PDA

Zobacz pełną wersję : Jakich błędów się wystrzegać przy chustonoszeniu- i nie chodzi to o prawidłowe zamotanie... :-/



ewwam
27-08-2015, 20:41
Cześć,
jestem świeżynką w tym temacie... Niedawno zakupiłam pierwszą chustę, w październiku spodziewam się córci. :DDziś spotkałam się z kumpelą, podzieliłam się tym, że zamierzam nosić córcię w chuście, zachwycona tym wszystkim, co do tej pory przeczytałam, ile och i ach na temat chust usłyszałam. Kumpela ostudziła nieco mój zapał.. :?
Nie żebym zaraz tak łatwo dała się zniechęcić. :) Tylko chciałabym uniknąć błędów, które najprawdopodobniej znana tej mojej kumpeli "chustonoszka" popełnić najwidoczniej musiała...

Otóż dzieciaczek tej znajomej noszony w chuście "uzależnił się" jakoby od matki na tyle, że ta musiała go wszędzie ze sobą brać. Wszędzie, bez wyjątku - w przeciwnym razie "ryk i histeria". Nadszedł czas, kiedy dzieciaczek ma pójść do żłobka, mama do pracy... Dziecko nie jest na to absolutnie gotowe, panika wynikająca z rozstania się z mamą choćby na moment przypisana została właśnie chuście i jej rzekomym minusom.
Ja tu dopatruję się raczej braku zdrowej więzi z mamą, braku zaufania itd... Nie wiem...
Nie wiem, czy da się zbyt dużo nosić w chuście, czy trzeba to wyważyć, czy da się przesadzić, zepsuć w jakiś sposób dzieciaczka, zaszkodzić mu i sobie?
Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami.
Może też zauważyłyście u kogoś "nieudolnie chustonoszącego" błędy, których można i trzeba uniknąć, by móc cieszyć się pełnią dobrodziejstwa motania. :)

Kasianie
27-08-2015, 20:50
No generalnie wiele dzieci nie chce iść do żłobka i płacze, te niechustowane również ;-) A jeżeli jeszcze nałoży się to na lęk separacyjny to masakra...
Ja uważam że noszenie w chuście nie oznacza że dziecko nie może np zostać na parę godzin z innymi członkami rodziny (tata, dziadkowie, jakieś bliskie ciocie...), a potem, jak jest większe, w jakiejś placówce.
No jeżeli mama nie znika ani na pięć minut z oczu dziecka to nie ważne czy w chuście nosi czy nie nosi. Ważne żeby dziecko miało poczucie bezpieczeństwa i więcej niż jedną bliską osobę na którą może liczyć i z którą jest emocjonalnie związane.
No przynajmniej ja tak uważam, pedagogiki nie skończyłam i piątki dzieci nie odchowałam ;-)

mudiwa
27-08-2015, 20:56
Moje oba noszone duzo. Córka jak poszła do zlobka (13 miesiecy) to przeżywała bardzo. Syn poszedł w wieku 12 miesiecy i mojego zniknięcia bardziej w dupie nie mogl miec.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Isolt
27-08-2015, 21:01
Moje oba noszone duzo. Córka jak poszła do zlobka (13 miesiecy) to przeżywała bardzo. Syn poszedł w wieku 12 miesiecy i mojego zniknięcia bardziej w dupie nie mogl miec.


Sent from my iPhone using Tapatalk

o, Mudiwa, moj idzie od wrzesnia i bardzo potrzebuję takich historii, dzięki :beat: póki co, to ja przezywam okropnie.

moje dzieci tez sa ode mnie uzaleznione, ale czasem nachodzi je na tatozę ;) dla mnie to komplement, a nie problem, wszystko robię z nimi, nie wyobrazam sobie inaczej.

zulam
27-08-2015, 21:07
Moje spostrzeżenie jest takie - jeśli będziesz mieć dziecko, które "trzeba" nosić (czytaj: potrzebuje bardzo bliskości, jest high need baby) to chusta bardzo ułatwi życie. Jeśli rodzice takiego dziecka się uprą nie nosić/przytulać czy na rękach, czy w chuście to będzie równoznaczne z lekceważeniem potrzeb dziecka. Poczytaj sobie "Mądrych rodziców" czy "Księgę rodzicielstwa bliskości". Natomiast jeśli masz dziecko "normalne" to i tak chusta się przyda w niejednej życiowej sytuacji a nosząc maluszka będziesz pozytywnie wpływać na jego rozwój. Dziecko rodzi się nieporadne, przyzwyczajony że przecież nosisz, kolyszesz, jesteś z nim cały czas przez dziewięć miesięcy. Noszenie i bliskość są dla niego ważne albo bardzo ważne przez kilka kolejnych miesięcy życia, potem zaczyna pełzać, raczkowac, chodzić i już często na propozycję chusty czy tulenia powie "nie". Chusta nie "psuje" dziecka per se, prawie wszystkie mamy starszych dzieci wzdychaja "nie chce już na plecy" "dziś nie dał się zamotać" itd albo "gorączka " tulimy się w chuście", "wychodzą czwórki, znów indio w użyciu" co pokazuje, jakie jest miejsce chustonoszenia w życiu starszaka. I przykład koleżanki znajomej pokazuje raczej, że było to wrażliwe dziecko i dlatego rodzice sięgnęli po chustę, ułatwiając sobie życie. A nie, że im szmata zepsuła dziecko.
Moja teściowa teraz też wzdycha "ona (Marianka) za bardzo jest przyzwyczajona do ciebie, będzie później problem" Przyzwyczajona do matki, no też coś, straszne! ;) Natomiast ja zawsze przypominam że tak samo noszone, cyckowane i "przyzwyczajone" były starsze dzieci i jakoś do pracy wróciłam, do placówek chodzą i za mamą nie płaczą.
Więc rób co Ci serce dyktuje, a nie koleżanka :)

Mayka1981
27-08-2015, 21:09
Błędem jest założenie, ze dziecko można do noszenia przyzwyczaić - od momentu narodzin nic tylko się od tego odzwyczaja, wszak przez 9miesięcy mama je w brzuchu kołysała z każdym oddechem...

Polecam:
http://www.przytulmniemamo.pl/vertical-dotyk-i-bliskosc/vertical-o-potrzebie-przytulania.html
http://www.przytulmniemamo.pl/vertical-pozytywna-dyscyplina/vertical-bliskosc-a-samodzielnosc.html

I dla równowagi - z wszystkim można przesadzić, grunt żeby w noszeniu były realizowane potrzeby (noszącego i noszonego) a nie był to sposób na wszystko zawsze i wszędzie bez uwzględnienia tzw okoliczności przyrody i etapów rozwojowych dziecka... http://www.przytulmniemamo.pl/vertical-rownowaga/vertical-bliskosc-a-uwiklanie.html (chociaż po chwili - to raczej niemożliwe...).

Z doświadczenia - starszak a chusty zaczął uciekać jak tylko nauczył się chodzić, średnia do tej pory chce być noszona - gorzej rozstania, zmiany i nowe miejsca i opiekunów (do tej pory) znosi starszy... I o czym to świadczy? Ano w sumie o niczym ;)

To kwestia głównie charakteru, chusta moze jedynie pomóc w pokonywaniu trudności - np po południu po żłobku pozwoli zaspokoić potrzebę bliskości po rozłące...

Edit i ps - polecam ci serdecznie zapoznanie się z rodzicielstwem bliskości - naprawdę nie ma nic naturalniejszego niż opiekowanie się dzieckiem poprzez jego noszenie (wszystkie naczelne tak robią).
Twierdzenie że można tym dziecko "przyzwyczaić i zepsuć" to trochę jak twierdzenie, że karmieniem piersią można dziecko do tego karmiena przyzwyczaić - i zepsuć, bo będzie chciało. Ano będzie - dzieci wiedzą co dla nich dobre i co jest im potrzebne :)
Trzeba patrzeć na swoją rodzinę i postępowanie przez pryzmat własnych potrzeb i oczekiwań a nie poglądów sąsiadów i pani z warzywniaka...

mudiwa
27-08-2015, 21:13
Moj syn wychowany jest praktycznie bez wózka - miał refluks, a potem jakos poszlo z rozpędu ;)
I nosilam go głownie ja poczatkowo.
Teraz jest typowym syneczkiem tatusia - ja jestem dla niego rodzicem zapasowym. A w niedziele byłam z dzieciakami na małym plenerowym koncercie. Chciałam zobaczyć dokąd Masimba pojdzie zanim sie zacznie niepokoić, ze mnie nie ma. Nie wytrzymałam - poszedł odkrywać świat tak daleko, ze to było nie na moje nerwy. Zupełnie bez stresu i bez strachu :)


Sent from my iPhone using Tapatalk

ewwam
28-08-2015, 09:01
Nie spodziewałam się takiego poruszenia w temacie. :) Dzięki! :)

Tak jak pisałam, absolutnie nie podcięła mi ta jedna negatywna, bazująca na jednym jedynym konkretnym przypadku opinia skrzydeł. Nie jest wykluczone, że dziecko po prostu takie jest, byłoby takie, lub nawet "gorsze", również gdyby nie było noszone w chuście.
Ilość zwolenników chust, wszystkie te pozytywne opinie, powtarzanie tej metody przy kolejnych dzieciach, świadczą o tym, że jest to coś godnego polecenia. :) Ja bezwzględnie chcę spróbować, chcę by moje dziecko czuło się bezpiecznie w moich ramionach, nie chcę go zostawić samemu sobie, by od pierwszych tygodni się "hartowało", bo życie to nie bajka. ;)

Po tej rozmowie z kumpelą pomyślałam, że może jest jakiś taki "dekalog", jakaś bazująca na Waszym doświadczeniu lista błędów, które łatwo popełnić a które mogą tylko całą ideę chustonoszenia zepsuć, wypaczyć, zaszkodzić Maleństwu.

O czym pamiętać, na co zwrócić uwagę, czego się wystrzegać? Oczywiście wiem, że wszystko wyjdzie "w praniu", że każde dziecko jest inne, ma inne potrzeby itd. A rodzic i tak w pierwszej kolejności kieruje się intuicją. :)

Ja na razie teoretyzuję, taki ze mnie typ, że lubię poznać możliwe zagrożenia, zanim się za coś wezmę. :) Przezorna do bólu czasami, zazwyczaj niepotrzebnie. :) Pewnie i tym razem. Jednak chętnie z poradami Waszymi się zapoznam. :)

Mikalina
28-08-2015, 11:12
Dokladnie jak dziewczyny mówią: Musisz zapytać siebie co dla Ciebie będzie dziś lepsze: Wózek czy chusta. Ja wybieram to co dla mnie jest wygodniejsze, bo młodemu raczej obojętnie. Chyba ze wiem ze ma niewozkowy dzień ale to się rzadko zdarza. Mimo że z pól roku jego zycia używałam głównie chusty, nie jest wcale uzależniony od noszenia ;). Z tatą tez bez problemu zostanie. Zresztą tata tez czasem nosi ;). Nawet jak wychodzę z wózkiem to biorę chustę, bo czasem miał problem z zaśnięciem w wózku, a czasem lepiej wziac dziecko na plecy a zakupy do wózka. Widzę naprawdę mnóstwo rodziców noszących dzieci, ale na rękach. A dużo wygodniej jest dziecko przywiązać i miec wolne ręce :)

panthera
28-08-2015, 11:38
jeśli chodzi o "błędy". to myślę że uważna mama reagująca na potrzeby dziecka nie popełni ich. bo przeciez jeśli dziecko bedzie się wyrywało na podłoge to nie wsadzi go do wózka czy chodzika, ani do chusty tylko położy na ta podłogę i pozwoli mu na niej byc tak długo jak bedzie trzeba. nie?
a jesli chodzi o przywiązanie do mamy- to noszenie w chuscie raczej nic tu ne ma do rzeczy a raczej ilosc spędzanego czasu tylko z mamą. mój najstarszy syn pierwsze prawie 2 lata wychowywał się w domu moich rodziców gdzie mieszkalismy. tak samo czesto widział mnie jak i moich rodziców i rodzeństwo. dlatego jemu było najłatwiej zostać z kim innym lub w żłobku. nie miałam problemu zeby zostawić go 3letniego na tydzień z babcią. jak się okazało dla niego to tez nie był problem.
gdy Maciek mial 9 miesięcy przeprowadziliśmy się do innego miasta i automatycznie został tylko ze mną. nie był do mnie bardzo przyklejony, był otwarty i odważny ale lubił mnie mieć w zasięgu wzroku. jego nosiłam najwięcej.
do żłobka nie chodził ale jako 2 latek poszedł do klubiku i nie miał problemu z adaptacją. ale jego bym na tydzień nie zostawiła tak do 5 lat mniej więcej.
a Tomek... Tomka noszę mało ze względu na moje problemy zdrowotne. a niestety to jest high need baby. przyklejony do mnie od porodu. i chusta tylko pomaga.

a-linka
29-08-2015, 02:34
To tak, jakby mieć wątpliwości czy można dziecko za bardzo kochać?
Nie można ;)



Wysłane z mojego GT-I9505 przy użyciu Tapatalka

ewwam
29-08-2015, 21:25
Dziękuję Wszystkim za wpisy i za linki do artykułów. :) I za przykłady z Waszego doświadczenia. :) Bardzo dziękuję. :)
Wychodzi na to, że po prostu należy używać chusty jak wszystkiego innego- z umiarem i mądrze. :) I wsłuchać się w siebie, w swoją intuicję i wiedzieć po prostu samemu co jest dobre dla naszego Maleństwa a co nie. :)
I podobało mi się porównanie noszenia dzieciaczka do karmienia piersią. :) Trafne porównanie. :)

Pozdrawiam wszystkich! :)

marta4
29-08-2015, 23:57
Ja tylko dopiszę z doświadczeń z moich początków:
Nie próbuj motać malucha zwłaszcza na początku jeśli jest głodne, niespokojne, chore, coś mu dolega, a nader wszystko gdy masz mało czasu (później jedynym przeciwskazaniem jest głód). No i przy tych pierwszych próbach najlepiej od razu iść na spacer
Powodzenia i przyjemności z noszenia:)

ewwam
30-08-2015, 09:48
O, a tu Cię poproszę o rozwinięcie. :) To że jest głodne, to rozumiem, po prostu to chyba potrzeba nadrzędna u takich maluszków. ;) Ale pozostałe przypadki? Dlaczego wtedy nie motać? No i co masz na myśli z tym brakiem czasu?

livada
30-08-2015, 10:51
Moja starsza była typowym hnb, potrzebowała mnóstwo noszenia, niezliczonych godzin przy piersi, bliskości. Poszła do żłobka jak miała 1,5 roku i to była chyba najszybsza i najbardziej udana adaptacja w jistorii placówki - jakby te 18 miesięcy bardzo mocnego zwiazania z nami było wlasnie po to, zeby potem mogła śmiało pojsc do ludzi.

Młodsza jest od urodzenia pogodniejsza, bardziej wyluzowana, dla rodzica "łatwiejsza". Przy niej chusta to było 100%, zero wózka (bo ja nie lubię), ale w sumie zwłaszcza na początku tego noszenia było mniej niz ze starsza, bo po prostu nie było takiej potrzeby. Z piersią tez było inaczej, ona nigdy nie robiła maratonów piersiowych, jadła i finito. Teraz ma prawie dwa lata, od kilku miesięcy trwa totalna mamoza - nie przejmuje sie tym, taki etap. Od 1,5 tygodnia jest temat klubu malucha, adaptuje sie ładnie, choć nie tak spektakularnie jak starsza - jednak przy rozstaniu jest płacz, który potem szybko mija.

Niemniej jednak, jestem pewna ze żadnej z nich noszenie nie zaszkodziło, przy obu - choć sa zupełnie inne - była to zdecydowanie wartość dodana. Przy starszej tez często jedyny ratunek dla mnie :)

marta4
30-08-2015, 20:31
O, a tu Cię poproszę o rozwinięcie. :) To że jest głodne, to rozumiem, po prostu to chyba potrzeba nadrzędna u takich maluszków. ;) Ale pozostałe przypadki? Dlaczego wtedy nie motać? No i co masz na myśli z tym brakiem czasu?
Chodzi mi o to, że wtedy kiedy Ty się będziesz uczyć dobrze motać, a maluch przyzwyczajać do tej sytuacji, nie rób tego w pośpiechu, miej czas na np dobre dociągnięcie chusty. Na początku, czyli przez pierwsze kilka dni nie robiłam nic na siłę, gdy widziałam że cokolwiek kruszynie nie pasuje odpuszczałam, jeśli poziom zdenerwowania był nieduży to kończyłam choć zdarzyło się na przykład na dworze. Ona się zajęła nowym otoczeniem a ja dociągałam

Mam nadzieję że trochę rozjaśniłam mój punkt widzenia, bo jestem świeżo po pracy i możliwe że topornie myślę ;) jak by coś jeszcze było niejasne to dopytuj :)

zulam
30-08-2015, 21:20
Ucząc się motac nie trzeba od razu zrobić całego wiązania, to nie porażka jak się dojdzie do jakiegoś etapu i odpuści bo np dziecko marudzi. Warto na sucho poprobowac żeby wiedzieć jaki ruch zrobić za chwilę a nie zerkac nerwowo do instrukcji czy netu. Warto pójść na zajęcia/spotkać się z doradcą/z kimś kto umie motac żeby na żywo popatrzeć na przydatne "myki"

huskymama
30-08-2015, 22:49
To ja jeszcze dodam, że o mojej pierworodnej tez mowili ze za bardzo ja do siebie przyzwyczailam a ja czulam do ok 14 miesiaca jej zycia ze ani ona ani ja nie mamy ochoty sie rozstawac na dluzej i czesto. Jak skonczyla ok 16 miesiecy to nagle praktycznie z dnia na dzien sama zaczela sie dopominac zeby zostawac u babci i dziadka na noc i spedzac czas oraz rozwijac relacje z ludzmi spoza najblizszej rodziny. Ehhh uwielbiam patrzec jak dzieci wzrastaja i staja sie niezalezne we wlasnym tempie a nie sa zmuszane i povaniane. Jak starsza usypiana tylko przy piersi zaczela zasypiac sama w mojej obecnosci....i jak nam teraz z lozka uciekla :-)

MartkaM
31-08-2015, 23:33
To ja opowiem o swoich doświadczeniach. Pierworodna nie chciała być noszona, a lęk separacyjny miała mega ogromny. Nie było mowy żeby straciła kogoś z oczu nawet na sekundę. Momentalnie włączała syrenę....
Drugorodny nawet lubi noszenie i wydaje się na razie być przeciwieństwem swojej siostry jeżeli chodzi o reakcję na zniknięcie z oczu bliskiej osoby....zatem u mnie ta teza się nie sprawdziła ;)

świetlik
02-09-2015, 08:24
Jagulec była (i właściwie czasem dalej jest) noszona w chuście od 2 tygodnia życia. Poszła do żłobka mając 11 miesięcy. W placówce nie było ryków, jeno w nocy w domu widać było po niej stres, ale szybko jej przeszło. A teraz (2 lata 10 miesięcy) wsiada w nosidło podczas dłuższych spacerów, albo jak się chce potulić - to samo byśmy robili na rękach bez ergonomika, ale wiadomo - wygodniej.

ewwam
16-09-2015, 10:50
Przepraszam za dłuższą nieobecność.. Jeszcze raz dzięki za wszystkie porady, złote myśli, ostrzeżenia, przemyślenia, przykłady z życia wzięte. :) Obecnie jestem w trakcie lektury "Księga Rodzicielstwa Bliskości" W. M. Sears, sporo tu odpowiedzi...
Pozdrawiam Wszystkie Chustowinki :)