PDA

Zobacz pełną wersję : Wypadki w chuście , zdarzają się ?



Tymonka
18-06-2014, 20:17
Ciągle słyszę ,że młody mi z chusty kiedyś na pewno wypadnie, jak nie podczas noszenia , to na pewno przy motaniu (na plecach przede wszystkim ) ,albo że się w tej chuście udusi i tak się zastanawiam czy zdarzają się takie wypadki ?Słyszałyście o takich ?

mudiwa
18-06-2014, 20:23
Mi sie nie zdarzyło, nie słyszałam :)


Sent from my iPhone using Tapatalk

tinuviel
18-06-2014, 22:31
Ooo tez jestem ciekawa

Ridibunda
18-06-2014, 22:32
Zdarzają się jak rodzic zapomina o dziecku (jakkolwiek głupio to nie zabrzmi) czyli b. rzadko. Warto nadzorować dziecko tak samo jak w foteliku samochodowym czy do karmienia.
Głośny był przypadek z USA dziecka które zakrztusiło się jedzeniem u mamy na plecach.

Mi się parę razy źle wyliczyło potrzebne na przejście którędyś miejsce i przytarłam młodym o ścianę czy gałąź ale nic się nie stało bo prędkości małe. Z tego samego gatunku "wypadków" to oboje moich dzieci już skopało ludzi w sklepach i na ulicy bo girami majtają jak siedzą na plecach ;). Przeprosiny wystarczyły.

Wiewiórka
18-06-2014, 22:36
Nosiłam bardo dużo i noszę nadal ale NIGDY mi dziecko z chusty nie wypadło. Nie ma technicznej możliwości. Prędzej w niedociągniętej kółĸowej (mężowi córa wylatywała)
Nie słyszałam o wypadkach

Gina
18-06-2014, 22:43
Jesli dobrze zamotane to raczej mała szansa.

Bardziej sie obawiam sytuacji np w kuchni wkladam talerz na polke a on leci na mnie i dziecko...

mamru
18-06-2014, 22:57
nigdy mi dziecko z chusty nie wypadło
choćraz zdarzyło mi się, że kiedy córa była na plecach caly panel chusty mi sie zrolował i był w okolicach karku. to były moje początki chustowania na plecach. ale nic się nie stalo. nie wypadla.

ale jeśli chodzi o inne wypadki to tej zimy runęłam mając Groszka w chuście. Jemu nic się nnie stało. ja miałam rękę w gipsie :hide:

franada
18-06-2014, 23:02
Chyba raczej wypadki "w chuście". Mąż dwa razy finął podczas wakacji - w obu wypadkach choć wyglądało groźnie to... dziecko się nawet nie obudziło :)

tinuviel
18-06-2014, 23:54
Chyba raczej wypadki "w chuście". Mąż dwa razy finął podczas wakacji - w obu wypadkach choć wyglądało groźnie to... dziecko się nawet nie obudziło :)
szok!
:eek:

Tymonka
19-06-2014, 07:29
Zdarzają się jak rodzic zapomina o dziecku (jakkolwiek głupio to nie zabrzmi) czyli b. rzadko. Warto nadzorować dziecko tak samo jak w foteliku samochodowym czy do karmienia.
Głośny był przypadek z USA dziecka które zakrztusiło się jedzeniem u mamy na plecach.

Mi się parę razy źle wyliczyło potrzebne na przejście którędyś miejsce i przytarłam młodym o ścianę czy gałąź ale nic się nie stało bo prędkości małe. Z tego samego gatunku "wypadków" to oboje moich dzieci już skopało ludzi w sklepach i na ulicy bo girami majtają jak siedzą na plecach ;). Przeprosiny wystarczyły.

Takie "wypadki " to i nam się zdarzały , raz młody chciał wyjrzeć z za mnie jak przechodziłam w drzwiach i uderzył w futrynę , na szczęście lekko .



nigdy mi dziecko z chusty nie wypadło
choćraz zdarzyło mi się, że kiedy córa była na plecach caly panel chusty mi sie zrolował i był w okolicach karku. to były moje początki chustowania na plecach. ale nic się nie stalo. nie wypadla.

ale jeśli chodzi o inne wypadki to tej zimy runęłam mając Groszka w chuście. Jemu nic się nnie stało. ja miałam rękę w gipsie :hide:


Nam na początku przy dociąganiu chusta z pod pupy wyjeżdżała i efekt był ten sam .


Chyba raczej wypadki "w chuście". Mąż dwa razy finął podczas wakacji - w obu wypadkach choć wyglądało groźnie to... dziecko się nawet nie obudziło :)


Ja zimą raczej po domu tylko nosiłam , właśnie tego ,że się wywalę bardzo się bałam .

owieczka33
19-06-2014, 16:31
Jest niezwykle małe prawopodobieństwo, aby dziecko cokolwiek się stało w prawidłowo zamotanej chuście.
Sposób wiązania chusty nie pozwoli na to by dziecko wypadło, dlatego tak wazne jest nie "poprawianie" klasycznych wiązań.
Oczywiście o ile nosimy rozsądnie przestrzegajac podstawowych zasad BHP- nie biegamy, nie jeździmy na rowerze w chuście, nie karmimy (nawet w rozluźnionej- zapeniwm, gdy dziecko zacnie się krztusić, a mama drżącymi rekami będzie próbowała rozsupłać chuste stracicie sporo czasu), unikamy śliskich powierzchni (w zimie chodziłampo odśniezonych alejkach, albo w razie konieczności po grubym sniegu ,zamiast po wyslizganych chodnikach), biorąc poprawkę, że jesteśmy "szersze" niż zazwyczaj i tak dalej.... Na przykład ja nigdy nie jechałabym z dzieckiem w chuście zamotanym z tyłu komunikacją miejską, bo gdy autobus/tramwaj szarpnie dziecko zamotane na brzuchu poleci na mnie, gdy będę miec dziecko na plecach- to ja polecę na dziecko. Oczywiście o staniu w czsie jazdy nawet nie wspominam- jak nikt mi nie ustepuje- prosze o miejsce.

A wypadki. Tak, zdarzają się. Czytałam o uduszeniach- w chustach typu "kołyska", gdzie dziecko może przyjąć nieprawidłowa pozycję i miec zbyt docisnięta brode do klatki piersiowej, lub gdzie może buzią zapaśc sie w poły chusty... Zwłaszcza, gdy matka dla wygodny przesuwała owe nosidło na placy. Takie wypadki, niestety nie rzadko śmiertelne, zdarzały się w Stanach Zjednoczonych (czytałam o tym chyba w książe "Nosimy nasze dziecko"), az ów typ chust został zakazany.
Dlatego, ja osobiście, nie doradze żadnej mamie noszenia typu kołyska. W żadnym wiązaniu.

Quenya
19-06-2014, 18:36
Przewróciłam się raz w górach na synka zamotanego z przodu. Wyglądało to groźnie, ale małemu nic się nie stało. Z koleji najmłodszą zahaczyłam też gdzieś o jakieś chabazie w krzakach :hide: Ale jeszcze gorsze wypadki mi się zdarzają jak próbuję dzieci wozić wózkiem :(

qqrq5
20-06-2014, 05:52
ja wywaliłam się zimą na starszego syna, ja byłam poobijana jemu nic nie było
niestety do konca zimy bałam sie nosic
teraz z młodszym nic nam się nie przytrafiło

edit: przypomniało mi sę, żę niedawno grałam w badmintona ze starszym a młody na plecach
wziełam za duży zamach, bo zapomniałam się i młody "dostał" moją głową w swoją :hide:,

wiki100
20-06-2014, 08:17
parę razy mi na plecach dziecku chusta z pod tyłka się wysunęła ale nigdy nie wypadło.
Szybciej może wypaść z rąk jak się człowiek potknie.
Ten argument że dziecko może wypaść jest śmieszny po prostu.
Uduszenie to były jakieś przypadki ale ja nosiłam w pouchu w kołysce 2 maluszki, tylko rzeczywiście to trzeba ciągle zwracać uwagę.

Roma
20-06-2014, 09:31
Jest niezwykle małe prawopodobieństwo, aby dziecko cokolwiek się stało w prawidłowo zamotanej chuście.
Sposób wiązania chusty nie pozwoli na to by dziecko wypadło, dlatego tak wazne jest nie "poprawianie" klasycznych wiązań.
Oczywiście o ile nosimy rozsądnie przestrzegajac podstawowych zasad BHP- nie biegamy, nie jeździmy na rowerze w chuście, nie karmimy (nawet w rozluźnionej- zapeniwm, gdy dziecko zacnie się krztusić, a mama drżącymi rekami będzie próbowała rozsupłać chuste stracicie sporo czasu), unikamy śliskich powierzchni (w zimie chodziłampo odśniezonych alejkach, albo w razie konieczności po grubym sniegu ,zamiast po wyslizganych chodnikach), biorąc poprawkę, że jesteśmy "szersze" niż zazwyczaj i tak dalej.... Na przykład ja nigdy nie jechałabym z dzieckiem w chuście zamotanym z tyłu komunikacją miejską, bo gdy autobus/tramwaj szarpnie dziecko zamotane na brzuchu poleci na mnie, gdy będę miec dziecko na plecach- to ja polecę na dziecko. Oczywiście o staniu w czsie jazdy nawet nie wspominam- jak nikt mi nie ustepuje- prosze o miejsce.

A wypadki. Tak, zdarzają się. Czytałam o uduszeniach- w chustach typu "kołyska", gdzie dziecko może przyjąć nieprawidłowa pozycję i miec zbyt docisnięta brode do klatki piersiowej, lub gdzie może buzią zapaśc sie w poły chusty... Zwłaszcza, gdy matka dla wygodny przesuwała owe nosidło na placy. Takie wypadki, niestety nie rzadko śmiertelne, zdarzały się w Stanach Zjednoczonych (czytałam o tym chyba w książe "Nosimy nasze dziecko"), az ów typ chust został zakazany.
Dlatego, ja osobiście, nie doradze żadnej mamie noszenia typu kołyska. W żadnym wiązaniu.

Tylko mała, a ważna uwaga: dziecko uduszone w USA nie było noszone w chuście, jak podawały media, a w worku na dziecko. (chociaż raczej lepsze jest określenie w worku na ziemniaki, bo na dziecko to się to nie nadaje).

wildhoney
20-06-2014, 09:56
Jak pierwszy raz zamotałam na plecach [niezbyt udanie] - to oczywiście niedokładnie dociągnęłam chustę i po jakimś czasie macam - a tu poła pod dupką - od razu się odmotałam i skończyłam na rok plecakowanie, bo się bałam, że mi rzeczywiście dziecko wypadnie. Potem agatkan pokazała mi, jak się prawidłowo mota, no i nie nosiłam już inaczej, jak tylko w plecaku.
Miałam raz jeden wypadek - było ślisko, lód przysypany świeżym śniegiem, wyłożyłam się jak długa, mając Morgulicję zamotaną z przodu - upadając udało mi się przekręcić jakoś na bok, żeby choć zminimalizować ewentualne szkody... ja byłam wyobijana, ona się nawet nie obudziła, a łupnęłam naprawdę porządnie. Na zimę i ślizgawicę dziewczyny w wątku bodajże "Jak się ubierać zimą" polecają takie nakładki-raki na buty, często je mają w lidlu i tchibo.

panthera
20-06-2014, 11:35
też raz sie wywróciłam. dziecko zjeżdżające z górki mnie podcięło. wyglądało dramatycznie ale nikomu nic się nie stało. Maciek był z przodu pod kurtka ja poleciałam na plecy na plecak. zakupy się zgniotły, wszyscy cali i nawet nie poobijani.a wywrotka jak się ma młode w wózku tez przeciez moze się zdarzyć i wtedy chyba jeszcze gorzej.

Tymonka
20-06-2014, 11:47
dzięki za tyle odpowiedzi , teraz należało by wątek mojej teściowej pokazać , bo to ona najbardziej obawia się o życie i zdrowie wnuka w chuście :/ , ale to temat na osobny wątek ( swoją drogą nie znalazłam takiego o teściowych :D )

Pondo
20-06-2014, 12:25
A co ma tesciowa do noszenia? Dlatego może nie a wątku o tym, choć pewnie jest,ale szukaj mnie nie lubi, że to nie jej brocha:)
Jak to dobrze,że ja z moją teściową mam ustalone warunki, w sensie, wara od moich spraw. Ona w niczym nam nie pomaga i nie wspiera, to też zdanie jej liczy się na równi z panią sklepową osiedlową:)

owieczka33
20-06-2014, 13:56
Tylko mała, a ważna uwaga: dziecko uduszone w USA nie było noszone w chuście, jak podawały media, a w worku na dziecko. (chociaż raczej lepsze jest określenie w worku na ziemniaki, bo na dziecko to się to nie nadaje).
Roma, Masz rację, natomiast podobne wynalazki widywalam na Al, czy w szmatexach, jako chustę, stąd uzyłam tego określenia, choć masz pełną rację- to worek na ziemniaki :))))

A co do Waszych przygód- jesteśmy matkami, osobiście wierzę w nasz instynkt macierzyński- prędzej spadającpadniemy tak by same się podbijać niż by dziecko miało ucierpieć i to w Waszych opowieściach się przewija. I to jest piękne :-)

Tymonka
20-06-2014, 14:16
A co ma tesciowa do noszenia? Dlatego może nie a wątku o tym, choć pewnie jest,ale szukaj mnie nie lubi, że to nie jej brocha:)
Jak to dobrze,że ja z moją teściową mam ustalone warunki, w sensie, wara od moich spraw. Ona w niczym nam nie pomaga i nie wspiera, to też zdanie jej liczy się na równi z panią sklepową osiedlową:)

Nic nie ma , ale za każdym razem jak przy niej wiąże słyszę komentarze głupie , oczywiście nic sobie z tego nie robię , bo ona w ogóle uważa ,że krzywdzę dziecko , nie wożę w wózku , nie mamy łóżeczka (tzn mamy poskładane na strychu ) itd.

melodi
20-06-2014, 16:20
mi się nie zdarzyło, za to ostatnio potknęłam się pchając wózek, ja wyrżnęłam orła i pozdzierałam kolana, a wózek prawie wyjechał na ulicę :(

Pondo
20-06-2014, 20:13
Nic nie ma , ale za każdym razem jak przy niej wiąże słyszę komentarze głupie , oczywiście nic sobie z tego nie robię , bo ona w ogóle uważa ,że krzywdzę dziecko , nie wożę w wózku , nie mamy łóżeczka (tzn mamy poskładane na strychu ) itd.

Haha, takie teksty od teściowej to miód na serce moje:) jak tak czasem powie, jak już coś powie, to mam ochotę śpiewać : mów więcej:D

Z wypadków: spadła mi czapeczka jak szedł na plecach, zgubiła się, ale młody jechał na słońcu bez nakrycia chwilę, raz wywaliłam się- przewracając leciałam machając rękami przed siebie a z trzy metry- młoda nawet nie zająknęła się, i raz pamiętam przechodziłam pod czymś niskim i za wcześnie się podniosłam- wtedy był płacz.

Generalnie , ten się nie myli kto nic nie robi:)

Sandra
20-06-2014, 20:38
Ja mam do dziś schiza i jak Mały mi śpi to przystaje, żeby poczuć czy oddycha. Jak się spaceruje w lesie to w tedy bez problemu słychać jego oddech :). Choć ja nawet jak śpi w łóżeczku to biegam co chwile, czy aby na pewno wszystko ok.

My mieliśmy jedną glebę w zimie. Tak się ucieszyłam, że znalazłam skrót do parku, że runęłam... Mati zrobił tylko minę w podkuwkę, ale dopiero jak spostrzegł moją minę. Nic mu się nie stało bo odruchowo zasłoniłam jego główkę dłońmi i runęłam na kolana.
A co do teściowej to tuż przed jej wizytą z małym na plecach szybko sprzątałam i zbierając zabawki zahaczyłam o kant przewijaka główką Matiego.

Aaa przypomniało mi się jeszcze coś :). Kiedyś na próbie spektaklu mama mojej przyjaciółki chciała nam pomóc i zabrać Matiego na spacer, ale on jeszcze nie chodził. Ubłagała mnie, żebym jej pokazała jakieś wiązanie i na 15 minut choć z nim wyjdzie. Wróciła po godzinie. Jej tułów przypominał "F" górna kreska f to była jej głowa i ciało do pasa a dolna kreska f to mój śpiący syn przytrzymywany przez ową kobietę rękami. Pozycje taka przybrała, żeby się mały nie udusił. Mam nadzieje, że potraficie sobie to wyobrazić :P.

AneczkaG
27-06-2014, 01:22
Na przykład ja nigdy nie jechałabym z dzieckiem w chuście zamotanym z tyłu komunikacją miejską, bo gdy autobus/tramwaj szarpnie dziecko zamotane na brzuchu poleci na mnie, gdy będę miec dziecko na plecach- to ja polecę na dziecko. Oczywiście o staniu w czsie jazdy nawet nie wspominam- jak nikt mi nie ustepuje- prosze o miejsce.
U nas opcja siedzenie w komunikacji miejskiej nie wchodzi w grę - od razu jest RYYYYK ;)

samasia
27-06-2014, 06:28
Ja tak właśnie (tyle że głównie w nosidle) jeździłam bez przerwy. Bardzo się bałam, ale jeździłam, bo co miałam robić, siedzieć w domu?

nautika
27-06-2014, 08:39
Z "wypadków" moich:
1. Wyrżnęłam kiedyś na plecy jak schodziłam z górki z Młodą z tyłu, byłam pewna, że na nią upadam już. Zdążyłam się na tyle podeprzeć rękami, że córa nawet nic nie poczuła, a ja miałam oba nadgarstki obolałe przez 3tygodnie.
2. W wąskim indio chusta podniosła się Młodej pod sam kark - nie wypadła.
3. I najgorszy :hide: Wrzucałam do MT na plecach, Moda coś wierzgała i przerzuciłam córę za bardzo, spadła z drugiej strony. Zdążyłam ją chwycić nad samą ziemią! Nic się nie stało! Rozumiecie - wrzucałam z jednej i zdążyła ją chwycić z drugiej, więc w moim mniemaniu w takich sytuacjach w matkę wstępuje niezrównana siła i szybkość reakcji. Zawsze dasz radę wyratować dziecko.

AMK
27-06-2014, 09:29
o tym, żeby dziecko z chusty wypadło nie słyszałam nigdy
natomiast o wypadkach z dzieckiem w chuście owszem; szczególnie zimą na oblodzonej nawierzchni

samasia
27-06-2014, 09:40
Mnie się zdarzyło prawie upuścić Zosię, jak uczyłam się zdejmować ją z pleców. Ale partner asekurował, więc szybko złapał ;)

Z sytuacji sprzyjających wypadkom: już dobrych kilka razy zapomniałam zapiąć sprzączkę nosidła na pasie biodrowym, trzymało się tylko na gumce zabezpieczającej :duh::frown Nie wiem, jak ja to robię, potem nie mogę sobie wybaczyć tej głupoty. Zastanawiam się, czy gdyby gumka poszła, to Zosia od razu by wypadła, czy zawisłaby na górnej części nosidła na tyle długo, że zdążyłabym złapać...

Jeszcze co do komunikacji miejskiej: Mam obawy, że w przypadku poważniejszego wypadku dziecko w wózku też nie jest szczególnie bezpieczne. Ja przy lekkim hamowaniu pojazdu już czasem z trudem utrzymuję w miejscu nasz ciężki wózek.