maf_maf
08-03-2008, 02:19
Witajcie! Mam na imię Magda, jestem mamą trzymiesięcznej Zośki.
W chusty wkręcałam się w dwóch ratach ;) Najpierw, dużo przed zajściem w ciążę, gdzieś zobaczyłam mamę z dzieckiem w chuście wiązanej.Byłam zachwycona, bo zawsze mi się podobał taki sposób noszenia dzieci, a wydawało mi się wtedy, że u nas jedyna opcja to bebelulu (które wtedy zaczynało robić całkiem niezły PR noszeniu).
Potem miałam chwilę zwątpienia, kiedy już, z Zośką w brzuchu, trafiłam na forum gazetowe o chustach i tam przeczytałam parę wątków z niezbyt fajnymi dyskusjami. Trochę negatywnych emocji plus lekko sekciarski klimat wystarczyły, żebym na trochę odpuściła ;)
Po porodzie dostałam w prezencie "wypasione" nosidełko BB. Tylko wcale nie podobało mi się, że nawet w takim polecanym przez ortopedów nosidle dziecko wygląda jakby smętnie wisiało :( a piękne kolorowe chusty znowu wodziły na pokuszenie...
Więc znowu grzebałam w chuścianym temacie z syndromem "chciałabym a boję się". Tuż przed podjęciem decyzji nieoceniona Wroba (którą poznałam na forum rówieśniczym gazety) zaproponowała mi pożyczenie chusty do wypróbowania. Wpadłam jak śliwka w kompot i mam już swojego storczyka leo rouge. Jeszcze dobrze nie opanowałam motania a już kombinuję jak tu wejść w posiadanie następnej chusty.
Chustonoszenie totalnie wciąga i pozbawia racjonalnego podejścia do ustalania priorytetów finansowych więc dziewczyny, które mają sklepy internetowe z chustami będą niedługo milionerkami ;)
W chusty wkręcałam się w dwóch ratach ;) Najpierw, dużo przed zajściem w ciążę, gdzieś zobaczyłam mamę z dzieckiem w chuście wiązanej.Byłam zachwycona, bo zawsze mi się podobał taki sposób noszenia dzieci, a wydawało mi się wtedy, że u nas jedyna opcja to bebelulu (które wtedy zaczynało robić całkiem niezły PR noszeniu).
Potem miałam chwilę zwątpienia, kiedy już, z Zośką w brzuchu, trafiłam na forum gazetowe o chustach i tam przeczytałam parę wątków z niezbyt fajnymi dyskusjami. Trochę negatywnych emocji plus lekko sekciarski klimat wystarczyły, żebym na trochę odpuściła ;)
Po porodzie dostałam w prezencie "wypasione" nosidełko BB. Tylko wcale nie podobało mi się, że nawet w takim polecanym przez ortopedów nosidle dziecko wygląda jakby smętnie wisiało :( a piękne kolorowe chusty znowu wodziły na pokuszenie...
Więc znowu grzebałam w chuścianym temacie z syndromem "chciałabym a boję się". Tuż przed podjęciem decyzji nieoceniona Wroba (którą poznałam na forum rówieśniczym gazety) zaproponowała mi pożyczenie chusty do wypróbowania. Wpadłam jak śliwka w kompot i mam już swojego storczyka leo rouge. Jeszcze dobrze nie opanowałam motania a już kombinuję jak tu wejść w posiadanie następnej chusty.
Chustonoszenie totalnie wciąga i pozbawia racjonalnego podejścia do ustalania priorytetów finansowych więc dziewczyny, które mają sklepy internetowe z chustami będą niedługo milionerkami ;)