnen
28-03-2008, 11:27
Dżizus!!! niech ktoś jej coś w miarę spokojnie odpowie, bo mi się naprawdę nie chce. Zresztą można jej równie dobrze nie odpowiadać. Ta pytająca ma już wystarczająco dużo opinii. :roll:

kajkasz1
28-03-2008, 11:35
A może podeślijmy jej swoje nie-idealne-maluchy?
:twisted: Może i nam je wychowa na grzeczne, ciche, pełzające dzieciaki? Tzn moje to juz raczej uciekające ...
Chociaż z tym smażeniem z dzieckiem z przodu to się zgodzę, nie zaryzykowałabym. :oops:

Agnen
28-03-2008, 11:47
Chociaż z tym smażeniem z dzieckiem z przodu to się zgodzę, nie zaryzykowałabym. :oops:

Masz rację. Wg. mnie do kotletów tylko plecaczki :twisted:

natala
28-03-2008, 11:49
a ja i tak mysle, ze warto bylo...
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html? ... a=77532696 (http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=572&w=77445906&a=77532696)

ps. a tekst o wozkach faktycznie mnie powalil... :shock:

kajkasz1
28-03-2008, 13:00
Warto było :)
Górą MIŁOŚĆ!

Zuzia
28-03-2008, 16:46

polaquinha
28-03-2008, 17:09
Mój Manuel przesypiał noce od urodzenia bez jedzenia. Potem się nauczył jesć w nocy (tak około roku) a teraz znów nie je.

Nie dojdzie się za tymi naszymi słoneczkami, normalnie :)

Budzik
28-03-2008, 17:20
[quote="Zuzia":3hbere33]

Budzik
28-03-2008, 17:23
Nie dojdzie się za tymi naszymi słoneczkami, normalnie :)
Święte słowa! Moja starsza przesypiała w dzień z zegarkiem w ręku 3 godziny jako noworodek, potem z czasem zmniejszała ilość drzemek w dzień, ale nawet do tej pory - ma jedną i śpi bite 3 godziny. A młody jak ma pół roku, tak NIGDY nie przespał - ani w dzień, a ni w nocy - ciurkiem 3 godzin. No i co mu zrobisz?

Olga
28-03-2008, 21:00
A, nie lubię takie podziału czarne-białe, wydaje mi się, że często te wielkie kłótnie i nieporozumienia wynikają z tego, ze internet jest jednak dość niedoskonałym medium komunikacji, a większość ludzi do tego nie rozumie słowa pisanego.

Szczerze i prowokacyjnie napiszę, że głównie noszę w chuście dla własnej wygody :twisted: Jakby nie chusta, to ciężko byłoby mi z małym chodzić na imprezy (a tak się zdarzyło i kimał w chuście), na spacery z psami po wertepach itd. A tak to mogę sobie mnóstwo rzeczy zrobić :) i mam dziecko proszę państwa ciche i niekłopotliwe. A jak go z tej chusty wyjmę, to sobie pełza po kocu (wcześniej pełzał po macie, ale teraz spełza i wyrusza w świat :P ), a ja też mam święty spokój. A jako że mam taką kuchnię z okienkiem na pokój, to młody w pokoju pełza po podłodze, a ja mu z kuchni wołam a kuku i bardzo jest tym zachwycony. Takoż ze wstawaniem w nocy, wstanę, dam cycka, wypije i idzie spać dalej, zero problemu. Dla mnie to łatwiejsze, niż walka o to, żeby dziecko przesypiało noc kosztem ryku.
Innymi słowy mam dokładnie to, co te laski by chciały mieć, czyli niemal totalnie niekłopotliwe dziecko :) A jeszcze przy okazji mówią niektórzy, że to dla dziecka dobre, ta cała chusta, to tym lepiej :D

fajerwerka_1
28-03-2008, 22:52
Koleżanka na tamtym forum, która sugerowała przetrzymywanie niemowlęcia, chyba nie wie, że przed nimi jeszcze okres lęku separacyjnego, który większość dzieci przechodzi, a przy takich poglądach, jak ona ma, to będzie dla niej szok, tak myślę. Wszystko, co sobie poukładała, zawali jej się w ciągu kilku dni.


Jeżeli chodzi o budzenie się w nocy, to już dawno sobie odpuściłam dociekanie, dlaczego moje dzieci były z tych budzących się. Co więcej, przestało mi to przeszkadzać przy drugim dziecku, ponieważ tym razem córka śpi ze mną i nagle odkryłam, że w moim wypadku to jest rewelacyjna metoda na bycie wyspanym, mimo budzenia się dziecka. Uwierzcie, nie wiem ile razy moja młodsza córka się budzi i co ile godzin (minut?) to następuje. Odchylam tylko koszulkę i śpię dalej. Czasem obudzę się i zastanawiam się, jak to się stało, że jestem po prawej stronie dziecka, a nie po lewej, jak byłam poprzednio - z tego wynika, iż podaję jej też czasem pierś nie budząc się.

Przy pierwszym dziecku wstawałam i co któryś raz odkładałam do łóżeczka. Porównując, jestem teraz zdecydowanie dużo bardziej wyspana i zrelaksowana, niż przy starszym chłopcu :)).

p.s. Kajkasz - czuję się ogromnie zaszczycona, że podałaś jako przykład mój blog. Było mi tak miękko na sercu, kiedy zobaczyłam, co napisałaś, że mi się oczy zmoczyły. Dziękuję za te słowa.

p.s.2 Budziku, Tracy Hogg na początku też skrzywdziła moje dziecko. Na szczęście szybko sobie wybiłam z głowy "Język niemowląt" i zaczęłam nadrabiać i wynagradzać córce. Cieszę się, że poruszyłaś temat Tracy H. przy tym wątku. Ja przekonuję się wciąż, że to był dobry wybór, przynajmniej dla mnie i mojej córki.

Olga
28-03-2008, 23:30
Ej, ale o co chodzi z tą Tracy Hogg? Ja to co prawda czytałam jeszcze przed porodem, ale o ile pamiętam, to ona nie zaleca wcale zostawiania, żeby się wypłakało, a właśnie wiele pisze o szacunku do dziecka i o tym, że trzeba się dostosować do jego potrzeb i temperamentu.

Mnie co prawda łatwy plan straszliwie przeraził i wydało mi się, że skoro dziecko tak się zachowuje to nie będę miała nawet chwili, żeby się podrapać, a rzeczywistość okazała się znacznie przyjemniejsza :) i oczywiście całkowicie niezgodna z łatwym planem, bo młody potrafił na przykład bite trzy godziny spać, albo czuwać przez godzinę, albo coś tam, czego łatwy plan nie przewidywał :)

No i te typy temperamentu to też nie do końca, bo taki niemowlaczek to w każdym tygodniu jest zupełnie inny, przynajmniej mój. W jednym aniołek, a w kolejnym poprzeczniak, bo akurat skok rozwojowy albo coś tam.

fajerwerka_1
29-03-2008, 00:17
Hej, wiesz, Tracy Hogg faktycznie nie mówi o zostawianiu dziecka do wypłakania sie, ale gdyby chciało się dokładnie stosować do jej wskazówek przy łatwym planie, wtedy okazuje się, że połowa jej założeń jest nieelastyczna i wlasnie nie dostosowuje się do dziecka.

Tracy mówi na przykład o tym, że dziecko ma jeść co 2,5 - 3 godziny. Mam dużo koleżanek z dziećmi i jakaś połowa noworodków chciało jeść co półtorej godziny, a przetrzymywanie takiego dziecka do 3 godzin jest wg mnie trochę niehumanitarnie. Bardzo dokładnie przyglądałam się swojemu dziecku, czy to nie jakaś inna potrzeba, którą może mylę z głodem, jak sugerowała Tracy, ale nie, moje dzieci płakały z głodu. Spokojna zabawa, patrzenie na wiszące zabawki? Nie było o tym mowy, kiedy dziecko głownie płakało o jedzenie, a jeżeli nie o jedzenie to o ssanie.

Poza tym Tracy uważa, ze dziecko dobrze pielęgnowane, takie, u którego zastosowano łatwy plan, powinno leżeć w łóżeczku i się samo bawić.
Też u nas nie przeszło.

Wg Tracy dziecko, u którego wprowadziło się łatwy plan (czyli między innymi karmienie wlasnie co 2,5-3 godziny), powinno przestać chcieć jeść w nocy. Znam co najmniej kilka osób, które stosowały Tracy i żadne z dzieci nie przestało jeść w nocy. Matki pozostały zfrustrowane, że nie wyszło. Wiele z koleżanek do tej pory jest zdołowanych, że mają dzieci nie-do-ułożenia, czy poprzeczniaczki, albo żywczyki, jak to mówi Tracy.

Podsumowując, łatwy plan nie jest wcale taki łatwy, jeżeli pada jeden z czołowych założen, czyli np jedzenie wg zegarka. A to najczęściej właśnie nie wypala przy malutkim dziecku przez pierwsze trzy miesiące.

Znam osobiście dwie mamy, które czytały Tracy będąc w ciąży, potem okazało się, że ich dzieci domagały się piersi częściej, niż zakładała Tracy. Obie mamy, po niezbyt udanej interpretacji jej książki podały butlę, sądząc, że coś jest nie tak, jeżeli ich dzieci chcą jeść za często.

Tracy zakłada jedzenie z jednej piersi na jedno karmienie. Moja córka w czasie karmienia nagle zaczynała płakać, kiedy mleko przestawało płynąć swobodnym strumieniem. Nie chciała jeść tego super-gęstego, tak bogatego i cennego wg Tracy. Pomagało przestawienie do drugiej piersi. Tracy by to się nie podobało, ale ja nie widziałam innego wyjścia. Miałam do wyboru krzyczące dziecko, szarpiące pierś i wijące się, albo podanie drugiej piersi z tryskającym mlekiem i spokojnie ssące dziecko.

Tracy nie popiera też zasypiania przy piersi, każe dziecko wybudzać, a nawet zakłada, że dziecko będzie jadło po obudzeniu z drzemki, a nie tuż przed spaniem. Niestety moje dzieci, jedno i drugie, zasypiało dość skutecznie przy jedzeniu i wybudzanie takiego malucha było stresem zarówno dla dziecka jak i dla mnie. W związku z tym łatwy plan padł znowu już u podstaw.


Tracy oczywiście ma też wiele rad, które u mnie się przydały, nauczyłam się rozpoznawać płacze moich dzieci, zachowania, ruchy rączek i nóżek. Nie zaprzeczam, że jej książka daje poznać swoje dziecko w rewelacyjnym stopniu.

Większość rad jednak spowodowała u mnie nagromadzenie stresu, że nic nie wychodzi, tak jak ona to opisuje.

kajkasz1
29-03-2008, 08:41
Fajerwerka, a ja Ci chciałam tylko podziękowac za piękne słowa o bliskości z Jagódką, jakie przeczytałam na Twoim blogu. Ubrałaś w słowa to co czuję. Dziękuję.

Budzik
29-03-2008, 09:09
No to wyobraźcie sobie, że powstało forum fanek TH:
http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=51429

Też uważam, że napisała wiele mądrych, ciekawych i pomocnych rad.

kajkasz1
29-03-2008, 09:15
Sorrki, przeczytałam u góry " w hodowli swoich dzieci" i już nie mam ochoty na więcej. Wyrażenie wysoce nietrafne w odniesieniu do wychowania małego człowieka. :twisted:
Idę więc "hodować" te swoje dwie INDYWIDUALNE istoty.

Agnen
29-03-2008, 09:29
No to wyobraźcie sobie, że powstało forum fanek TH:
http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=51429

I dobrze. Niech się dziewczyny dobrze bawią i wspólnie wspierają. Szczerze powiedziawszy pomysły TH nie są takie złe jak metody na "leż i morda w kubeł" różnych mam. Jak ktoś nie chce słuchać swojego dziecka to niech sobie chociaż słucha TH.

Budzik
29-03-2008, 09:57
Sorrki, przeczytałam u góry " w hodowli swoich dzieci" i już nie mam ochoty na więcej. Wyrażenie wysoce nietrafne w odniesieniu do wychowania małego człowieka. :twisted:
Idę więc "hodować" te swoje dwie INDYWIDUALNE istoty.
O, faktycznie, nie widziałam tego wcześniej :lol:
Hodować to można IMO prosięta, kury lub inne zwierzęta udomowione :roll:

aggie
29-03-2008, 10:24
A, nie lubię takie podziału czarne-białe, wydaje mi się, że często te wielkie kłótnie i nieporozumienia wynikają z tego, ze internet jest jednak dość niedoskonałym medium komunikacji, a większość ludzi do tego nie rozumie słowa pisanego.

Szczerze i prowokacyjnie napiszę, że głównie noszę w chuście dla własnej wygody :twisted: Jakby nie chusta, to ciężko byłoby mi z małym chodzić na imprezy (a tak się zdarzyło i kimał w chuście), na spacery z psami po wertepach itd. A tak to mogę sobie mnóstwo rzeczy zrobić :) i mam dziecko proszę państwa ciche i niekłopotliwe. A jak go z tej chusty wyjmę, to sobie pełza po kocu (wcześniej pełzał po macie, ale teraz spełza i wyrusza w świat :P ), a ja też mam święty spokój. A jako że mam taką kuchnię z okienkiem na pokój, to młody w pokoju pełza po podłodze, a ja mu z kuchni wołam a kuku i bardzo jest tym zachwycony. Takoż ze wstawaniem w nocy, wstanę, dam cycka, wypije i idzie spać dalej, zero problemu. Dla mnie to łatwiejsze, niż walka o to, żeby dziecko przesypiało noc kosztem ryku.
Innymi słowy mam dokładnie to, co te laski by chciały mieć, czyli niemal totalnie niekłopotliwe dziecko :) A jeszcze przy okazji mówią niektórzy, że to dla dziecka dobre, ta cała chusta, to tym lepiej :D

Olga - mi wlasnie idzie o te odcienie szarosci. Nie wszystko i nie dla kazdego to samo jest dobre. Czy mam ulewajace i zestresowane tym na potege dziecko, ktore beznadziejnie przybiera na wadze na sile i wbrew wszystkiemu uczyc przesypiac noc, bo powinno? Czy musze z polrocznym dzieckiem walczyc, bo ktos uznal, ze tak bedzie lepiej?

Nosze bo tak mi wygodniej. Nie wyplakuje, bo mi serce siada od sluchania placzu, ktorego i tak w 100% nie wyeliminuje, bo Mala nie jest jedynaczka i czesto musze ja odkladac i gnac do jej rodzenstwa.

I nie bede jej zmuszac do snu, bo to sie rykoszetem odbije - wiem, bo znam ten genotyp ;)

aggie
29-03-2008, 10:36
Ej, ale o co chodzi z tą Tracy Hogg?

1. To odkladanie i branie wrzeszczacego dziecka jest straszne i przy byle zmianie pt lek separacyjny czy skok rozwojowy cala polka zaczynala sie u nas od nowa - dlatego jestem na nie, choc nie wykluczam, ze istnieja idealne dzieci, ktore wiedza, ze powinno to na nie zadzialac. Moje sa oporne.

2. Podzial na temperamenty jak sama zauwazylas jest dosc uproszczony.

3. Zaangzowanie innych, by matka mogla odpoczac codziennie w tych samych godzinach - hmmm, dla mnie to czyste science fiction ;)

4. Tabelki ile dziecko powinno spac i jesc traktuje czysto orientacyjnie i z przymruzeniem oka.

Co tez nie znaczy ze neguje TH en masse i po calosci ;) - po prostu w wielu sprawach TH sobie, a moje dzieci sobie i szkoda mi i ich i siebie by nas do poziomu TH dociagac. A zmeczenie to jest element i macierzynstwa i zycia i chodzi o to, by zycie sobie ulatwiac tak, by nam bylo dobrze i nie prowadzic w tym celu wojny podjazdowej z wlasnym dzieckiem w niemowlectwie juz, bo co bedzie jak dojdzie do wieku 2 lat czy tez nastu i zacznie sie serio buntowac?

TH ma dobre strony i za te ja cenie, ale nie potrafie jej w 100% przyklasnac i traktowac jak jedynej slusznej drogi. Choc jesli niektore z Was dobrze pamietaja sama ja polecalam do przeczytania :D

Olga
29-03-2008, 10:56
Trochę mam wrażenie, że się ta Tracy Hogg stała takim kozłem do bicia - "treserka" dzieci, "hodowla" etc., a przecież babka parę fajnych rzeczy też pisze.
Miałam takiego geografa w podstawówce, który mawiał "ściągać co dobre, resztę olać", i dokładnie tak podeszłam zarówno do Tracy, jak i do innych książek (na przykład w bardzo dobrej skądinąd książce "Pierwszy rok życia dziecka" też piszą, żeby uczyć przesypiać całą noc, zaopatrzywszy się uprzednio w zatyczki do uszu i kupiwszy flachę sąsiadom).
Do głowy mi nie przysżło, żeby wymagać, żeby moje dziecko jadło regularnie co trzy godziny, albo żeby w ogóle robiło cokolwiek regularnie: na początku chciał to jadł, chciał to spał, a nie chciał to leżał u mnie na kolanach i patrzył :) Jakoś po jakimś czasie okazało się, że jakiś tam rytm sam się ustalił z grubsza, bez moich wysiłków...
EDIT:

alhana
29-03-2008, 11:53
co do Tracy Hogg to przedewszystkim nauczylam sie rozrozniania placzu malutkiej, ale i tak nie wychodzi mi to w 100%. Nawet w 75% nie:( Probowalam przez jeden dzien zrobic dluzsze przerwy w karmieniu, nie udalo sie Amelka to byl typ spac jesc i tak co 5 minutek. Do tej pory zasypia przy piersi, i tak dlugo jak udaje nam sie ja odnosic do lozeczka jest OK.
Zdanie tego geografa bylo bardzo dobre.
Jezeli dziecko daje sie uregulowac to mozna tego sprobowac, ten plan 3h wydawal mi sie calkiem fajny, ale nic na sile. U nas wszystko na odwrot: spanie zabawa jedzenie sen,

marinella
29-03-2008, 15:08
Kurcze, trochę mi wstyd, bo moje dzieci jadają i danonki i parówki-berlinki :oops:

a własciwie to co nie tak z danonkami , biszkoptami i parówkami ?
i dlaczego nie powinno sie dawac skórki od chleba do memlania bo wiem ze sie daje a nie wiem dlaczego nie powinno ?

Budzik
29-03-2008, 15:24
Kurcze, trochę mi wstyd, bo moje dzieci jadają i danonki i parówki-berlinki :oops:

a własciwie to co nie tak z danonkami , biszkoptami i parówkami ?
i dlaczego nie powinno sie dawac skórki od chleba do memlania bo wiem ze sie daje a nie wiem dlaczego nie powinno ?

Danonki są obrzydliwie słodkie (takie zwykłe serki homogenizowane są o połowę mniej słodkie), pełne aromatów i barwników. No i wcale nie są takie "pełne wapnia", bo zwykły naturalny jogurt czy kefir mają go więcej na 100g.

Parówki robione sa z najgorszego mięsa, a właściwie odpadów, tłuszczu i tajemniczych dodatków. Tak naprawdę parówek nawet dorośli nie powinni jeść :lol:
A biszkopty dla małych dzieci się nie nadają bo zawierają dużo cukru, tłuszcz cukierniczy, konserwanty, ulepszacze, i całe jaja (białko zaleca się dawać dopiero od 11 m-ca bo b. uczula). Już lepszy domowy biszkopt.

Skórka od chleba - dawniej (jeszcze dwa lata temu) - nie wolno było dawać, bo gluten. Teraz gluten można dawać wcześniej, chociaz w minimalnych ilościach, ale skórkę dziecię może odgryźć i się udławić. Lepiej dać (jak chcesz coś dawać do memłania) naturalny chrupek kukurydziany. A najlepiej gryzak. W ogóle to skórka od chleba kiedyś robiła za gryzak.

aggie
29-03-2008, 16:10
Trochę mam wrażenie, że się ta Tracy Hogg stała takim kozłem do bicia - "treserka" dzieci, "hodowla" etc., a przecież babka parę fajnych rzeczy też pisze.
Miałam takiego geografa w podstawówce, który mawiał "ściągać co dobre, resztę olać", i dokładnie tak podeszłam zarówno do Tracy, jak i do innych książek

No dobrze, ale Ty to wiesz i ja to wiem, ale jest wiele osob, ktore przyjmuja TH doslownie.

Ja bym wiele dala by wiedziec to, co wiem teraz przy pierwszym dziecku, ale wlasnie nie wiedzialam i trudno pojac, co jest zlego w przyznaniu sie do wlasnego bledu...

Skoki
31-03-2008, 10:28
Ja jestem krytykowana przez cala rodzine, ze za duzo nosze Macka, karmie piersia tak dlugo (prawie 7 mies).
W mojej najblizszej rodzinie jest jeszcze dwojka niemowlakow, mlodszych od Maciusia o 1 i 3 mies. Oba waza wiecej od Macka (sa oczywiscie na modyfikowanym od poczatku), chociaz sa o wiele krotsze, wygladaja jak zawodnicy sumo, leza caly dzien w lozeczkach, juz nawet nie placza, bo wiedza, ze to i tak nic nie da.
Np. ciotka mnie skrytykowala, ze Mackowi glowke na bok przekladam, powinnam klasc na wznak, zeby mu sie bardziej na boki rozeszla.
Tamte dzieci maja glowy z tylu plaskie, jakby ktos im patelnia przychrzanil, moj Macius ma sliczna glowke, jak Nefretette. Oczywiscie jest za chudy, bo nie ma zwalow tluszczu.
Poza tym sa sadzane w spacerowkach podparte (bo same oczywiscie nie siedza) przed telewizorem i ogladaja teletubisie.
Powiem szczerze, ze ja mam to swoje nastawienie wlasnie dzieki forum i dzieki radom madrych mam. Gdyby nie to, to tez pewnie bym nie nosila, zeby "nie rozpuscic" Macka (oj, jak ja to czesto slysze).
Dlatego piszcie dziewczyny, edukujcie wlasnie takie niezdecydowane i niedoswiadczone.

swebe
01-04-2008, 09:25
na niemowlaku w kolejnej "wychowawczej " dyskusji o macierzynstwie jako poswieceniu lub nie, znowu wychodzi cos co nie zdumiewa i zarazem zasmuca.
totalna nieobecnosc ojcow! i nie chodzi mi o ojcow piszacych na forum - pojawia sie jeden przerazony synem z autyzmem... ten poleca psa zamiast dziecka - bez komentarza...

w relacjach tych wszystkich matek nie ma ojcow! czy oni caly dzien sa w pracy? nie maja zadnego kontaktu z dzieckiem? nie usypiaja?, nie bawia? nie nosza? nie karmia butla? :lol:

mysle, ze jest tez tendencja w kobietach do niedopuszczania nikogo do dziecka, pamietam jak sama tak przez chwile mialam - Lukasz mial zdjecia przez miesiac i Hele ( miala wtedy 2 mc) tylko kapal wieczorem. a jak skonczyl prace to ja zauwazylam w sobie taki strach jak sie nia zajmowal, strach i zlosc, ze on to robi inaczej, niezdarnie, nie tak jak ja. no i sie czasami o to klocilismy az wreszcie porozmawialismy i zrozumialam, ze dziec nie z porcelany, ze tata tak samo dobry jest jak mama. odpuscilam, "dopuscilam" i mamy w domu rownosc - macie i tacierzynstwo!
a jak jest u was?

sabcia
01-04-2008, 09:52
Mam mocne postanowienie nawet nie zaglądać do tego wątku o macierzyństwie.

aggie
01-04-2008, 09:53
na niemowlaku w kolejnej "wychowawczej " dyskusji o macierzynstwie jako poswieceniu lub nie, znowu wychodzi cos co nie zdumiewa i zarazem zasmuca.
totalna nieobecnosc ojcow! i nie chodzi mi o ojcow piszacych na forum - pojawia sie jeden przerazony synem z autyzmem... ten poleca psa zamiast dziecka - bez komentarza...

w relacjach tych wszystkich matek nie ma ojcow! czy oni caly dzien sa w pracy? nie maja zadnego kontaktu z dzieckiem? nie usypiaja?, nie bawia? nie nosza? nie karmia butla? :lol:

mysle, ze jest tez tendencja w kobietach do niedopuszczania nikogo do dziecka, pamietam jak sama tak przez chwile mialam - Lukasz mial zdjecia przez miesiac i Hele ( miala wtedy 2 mc) tylko kapal wieczorem. a jak skonczyl prace to ja zauwazylam w sobie taki strach jak sie nia zajmowal, strach i zlosc, ze on to robi inaczej, niezdarnie, nie tak jak ja. no i sie czasami o to klocilismy az wreszcie porozmawialismy i zrozumialam, ze dziec nie z porcelany, ze tata tak samo dobry jest jak mama. odpuscilam, "dopuscilam" i mamy w domu rownosc - macie i tacierzynstwo!
a jak jest u was?

to jest b smutne, bo dziecko potrzebuje obojga rodzicow, a czesto ojciec jest nieobecny

ithilhin
01-04-2008, 09:57
u nas maz jest zaangazowany w opieke tak samo jak ja. do trzeciaka on glownie wstawal w nocy i dawal mi do karmienia (czesto sie nawet nie budzilam). na poczatku ja wstawalam bo wygodniej bylo mi karmic na siedzaca (forum sobie wlaczalam wtedy he he), ale potem to juz on.
chetnie zostaje z dzieciakami - byl tez krotki czas, ze ja pracowalam a on byl "kura domowa".

umie dac jesc, ubrac, przytulic. pocieszyc, zabawic.
nosi w chuscie :-P

jesli chodzi o zajmowanie sie dziecmi to mam meza idealnego a dzieciaki super tate :-)

swebe
01-04-2008, 10:03
no wlasnie nieobecny bo w pracy? czy nieobecny bo przyzwyczajony ze nic nie musi przy dziecku "robic". znam przypadek ojca, wolny zawod wiec jest w domu a dwoch swoich synow ani razu nie przewinal! i innego ojca - codziennie w pracy, dyzury tez czasami w weekend i kazdy ranek przed praca jest z corka a zonka spi.
wiec jednak mozna.
gazeta wyborcza skonczyla swoja akcje "powrot ojca" i zaczela umierac po ludzku...

Agnen
01-04-2008, 10:09
Widziałyście ciśg dalszy tej pierwszej zalinkowanej dyskucji. Znowu jakaś kobieta twierdzi że chust są dla tych nieudaczników co sobie nie radzą i ona trójkę dzieci wychowała które siedzę szczęśliwei w swoich pokojach są cicho i nic im nie brakuje.... :evil:

I dobrze niech się cieszy, teraz i tak nie stwierdzi przecież że źle robiła całe życie.

kajkasz1
01-04-2008, 10:21
Co do ojców to różnie bywa. Mój niestety nie angażuje się w opiekę nad dziećmi, więc mam dosyć ciężko. Nie mówię, ze totalnie olewa, ale jest raczej od zabawy niż od opieki. Cóż, taki typ, powolutku próbuję zmieniać, ale opornie idzie. Poza tym prawie nie ma go w domu.

polaquinha
01-04-2008, 10:58
Wczoraj całkiem "przypadkiem" (bo w przypadki nie wierzę) miałam w rękach Duzy Format gazety. I tam jest ten wywiad. Zmroziło mnie.
Myśłe sobie, że doskonale zrobi na otrzeźwienie wszystkim mamusiom, ktore uwazają, ze dziecko to do pokoju i niech się wychowuje samo :?

Oczywiście przypadek ten jest skrajny ale wbrew pozorom tego typu patologie, nie sa odosobnione!
Zauwazcie, że ten człowiek ma pewne zmiany w mózgu. Oczywiście spekuluję (robię to teraz swiadomie) może to jest efekt tego chłodu, obojetnosci i braku zainteresowania ze strony rodziców??

Pod rozwagę madralińskim :wink:

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,5068899.html

Budzik
01-04-2008, 11:09
Co do ojców to różnie bywa. Mój niestety nie angażuje się w opiekę nad dziećmi, więc mam dosyć ciężko. Nie mówię, ze totalnie olewa, ale jest raczej od zabawy niż od opieki. Cóż, taki typ, powolutku próbuję zmieniać, ale opornie idzie. Poza tym prawie nie ma go w domu.

Mój podobnie, z tym, że nawet nie chce się bawić. Dwoje dzieci mamy, starsza ma 2,5 roku, a on nigdy żadnego nie wykąpał, ba, nawet mi nie pomógł w kąpieli. Jak któreś w nocy się obudzi i płacze, to słyszę tylko zniecierpliwione "Weź coś z nim zrób, bo nie mogę spać". Jak muszę coś zrobić i proszę, żeby małego chwilę potrzymał, to trzyma go jak lalkę, dzieciak sie drze, a on nic. Równie dobrze mogłabym go położyć na podłodze, podłoga jest równie aktywnym opiekunem. Jak proszę, żeby chociaż się z dziećmi pobawił, to albo jest zmęczony, albo zajęty. No fakt, pracuje na dwa etaty, ciągle go nie ma w domu, dobra, może być zmęczony, ale wziąć dziecko na ręce, czy położyć się koło niego na podłodze i pogadać, pogłaskać, to nie jest aż tak fizycznie wyczerpujące zajęcie?

sabcia
01-04-2008, 11:24
Uf!! to ja w tej kwestii mam raczej ok, mąż wraca z pracy koło 16 i już od progu szuka dziecka, myje tylko ręce i już się z nią bawi i opowiada, on też kąpie i widzę, że daje mu to dużo radości, jedyne czego nie potrafi to poradzić sobie z jej płaczem, mówi, że jej to dla niego najgorszy dzwięk na świecie, jak tylko mała zaczyna płakać widzę, że ma ochotę uciekać.
Poza tym jest ok, jak chcę gdzieś wyjść, to też nie ma problemu żeby z nią został. Nocne wstawanie i tak odpada, bo ja karmię, poza tym zanim by małą usłyszał, to ja już 10 razy ją zdążę nakarmić.

lee_a
01-04-2008, 11:34
czytalam i wątek na Niemowlaku (brawo budzik za wytrwalosc, mi sie nie chcialo nawet klikac, bo wiem ze to nic nie da) i wątek nasz... Wywiadu w nowym dużym formacie jeszcze nei czytalam, ale w ubieglym tygodniu bylo tez w GW o ciekawych lekcjach, na ktorych dzieciaki z gimnazjum piszą swoje pamiętniki. Wiecie co mnie przeraziło najbardziej? Samotność o której te dzieci piszą, strach przed przytuleniem się do rodziców (Moja mama dużo wyjeżdża, jak wraa to ładnie wygląda i pachnie, ale ja boję się do niej przytulić. Tata wraca jak już śpię, mówi, że mnie kocha, ale ja mu nie wierzę). Zmroziło mnie, a to tylko dwa zdania z całego artykułu.
Ja wierzę, że dzieci wyprzytulane i wykochane będą w stanie przytulić starych rodziców i wesprzeć ich w cieżkiej chwili. Wiem, że dużo jescze pred nami - ciężki okres dorastania itp... ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Piszę to na własnym przykładzie - moi rodzice byli wychowywani twardo i sami taki model przejęli. Ja nie pamietam przytualnek, noszenia, mówienia Kocham cię córeczko. Wiecie, że ja nie potrafię przytulić mojej mamy? Rozmawiam z nią dużo ale nie mogę się przemóc żeby ją przytulić? Straszne nie?
A co do dziewczyn, których mężowie nie angażują się w opiekę nad dziecmi - podziwiam i nie komentuję. Jakby mój mąż nie chciał ponosić małej, pomóc w kąpieli albo się z nią pobawić to nie wiem, czy miałabym do niego chociaż krztę szacunku... naprawdę... Sama sobie dziecka nie zrobiłam, decyzję podjęliśmy wspólnie.
Wiecie, coś mi się przypomniało. Jak mieliśmy spotkanie przed ślubem z księdzem, który nam dawał ślub to powiedział nam coś ważnego, czego staramy sie trzymać: zawsze na pierwszym miejscu ma być małżonek a potem dziecko, bo miłość mężowi/zonie ślubujesz przed Bogiem i trzeba o nią dbać by tej przysięgi nie złamać. Miłość do dziecka jest czymś naturalnym i równie ważnym ale znacznie łatwiejszym, szczególnie dla matki. I ta "łatwość miłości", to, że dziecko kocha się bezinteresownie czasem może spowodować, że odsuniemy sie od współmałżonka." Wiecie, nie wyobrażam sobie spania z dzieckiem, bo od tego mam mężam, z którym uwielbiam spać.

kajkasz1
01-04-2008, 12:01
Wiecie, przeczytałam to co napisałam o moim mężu i znowu okazało się, że net jest niedoskonałym narzędziem.
Mój mąż jak wraca z pracy zaraz leci do dzieci, bawi się, wygłupia. Bardzo się martwi niepowodzeniami Kacpra w szkole, jego niedostosowaniem społecznym, jego "tumiwisizmem", jak trzeba to odrobi z nim lekcje, zawozi na dodatkowe zajęcia i dużo z nim rozmawia. Z Kubą tarzają się po dywanie, jeżdżą samochodami i w ogóle ten kontakt zabawowy mają wspaniały.
Gorzej z czynnościami pielęgnacyjnymi i domowymi. Opędza się jak może. Owszem, jak bardzo poproszę to coś mi pomoże, ale robi to czasem z taką miną, że wolę zrobić sama.

lee_a
01-04-2008, 12:11
[quote="kajkasz1":2uqjy6fs]Tylko czasem samej mi ze sobą ciężko, że muszę być taka "super" we wszystkim. Np. teraz, kiedy mszczą się na mnie nieprzespane nocki i 4 tydzień choruję.
No i po autoanalizie wyszło, że nie mam takiego złego faceta.

Kaja
01-04-2008, 12:23
Mój mąż długo pracuje, późno wraca do domu, głodny, zmęczony. Bierze wtedy małego a ja przygotowuję kolację. Czyta mu, pokazuje mu zabawki, nosi na rękach - po prostu się nim zajmuje. Wieczorna kąpiel to jego obowiązek/przyjemność/rytuał - ja tylko pomagam. W nocy śpi, ale w weekend to on zajmuje się nocnym przewijaniem.
Wiele razy ugryzłam się w język, by go nie pouczać, wiele razy go chwaliłam i chwalić będę :)
Nie ma monopolu na popelnianie blędów - te same błędy mogę popełnić ja - żadne z nas nie jest nieomylne.
Wieczory (krótkie, bo Staś idzie spać) należą do taty - to on bawi, tuli i pielęgnuje, a także koi płacz (o ile nie jest to płacz z głodu :) )

Co do Tracy Hogg - u nas sprawiła się idealnie w pierwszych dwóch tygodniach życia i zgodnie zakwalifikowaliśmy naszego szkraba do Aniołków, ewentualnie Średniaczków. Dziecko wprowadziło Łatwy Plan, jadło co 3 godzinki, potem aktywność i zasypianie. Było przewidywalnie i fajnie. Teraz mały potrzebuje i więcej (.) i więcej być na rękach i to mu daję. Potrafi sam leżeć (CHWILĘ) na macie i z fascynacją przyglądać się zabawkom, wspaniała jest karuzelka nad łóżeczkiem - i też na dłużej potrafi zająć jego uwagę, w leżaczku potrafi leżeć i patrzeć na swoje zabawki bez wołania mnie.

kajkasz1
01-04-2008, 12:23
Że nie wspomnę, że poszukiwana przez niego rzecz może leżeć dokładnie przed jego oczami, a on i tak jej nie widzi. "Kajka, no gdzie jest ten pilot?/skarpetki?/klucze?" Mnie to do szału doprowadza, ale potem to aż brecham ze śmiechu na jego zdziwioną mine, jak mu znajdę/\spod tyłka wyciągnę tego pilota.
Generalnie poróżnia nas przede wszystkim podejście do pieniędzy. Bo ja mam luźne i niezobowiązujące (czyli jak są to super, jak nie ma, to się trzeba ograniczać), a on ma rzeczowe, racjonalne. Ja jestem elastyczna, szybka i lekko niezorganizowana domowo, a on troszku sztywny i pedantyczny - pewnie by chciał miec w domu kobitkę-ideał, co ma dom na połysk, dzieci wymuskane, wychowane itp.

natala
01-04-2008, 12:43
Mam mocne postanowienie nawet nie zaglądać do tego wątku o macierzyństwie.

ja tez nie, bo co sie bede denerwowac... jakbym macierzynstwo uwazala za poswiecenie, to bym zamiast dziecka miala... bo ja wiem, hobby jakies (bo zwierzak to tez poswiecenie przeciez jest...).

moj maz bardzo duzo pracuje ostatnio, ale jak wraca o normalnej porze i dziec nie spi jeszcze, to zawsze jest dla niego - bawia sie razem, cos sobie opowiadaja, kapie tylko malz (ja czasem pomagam). tata jest w ogole od zadan specjalnych - np. obcinania paznokci :D