PDA

Zobacz pełną wersję : Wypadki w chuście <zgroza>



a-linka
20-03-2008, 17:50
Zdarzył nam sie wczoraj bardzo nieprzyjemny wypadek :oops:

Śnieżyca, nic nie widać, wicher w twarz, parasolką próbuję chronić śpiacego w kieszonce młodego, i.... wpadam na słupek blokujący wjazd przed budynek.
Upadłam, ale chyba instynktownie ochroniłam główkę maluszka, a poza tym parasolka nas trochę zamortyzowała :confused:
ja miałam oczywiscie obrażenia tu i tam, parasolka zniszczona
a dzieć nawet się nie obudził :D

Poniosłam więc dziecia dalej, ale było mi strasznie i przeraźliwie przez kilka minut :sorry:

miałyście jakieś wypadki podczas noszenia??? tak ku pokrzepieniu serca pytam - czy to tylko ja taka niezdarna jestem??? :?

witbor
20-03-2008, 18:17
Miałam trochę podobny.
Byłam z trójką w toruńskim ogrodzie zoobotanicznym (w styczniu). Było ślisko (lód+błoto), no i się przejechałam na takiej oblodzonej górce z Mają w chuście i z Malwiną za rękę :?

Zuzia
20-03-2008, 18:23
Niestety, to nie jest kwestia niezdarności tylko warunków meteorologiczno-terenowych. Ja też bym kiedyś niezłego orła wywinęła i to ze zwichnięciem kostki, stopa wlazła mi tak krzywo w jakąś paskudną dziurę w chodniku.
Tu muszę przyznać wyższość wózka nad chustą, jak się poleci to przynajmniej bez dziecka.

W każdym razie wszystko dobrze się skończyło, niezdarnością nie masz się co przejmować bo każdemu się może zdarzyć a idzie wiosna więc będzie bezpieczniej :-)

Budzik
20-03-2008, 18:39
Tak, przewróciłam się w supermarkecie na rozlanym jogurcie :evil: Mały był w 2x. Poleciałam jak długa do przodu, ale udało mi się oprzeć na rękach, wylądowałam w pozycji "pompkowej" :lol: A młody nawet się nie obudził 8))

pinaska
20-03-2008, 19:09
U nas mąż zaliczył niefajny poślizg na oblodzonej drodze.... na szczęście (sic!) upadł na plecy.
Zastanawialismy się kiedyś, co jest bardziej bezpieczne - wiązanie z przodu czy na plecach właśnie w kontekście upadków noszących. Czy ludzie częściej upadają do tyłu czy lecą do przodu statystycznie rzecz biorąc?

a-linka
20-03-2008, 20:03
dziękuję kochane :D
lepiej mi na duszy jak czytam, że nie jestem taka wyrodna i niezdarna jak myślałam :oops:

nelles
20-03-2008, 20:36
Ja też kiedys lajznęłam z dzieckiem w chuście. Spacerek na wsi sobie urządziliśmy i noga wpadła mi w wyrwę w asfalcie. Dzieciek się uśmiał a ja przez miesiąc miałam opuchnięte kolana :roll:

Olga
20-03-2008, 21:06
Ja się poślizgnęłam na błocie, oparłam się na rękach (mały w 2x), też nawet nie miauknął, ani się nie obudził, ale teraz jak podejrzewam, że bardzo ślisko, to jednak biorę wózek.

MagdaS
20-03-2008, 22:56
Ja podobnie - dziura w jezdni i ja ryms. podparłam się jedną ręką - druga sama poleciała mi na kark młodego ( nie obudził się ) chociaż on już stary chłop i dawno główki nie pilnujemy.

kajkasz1
20-03-2008, 23:21
To i ja dołączę do tych ze zwichniętymi kostkami.

andziulindzia
20-03-2008, 23:30
Co prawda to nie z chustą historia ale z dzieckiem na ręku: moja mama spadła ze schodów niosąc mnie na rękach. Zaliczyła cały bieg schodów, zwichnieta ręke i mnóstwo siniaków. Mnie nie dolegało nic. Powiedziała, ze w życiu tak się nie bała, nawet ból ręki poczuła chyba z godzine po zdarzeniu.
Gdy się upada lepiej miec dziecko z przodu - ręce dorosłego nosiciela sa świetnym amortyzatorem, a wyciaganie rąk przed siebie podczas upadku jest odruchowe. Ja dlatego do komunikacji miejskiej wsiadam z dzieckiem zawiązanym z przodu. Nawet z czterolatką

anika
21-03-2008, 00:37
Nam też się wpadki zdarzały... raz zamyśliłam się i spadłam z dość wysokiego chodnika, wylądowałam na jednym kolanie, Młody jak spał tak spał :) innym razem poślizgnęłam się na schodach i Remek mało co nie wypadł mi z rąk... a słupek blokujący wjazd przed budynek też zaliczyłam, na szczęście Remek był wyżej zawiązany i nie trafiłam Nim w słupek :) od tamtego czasu staram się nie zamyślać jak Remcia niosę :D
na pocieszenie dodam, że wózkiem częściej zdarzały mi się bliskie spotkania ze słupkami :D

tulipowna
21-03-2008, 00:42
dziewczyny
wybaczcie, ale jak czytam wasze opisy upadkow, ktore sa tak sugestywne i widze oczyma wyobrazni te pompki, piruety i inne, to sie troche usmialam :)

na moja obrone mam i swoja historyjke - jak sobie pomysle, jak wygladalam, to tez mi sie chce smiac.
szlam, po prostu szlam, zadna zla pogoda, zaden snieg, po prostu dziecko w 2x i jego pechowa mamuska na prostej drodze - potknelam sie o wystajaca plyte chodnikowa i... zaczela sie desperacka walka z grawitacja :) 9kg mojego szczescia pociagnelo mnie do przodu z sila wodospadu - nie wiem jakim cudem sie nie przewrocilam, ale nos mialam juz prawie przy ziemi :) rozpaczliwie machalam rekami, jakbym chciala sie wzbic w powietrze, echhh... przepieknie to musialo wygladac :lol: :lol: :lol:

Morita
21-03-2008, 07:31
Ja tez ostastnio wlazlam na kraweznik, ktorego nie widzialam. wygladalo to jak zakonczenie polki z przyklekiem ;) Szanowny maz byl w takim szoku, bo padlam do jego stop, ze mi nawet nie pomogl wstac t :roll: :roll: :roll:

No i raz, na plazy, dziecie mi w chuscie jakos objechalo w dol, chcialam chuste podciagnac i malo mi Ermioni gora nie wyleciala :oops: :oops:

anifloda
21-03-2008, 10:14
Ja miałam dwa. Raz z córką w kółkowej i raz z synem w wiązanej. Ja akurat za każdym razem leciałam do przodu na ręce. Dzieciom nic się nie stało.

A w środkach komunikacji miejskiej, przeciwnie do Andziulindzi noszę tylko już tylko na plecach :P.

polaquinha
21-03-2008, 10:18
ze schodów z Manuelkiem z przodu-na szczescie w zwolnionym tempie i udało mi sie wylądowac na czterech :)

Budzik
21-03-2008, 10:42
Tak mi przyszło na myśl, że jak idzie się z wózkiem i np. sie człowiek potknie, to lecąc do przodu odruchowo łapie za co może - i taki gwałtowny rzut na poręcz wózka - jak sobie wyobrażam - spowodowałby może wylot dziecka z wózka jak z procy. Jednak jak niesie się dziecko z przodu na sobie, to w odruchu samoobrony wyciągamy ręce, automatycznie amortyzując upadek i chroniąc dziecko. Upadek na plecy jest chyba gorszy, bo ręce nas nie ochronią :roll: , a najwyżej klapniemy na pupę.

La Loba
21-03-2008, 10:57
A jeździł ktoś z was zachustowany rowerem?

filandre
21-03-2008, 11:09
Tak mi przyszło na myśl, że jak idzie się z wózkiem i np. sie człowiek potknie, to lecąc do przodu odruchowo łapie za co może - i taki gwałtowny rzut na poręcz wózka - jak sobie wyobrażam - spowodowałby może wylot dziecka z wózka jak z procy. Jednak jak niesie się dziecko z przodu na sobie, to w odruchu samoobrony wyciągamy ręce, automatycznie amortyzując upadek i chroniąc dziecko. Upadek na plecy jest chyba gorszy, bo ręce nas nie ochronią :roll: , a najwyżej klapniemy na pupę.

Oj, Budziku masz rację. Jechałam z wózkiem z małego wzniesienia i wywinęłam pięknego orła na pupsko nakrywając się prawie nogami, odruchowo trzymając się wózka. Na szczęście koleżanka, z którą szłam wykazała się doskonałym refleksem (Boże, dzięki jej za to!) i przytrzymała lecący wózek. Aż boję się pomyśleć co by się stało, gdybym szła sama :cry: I tutaj kolejny ukłon w kierunku chusty. O wiele łatwiej zamortyzować upadek w chuście niż złapać lecący wózek frunąc w powietrze (ja mniej więcej tak wyglądałam).

Skoki
21-03-2008, 17:04
Rowerem? Nie i nie zamierzam, bo to chyba jednak zbyt niebezpieczne.
Ja jeszcze ani razu nie mialam wypadku w chuscie, a duzo chodzilam w zimie po oblodzonych schodach/chodnikach. Za to wiele takich wypadkow mialam w swojej wyobrazni, mam juz opracowane schematy, jak upadac.
Boje sie takiego upadku, nawet jesli Mackowi nic by sie nie stalo, ale wtedy stracilabym poparcie rodziny, zeby w chuscie nosic. Moja tesciowa juz 50 razy mnie spytala, czy mi Maciek z chusty nie wypadnie, czy sie nie zadusi, itp. Zawsze tylko patrzy tymi swoimi wytrzeszczonymi galami, jak Macka nosze i czeka, az cos sie stanie, zeby mi mogla udowodnic, ze chusty sa beee. Wiec zawsze bardzo w chuscie uwazam.

a-linka
21-03-2008, 22:26
A jeździł ktoś z was zachustowany rowerem?
hmmm... nie próbowałam, ale brzmi ciekawie :)
jak się zdecyduję to pewnie w jakimś plecaczku, bo na rowerze lubię widzieć gdzie jadę :lol:

beata - a ty jechałaś???

Koire
16-07-2009, 10:45
Tak mnie dzisiaj strach obleciał, że się kiedys przewrócę. W górach jak szliśmy kilka razy już machałam łapkami i robiłam orła, ale udało uniknąć się wypadku.

Wrzuciłam w wyszukiwarkę, strasznie stary temat, ale widzę, że upadki się zdarzają....

kanka9
16-07-2009, 11:32
Dziewczyny przepraszam :oops: ale popłakałam się ze śmiechu jak przeczytałam wasze opisane upadki :oops: wstyd mi okromnie :oops::p.
A co do upadków całe szczęście nikomu sie nic nie stało. A ja sobie myśle ze zawsze się może zdażyć czy z chustą czy na ręku . Ja akurat w chuście nie maiłam ale niedawno krzesło się pod nami ugieło. Dzięki Bogu jakoś udało mi się w dziwny sposób Marysie jakby połozyć na ziemi a sama skręcona padłam. A kiedyś w wózku nawet nie upadek, w sklepie jakoś wózek z gondolą przeważył mi się,stanął pionowo, zdążyłam złapać. Mała się troche zsunęła i chyba jej sie podobało a mnie mało serce ze strachu nie wyskoczyło jak pomyślałam co by było jakbym nie stała blisko i nie złapała go. Teraz już nie wieszam torby na rączce wózka tylko sama targam jak coś.

milorzab
16-07-2009, 11:36
Tak mi przyszło na myśl, że jak idzie się z wózkiem i np. sie człowiek potknie, to lecąc do przodu odruchowo łapie za co może - i taki gwałtowny rzut na poręcz wózka - jak sobie wyobrażam - spowodowałby może wylot dziecka z wózka jak z procy. Jednak jak niesie się dziecko z przodu na sobie, to w odruchu samoobrony wyciągamy ręce, automatycznie amortyzując upadek i chroniąc dziecko. Upadek na plecy jest chyba gorszy, bo ręce nas nie ochronią :roll: , a najwyżej klapniemy na pupę.

Ja tak zrobiłam. Ignaś wyleciał z wózka, jak z katapulty. Złapałam go w locie. Miał niecały miesiąc wtedy.

franciszka
16-07-2009, 12:20
W chuście... jeszcze nie - I NIECH TAK ZOSTANIE!!!, ale scenariusze czasem mam... bo ja z tych co na prostej drodze wywrócić się potrafią...
Natomiast w wózku w autobusie babcia z tych co to się ciągle pchają padała i chwyciła się boczku wózka, a w zasadzie łokieć w Młodą wcisnęła, bo jak miejsce jest, to nie takie i trzeba się za wszelka cenę pchać... a autobus rusza :hide: i nawet przepraszam babcie nie powie.... ale zrobiłam jej awanturę, a reszta pasażerów mnie poparła... Na szczęście Młoda drobnicowiec i nie było jej w tym miejscu - pod łapą babci... ale co się strachu najadłam.... to moje

madziuchna23
16-07-2009, 13:00
ja do dzisiaj odczuwam skutki poślizgu na błocie, młody był zawiązany w kieszonkę, nie wywrócilismy się ale mam tak ścięgno naderwane w pachwinie, ze nie mogę nogi odwodzić, wysoko podnosić i takie tam...:(
i wiecie, mi się wydaje, że mając dziecko na ręku, w chuście lub brzuchu (2 razy miałam upadek) to instynktownie chronimy i padamy tak by dziecku nic się nie stało

esther
16-07-2009, 13:25
W chuście... jeszcze nie - I NIECH TAK ZOSTANIE!!!, ale scenariusze czasem mam... bo ja z tych co na prostej drodze wywrócić się potrafią...
Natomiast w wózku w autobusie babcia z tych co to się ciągle pchają padała i chwyciła się boczku wózka, a w zasadzie łokieć w Młodą wcisnęła, bo jak miejsce jest, to nie takie i trzeba się za wszelka cenę pchać... a autobus rusza :hide: i nawet przepraszam babcie nie powie.... ale zrobiłam jej awanturę, a reszta pasażerów mnie poparła... Na szczęście Młoda drobnicowiec i nie było jej w tym miejscu - pod łapą babci... ale co się strachu najadłam.... to moje

Kurde, chyba bym normalnie odwinęła takiej babci :twisted:

Mnie wkurza częste podejście, że jak właśnie w chuście to musi być niebezpiecznie.
My mieliśmy przeszło miesiąc temu wypadek z Szymiek (włożyłam mu paluszki od stóp do gorącej herbaty :hide:) i pierwsze pytanie kilku osób: "a co, w chuście go miałaś" :twisted: a gdybym go e tej chuście miala to wypadku by nie było.

larwunia
16-07-2009, 14:48
Młoda mamuska może być modna i zadbana,więc wrzuciałam młodego w kółkową, a że krótki dystansik był przede mną pomyślałam a co i wrzuciłam na nogi koturny:duh:. Wszystko było naprawdę super, do momentu kiedy bardzo mila Pani zrobiła mi miejsce w tramwaju, a skoro była tak mila, to mimo, że wole stać w chuście, to jednak zdecydowałam się skorzystać. No, ale troszkę w głupim momencie, bo akurat na zakręcie, dzieć przeważył i leeeeecielismy... ale miły ktoś nas cudem podtrzymał i skończylo się jedynie na buraku na twarzy ze wstydu:oops:.
Głupia mama! Wstyd mi do dziś.

marta-la
16-07-2009, 19:18
Co do roweru to widziałam kiedyś śmigającego tatę w dzieciem w mt na plecach. Wygladali cudnie. Tata na góralu pochylony do przodu a na plecach przyczajony dzieć majtający nóżkami na wybojach :applause:

Co do wypadków to miałam podobnie ja mama andziulindzi. Zjechałam ze schodów z rocznym dzieckiem na rękach. Człowiek ma niesamowity instynkt. Obiłam sobie wszysko co się stało a dziecko nawet małego sinaczka. Ale trzęśłam się jeszcze długo.

Za to makabryczną opowieść usłyszałam od pani w sklepie która zobaczyła mnie z mt. Podobno dotyczyło to jej znajomej i dziecka. Kobiecie dziecko (chyba 3 mies) wypadło z chusty :omg::omg::omg: Pomijam jak musiała być zawiązana, ale maluszek miał złamaną podstawę czaszki i pół roku dochodził do zdrowia. Na szczęście wyszedł z tego i wszystko dobrze się skończyło.

PodwójnaMama
16-07-2009, 20:28
Co do roweru to widziałam kiedyś śmigającego tatę w dzieciem w mt na plecach. Wygladali cudnie. Tata na góralu pochylony do przodu a na plecach przyczajony dzieć majtający nóżkami na wybojach :applause:

Mój mąż jak gdzieś musi podjechać rowerem niedaleko to młodego w bondolinie na plecy wrzuca i jadą... obydwaj zadowoleni są bardzo :)

truscaffka
16-07-2009, 22:54
wiecie co....przeczytałam te wszystkie Wasze historie, i nagle wyobraźnia mi ruszyła, co mnie może w chuście strasznego spotkać...a za 1,5 tygodnia w góry jedziemy, z dwójką dzieci, jedno będziemy na plecach nosić, drugie z przodu...i tak mi dziwnie jakoś teraz, zwłaszcza, że kondycja u nas średnia i nogi odzwyczajone od takich górskich spacerków...a co, jak się na jakichś kamieniach poślizgnę? co prawda nastawiamy się na krótkie, lekkie trasy, ale jednak góry to góry :confused:

a co do dziwnych wypadków to upaść może i nie upadłam, ale jak młodsza córa miała ze 3 tygodnie, to się matce zachciało gorącego rosołku na obiad zjeść :duh: oprzytomniałam dopiero jak młodej prysnęło z łyżki na czubek głowy i zaczęła wyć :oops:

marta-la
17-07-2009, 10:22
wiecie co....przeczytałam te wszystkie Wasze historie, i nagle wyobraźnia mi ruszyła, co mnie może w chuście strasznego spotkać...a za 1,5 tygodnia w góry jedziemy, z dwójką dzieci, jedno będziemy na plecach nosić, drugie z przodu...i tak mi dziwnie jakoś teraz, zwłaszcza, że kondycja u nas średnia i nogi odzwyczajone od takich górskich spacerków...a co, jak się na jakichś kamieniach poślizgnę? co prawda nastawiamy się na krótkie, lekkie trasy, ale jednak góry to góry :confused:

a co do dziwnych wypadków to upaść może i nie upadłam, ale jak młodsza córa miała ze 3 tygodnie, to się matce zachciało gorącego rosołku na obiad zjeść :duh: oprzytomniałam dopiero jak młodej prysnęło z łyżki na czubek głowy i zaczęła wyć :oops:
To już zależy od Waszej odwagi bo dzieci raczej dobrze się czują na takich wycieczkach. Ale najważniejsze dopasować trasę do kondycji. Zawsze można zawrócić a chodzenie po górach to nie maraton.
My trochę połaziliśmy na Słowacji po górach i dolinach i przyznaję że miałam takie miejsce gdzie poczułam się okrutnie niepewnie z dzieckiem na plecach, a że mąż wspinał się w swojej przeszłości po skałach i jaskiniach i w takim miejscu gdzie zaczęły się łańcuchy nastąpiło przemotanie dziecka z mamy na tatę
http://pogodzinach7.blox.pl/resource/Dolina_Prosiecka_006.JPG
Ale też miałam tę świadomość że to była dolina i ryzykowałam głównie skręceniem nogi, na przepaście na graniach nie porwałabym się z dzieckiem na plecach.



Mój mąż jak gdzieś musi podjechać rowerem niedaleko to młodego w bondolinie na plecy wrzuca i jadą... obydwaj zadowoleni są bardzo :)
Pokaż zdjęcia koniecznie !!! :lol:

PodwójnaMama
17-07-2009, 10:55
Pokaż zdjęcia koniecznie !!! :lol:
Prosze bardzo:
http://lh6.ggpht.com/_wIavBiA6Idw/SmA7XL4R_MI/AAAAAAAAUKs/U1w3s3OnV00/s512/IMG_9502.jpg
http://lh6.ggpht.com/_wIavBiA6Idw/SmA7KzV2xxI/AAAAAAAAUKo/ktAUfszXjdg/s512/IMG_9501.jpg
http://lh5.ggpht.com/_wIavBiA6Idw/SmA7iU1X3uI/AAAAAAAAUKw/upf7mDVwBQ4/s512/IMG_9503.jpg

Agakakaka
17-07-2009, 11:42
A propos dzieci wypadających z wózków jak z katapulty. Ja raz byłam świadkiem jeszcze w pierwszej ciąży, jak w autobusie przy gwałtownym hamowaniu pojazdu dziecko omal nie wypadło z gondoli. Matka złapała je w ostatniej chwili. Dlatego zawsze podczas jady autobusem nawet w gondoli zapinałam dzieciom pasy. W spacerówce przy ruchliwym dziecku to już zawsze. Ale bardzo często widuję mamy, babcie z maluchami w spcerówkach bez pasów, a dzieci niemal stoją w wózku. Ja wtedy się zlewam potem ze strachu.

Ja wypadków jako takich nie miałam z dzieckiem w chuście, bo w sumie dużo nie nosiłam. Ale w ubiegłe wakacje zapakowałam Ewę czteroletnią, która ważyła blisko 15kg do chusty z przodu, jak schodziliśmy do kopalni krzemienia pasiastego w Krzemionkach Opatowskich. I schodząc z nią po schodach kreconych postawiłam jakoś źle nogę i nabawiłam się urazu kręgosłupa. Do końca urlopu było na sczescie juz tylko trzy dni, ostaniego juz nie mogłam chodzić. Po powrocie do domu pomógł mi dopiero kręgarz i masaże.

gdulaw
17-07-2009, 11:56
Na liście moich wypadków, jak na razie (i oby tak zostało), znajduje się tylko jeden - wyciągając garnek głęboko z szafki zadrapałam Maluchowi nóżkę o otwarte drzwiczki :roll::oops:. A to wszystko przez to, że było mi bardzo wygodnie i się po prostu zamyśliłam.

A co do jazdy na rowerze, to Dziewczęta nie prowokujcie :nono: Ten temat juz kilka razy się pojawiał i zawsze robiło się gorąco :) Ale argumenty przeciwniczek naprawdę są rozsądne i dają do myślenia.

PodwójnaMama
17-07-2009, 13:42
Na liście moich wypadków, jak na razie (i oby tak zostało), znajduje się tylko jeden - wyciągając garnek głęboko z szafki zadrapałam Maluchowi nóżkę o otwarte drzwiczki :roll::oops:. A to wszystko przez to, że było mi bardzo wygodnie i się po prostu zamyśliłam.

A co do jazdy na rowerze, to Dziewczęta nie prowokujcie :nono: Ten temat juz kilka razy się pojawiał i zawsze robiło się gorąco :) Ale argumenty przeciwniczek naprawdę są rozsądne i dają do myślenia.
Argumenty zwolenniczek tez byly przekonujace ;) Pamiętam tamte tematy- były bardzo gorące :twisted: Ale faktycznie lepiej tego tematu nie rozpoczynać od nowa...jak ktoś ciekaw argumentacji obydwu stron to prosze sobie wyszukać :D
A jeśli chodzi o wypadki w chuście to raz miałam starszaka na plecach i wkładałam młodszego do samochodu. Przypinałam go w foteliku i się schyliłam, potem się wyprostowałam zapominając zupełnie, ze dziecko mam na plecach- lekko stuknął glową w sufit auta, a ja dostałam nauczkę, zeby się nie zamyślać kiedy nosze dziecko...
A na gazetowym dawno temu jedna dziewczyna opisywała jak zleciała z dzieciem ze schodów. Główki chyba nawet nie zdążyła przytrzymac taki ten lot był ale pamiętam, ze bardzo była wdzięczna, ze akurat dziecko w chuście miala a nie na rękach bo wtedy po prostu by jej wyleciało z rąk i poleciało w dół.

topsia
18-10-2010, 15:45
no waśnie, jestem w trakcie chustowania mojej koleżanki... Pięknie jej wszystkie plusy noszenia w chuście przedstawiłam, no ale zastrzeliła mnie pytaniem: a jak się przewrócę? szczególnie w sezonie jesienno-zimowym nie trudno o taki wypadek. No i nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, mi nigdy coś takiego się nie przydarzyło ale nie mogę jej na 100% zapewnić, że coś takiego się nie wydarzy...
Miałyście takie przygody? Jak się kończyły?

Filippa
18-10-2010, 15:49
Też się już nad tym zastanawiałam, zwłaszcza, że dopiero zacznę nosić. A chodniki w PL są wiadomej jakości:( Ale myślę, że można to trochę porównać do upadku w ciąży, tyle że ciężar większy.

joleczka
18-10-2010, 15:50
nie miałam ale jak moja mama mnie zapytała to jej powiedziałam że zawsze można się przewrócić, z dzieckiem na reku również a w chuście przynajmniej ręce mam wolne do ewentualnej asekuracji, (moja kuzynka spadła ze swoją córeczką ze schodów i miała tylko jedną rękę do ochrony)

rhodiana
18-10-2010, 15:57
A ja słyszałam o takim przypadku :( Chyba była o nim mowa tutaj na wiosnę....

lemniscus
18-10-2010, 15:57
ja raz sie przewrocilam tzn tak przykleknelam na kolana jak mnie pies pociagnal nagle a niespodziewanie bo kwiatki kupowalam od babciulki majka na plecach byla i nawet zabardzo sie nie zorientowala ze cos sie stalo
ale gdzies chyba na forum byl watek o mamie ktora sie przewrocila na brzuch z dzieciem w kieszonce i dziecko mialo jakis uraz czaszki niestety
ale w wozkach i na rekach tez sie wypadki zdarzaja
tak czy siak trzeba bardzo uwazac

demona
18-10-2010, 15:59
Ja upadłam na schodach, młody zamotany z przodu. Upadek zamortyzowałam obiema rękami, Wicia sie nawet nie obudzil, choć głowę miał kilka cm od stopnia;/ Przy wnoszeniu na rekach - bez szans.
2 razy upadlam na pupę - tez bez reakcji ze strony dziecia.

peluche
18-10-2010, 16:03
ja też upadałam, szłam na zaliczenie z Kostką z przodu w białych lnianych spodniach. Potknęłam sie o wystający krawężnik, bo się z miarę śpieszyłam ... :( na szczęście tylko "uklękłam" i oparłam się rękami o ziemię. Zdarte kolano i troche ręce, dziecko się nie zorientowało o co chodzi, bo była mocno w 2X bodajże do mnie przytulona....i nie dotnkęła oczywiscie ziemi, więc spoko. ja się podniosłam i z bólem poszłam dalej na tramwaj. takie życie.

wypadki zdarzają się, nie tylko w chuście, dzieć może spaść z wózka, ze schodów, generalnie wliczone jest ryzyko także w noszenie... trzeba byc ostrożnym i tyle :)

topsia
18-10-2010, 16:23
No ja też uważam, że trzeba być po prostu ostrożnym i tyle, ale ja jestem do noszenia wewnętrznie przekonana, koleżanka nie, więc taki argument na pewno do niej nie przemówi. Ale wnoszenie dziecka, wózka i zakupów na czwarte piętro moze ją przekona...

milorzab
18-10-2010, 17:02
Ja się przewróciłam, chyba nawet nie raz, ale zawsze tak upadałam, że dziecko trzymałam. Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale pamiętam, że leżałam.
A Ignaś wypadł mi z wózka. Miał wtedy dwa miesiące mniej więcej, ja się potknęłam, wózek się przewrócił, a dziecko wysunęło. Też go łapałam wtedy odruchowo i nic mu się nie stało.
Zawsze trzeba uważać.

lula
18-10-2010, 17:03
ja mam wrażenie, że się jakiś "chustozmysł" włącza, bo mi akurat parę razy udało się złapać równowagę w sytuacji, w której bez chusty i Melona w niej ległabym niechybnie ;-)

Mayka1981
18-10-2010, 21:00
porządne buty na sezon to podstawa! no i nie łazimy po lodowisku w miarę możliwosci... ja zimą w miejscach niebezpieczniejszych starałam się trzymać w miarę blisko płotów etc żeby się czegoś złapać jakby co, także nie trzymać rąk w kieszeniach tylko rękawiczki na zimę sobie sprawić :)

poza tym - przecież nie lecisz na klatę tylko się odruchowo podpierasz rękami - ani na plecy, tylko raczej na tyłek...

z drugiej strony jak się pośliźniesz i odruchowo będziesz chciała podeprzeć wózkiem to możesz wywalić cały wózek i jak dziecko nie będzie przypięte to wyleci jak z katapulty...

zdrowy rozsądek przede wszystkim, mając dziecko na rękach możesz się potknąć na własnej domowej podłodze...

marza
18-10-2010, 21:21
Upadłam z młodą tylko raz.
Zima, ciemno, dookoła śnieg. Chodniki były posypane piaskiem,ale na ulicy pod śniegiem była szklanka..tego się nie spodziewałam:(
Miałam malutką z przodu, ale upadając pierwsza myśl to chronić główkę młodej i jakoś rękami ją osłonić..na szczęście udało mi się upaść bardziej na bok.

sylvana
18-10-2010, 21:26
Myślę, że nie powiem nic bardziej odkrywczego niż moje poprzedniczki. Upadki mogą zdarzyć się czy masz dziecię w chuście, czy na rękach czy w wózku. Po prostu trzeba uważać. Kiedyś czytałam tu już wątek w którymś ktoś o zdarzeniu, że dziewczyna poślizgnęła się, odruchowo chwyciła wózek i dziecko z niego wypadło:frown. Chyba to w zeszłym roku było. Dobre zimowe buty bez śliskiej podeszwy (o tym w zeszłym roku też było), zdrowy rozsądek (nie chodzenie po lodzie) i ostrożność to podstawa. Przewagą jest to, że jeśli masz dziecko mocno przywiązane do siebie, masz wolne ręce i możesz się nimi asekurować. I co mnie się wydaje ważne, na zimę dla małych dzieci są lepsze wiązania, gdzie naciągasz chustę pod sam karczek (np. kieszonka), aby w razie upadku z dzieckiem zamortyzować jego główkę, żeby nie latała. Specjalistą nie jestem, ale tak sobie myślę, że wtedy dziecko będzie jeszcze bardziej bezpieczne.

rafandynka
18-10-2010, 21:37
No niestety, przy wrzucaniu na plecy Antek mi fiknął i rozciął głowę o kamień. Krew się lała straszliwie i strachu mi narobił. Nie wiem właściwie jak się to stało, bo ja zawsze kucam, a on włazi sam. Może za szybko wstałam? Nie wiem do dziś, ale wyglądało groźnie, normalnie jakby kulka w głowie (ma jasne włoski) :(

mako
18-10-2010, 21:51
kiedyś jak biegałam po mieście z domi i załatwiałam jakieś sprawy urzędowe i biegałam po pewnych schodach kamiennych kilka razy
to za ostatnim razem po postu wysiagły mi nogi , nie wiem z kąd nadludzką siłą wydźwignęłam domi, a była w kieszonce na jednej nodze.
serce mi chyba stanęło w miejscu, później zaczęło bić bardzo szybko i zrobiło mi się słabo, zdałam sobie sprawę, że tochę przeginam.
od tamtego czasu staram się jednak nosić tylko jak jestem wypoczęta i jeśli muszę nosić dłużej, albo biegać gdzieś to robię sobie przewy na regenerację sił.

mako
18-10-2010, 21:54
Upadłam z młodą tylko raz.
Zima, ciemno, dookoła śnieg. Chodniki były posypane piaskiem,ale na ulicy pod śniegiem była szklanka..tego się nie spodziewałam:(
Miałam malutką z przodu, ale upadając pierwsza myśl to chronić główkę młodej i jakoś rękami ją osłonić..na szczęście udało mi się upaść bardziej na bok.

takie dokładnie miałam odruchy :) zupełnie naruralnie
właściwie robiłam wszystko, żeby zwolnić upadek i upaść na bok, no ale jakimś cudem nas spowrotem spionizowałam.

lila4
18-10-2010, 22:20
ja też się przewróciłam o rozwalony chodnik,Staś sie nawet nie obudził, zbiłam kolano (a ciężar mój+jego naprawdę solidny),wstać nie mogłam i to bylo najgorsze
a na zimę porządne w porządne buty trzeba zainwestować,ja mam icebugi

Cobra
18-10-2010, 23:18
a ja myślę, że w chuście jest mniejsza szansa na upadek niż bez - odruchowo chodzimy ostrożniej a przez to mniej upadamy :D

JoShiMa
18-10-2010, 23:43
Miałyście takie przygody? Jak się kończyły?
Pies mnie podciął (mój własny) kiedy zimą wracałam ze sklepu z około córką w 2X (miałam 10 może 1 miesięcy). Przewróciłam się do przodu, upadłam na kolana i podparłam się rękoma. Dziecko nawet nie zakumało, że coś się wydarzyło. Przytomnie nie szłam z rękoma w kieszeniach. Wyrobiłam sobie parę nawyków na okoliczność chodzenia z dzieckiem zachustowanym. Między innymi właśnie oduczyłam się chodzenia z rękoma w kieszeniach i dbałam o to by mieć odpowiednie do takich spacerów buty. No i na bierząco analizowałam sytuację i myślałam o tym co robię, gdzie swchodzę, czego się mogę w razie co złapać itp. Taki trochę surwiwal.

Vivid
19-10-2010, 10:32
A mnie się dwa razy zdarzyło upaść. Za pierwszym razem to był środek lata, wracaliśmy z plaży, w chodniku była wyrwa, ja obejrzałam się do tyłu i łup. Mała, niestety, uderzyła główką o chodnik, byłam przerażona. Trochę płakała, ale chyba bardziej ze strachu. A ja dopiero po dłuższym czasie zauważyłam że krew mi się leje z kolan, całe zdrapane były. A drugi raz starszak niespodziewanie wjechał mi prosto pod nogi na rowerku. Ale to było jesienią, więc Mała była w czapce i jeszcze kaptur miała założony. Chyba nie uderzyła zbyt mocno, bo płakała wyraźnie ze strachu. W obu przypadkach siedziała w 2x, ale nie wykluczam, że coś niedociągnięte było, zwłaszcza tam na plaży, bo to początki chustowania były.
Uważać trzeba i już. Znając moją skłonność do upadków schodzę po schodach baaaardzo ostrożnie, pełne skupienie po prostu :nono:. I w chuście na obcasach nie chodzę.

maggs
19-04-2011, 20:33
Ja temat był, przepraszam. Szukałam przed napisaniem.
Otóż mam bardzo rozbudowaną wyobraźnię jeżeli chodzi o bezpieczeństwo moich dzieci, starszego np. ciągle hamuję w wybrykach (nie skacz, nie biegaj itp), bo się o niego boję, a jest mega ruchliwy i nie uważa.
Teraz jak noszę Zosię w chuście bardzo uważam na schodach, krawężnikach, bo czasami jestem niezdara. Ale gdzieś ten lęk jest, że krzywo stanę itp. Wiem, może głupota, ale tak mam.
Czy którejś z Was zdarzyła się jakaś nieprzyjemna sytuacja w chuście?

Eyja
19-04-2011, 20:37
http://chusty.info/forum/showthread.php?t=43499&highlight=upadek

to jeden z ostatnich watków. było takich więcej.
niestety upadki sie zdarzają. najczęściej zimą, ale nie tylko.

edit
http://chusty.info/forum/showthread.php?t=1680&highlight=upadek

yanettee
19-04-2011, 20:37
nie, w chuście nie, natomiast niosąc małego na rękach poślizgnęłam się na schodach :( wyobijaliśmy się nieźle :( Kuba miał rok, trafiliśmy do szpitala na tydzień, na szczęście skończyło się na siniakach

Vernea
19-04-2011, 20:46
Na szczęście nie przewróciłam się, a w zimie po lodzie latałam. Chyba mam często więcej szczęścia niż rozumu...

kasia wska
19-04-2011, 20:48
nie, nigdy, a nosiłam naprawdę dużo, także zimą, kiedy bywało bardzo ślisko.

czasem nie da się uniknąć nieszczęśliwego wypadku, ale ważne, żeby zadbać o porządne buty i oczywiście wielką ostrożność.

maggs
19-04-2011, 20:55
Szukałam słowa przewróciła, przewrócić. sorry:hide:

Liv
19-04-2011, 20:58
potknęłam się tylko raz o krawężnik, wiosną. upadłam na cztery łapy, Zośce nic się nie stało. a nosiłam naprawdę dużo i intensywnie przez prawie półtora roku.
no tyle, że zawsze uważałam. dobre buty i nogawki to podstawa (piszę o nogawkach, bo pamiętam wątek sylvetty o tym, że jej się zaplątały nogi w takie szerokie spodnie alladynki).

mamaŁucji
19-04-2011, 21:01
Nie zdarzyło mi się, choć nosiłam i nosze dużo, także w zimie. Parę razy machałam rękami, ale "dali my radę". Mam tez wrażenie, że odkąd noszę bardziej świadomie chodzę, szczególnie zimą.

tsumiko
19-04-2011, 21:05
Ja też się potknęłam,mała była z przodu w manduce,upadłam na dupe i trochę wykręciłam sobie boleśnie rękę ale dziecko ocalało i nawet się nie zorientowało:)

gouraanga
19-04-2011, 21:05
owszem, wyłożyliśmy się.
zimą na lodzie. z młodym śpiącym na plecach.
bałam się okrutnie, że na niego upadłam i zrobiłam mu krzywdę, ale na szczęście tylko się biedak zestresował. pobiadolił chwilę i na tym się skończyło.

dankin-82
19-04-2011, 21:07
nie, nigdzie nie wyrżnęłam ;) a nosimy się bardzo dużo; zimą noszenia nie odpuszczamy i upadku nie zaliczyliśmy

Eyja
19-04-2011, 21:07
Szukałam słowa przewróciła, przewrócić. sorry:hide:

nie ma za co przepraszać :) to temat bumerang i każdego pewnie dręczy.
ja na szczęście nie upadłam.

ps. no i ja wiedziałam czego szukać, i jakie słowo kluczowe wybrac ;) pamietam te watki.

Balbina200384
19-04-2011, 21:12
Ja tez sie zawsze stresuje jak niose mala w chuscie, bo tez niezdara ze mnie i zawsze staram sie trzymac poreczy itd. W chuscie nie wyrznelam, ale bez-owszem... podnosilam mala z lozka i potknelam sie o noge tegoz lozka..zeby na nia nie upasc rzucilam ja tak zeby nie upadla pode mnie... pojechalam do szpitala ale powiedzieli ze malej nic nie jest.mialam szczescie bo martula wyladpowala kilka cm od grzejnika.malusia wtedy byla..2 miesiace miala.

mart
19-04-2011, 21:13
Wywróciłam się dwa razy z roczną Madzią w pouchu. W odstepie 15 minut na tym samym chodniku.
W pouchu mam odruch trzymania ręki na dziecku więc udało się zaasekurować ale nerwy były.
Winne były buty - super wygodne, ulubione, stabilne i sprawdzone sandały na koturnach. I te koturny przy przesuniętym środku ciężkości okazały się zgubne na nierównym chodniku. Poleciałam do przodu, Madzia chodnika nie dotknęła ale było blisko.

Dlatego jestem absolutnie na nie wszelkim wysokim butom i szpilkom przy noszeniu - to że są dla nas wygodne, nie znaczy że równowaga z obciążeniem, szczególnie z przodu, będzie taka sama jak zwykle.

szast.prast
19-04-2011, 21:16
mój mąż się wywrócił. na oblodzonej drodze pod górę. upadł asekurując chłopczyka dłońmi i ramiona. potłukł się niemiłosiernie, ale Dzik się nawet nie obudził.
i potem był z siebie (mąż) bardzo dumny, że mu się instynkt włączył i kazał chronić dziecko, a nie siebie:-)

pata79
19-04-2011, 21:24
My się wywróciłyśmy na oblodzonej drodze. Na szczęście na tyłek. Obie się popłakałyśmy - Hanka ze strachu, ja z bólu.

panthera
19-04-2011, 21:29
raz się pośliznęłam i rozbiłam kolano, Maciek nawet się nie obudził (poleciałam do przodu, ale ręką trzymałam głowę a upadłam tylko na kolano)

drugi raz było bardziej widowiskowo, mój starszy syn niepomny moich ostrzeżeń, żeby za rękę szedł, zjechał z niewielkiej górki prosto pod moje nogi, oczywiście podcinając mnie przy tym.
miałam ułamki sekund zeby ew tak sie w trakcie opadania obrócić żeby ani młodego (z przodu) nie przygnieść ani starszego, ani w krawężnik nie trafić. upadłam na plecy (na plecak dokładnie) trochę rozbiłam kość ogonową, ale moim dzieciom nic.
(starszy usłyszał kilka niemiłych słów, bo mnie emocje poniosły i karę miał w domu)
po tych akcjach zakupiłam solidne buty i dodatkowo raki (na ekstremalne warunki)

Fusia
19-04-2011, 21:35
ja kopnęłam w wystający kamień rąbnęłam jak nie wiem co sińce schodziły mi 1,5 miesiąca-z obu kolan jedno przetrząśnięte i krew sie lała ale walnełam tylko na kolana -Róża miała niecały rok i była na plecach -i się śmiała:hmm::bduh:
ale ja sie wystraszyłam mocno

grazynajac
19-04-2011, 21:36
My też zaliczyliśmy upadek na pupę na lodzie. Zośka była na plecach w ALPX ale zdążylam podeprzeć się ręką. Małej nic się nie stało a ja skręciłam nadgarstek. Miałam naprawdę dobre buty ale czasem nie da się tego uniknąć. Nie ma się co tym zamartwiać czasem nie ma się na o wpływu!

dirk5
19-04-2011, 21:48
Przeczytałam tamte stare wątki już kiedyś, teraz ten... no i po prostu uważam.
Upadku jeszcze nie było.

Fusia
19-04-2011, 21:49
ale widziałam jak babcia wywróciła sie z wózkiem nie pusciła tego uchwytu i pociagneła go w dół jakby nie to ze maleństwo poprzykrywane tona kocyków i zamknieta góra z wózka to by poleciało jak z katapulty:omg:

annya
19-04-2011, 21:54
Rzeczywiście temat wraca jak bumerang, szczególnie w okresie zimowym (a może ja byłam na to wyczulona). Uważałam bardzo nosząc Tymianka (a nosimy się niemal 20 miesięcy). Odpukać, nigdy nam się to nie przydarzyło. Niemniej gdy było bardzo ślisko, to unikałam spacerów.
Oby żadnej z nas nigdy więcej upadki się nie zdarzały :thumbs up:.

misunderstanding
19-04-2011, 21:58
nie. i nie myślę o tym. :P
ja w sumie nie pamiętam, żebym się kiedyś wywróciła, może jako małe dziecko albo pod wpływem.
poza tym mam wrażenie, że z młodym w chuście chodzę jakoś tak bardziej świadomo.
nosimy się sporo, również zimą nie rezygnowaliśmy.

btw, jeśli mówisz dziecku "nie biegnij bo się potkniesz" jest większe prawdopodobieństwo, że się potknie, niż jeśli tego nie powiesz. :P bo skoro nawet mama uważa, że się potknę, to czemu miałbym się nie potknąć?

słoneczny_blask
19-04-2011, 22:02
Z synkiem na brzuchu czy plecach nie, ale w ciąży tak. To były najdłuższe ułamki sekund w moim życiu,wktórych musiałam najpierw myśleć, jak się uchronić przed straceniem równowagi, a jak już wiedziałam, że to niemożliwe - jak upaść - podtrzymać się rękami, upaść na tyłek, czy na bok. Rozważałam wszystkie wersje w locie i wybrałam pogruchotanie boku biodra jako najmniej niebezpieczne dla dziecka. Na spokojnie uważam, ze to była najlepsza decyzja wtedy. Nie wiem, jakim cudem zachowałam zimną krew.

martita
19-04-2011, 22:45
raz sie wywalilam bedac z Ju zamotanom...
ze zmeczenia i nieuwagi:duh:
na schodach-poplataly mi sie nogi czy nawet nie wiem co i padlam na kolana...mialam na nich sliwy ogromne przez 2tygodnie, a przez jakies3 nastepne dni po upadku nie moglam chodzic prawie...:hide:
a Jusiu w chuscie spal slodko:omg:

sheana
19-04-2011, 22:59
Ja jak panthera. W zeszłym tygodniu - dziec z przodu, spore zakupy na ramieniu. Kolano sine, potluczone i nadal boli, Laura nawet nie zarejestrowala. Raz zaliczylam tez przyklekniecie na schodach. Ale strachu sie najadlam. Najgorsza wywrotke zaliczylam jeszcze w ciąży - potknelam sie o kraweznik i jak długa pojechałam do przodu.
Staram sie uważać, buty płaskie, ale nie da sie.

Dagmara
19-04-2011, 23:04
Ja upadłam raz, 2 tygodnie tmu z Lila na plecach. Potknęłam się o korzeń w lesie. Lila roześmiana od ucha do ucha, gorzej ze mną, stłukłam mocno żebra i zdarłamporządnie łokieć.

panthera
20-04-2011, 12:28
ale widziałam jak babcia wywróciła sie z wózkiem nie pusciła tego uchwytu i pociagneła go w dół jakby nie to ze maleństwo poprzykrywane tona kocyków i zamknieta góra z wózka to by poleciało jak z katapulty:omg:

taki przypadek tez widziałam - dziecko wypadło (ale starsze było tak ze 2 lata)
widziałam też jak tatusiowi podbiło wózek na kamieniu i córeczka wychylona, nie przypięta, na głowę upadła na beton :(

za to to ja kiedyś objechałam kobitę w autobusie. zahamował ostro, ja wtedy z Damianem on w wózku. i kobietka zamiast za rurkę złapała się za rączkę od wózka i prawie go wywróciła (dobrze ze trzymałam)

elson
27-04-2011, 22:40
Mnie się raz Wojcio w 2x tak niebezpiecznie do tyłu odgiął, że gdybym go nie złapała to zawisłby głową w dół. Taką miał fantazję jak miał około roku.
A niedawno trafiłam na wykopany w trawniku dołek, na tyle niewielki, że go nie zauważyłam i na tyle głęboki, że bardzo wyraźnie odczułam na kręgosłupie udaną próbę utrzymania równowagi z dziecięciem w chuście.

ALiA
27-04-2011, 23:41
W zimie,bąk zamotany w 2x,a ja co chwila na pupę...On zero reakcji,ja spocona ze strachu.Sąsiad komentuje do żony-patrz,ta co chwila leży,ale dziecko mocno trzyma :D:D na chustę mieliśmy nałożony mężowy polar,więc jej nie widział :D

martas
28-04-2011, 10:46
hmm Wasze historie nie pomagają w propagowaniu idei noszenia :D
ja się jeszcze nie przewróciłam ale w myślach leciałam już kilka razy :)

Andzia
28-04-2011, 11:12
J w chuście wypadku nie miałam ( i oby tak zostało) a z wózkiem i owszem.
Nigdy nie lece na plecy tylko do przodu.
Wózek uratował moje kolana i nos bo po prostu uklękłam.
Pewnie to zależy od wózka jeśli ktoś się wozi piórkiem to i go przeważy, ja mam solidny czołg :D

masia
28-04-2011, 11:28
hmm Wasze historie nie pomagają w propagowaniu idei noszenia :D
ja się jeszcze nie przewróciłam ale w myślach leciałam już kilka razy :)


a ja sie juz wylozylam na schodach i dzieki Bogu, ze Golum w chuscie siedzial i moglam sie podeprzec rekoma bo gdybym ja miala na rekach jak to zwykle robie gdy schodze tylko do samochodu to bym sie po prostu przewrocila na nia. Mozna wiec mowic co sie chce ale mz bezpieczniej w chuscie niz na rekach, no moze z wykluczeniem noszenia z tylu na lodowisku wiec w zimie nosilismy sie z przodu i tyle.

tetani
29-04-2011, 21:41
nie wiem czy historia prawdziwa, ja sie obawiam, ze tak. Kilka lat temu na zaporze w Rożnowie stał ojciec z dzieckiem w jakims nosidle (jak kilka lat temu to pewnie w jakims turystycznym albo inszym wisiadłowym). Pochylił się nad barierką, żeby zobaczyć wode w dole. I dziecko wypadło. Podobno skoczył za nim. Nie przeżyli. (znam od strażaków nowosądeckich, stad podejrzewam, że prawdo to).
Bardzo unikam wszelkich urwisk i oglądania tego co w dole.

Fusia
30-04-2011, 05:23
Z synkiem na brzuchu czy plecach nie, ale w ciąży tak. To były najdłuższe ułamki sekund w moim życiu,wktórych musiałam najpierw myśleć, jak się uchronić przed straceniem równowagi, a jak już wiedziałam, że to niemożliwe - jak upaść - podtrzymać się rękami, upaść na tyłek, czy na bok. Rozważałam wszystkie wersje w locie i wybrałam pogruchotanie boku biodra jako najmniej niebezpieczne dla dziecka. Na spokojnie uważam, ze to była najlepsza decyzja wtedy. Nie wiem, jakim cudem zachowałam zimną krew.
ja w ciązy schodzziłam z schodów z Różą na rękach i mi sie noga ugieła moment kiedyzdążyłam R óże przesunąć z biodra na bruch i zjechać na pleceh noga tylko mi zostala z tyłu wzdłóż pleców to ze nie złamana to dowód na moje gumowe kości plecy małam sine na ttyłku nie umiałam usiaść noge te co sie odgieła miałam w siniaki koloru tęczy zeby śmieszniej było to na oczach mojej mamy i męŻa co mnie łapać próbowali
dzieciom nic sie nie stało Róża kaskaderka nawet nie wyczuła ze to nie zabawa
a ja 20 minut beczałamm z bólu i nerwów

zawsze_zielona
24-06-2011, 18:55
Ja fiknelam dzisiaj- jakas dziura w chodniku. Instynktownie chyba ochronilam glowke i upadlam jakos na bok- w kazdym razie prawe kolano i prawa dlon zdarta, lewe kolaano lekko potluczone. Celinka sie obudzila z placzem, ale po okolo pol minuty sie uspokoila. Bylysmy blisko domu, wiec wrocilam, obejrzalam dziecko- wszystko OK. Mialam starszne wyrzuty sumienia, ze jestem zla matka;( Ten watek mnie troche podbudowal, ze nie tylko mi sie to zdarzylo. Dziekuje:)

klusiecka
24-06-2011, 21:01
Ja tez dzisiaj sie wywalilam z dzieckiem z przodu. nie zauwazylam duzego kamienia na drodze. polecialam do przodu, obdarlam kolano i lokiec. Mloda na upadek nie zwrocila nawet uwagi.

ostroszyc
24-06-2011, 21:38
Bylysmy blisko domu, wiec wrocilam, obejrzalam dziecko- wszystko OK. Mialam starszne wyrzuty sumienia, ze jestem zla matka;( Ten watek mnie troche podbudowal, ze nie tylko mi sie to zdarzylo. Dziekuje:)

Jesteś bardzo dobrą matką - ochroniłaś dziecko podczas upadku :) Dzięki instynktowi i przytomności umysłu dziecko tylko się przestraszyło, wyrzuty sumienia precz!

Łucjatoja
26-06-2011, 14:57
No to ja ostatnio malowałam farbami ze starszakiem, a młoda w chuście i tak się zaangażowałam, że zapomniałam o niej, usiadłam na krześle i dosunęłam się do stołu:-?