PDA

Zobacz pełną wersję : Dlaczego robicie zmiany w "klasycznych" wiązaniach.



Anna Nogajska
09-07-2013, 14:50
Będąc tu z powrotem na forum, czy też przeglądając youtuba często widzę, że noszący w chustach często modyfikują klasyczne wiązania, np. inaczej robicie węzeł, zmieniacie przebieg chusty itd.

Bardzo, bardzo jestem ciekawa co Was do tego skłania? Wygoda? Chęć wypróbowania czegoś innego? Polepszenie pozycji dziecka, Waszego komfortu?

Ja zwracam uwagę na pracę chusty w poszczególnych wiązaniach. Z pracy z dziećmi z opóźnieniami w rozwoju wiem, że w wielu wiązaniach zmiana wysokości węzła, umieszczenie go na innej wysokości itd. powoduje istotne zmiany w ułożeniu dziecka, jego napięciu mięśniowym, obciążeniu rodzica itd.

Czy robiąc zmiany w wiązaniach też macie takie przemyślenia? Obserwujecie co się dla Was i dla dziecka zmienia?

Jestem ciekawa też zdjęć jeżeli macie :D

mi.
10-07-2013, 10:25
KIEDYŚ :ninja: chciałam umieć zawiązać jak najwięcej wiązań. o. nic więcej.
i jak mi się wydawało, że polubię żakardy, to chciałam umieć wyeksponować wzór :mrgreen:

aaa! jeszcze kiedyś na forum przeczytałam, że plecaka z krzyżem nie trzeba dociągać (:duh::duh::duh:), a jest super i można go wiązać z 4,6 i że każde kilogramy wszystko uniesie.
ponieważ wtedy mi się wydawało, że umiem dociągać, to mi nie szło :lol: no to sama rozumiesz :cool:
BARDZO mnie rozczarowała nauka plecaka z krzyżem na kursie - przecież na forumie pisało, że nie trzeba dociągać :whistle: ;)

choć w sumie plecak z krzyżem, to raczej "kanon" :hmm: nie wiem. nienawidzę tego wiązania za to ile się trzeba ponaciągać :lol:

a!
jeszcze kiedyś chciałam znaleźć zastosowanie dla super-krótkich chust (rozmiar 2 czy 3)!

czy pomogłam? :mrgreen:

yvona
10-07-2013, 10:35
Ja nawet nie wiem co to jest plecak z krzyzem :P taka obeznana jestem w "klasycznych" wiazaniach :P
Ja robie tak: ogladam jutuby, albo polecone tutaj, albo z tebewu, albo pozniej jak leci, jak juz jestem na jutubowych "ciagach" i patrze: jak babka tlumaczy, jak wiaze, jak to wyglada w trakcie i jaki jest efekt koncowy. Jak mi pasuje, to probuje. Ostatnio duzo prostego plecaka, ale tez takiego ze wzmocnieniem (i tu nie wiem, czy to klasyczny, taki znalazlam na yt i wydal mi sie w miare sensowny) lepiej podtrzymuje ciezkie dzieci czyli ponad 15 kilo). No i jak dorwalam chuste siodemke, to potrenowalam ten z koszulka ;)
Teraz to wzmocnione rebozo ogladam i przemysliwuje ;)

A w ogole to wydaje mi sie, ze przy wiekszych dzieciach mozna sobie wiecej poeksperymentowac "bezkarnie" o ile wiecie, co mam na mysli ;) ze nie ma tego stresu co z maluszkiem, jakos mniej strachu wrzucic go na plecy i tak dalej ;)

Ucze sie z jutuba bo u nas nie ma zadnych warsztatow noszeniowych, ja w ogole nie znam nikogo stad, co by nosil, tzn. na TBW jest kilka mam z Australii, to wiem ze nosza, ale tu z lokalnych nie znam.

mamru
10-07-2013, 10:40
KIEDYŚ :ninja: chciałam umieć zawiązać jak najwięcej wiązań. o. nic więcej.
i jak mi się wydawało, że polubię żakardy, to chciałam umieć wyeksponować wzór :mrgreen:
ha! miałam to samo! Ale mi przeszło :D
bo od czasu pewnego noszę w kangurze albo w kieszonce, a tak 4/5tyg życia wrzucam na plecy w plecaku prostym i nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba

dziobak
10-07-2013, 10:42
Ja wiązałam dwumiesięczniaka na plecach w plecaku prostym i nie podobało mi się to co się działo z nogami, jak krzyżowałam chustę. Wydawało mi się, że dziecko jakoś tak te nogi ma dziwnie przyciśnięte. Teraz mi to trudno opisać bo dobrze też nie pamiętam, to było dawno.
I wymyśliłam, że nie będę chusty krzyżować, tylko jedna poła szła nad jedną i drugą nogą (nie przechodziła pod nogami). Nie wiem, czy wiadomo o co mi chodzi. Wiem, że to niezgodne ze sztuką, ale patrząc na ułożenie tak małego dziecka było to moim zdaniem lepsze.
Tak samo kangur. Po nawróceniu wiedziałam, że to jedyne słuszne wiązanie dla noworodka, a jak już go zawiązałam, to nie pasowało mi że ma przyciśnięte nogi chustą, bo nogi siniały. Pozostała kółkowa.
Edit, a przy pierwszym dziecku, też chciałam umieć wiązać dużo różnych wiązań. Nie zmieniałam ich, wiązałam jak w instrukcjach. Żeby też przekonać się czy będzie mi wygodnie, czy nie, jak się w różnych wiązaniach nosi.

jul
10-07-2013, 10:57
nosiłam (teraz chwilowo tego nie robiłam, ale pewnie doń wrócę) w plecaku prostym z tybetanem, bo mi się podoba, bo było mi wygodnie, bo nie ma problemy z ogonami. Ale to chyba klasyka? Więcej szale*ństw modyfikacyjnych brak, w ogóle niezbyt eksperymentuję z nowymi wiązaniami (kieszonka, kangur, plecak prosty to cały mój repertuar).

nautika
10-07-2013, 12:37
To ja może napiszę jak doszłam do swojej modyfikacji, choć może nie za wielka dla mnie robi DUŻĄ różnicę.
Oto fota:
http://images33.fotosik.pl/715/767b45000d96f9e0med.jpg (http://www.fotosik.pl)
To zwykły plecak prosty ze skrzyżowaniem nad mostkiem bez skręcania chusty.
Czemu tak wiążę i tylko tak. Bo jak zaczęłam wrzucać na plecy, to okazało się, że drętwieją mi ręce i bardzo bolą mnie barki. W zasadzie od razu po zamotaniu. Wściekałam się - no bo jak wszyscy mogą mówić, że noszenie na plecach jest super wygodne. Najpierw myślałam oczywiście, że to kwestia złego dociągania, okazało się, że nie. Potem, że wina zwykłe bawełny. Zmieniłam chustę na lnianą i nic. Założyłam wątek na forum o tym. Jedyne rady jakie uzyskałam, to te żeby dobrze dociągać, skręcać chustę poniżej barków, dobrze szeroko rozkładać materiał na ramionach. Potem nie skręcałam chusty przy wiązaniu i już było lepiej. Potem kończyłam tybetanem, ale to też była porażka, mogła nosić góra 30minut i i tak wracałam ze spaceru z okropnym bólem. Próbowałam naprawdę wszystkich plecaków jakie znalazłam i nic :(
Wtedy wpadłam na fotę na forum z tatusiem w MT z tak właśnie skrzyżowanymi pasami.
Zamotałam i okazało się to jest to czego szukałam przez dobry miesiąc!
Więc nie skręcam poł chusty, krzyżuję je na mostku i układam jak najbliżej szyi, na barkach i ramionach nie mogę mieć materiału. W tak zamotanej chuście mogę nosić, nosić i nosić tak długo jak mi córa pozwala, albo jak długo trzeba :)

amst
10-07-2013, 13:01
Modyfikuje bo np - w jednym wiązaniu inaczej pracuje chusta bawełniana a inaczej z konopiami. Np dodaję tybetana (:duh: a fe...) bo mi ogony wiszą albo śliska chusta zjeżdza z ramion.
Sprawdzam różne długości chusty a czasem z ciekawości....

Marciula
10-07-2013, 15:18
To zwykły plecak prosty ze skrzyżowaniem nad mostkiem bez skręcania chusty.
Czemu tak wiążę i tylko tak. Bo jak zaczęłam wrzucać na plecy, to okazało się, że drętwieją mi ręce i bardzo bolą mnie barki.
Kurczę, mogłabys mi podesłać zdjęcie na którym lepiej widać wiązanie? Mi też drętwieją całe ręce przy plecaku :(

brikola
10-07-2013, 17:58
mysle ze to z checi czegos nowego, lub szukania jeszcze wiekszego konfortu.:hmm:

ja osobiscie odkad poznalam plecak prosty- jak moj syn starszy mial pol roku to stalo sie to moim ukochanym wiazaniem i nic tego nie przebilo jak dotad :D

ja osobiscie stawiam na komfort ponad wszystko

Anna Nogajska
10-07-2013, 19:45
Bardzo ciekawe rzeczy piszecie :)

Nautika, dobrze wykombinowałaś. Skrzyżowanie z przodu powoduje, że poły wchodzą niżej pod pachami. Są osoby bardzo wrażliwe. ja mam tak z kółkową. Jak krawędź dolna na ramieniu jest w złej dla mnie pozycji to jest ucisk na nerw i drętwieje i ręka aż do palców.
Dobrze, że nie zaprzyjaźniłaś się z tybetanem:) Brak węzła ponad brzuchem zdecydowanie zmienia pracę chusty. Niestety na niekorzyść dziecka- z reguły.

Dziobak: dużo zależy od chusty u tak małego dziecka. Jeśli jest za szeroka to faktycznie dużo jest jej pod nóżkami. Normalnie krzyżowanie chusty pod pupą ma aspekt bezpieczeństwa: jeśli chusta wysunie się spod pupy to krzyż przytrzyma dziecko. Jednak dwumiesięczniak raczej nie "wychodzi" z chusty.

W kangurku nóżki nie są przyciśnięte- tam gdzie chusta zmierza ku kolankom są nasze łuki żebrowe, które ten docisk praktycznie uniemożliwiają. I zawsze obok kolanka dziecka swobodnie możemy wsunąć dłoń. Siniejące nóżki pojawiają się w kangurku i w plecaku prostym tylko praktycznie w jednym przypadku, gdy za mało chusty jest pod pupą dziecka i skręcone poły są w dołach podkolanowych.

Yvona: masz rację - Plecak z krzyżem nie jest klasycznym wiązaniem. Pozycja w nim jest bardzo podobna do nosideł ergonomicznych, więc i wiekowo powinno się go wtedy stosować. Widywałam noworodki i bardzo małe dzieci w tym wiązaniu i wyglądało to koszmarnie :frown : totalnie rozpłaszczone na plecach rodzica, z odgiętym górnym odcinkiem kręgosłupa, ze ściągniętymi łopatkami...

Mi: i pewnie od czasu kursu nie wiązałaś plecaka z krzyżem :mrgreen: Taki to właśnie kanon...

FatalFuchsia
11-07-2013, 11:24
Ja skręcam chustę pod pupą małej w plecaku, bo siniały jej nogi. Dla wyjaśnienia dodam, że mojemu dziecku sinieją nogi również, gdy trzymam ją na rękach - ten typ tak ma. Skręcenie chusty pod pupą wyraźnie pomaga.

Poza tym lubię wiązać plecak prosty z długiej chusty, bo lubię być dwa razy okręcona w pasie. Czuję się wtedy naprawdę jak w dobrym, ergonomicznym plecaku, mam wrażenie, że dwie warstwy chusty dużo lepiej przenoszą ciężar małej z ramion na biodra.

madzi
11-07-2013, 11:44
Czuję się wtedy naprawdę jak w dobrym, ergonomicznym plecaku, mam wrażenie, że dwie warstwy chusty dużo lepiej przenoszą ciężar małej z ramion na biodra.

Co się kryję pod pojęciem ergonomiczne plecaki?? :hmm:

a8ii
11-07-2013, 12:12
A ja wiążę np, plecak prosty z "twistem" (?) na pleckach, (no może troszkę niżej) dziecka, jak w MT, dużo wygodniej mi tak, albo rozkładam poły które idą pod nóżkami. Natomiast nie cierpię niczego co przechodzi mi przez mostek, momentalnie mam uczucie duszenia się:( Dlatego tybetana nie lubię.

FatalFuchsia
11-07-2013, 12:13
Co się kryję pod pojęciem ergonomiczne plecaki?? :hmm:

Ergonomia: nauka zajmująca się zasadami i metodami dostosowania urządzeń i narzędzi do cech fizycznych i psychicznych człowieka ;) (definicja zerżnięta z sjp)

Nadarienne
11-07-2013, 12:19
Nautika, dobrze wykombinowałaś. Skrzyżowanie z przodu powoduje, że poły wchodzą niżej pod pachami. Są osoby bardzo wrażliwe. ja mam tak z kółkową. Jak krawędź dolna na ramieniu jest w złej dla mnie pozycji to jest ucisk na nerw i drętwieje i ręka aż do palców.
Dobrze, że nie zaprzyjaźniłaś się z tybetanem:) Brak węzła ponad brzuchem zdecydowanie zmienia pracę chusty. Niestety na niekorzyść dziecka- z reguły.


Dlaczego tybetan jest niekorzystny dla dziecka? Dopiero zaczynam przygodę z plecakami, na razie ćwiczę na starszej, którą czasem muszę ponieść, bo "jest zmęczona". Przyznam, że ten tybetan umożliwił mi w miarę wygodne niesienie słodkich 15 kg, bo w prostym plecaku mi ramiona odpadały - pewnie nie umiem tego dobrze dociągnąć... Przy następnej okazji wypróbuję ten myk z krzyżowaniem.

madzi
11-07-2013, 12:30
Ergonomia: nauka zajmująca się zasadami i metodami dostosowania urządzeń i narzędzi do cech fizycznych i psychicznych człowieka ;) (definicja zerżnięta z sjp)

Aaaa ok. Plecak jako przedmiot, nie jako wiązanie. :) Bo już się zaczęłam zastanawiać dlaczego plecak prosty miałby być nieergonomiczny.

Anna Nogajska
11-07-2013, 12:36
Nadarienne- wykończenie tybetańskie bez węzła na Twoim brzuchu powoduje, że poły chusty spod nóżek dziecka idą w górę, a nie płasko.
To powoduje znaczne zwiększenie odwiedzenia i specyficzne ułożenie nóżek dziecka. Poza tym dziecko siedzi jakby w hamaku, na kości krzyżowej. W którymś z niedawnych wątków były nawet zdjęcia, na których to było widać.

Jeśli jak twierdzisz masz problem z dociąganiem plecaka to co w tym zmienia tybetan :hmm:

Zamiast tybetana lub krzyżowania pół na piersiach możesz związać poły apaszką nad piersiami. To też odbarcza pachy.

Nadarienne
11-07-2013, 12:46
O, to też jest jakaś myśl, z tą apaszką. Popróbuję, dzięki. ;) Liczę też na to, że w końcu po iluś próbach będę lepiej dociągać. Tybetan nie pomagał mi w lepszym dociągnięciu, tylko w "komforcie" noszenia najprawdopodobniej nie najlepiej dociągniętego plecaka, o. Takie trochę pójście na skróty. :hide:
A z tymi nóżkami w górę to już rozumiem, o co chodzi. Nie zastanawiałam się nad tym, bo wykończenie tybetańskie zobaczyłam na polecanej instrukcji na yt jako alternatywne, więc wydawało mi się, że to to samo, tylko wygodniejsze. :dunno:

mi.
11-07-2013, 12:49
Nadarienne, a czy ktoś Ci pokazywał jak dociągać? bo mnie się długo wydawało, ze wiem co to znaczy, ale się mocno zdziwiłam :lol:

przyznam, że ostatnio uczyłam parę osób, którym termin "dociąganie" nie był obcy, ale kiedy im pokazałam usłyszałam "ach to to jest dociąganie! no tak, teraz to mi się rzeczywiście robi gorset :D"

szumi Ci chusta przy uchu kiedy dociągasz?

Anna Nogajska
11-07-2013, 12:53
[QUOTE=mi.; szumi Ci chusta przy uchu kiedy dociągasz?[/QUOTE]

Uwielbiam podczas kursu dociąganie w ciszy...Słychać tylko szum dociągania. To zawsze dla mnie moment: "OK, wiedzą o co chodzi". Miód na moje serce :)

Agulinka
11-07-2013, 13:01
szumi Ci chusta przy uchu kiedy dociągasz?

? wyjaśnisz? :) bo j odkryłam kilka dni temu, że nie umiem dociągać. W czas... z mężem doradcą... szewc bez butów chodzi!

co do udziwnień - ja przeżyłam szok, jak pierwszy raz na TBW zajrzałam. tam to po prostu dżungla wiązań!

mi.
11-07-2013, 13:05
tu nie ma nic ukrytego do wyjaśniania (chyba :wink:). kiedy NAPRAWDĘ dociągasz, to chusta szumi (na skutek tarcia) i w plecaku to najfajniej słychać, bo się dzieje tuż przy uchu.

Ania :D

Nadarienne
11-07-2013, 14:13
Nadarienne, a czy ktoś Ci pokazywał jak dociągać? bo mnie się długo wydawało, ze wiem co to znaczy, ale się mocno zdziwiłam :lol:

przyznam, że ostatnio uczyłam parę osób, którym termin "dociąganie" nie był obcy, ale kiedy im pokazałam usłyszałam "ach to to jest dociąganie! no tak, teraz to mi się rzeczywiście robi gorset :D"

szumi Ci chusta przy uchu kiedy dociągasz?

Nie, nikt mi nie pokazywał, z netu się uczę. :( Jakieś dwa lata temu byłam na połowie (bo mi w trakcie córa się rozmarudziła i musiałam się ewakuować) chustowych warsztatów i nauczyłam się kieszonki, podobno bardzo ładnie dociągnęłam. :P Ale tak szczerze, to nie pamiętam zbyt dokładnie "jak" to się robi. Szumu nie zauważyłam, zwrócę uwagę przy najbliższej okazji, czy coś słychać. :P
Zbieram się, jak zasoby czasowo-finansowe pozwolą, by się umówić z jakimś doradcą, bo tak "na czuja", to jednak ciężko. Szczególnie, że planuję małą na plecy zacząć wrzucać, ale nie odważę się, póki się nie naumiem dobrze wiązać.

yvona
11-07-2013, 14:21
Tybetan to jest double hammock, czy znow cos myle? Ja w DH mam wezel jak najbardziej, w pasie ;)

Agulinka
11-07-2013, 14:40
tu nie ma nic ukrytego do wyjaśniania (chyba :wink:). kiedy NAPRAWDĘ dociągasz, to chusta szumi (na skutek tarcia) i w plecaku to najfajniej słychać, bo się dzieje tuż przy uchu.

raczej trzeszczy ;)

abcd_2007
11-07-2013, 14:45
Rapalu też szumią?:omg:

A co daje rozchylanie pół na dziecko w kieszonce?

nautika
11-07-2013, 14:51
Mi. och jak ja Cię nie lubię :lol:
Jakie trzeszczenie? Może moja córa tak dużo "gada" że ja go nie słyszę? Oh niech już wstaje wkońcu, śpi od 3,5 godziny! Ja chcę trzeszczenia posłuchać :)

Co daje rozchylanie?
Moim zdaniem dodatkowe warstwy materiału :) ewentualnie ochronę przed słońcem, nadmiernym światłem, hałasem, ale także podtrzymuje głowę po zaśnięciu gdy chusta źle dociągnięta. Zresztą sam rozchylenie "dociąga" wiązanie.

abcd_2007
11-07-2013, 15:14
Dzięki za wyjaśnienie:)
Zamotałam się tak wczoraj, ale i tak mam luzy w górnej części:hide:
Ale rzeczywiście, jakby lepiej podtrzymuje dziecia.

mi.
11-07-2013, 15:30
A co daje rozchylanie pół na dziecko w kieszonce?
imo - głównie zatuszowanie złego wiązania :)
MOŻE ochrona przed wiatrem/słońcem. ale 95% to próba "uratowania" wiązania.


raczej trzeszczy ;)
i tu wychodzi niedoskonałość komunikacji internetowej ;) dla mnie "trzeszczenie" jest bez przesunięcia, lokalne, miejscowe, a to "szumienie" o którym ja mówię jest dowodem prawdziwego dociągania. bo ono świadczy o tarciu i przesuwaniu materiału.


Mi. och jak ja Cię nie lubię :lol:.
nie wiem co odpowiedzieć, ale obserwuję to od pewnego czasu. fakt.

abcd_2007
11-07-2013, 15:41
A oświećcie mnie jeszcze - czy rapalki też szumią przy dociąganiu?

mi.
11-07-2013, 15:45
tak. myślę, że nawet bambus trochę szumi.
rapalka to powinna szumieć tak, że w drugim pokoju słychać ;) toż to twardziel!

abcd_2007
11-07-2013, 15:49
Moja nie szumi:frown

Czyli ewidentnie nie umiem dociągać:hide:
Ale teraz przynajmniej wiem czego nasłuchiwać:)

FatalFuchsia
11-07-2013, 16:29
Mnie się również wydaje, że wiele zmian w wiązaniach (mówię tu o plecakach typu RR - czyli plecak z rozłożonymi połami) wynika również z chęci/potrzeby ujarzmienia małego pasażera:), stąd te wszystkie filmy na youtube pod hasłem "wriggleproof back carry".

Może reszta forumowych dzieci siedzi grzecznie, ale moja córa odkąd skończyła 6 miesięcy sprężynuje jak szalona przy każdej okazji - na czworakach, na leżąco i w plecaku też. Ją to bardzo bawi, a mnie po pół godziny takich wyczynów zaczynają boleć ramiona, bo plecak delikatnie się rozluźnia. Nie jestem na tyle zaawansowaną motającą, żeby poprawić plecak w locie, więc te jej skoki nieźle dają mi się we znaki. Nie wiąże RR, bo mam wrażenie, że nierówno podpiera dziecko, które jeszcze nie siedzi samo, ale rozumiem ludzi którzy usiłują jakoś spacyfikować małego węgorza.

Pat
11-07-2013, 17:00
Bardzo, bardzo ciekawy wątek! :)
Zaznaczam sobie :D

nautika
11-07-2013, 17:57
nie wiem co odpowiedzieć, ale obserwuję to od pewnego czasu. fakt.

Zawsze jak mi się wydaje, że już coś wiem, to dopowiesz swoje trafne 3groszę i głupieję :) Zmuszasz mnie do ponownego przemyślenia danej sytuacji.

O choćby teraz - musiałam usiąść do compa i napisać, że szumi mi ta chusta, oj szumu :) A ja już myślałam, że źle dociągam!

dziobak
11-07-2013, 21:35
W kangurku nóżki nie są przyciśnięte- tam gdzie chusta zmierza ku kolankom są nasze łuki żebrowe, które ten docisk praktycznie uniemożliwiają. I zawsze obok kolanka dziecka swobodnie możemy wsunąć dłoń. Siniejące nóżki pojawiają się w kangurku i w plecaku prostym tylko praktycznie w jednym przypadku, gdy za mało chusty jest pod pupą dziecka i skręcone poły są w dołach podkolanowych.

Trochę nie rozumiem. Ja po porodzie, jak dziecko jest noworodkiem nie mam łuków żebrowych (przynajmniej na wierzchu). Mam wystający brzuch i piersi :P
W plecaku prostym nóżki nie siniały, w kangurku tak.

Agulinka
11-07-2013, 22:11
jeszcze mi przyszło do głowy, że wiele ciężarnych mam wykańcza plecaki tybetnem, żeby nie wiązać na brzuchu. Da się jakoś inaczej w ciąży nosić niż po tybetańsku?

mi.
11-07-2013, 22:58
Trochę nie rozumiem. Ja po porodzie, jak dziecko jest noworodkiem nie mam łuków żebrowych (przynajmniej na wierzchu). Mam wystający brzuch i piersi :P
W plecaku prostym nóżki nie siniały, w kangurku tak.
a może kitrałaś za dużo chusty w dołki podkolanowe? :hmm:

Zawsze jak mi się wydaje, że już coś wiem, to dopowiesz swoje trafne 3groszę i głupieję :) Zmuszasz mnie do ponownego przemyślenia danej sytuacji.

miło mi czytać, że to za to mnie nie lubisz. ufff!

dziobak
11-07-2013, 23:28
a może kitrałaś za dużo chusty w dołki podkolanowe?
No to chyba by miało sens. Możliwe, że tak było.

inka
11-07-2013, 23:32
jeszcze mi przyszło do głowy, że wiele ciężarnych mam wykańcza plecaki tybetnem, żeby nie wiązać na brzuchu. Da się jakoś inaczej w ciąży nosić niż po tybetańsku?
tez sie podczepiam pod pytanie.

I jeszcze raz o tybetanie, np na tym zdjeciu z slingababies, czy to dziecko tez wisi jak w hamaku?
http://www.slingbabies.co.nz/Cache/Pictures/385807/6_-1726747953_IMG_0274.JPG

zrodlo zdjecia: http://www.slingbabies.co.nz/Site/Instructions/WRAP_-_Rucksack_Carry_w_Tibetan_finish.ashx

jagnam
11-07-2013, 23:36
Z tym tybetanem to mnie zaskoczyłyście, serio.
Dla mnie było to fajne wykończenie, bo odsuwało poły chusty od pach - nie znoszę mieć czegoś pod pachami (dlatego uwielbiam kangurka, którego odkryłam przy drugim dziecku - przy pierwszym męczyłam się w kieszonce).
Przenoszenie obciążenia dla mnie jest lepsze w plecaku prostym, tylko te pachy...
A jakby tak zawiązać plecak prosty a potem poprowadzić poły jak w tybetanie?
Bo ta apaszka mi jakoś wizualnie nie leży...

nel
11-07-2013, 23:45
Ja tez zdziwilam sie tym tybetanem... Wkanczam plecak tak, jak na tym zdj od Inki;'tontez nie bardzo jest? Bo mi to duuuzo bardziej pasuje, i wygodniej i wizualnie niz na brzuchu... Szczegolnie w ciazy.

Mi jutro az sprawdze czy mi chusta szumi.. Moze nie zwrocilam uwagi :)

inka
12-07-2013, 01:58
ja dopiero ucze sie plecaka, i tez wlasnie motam tak na na zdjeciu wyzej,jest mi wygodniej, po za tym nielubie miec wezla na brzuchu.

nautika
12-07-2013, 07:55
Jakiś czas temu uparłam się, żeby nauczyć się wrzucać na plecy na różne sposoby: z tobołka na ziemi, z tobołka tak z biodra, czy z kolana, normalne umieszczając dziecko od razu na plecach i zakładając na nie chustę, z ziemi kiedy dziecko siedzi lub stoi z zarzuconą już na ramiona chustę itp.
I w sumie dziwne mam troszkę przemyślenia. Niby z tobołka najwłaściwiej ( by najmniej dla wieku mojej córy - wtedy miała ok roku) i wydawało by się najdokładniej można powsadzać chustę pod pupę. Na początku także wciskałam chustę w spodenki dla bezpieczeństwa, a teraz robię tak kiedy idę gdzieś daleko, żebym nie musiała poprawiać wiązania. Potem zaczęłam wrzucać tak z ziemi i wciskać chustę dopiero kiedy dziecię znajdzie się na plecach. Wydaje mi się, że jak wrzucam z tobołka i chusta jest bardzo dobrze wsadzona pod pupę to mi dziecię ZA BARDZO na niej siedzi :( jak już wsadzę w spodenki to mocno mi obciąża chustę. A jak wcisnę byle jak chustę pod pupę na plecach, to okazuje się nagle, że niesie mi się łatwiej i chusta lepiej odciąża.

mi.
12-07-2013, 10:16
Jakiś czas temu uparłam się, żeby nauczyć się wrzucać na plecy na różne sposoby: z tobołka na ziemi, z tobołka tak z biodra, czy z kolana, normalne umieszczając dziecko od razu na plecach i zakładając na nie chustę, z ziemi kiedy dziecko siedzi lub stoi z zarzuconą już na ramiona chustę itp.
I w sumie dziwne mam troszkę przemyślenia. Niby z tobołka najwłaściwiej ( by najmniej dla wieku mojej córy - wtedy miała ok roku) i wydawało by się najdokładniej można powsadzać chustę pod pupę. Na początku także wciskałam chustę w spodenki dla bezpieczeństwa, a teraz robię tak kiedy idę gdzieś daleko, żebym nie musiała poprawiać wiązania. Potem zaczęłam wrzucać tak z ziemi i wciskać chustę dopiero kiedy dziecię znajdzie się na plecach. Wydaje mi się, że jak wrzucam z tobołka i chusta jest bardzo dobrze wsadzona pod pupę to mi dziecię ZA BARDZO na niej siedzi :( jak już wsadzę w spodenki to mocno mi obciąża chustę. A jak wcisnę byle jak chustę pod pupę na plecach, to okazuje się nagle, że niesie mi się łatwiej i chusta lepiej odciąża.
czy "przynajmniej"? bo to skrajnie różne znaczenia w tym przypadku.

tobołek się robi, żeby możliwie najwięcej podociągać przed wrzuceniem na plecy :)

gienia
12-07-2013, 10:59
W temacie plecaków to ja mam pytanie, który sposób wrzucania tobołka lepszy
http://www.youtube.com/watch?v=lNBJjYKZfl0
czy
http://www.youtube.com/watch?v=iSeFeByfsrA

W tym drugim trzyma się też materiał między nóżkami, co zapobiega wymsknięciu się chusty spod pupy, ale czy potem podczas dociągania ten materiał się tam ma rozprostować??? Wiem, że ma być dużo pod pupą, ale przecież jeśli przy tobołku sięga to prawie do brody, to po wrzuceniu na plecy chyba trzeba to dociągnąć, żeby się chusta w odpowiednią kieszonkę na pupę ułożyła. Zastanawia mnie, czy nie będzie to powodowało za szerokiego rozstawu nóżek.

Właśnie się szkolę teoretycznie do plecaka i nie wiem, którą metodę obrać. Dodam, że córka choć malutka sprawy nie ułatwia, wierci się przy motaniu na wszystkie strony.

FatalFuchsia
12-07-2013, 11:04
Ja tez zdziwilam sie tym tybetanem... Wkanczam plecak tak, jak na tym zdj od Inki;'tontez nie bardzo jest? Bo mi to duuuzo bardziej pasuje, i wygodniej i wizualnie niz na brzuchu... Szczegolnie w ciazy.



Dla wielu osób, zmiany w wiązaniach to nie jest kwestia wizualna, ale chęć spacyfikowania dziecka, ciąża albo kwestie wygody. Czasem mam wrażenie, że niektórzy motają głównie lalki, które jak wiadomo nosi się i mota świetnie, bo są bardzo przewidywalne:mrgreen:.

Pamiętam, jak kilka tygodni temu się śmiałam z humorystycznego zdjęcia na NM, gdzie babeczka uchwyciła jak jej potomstwo górą z chusty ucieka, zahaczając nogami o pasek jej spodni. Muszę dodawać, że kilka tygodni później noszę swoją córę już tylko w spódnicach:lol:?

livada
12-07-2013, 11:33
Zawsze wrzucałam z tobołka, nigdy nie chwytałam chusty między nogami ani nie pakowałam w spodenki, dla mnie to jakaś pomyłka... Nie po to robię wstępnie dociągnięty tobołek, żeby potem mieć zwały luźnego materiału między sobą a dzieckiem, zresztą nie było nam to nigdy potrzebne - dobrze zatobołkowany dzieć nie ma szans się wysmyknąć w trakcie wrzucania. No i poza tym tak jak pisze nautika - wydaje m się że jeśli się łapie chustę między nogami dziecia albo pakuje w portki to potem Młode jest za bardzo wpadnięte w szmatę i wcale nie jest to wygodne...

Anna Nogajska
12-07-2013, 11:34
Z tym tybetanem to mnie zaskoczyłyście, serio.
Dla mnie było to fajne wykończenie, bo odsuwało poły chusty od pach - nie znoszę mieć czegoś pod pachami (dlatego uwielbiam kangurka, którego odkryłam przy drugim dziecku - przy pierwszym męczyłam się w kieszonce).
Przenoszenie obciążenia dla mnie jest lepsze w plecaku prostym, tylko te pachy...
A jakby tak zawiązać plecak prosty a potem poprowadzić poły jak w tybetanie?
Bo ta apaszka mi jakoś wizualnie nie leży...

Jak najbardziej: najpierw węzeł na brzuchu, a potem tybetan- zachowany jest przebieg chusty.

Nel, w ciąży nie da się zawiązać inaczej, bo ucisk na przeponę jest nie do wytrzymania. Przynajmniej dla mnie był. Ale, gdy nosi się w ciąży to zwykle noszone dziecko jest już siedzące, albo wręcz chodzące.
Moje uwagi do tybetana odnoszą się głównie do dzieci małych, bo dużo widzę takich zdjęć: dziecko 3 miesięczne i tybetan. I mnie się ułożenie tych maluszków nie podoba. Nie uważam tybetana za samo zło. Chodzi mi o to, żeby mieć świadomość, że zmiana wykończenia plecaka prostego tybetanem wprowadza modyfikację w ułożeniu dziecka. I abyście po zawiązaniu zerknęły na siebie i na dziecko.
Z jednej strony dla wielu noszących tybetan jest wygodniejszy, bo pod pachami nie uciska. Z drugiej strony bardzo często obserwuję korygowanie postawy rodzica przez pogłębienie lordozy- ciężar spoczywa na ramionach i na klatce piersiowej, nie ma pasa w talii.
Po zawiązaniu zamknijcie oczy i poczujcie czy Wam jest wygodnie, czy nie wypychacie bioder do przodu. Czy Wasz kark nie jest spięty.

Inka: na tym zdjęciu nie jestem w stanie zobaczyć pozycji dziecka. Bardziej chyba chodziło o pokazanie samego wiązania chusty z przodu.

fatalFuchsia: nie wiem, która z piszących tu osób mota tylko lalki, więc się nie wypowiadam. Nawet jeśli Doradca w jakimś momencie życia pracuje tylko na lalkach i nie nosi swoich dzieci to przecież pracuje z rodzicami i żywymi dziećmi. I to jest jeszcze mniej przewidywalne niż motanie własnego dziecka.
Ja osobiście mam do rodziców wiele zaufania, a do swojej pracy dużo pokory. Bo przewidywalne konsultacje zdarzają mi się niezwykle rzadko, aby nie powiedzieć wcale. I po to są konsultacje INDYWIDUALNE, aby znaleźć rozwiązanie dla danego duetu. Jeśli jakiemuś rodzicowi pasuje tybetan to go uczę, szukamy optymalnej pozycji dla niego i dla dziecka. Na tym polega praca Doradcy: szukaniu rozwiązań, a nie sprzedawania rodzicowi jakiejś swojej wizji. Rzetelność w tej pracy musi się opierać na konkretnej wiedzy i umiejętności zobaczenia pozycji dziecka i postawy rodzica w danym wiązaniu. Każdy z nas ma inne pochylenie miednicy, inna postawę. Więc trudno, aby jednakowo wyglądał w danym wiązaniu. Doradca uczy rodzica czuć siebie i dziecko, szukać prawidłowej pozycji.

W moich wypowiedziach tutaj nie chcę pokazywać jakiejś jedynej słusznej drogi, to jest nadinterpretacja moich wypowiedzi. Dzielę się z Wami moimi obserwacjami wynikającymi z noszenia własnych dzieci, przeprowadzenia x konsultacji, pracy z dziećmi zdrowymi i chorymi i z racji wykształcenia.
Chodzi mi wręcz o pokazanie, że nie ma jedynej słusznej drogi. Że trzeba szukać rozwiązania dla siebie i swojego dziecka. Nie przyjmować wszystkiego co widzimy i słyszymy bezkrytycznie. Aby mieć świadomość, że modyfikacja wiązania ma istotny wpływ na motorykę chusty (co jest świetne, bo daje mi narzędzie do pracy z konkretnym dzieckiem i rodzicem). I że wiele wiązań wygląda super w internecie, że pięknie prezentuje się chusta, ale niekoniecznie są fajne dla nas i naszego dziecka. To, że sąsiadka nosi tak czy owak nie znaczy, że jest to dobre dla nas.

nautika
12-07-2013, 12:26
Oh przynajmniej Mi. :) oh przynajmniej mi się tak zawsze wydawało, że malucha to z tobołka, starsze dziecko już można podnosić z ziemi.

Genia ja się boję tak jak w filmiki pierwszym, za mocno pociągnę i nic już pod tyłkiem nie ma. Także trudno mi potem pociągnąć poły przez materiał pod pupą. Moja kumpele tak nosi i wiecznie nie ma zabezpieczonego wiązania. Kurcze, że jej dziecię jeszcze nie wyleciało :duh: Dodatkowo jak córa była młodsza i wierzgała sobie podczas motania, to musiałam ją ze trzy razy wrzucać zanim wszystko było ok. Teraz jak podrosła to sposób wrzucania dostosowuję do aktualnych możliwość. Gdy mam ją jak położyć spokojnie i pościągać tobołek to wybieram najbezpieczniejsze rozwiązanie. Gdy wychodzę na parę minut na dół do sklepu biorę z ziemi, sadzam na kolenie, ściągam na szybko tobołek i wychodzę.

To czekam teraz na odpowiedz mądrzejszych od nas :) który link 1 czy 2??

Aniu pisz pisz, naprawdę ciekawy jest ten temat. Naprawdę można mieć aż tyle dylematów dotyczących noszenia?! Fajnie jak wyjaśnia je ktoś kto się na tym zna :) Nikt nie ocenia, każdy chce poczytać!

Anna Nogajska
12-07-2013, 12:54
nautica, ja się nie czuję oceniana:) Już nie. Mam dystans do swojej pracy. Nie oceniam też innych: patrząc na zdjęcie piszę to co widzę, a nie oceniam. Nie oceniam sposobu wychowywania dzieci itd. Każdy z nas odpowiada za swoje dziecko. Też za sposób noszenia.

Tak, Doradca powinien mieć "aż tyle dylematów dotyczących noszenia", po to, aby dla rodzica było to proste i zrozumiałe :) I bezpieczne :) Doradca powinien mieć szeroką wiedzę, aby ją potrafić przekazać w sposób przyjazny (ale nie uproszczony), ale i rzetelny.
Tutaj na forum to co innego- rozmawiamy wirtualnie. Dlatego te rozmowy mają często taki wydźwięk drążenia tematu i utrudniania życia rodzicom. Nie można pokazać pewnych chwytów, pozycji itd. Podczas spotkania z rodzicem patrzę, uczę go patrzeć i nie rozkładam wszystkiego na czynniki pierwsze :)

Co do filmików to niestety nie mogę ich dzisiaj otworzyć. Ale robienie tak głębokich "majtek" nie zabezpiecza przed wypadnięciem chusty spod dziecka. W przypadku noworodka spowodujemy przez to bardzo silne odwiedzenie (dotyczy to też innych wiązań). Jeżeli dobrze otulimy tobołkiem dziecko to materiał spod pupy nie będzie uciekał. Wiele zależy od tego, czy dobrze spozycjonowaliśmy dziecko. Po opuszczeniu na plecy powinniśmy w razie potrzeby skorygować położenie miednicy (podwinięta, nóżki w zgięciu), inaczej chusta na pewno wyskoczy spod pupy.

FatalFuchsia
12-07-2013, 13:30
Aniu, zgadzam się z Nautiką, że Twoje posty są bardzo interesujące, dużo się z nich uczę.

Co do mojej uwagi na temat lalek - wiesz, jak czytam, że wiązanie modyfikuje się po to, żeby lepiej wyeksponować żakardowy wzór to zakładam, że ktoś dawno nie miał żywego, niewspółpracującego dziecka "w ręku":)

mi.
12-07-2013, 13:31
Co do mojej uwagi na temat lalek - wiesz, jak czytam, że wiązanie modyfikuje się po to, żeby lepiej wyeksponować żakardowy wzór to zakładam, że ktoś dawno nie miał żywego, niewspółpracującego dziecka "w ręku":)
ale może chce sprzedać tę chustę ;)

livada
12-07-2013, 13:42
Ja absolutnie nie jestem siłą fachową, wiéc to będą tylko moje osobiste przemyślenia, ale wrzucać z tobołka uczyłam się z pierwszego linku (a potem konsultowałam się z Pasiatą), tyle że trochę mocniej podciągsłsm dolną krawędź, więc dziecko siedziało w tobołku głębiej i pewniej, z mocniej podwiniętą miednicą. Moim zdaniem jeśli się tak złapie, a potem nie odpuści napięcia chusty w trakcie wrzucania, to dziecko nie bardzo ma jak się rozprostować, a chusta jest fajnie głęboko pod pupą i pod udami (ale nie gdzieś na brzuchu). W każdym razie u nas działało bez pudła (no, prawie, bo bywały takie dni, kiedy nie działało - ale to zwykle była wina mojego nieutrzymania napięcia właśnie i wierzgania Szelmy).
Tak jak w drugim linku nie próbowałam wrzucać, ale nie podoba mi się to co widzę. Dziecko ma chustę spomiędzy nóżek prawie pod brodą, za to nóżki w trakcie wrzucania niemal proste - ponieważ ta środkowa część je "zabezpiecza", wrzucająca chyba nie czuje potrzeby podwinięcia miednicy i ugięcia nóżek. Po tych przydługich przygotowaniach nie czuje też najwyraźniej potrzeby jakiegokolwiek dociągnięcia plecaka po opuszczeniu dziecia na miejsce, więc intryguje mnie co się stało z tą szmatą spomiędzy nich (została tam?) i co by się z nią stało gdyby to nie była lalka tylko ważące np. 9 kilo niemowlę, które realnie obciążyłoby szmatę... Już zupełnie na marginesie ona przedziwnie wrzuca, tak jakby odwrotnie - tzn. przez to ramię z której stony trzyma szmatę, nie ma tego bezpiecznego przetaczania po ręce... Ale może się czepiam, mi się po prostu to co widzę nie podoba, może da się tak ułożyć dziecko sensownie, ale to bardziej wygląda jak "nie potraię zrobić normalnego bezpiecznego tobołka więc naokoło i bez sensu próbuję go "zabezpieczyć".

Anna Nogajska
12-07-2013, 13:57
FatalFuchsia: ja bardzo często mam takie pytanie: a czy mogłabym nosić tak i tak, bo wtedy o wiele lepiej widać wzór mojej chusty :mrgreen:
Myślę, że większość Doradców się z tym pytaniem spotyka.
Edit:
Livada- jesteś siłą fachową, dlatego właśnie, że masz własne doświadczenia i przemyślenia. Celne zresztą :)
Co dzieje się z tymi majtkami do brody? W trakcie noszenia pod wpływem ciężaru dziecka i ruchu noszącego coraz bardziej wychodzą spod dziecka i luzuje się wiązanie.

nautika
12-07-2013, 14:11
Co dzieje się z tymi majtkami do brody? W trakcie noszenia pod wpływem ciężaru dziecka i ruchu noszącego coraz bardziej wychodzą spod dziecka i luzuje się wiązanie.

Oj fakt. Dziś coś tam poknociłam przy motaniu, a córa jak to córa, najpierw się kręci, a jak już uzyska dostatecznie dużo swobody w chuście zaczyna podskakiwać, a raczej skakać, wysoko skakać!!! Byłyśmy na treningu Ruchu, z nudów popatrzeć jak chłopcy kopią, bo deszczem leje i na plac zabaw nie choda mojego nie puszczę, a Gizdziol koniecznie chciał na trawę po piłki!! Musiałam poprawiać wiązanie dwa razy w ciągu półtorej godziny.
Trzeba zacząć pracować nad tym plecakiem - choć noszę już ( sorry dopiero!!!) na plecach od 9 miesięcy.

Najgorsze jest to, że jak motam na szybko i wydawałoby się byle jak to zawsze wychodzi, jak się przykładam to zawsze coś spieprze :( za bardzo chcę, żeby było wszystko dobrze :(

Anna Nogajska
12-07-2013, 14:19
Nautica, zawsze jak się za bardzo staramy to coś nie wychodzi :) I nie da się zawsze zawiązać perfekcyjnie. Zresztą to cały czas się zmienia bo dziecko rośnie i robi się cięższe, więc i nasz środek ciężkości jest zaburzany.

Żebyś Ty wiedziała jakie problemy z noszeniem mają dziewczyny, które zrobią kurs i rodzi im się dziecko :) :) :) (^^^)

gienia
12-07-2013, 14:29
Co dzieje się z tymi majtkami do brody? W trakcie noszenia pod wpływem ciężaru dziecka i ruchu noszącego coraz bardziej wychodzą spod dziecka i luzuje się wiązanie.

Tak też mi się na czuja wydawało, jak na to patrzyłam. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.

nel
12-07-2013, 14:33
Dla wielu osób, zmiany w wiązaniach to nie jest kwestia wizualna, ale chęć spacyfikowania dziecka, ciąża albo kwestie wygody. Czasem mam wrażenie, że niektórzy motają głównie lalki, które jak wiadomo nosi się i mota świetnie, bo są bardzo przewidywalne:mrgreen:.



ja tam poza tym, żeby było zdrowo i wygodnie to jeszcze lubię, jak wygląda :)


Jak najbardziej: najpierw węzeł na brzuchu, a potem tybetan- zachowany jest przebieg chusty.

Nel, w ciąży nie da się zawiązać inaczej, bo ucisk na przeponę jest nie do wytrzymania. Przynajmniej dla mnie był. Ale, gdy nosi się w ciąży to zwykle noszone dziecko jest już siedzące, albo wręcz chodzące.
Moje uwagi do tybetana odnoszą się głównie do dzieci małych, bo dużo widzę takich zdjęć: dziecko 3 miesięczne i tybetan. I mnie się ułożenie tych maluszków nie podoba. Nie uważam tybetana za samo zło. Chodzi mi o to, żeby mieć świadomość, że zmiana wykończenia plecaka prostego tybetanem wprowadza modyfikację w ułożeniu dziecka. I abyście po zawiązaniu zerknęły na siebie i na dziecko.
Z jednej strony dla wielu noszących tybetan jest wygodniejszy, bo pod pachami nie uciska. Z drugiej strony bardzo często obserwuję korygowanie postawy rodzica przez pogłębienie lordozy- ciężar spoczywa na ramionach i na klatce piersiowej, nie ma pasa w talii.
Po zawiązaniu zamknijcie oczy i poczujcie czy Wam jest wygodnie, czy nie wypychacie bioder do przodu. Czy Wasz kark nie jest spięty.


Ania, dzięki za wyjaśnienie! Niebawem będę motać drugiego brzdąca i chciałabym dużo szybciej wrzucić go/ją na plecy. To od jakiego wieku / etapu rozwoju wg Ciebie bezpiecznie jest już robić tybetana?

Pasiata
12-07-2013, 15:33
Nautica, zawsze jak się za bardzo staramy to coś nie wychodzi :) I nie da się zawsze zawiązać perfekcyjnie. Zresztą to cały czas się zmienia bo dziecko rośnie i robi się cięższe, więc i nasz środek ciężkości jest zaburzany.

Żebyś Ty wiedziała jakie problemy z noszeniem mają dziewczyny, które zrobią kurs i rodzi im się dziecko :) :) :) (^^^)

Podpisuję się wszystkimi kończynami :) Kurs podstawowy robiłam w drugiej ciąży i z niecierpliwością czekałam na Młodego, żeby już nareszcie wiązać PERFEKCYJNEGO kangurka i plecak, ale sporo czasu upłynęło zanim do tego doszłam (jeśli doszłam...).
A jako doradca spotykam się z różnymi rodzicami i z różnymi kłopotami - nasza praca nie polega wbrew pozorom na tym, żeby pokazać, jak wygląda najwłaściwsze naszym zdaniem wiązanie dla danego dziecka i zostawić rodzica z tą wiedzą. Często zdarza mi się myśleć, kombinować, spotykać się kilkakrotnie, rezygnować z nauki wybranego na wstępie wiązania, bo coś "nie gra". Mojego Młodego włożyłam do chusty w trzeciej dobie życia i okazało się, że nie mogę go nosić w kangurku, bo chusta biegnie po stopach - kangurek to cudowne wiązanie dla noworodka, ale akurat nie mojego, ja zaczynałam od kółkowej.

A wracając do głównego pytania zadanego w wątku - ja kombinowałam, bo było mi niewygodnie po prostu. Poszłam na warsztaty chustowe do szkoły rodzenia, którą kończyłam w pierwszej ciąży i tam "nauczono" mnie kieszonki - takiej, w której nikomu nie mogło być wygodnie. I pokazano plecak, też nie do końca prosty. Zaczęłam szperać i potem pojawił się 2x, plecak Hanti i rozpaczliwe próby wiązania a w końcu na ratunek przyszła Manduca. A potem kurs i PRAWDZIWA nauka wiązania i teraz noszę z powodzeniem i ogromna przyjemnością dwulatka w plecaku prostym bez żadnych modyfikacji na dodatek zawiązanym z najzwyklejszego bawełnianego pasiaka. Wiem, że zarzuca się nam, doradcom, że chcemy zarabiać na czymś, czego można się nauczyć z YT, ale może to się zmieni...

yvona
12-07-2013, 15:36
FatalFuchsia: ja bardzo często mam takie pytanie: a czy mogłabym nosić tak i tak, bo wtedy o wiele lepiej widać wzór mojej chusty :mrgreen:



Zdumialas mnie :D W ogole mi to na mysl nie przyszlo, tzn. ze mozna sterowac wiazaniem tak, aby wzor eksponowac. Ekspozycje wzoru - przypadkowa - traktuje jako dodatkowy bonus "dzisiejszego wiazania" i mam radoche. I tez mam tak, ze im mniej sie staram, tym lepiej wychodzi ;)
Choc niekoniecznie zawsze :P

Anna Nogajska
12-07-2013, 15:54
Wiesz, nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie. Każde dziecko w danym wiązaniu wygląda ciut inaczej. Jedne są większe inne mniejsze, każde na ciut innym etapie rozwoju ruchowego.

Myślę, że po prostu trzeba zawiązać i pooglądać :D

Pasiasta, takie opinie o pracy Doradców są, bo na razie niewiele osób wie czym my się tak naprawdę zajmujemy i jak pracujemy :) To jest nowy zawód, jak y nie patrzeć. A zadowoleni rodzice po konsultacjach to najlepsza rekomendacja i świadectwo naszej pracy.
Nauczenie rodzica danego wiązania od strony technicznej to w sumie najprostsza i najmniej pracochłonna część konsultacji. Jeżeli już wiemy jakie rodzic ma potrzeby, jakie ma ew. ograniczenia fizyczne, problemy z prawidłową postawą, zobaczymy na jakim etapie rozwoju ruchowego jest dziecko, wybierzemy wiązanie to nie znaczy, że zostaje nam tylko zaproponowanie rodzicowi danego wiązania. Po zawiązaniu może się okazać, że to nie jest rozwiązanie optymalne dla tych ludzi. I trzeba szukać dalej. W przypadku dzieci z wyzwaniami rozwojowymi, czy też zaburzonym napięciem mm pracujemy czasem przez kilka wizyt idąc małymi kroczkami.

FatalFuchsia
12-07-2013, 16:09
Ja absolutnie nie jestem siłą fachową, wiéc to będą tylko moje osobiste przemyślenia, ale wrzucać z tobołka uczyłam się z pierwszego linku (a potem konsultowałam się z Pasiatą), tyle że trochę mocniej podciągsłsm dolną krawędź, więc dziecko siedziało w tobołku głębiej i pewniej, z mocniej podwiniętą miednicą. Moim zdaniem jeśli się tak złapie, a potem nie odpuści napięcia chusty w trakcie wrzucania, to dziecko nie bardzo ma jak się rozprostować, a chusta jest fajnie głęboko pod pupą i pod udami (ale nie gdzieś na brzuchu). W każdym razie u nas działało bez pudła (no, prawie, bo bywały takie dni, kiedy nie działało - ale to zwykle była wina mojego nieutrzymania napięcia właśnie i wierzgania Szelmy).
Tak jak w drugim linku nie próbowałam wrzucać, ale nie podoba mi się to co widzę. Dziecko ma chustę spomiędzy nóżek prawie pod brodą, za to nóżki w trakcie wrzucania niemal proste - ponieważ ta środkowa część je "zabezpiecza", wrzucająca chyba nie czuje potrzeby podwinięcia miednicy i ugięcia nóżek. Po tych przydługich przygotowaniach nie czuje też najwyraźniej potrzeby jakiegokolwiek dociągnięcia plecaka po opuszczeniu dziecia na miejsce, więc intryguje mnie co się stało z tą szmatą spomiędzy nich (została tam?) i co by się z nią stało gdyby to nie była lalka tylko ważące np. 9 kilo niemowlę, które realnie obciążyłoby szmatę... Już zupełnie na marginesie ona przedziwnie wrzuca, tak jakby odwrotnie - tzn. przez to ramię z której stony trzyma szmatę, nie ma tego bezpiecznego przetaczania po ręce... Ale może się czepiam, mi się po prostu to co widzę nie podoba, może da się tak ułożyć dziecko sensownie, ale to bardziej wygląda jak "nie potraię zrobić normalnego bezpiecznego tobołka więc naokoło i bez sensu próbuję go "zabezpieczyć".

Ja tak wrzucam od samego początku, w drugą stronę nie umiem, jestem wybitnie praworęczna. Konsultowałam z lokalną doradczynią (po kursie Trageschule) i nie widziała problemu.

Tobołek taki jak piszesz jest na pewno łatwo zrobić ze spokojnym dzieckiem. Moją córkę świetnie się wiązało w plecak jak miała 2 mce. Jak miała 3 mce robiła jak szalona mostki, potem przyszła pora na uciekanie mi tyłem na głowie po kanapie, potem odwracanie się za wszelką cenę na plecy, teraz sprężynuje i prostuje nogi.

Odkąd zaczęła raczkować, zaczepia stopami o pasek od spodni, kieszenie albo szlufki przy jeansach i wyłazi górą. Zazwyczaj trzymam tobołek z trzech stron, a potem muszę wyjąć jej chustę spod pupy i ułożyć jeszcze raz, bo zdąży mi wyjść górą zanim dociągnę:mrgreen:

livada
12-07-2013, 16:46
FatalFuchsia, ja wiem że z bardzo ruchliwym dzieckiem jest trudniej, Szelma generalnie współpracowała, ale czasem miewała dzień małego akrobaty i uskuteczniała wszystko to, co opisujesz - wtedy łatwo nie było, ale zwykle najpóźniej za drugą próbą się udawało. Za to jak już się udało, to miałam na plecach dziecko w odpowiedniej pozycji, z chustą pod pupą i wstępnie dociągnięte, jeśli tylko nie puściłam szmaty, jakoś to szło. Podejrzewam że faktycznie łatwiej jest złapać dziecko i powstrzymać przed natychmiastową ucieczką korzystając z drugiej metody, tylko co potem? Dolną krawędź w końcu musisz puścić i dociągnąć, i w tej chwili Młode ma na dole i pod nogami totalny luz - dla Szelmy w nastroju "robię co chcę" to byłaby idealna okazja do pełnego wyprostu. I miałabym Młodą na plecach, owszem, ale bardziej przykrytą chustą niż w nią owiniętą, z prostymi nogami i zerową ilością chusty pod pupą. To ja już wolę walczyć więcej wcześniej, a później mieć przynajmniej szansę na sprawne zawiązanie do końca... Ale to ja, przyznaję że klasyczny tobołek uwielbiam i świetnie się z nim dogadywałam, nie każdej parze rodzic-dziecko musi pasować :)

FatalFuchsia
12-07-2013, 17:07
FatalFuchsia, ja wiem że z bardzo ruchliwym dzieckiem jest trudniej, Szelma generalnie współpracowała, ale czasem miewała dzień małego akrobaty i uskuteczniała wszystko to, co opisujesz - wtedy łatwo nie było, ale zwykle najpóźniej za drugą próbą się udawało. Za to jak już się udało, to miałam na plecach dziecko w odpowiedniej pozycji, z chustą pod pupą i wstępnie dociągnięte, jeśli tylko nie puściłam szmaty, jakoś to szło. Podejrzewam że faktycznie łatwiej jest złapać dziecko i powstrzymać przed natychmiastową ucieczką korzystając z drugiej metody, tylko co potem? Dolną krawędź w końcu musisz puścić i dociągnąć, i w tej chwili Młode ma na dole i pod nogami totalny luz - dla Szelmy w nastroju "robię co chcę" to byłaby idealna okazja do pełnego wyprostu. I miałabym Młodą na plecach, owszem, ale bardziej przykrytą chustą niż w nią owiniętą, z prostymi nogami i zerową ilością chusty pod pupą. To ja już wolę walczyć więcej wcześniej, a później mieć przynajmniej szansę na sprawne zawiązanie do końca... Ale to ja, przyznaję że klasyczny tobołek uwielbiam i świetnie się z nim dogadywałam, nie każdej parze rodzic-dziecko musi pasować :)

Brzmi rozsądnie to co piszesz, muszę spróbować, bo i tak zawsze poprawiam chustę pod dzieckiem gdy jest już na plecach.

lila4
12-07-2013, 20:39
u mnie też gówna modyfikacja to tybetan,nawet dziś zamotałam R, bo pożyczyłam cudne indio a wewnętrznemu się nie spieszy.

martekle
13-07-2013, 00:02
Jak dostałam pierwszą chustę w rękę wraz z instrukcją i tam były te wiązania
jakies kołyski jakies pentelki jakies siakeś inne cuda
to ja chciałam oczywiscie wszystkie i to natychmiast
i sie skonczylo na kieszonce...

a po 3 mc poszłam na kurs i się okazało ze jestem debilem, a taka przeciez mądra byłam! ;p

i teraz liczy się dla mnie prostota
czyli plecak prosty i dziękuję

https://lh6.googleusercontent.com/-Y0ScCHnMlGw/UVIGON3HvoI/AAAAAAAAENM/qDE5MbTvKio/s512/IMG_1018.JPG

greeneddie
13-07-2013, 00:53
Ciekawy wątek :applause:

Magenta
13-07-2013, 07:28
Żeby mi tak moja ładnie łapki schowała pod chustę.....u nas jest do rytmu wyginam śmialo ciało, dla mnie to mało:mrgreen:

gienia
13-07-2013, 07:49
Żeby mi tak moja ładnie łapki schowała pod chustę.....u nas jest do rytmu wyginam śmialo ciało, dla mnie to mało:mrgreen:

Łapki też można schować na różne sposoby. Moja ostatnio w kieszonce podczas motania łapki sobie wyprostowała w dół i uparła się siedzieć jak foka.

lula_p
13-07-2013, 08:38
O, ja w wątku obok pisałam o swoich wątpliwościach na temat tobolka a tu sporo na ten temat :)

inka
13-07-2013, 09:54
troche OT, ale fajnie, ze w koncu sie ruszylo w dziale Chustowiazanie. Kilka miesiecy temu malo kto tutaj zagladal.

Anna Nogajska
13-07-2013, 11:11
Jak dostałam pierwszą chustę w rękę wraz z instrukcją i tam były te wiązania
jakies kołyski jakies pentelki jakies siakeś inne cuda
to ja chciałam oczywiscie wszystkie i to natychmiast
i sie skonczylo na kieszonce...

a po 3 mc poszłam na kurs i się okazało ze jestem debilem, a taka przeciez mądra byłam! ;p

i teraz liczy się dla mnie prostota
czyli plecak prosty i dziękuję

https://lh6.googleusercontent.com/-Y0ScCHnMlGw/UVIGON3HvoI/AAAAAAAAENM/qDE5MbTvKio/s512/IMG_1018.JPG

cudne żeście jesteście :)

Anna Nogajska
13-07-2013, 11:12
troche OT, ale fajnie, ze w koncu sie ruszylo w dziale Chustowiazanie. Kilka miesiecy temu malo kto tutaj zagladal.

Inka, mnie głównie ten dział interesuje :) Jak wróciłam na forum to się zdziwiłam, bo gdy zaczynałyśmy tutaj się spotykać to siedziałyśmy głównie na chustowiązaniu :)

greeneddie
13-07-2013, 12:52
Ciekawy wątek :applause:

Wczoraj byłam za bardzo zmęczona, żeby cokolwiek napisać :roll:

Noszę w chustach drugiego i niestety ostatniego (chyba, że wnuki kiedyś ;) ) malucha.
Przy Martynce używałam na początku chusty elastycznej i później kiepskich wiązań z chusty tkanej, plecaka dopiero jak była duża i to niezbyt często.
Teraz chociaż nie korzystałam z fachowej pomocy face to face, to od początku starałam się nauczyć jak najlepiej najlepszych wiązań - wytrwale ćwiczyłam kangurka (ciągle przez nas używany), nauczyłam się kieszonki jako alternatywy i odważyłam się na plecaki, zwracam bardzo dużo uwagę na ułożenie malucha (jego nóżki, kręgosłup...) ale też na swoją wygodę czy nawet wzór chusty :ninja:

Kocham chustowanie :heart: mój maluch podziela moją miłość i jest kompletnie niewózkowy :lol:

Aaaa muszę sprawdzić jeszcze ten szelest chusty przy dociąganiu :mrgreen:

gienia
14-07-2013, 08:19
Mnie kieszonka szeleści przy dociąganiu :jump:. Plecak zawiązałam raz, nie szumiał i był beznadziejnie dociągnięty.

Nima
20-07-2013, 23:08
Zaznaczam temat, gdyz sama kombinowałam z twistem w kieszonce o czym pisałam w innym temacie :duh:

franciszka
21-07-2013, 10:21
Przeczytałam wątek z ciekawością...
Powiem tak - doświadczyłam/doświadczam całkiem innych wymiarów noszenia w chuście - pierwsza córka - piórko, druga... zdecydowanie cięższa waga :P
Przy starszej - raz, żem jedna z pierwszych szmatowych matek na wiosce, dwa, że tylko YT, wątek chustowy z nieocenioną i pomocną Zulam na innym forum, później chustoforum....
Teraz - komfort, osobisty DORADCA - WIELKIE Dzięki EWA :*
Motam intuicyjne - ma być wygodnie dla moich starych pleców, barków i całej reszty mnie :D, Bezpiecznie i zdrowo dla Michaśki i jej ciała.... Oraz szybko - w piątej dobie kangurka zrobiłam i tak zostało, kieszonka nie jest moim ulubionym wiązaniem, ale plecak prosty już tak.... Próbowałam Tybetanem wykańczać, ale mi nie podeszło... Starszą na plecy wrzucałam a później otulałam chustą, Młodsza ląduje TYLKO w tobołku.... Jeśli się przyłoże na początek - jak pisze Livadia, później jest super.... Jeśli coś schrzanie.... No cóż, długo nie ponoszę :D I mam tego świadomość, bo obu nam jest mało wygodnie.... Michaśka się wierci, kręci, sprężynuje... zwiewa po prostu. Jeśli jesteśmy zamotane poprawnie dla nas... Nie ma mowy o powyższych... Dama z zainteresowaniem rozglada się po świecie :D

Zmieniam, żeby było wygodnie :P Choć i tak wiem, że klasyka - plecak prosty jest najlepszy :P Oczywiście poprawnie zamotany :D

Pat
21-07-2013, 16:29
[...]A potem kurs i PRAWDZIWA nauka wiązania i teraz noszę z powodzeniem i ogromna przyjemnością dwulatka w plecaku prostym bez żadnych modyfikacji na dodatek zawiązanym z najzwyklejszego bawełnianego pasiaka. Wiem, że zarzuca się nam, doradcom, że chcemy zarabiać na czymś, czego można się nauczyć z YT, ale może to się zmieni...

Moje dwa zuchy ważą mniej więcej po tyle samo :hide: I zdecydowanie większy komfort czuję nosząc mojego nieco ponad 2,5-latka, który jest długi i "standardowej" dla jego wieku wagi, aniżeli 11-miesięczniaka, który na plecach tworzy cięęęęęęęężką kulkę. Starszaka łatwiej mi "przykleić" do pleców... Ciekawa jestem, co mogę zrobić, żeby Młodszego nosiło mi się lepiej. Próbowałam go m.in. motać na różnych wysokościach, z różnym efektem. Żaden nie był idealny

http://i1362.photobucket.com/albums/r683/paww007/1dc2166aa73f0879_zpsf1eed461.jpg http://i1362.photobucket.com/albums/r683/paww007/a55416387422718c_zps47a584d4.jpg

soh
24-07-2013, 01:29
Jak przedmowczyni ja rownież wole dwulatku nad 8-11 miesieczniaka. Na szczęście Sumi zaczyna sie juz "wydłużac" :)
Jednak dla mojej prawie 4-latki (15.5kg na wadze w domu, 16.9 na wadze w przedszkolu :facepalm: ) wole plecak z koszulka (jesli na dłużej niż 15-20min).

Myśle, ze jest bardzo dużo osób, które uczą sie chustowania bez szans na spotkanie z doradca (jak ja na przykład). Plecak prosty, choć ma "prosty" w nazwie, wcale nie jest taki łatwy. Ja w końcu opanowalam przy trzecim dziecku i jest to teraz moje ulubione wiązanie. Pokazuje go ciekawym mamom, ale te dwie które zaczęły chustowac wola plecak jordana (wiecej warstw pozwala na nieudolne dociagniecie, mam wrażenie, ponieważ kolejna warstwa na górze zatuszuje błędy i pozwoli wygodnie nosić). Jedna z tych dwóch mam nosi tylko w plecaku jordana i w 2x, druga tylko w plecaku jordana. i w obu przypadkach jestem szczęśliwa, ze wywalily wisiadla, których używaly przy starszym dziecku.
Kangurek i plecak prosty to moze są dwa najlepsze dla mamy i dziecka wiązania, ale niestety także, przynajmniej moim zdaniem, jedne z najtrudniejszych. Pozostaje pytanie - lepiej nosić w nieidealny sposób czy wozić w wózku? Ja uważam, ze jednak nosić, choć pewnie wiele osób sie ze mną nie zgodzi. I mówię to mieszkając w kraju, gdzie większość mam nosi swoje dzieci regularnie (wszyscy maja jakieś nosiło, a tylko cześć ma rownież i wózek), i niestety większość dostępnych nosidel to wisiadla.
Myśle także, ze przy wczesniakach i noworodkach ludzie są bardzo ostrożni i nie bedą nosić ich "byle jak". Prędzej juz odloza do łóżka, czy do fotelika (choć tu można by dyskutować, czy jednak nieidealnie zawiązana chusta nie byłaby lepsza). Mam wrażenie, ze większość zmian w wiazaniach powstaje wraz z zwiększająca sie waga dziecka, więc raczej nie w pierwszym polroczu życia.

Tak więc, dla cierpliwych ;) na zakończenie moja odpowiedz na pytanie zawarte w temacie. Zmiany w klasycznych wiazaniach, nowe wiązania, etc powstają, ponieważ wszyscy chcą nosić swoje dzieci wygodnie. Noszenie dziecka to niezwykła przyjemność, nie tylko użyteczne narzędzie pozwalające na przetrwanie dnia. Dwa najczesciej polecane wiazania nie naleza do latwych. A Niestety, w chwili obecnej podejrzewam, ze większość chustonoszacych na świecie nie ma możliwości spotkania sie z doradca i nauczenia potrzebnych trikow i kruczkow. YT nie moze pokazać wszystkiego. Więc mamy kombinują. I myśle, ze dobrze, ze nie rezygnują tak szybko z noszenia :D

(wybaczcie ipada, on nie zna polskiego a wydaje mu sie, ze lepiej niż ja wie co trzeba napisać...)

jewa
24-07-2013, 10:03
Modyfikacje głównie wynikają z dostosowania wiązania do danej osoby noszącej, danego dziecka i danej chusty.
Czasem też od humoru, fantazji, eksponowania chusty, jak również eksperymentu i testów ;)

Franciszka :*

kachasek
25-07-2013, 00:07
sobie wątek zaznaczę :) bardzo fajny :applause:

modyfikacje u mnie wynikają
a) z wygody
b) zza krótkiej chusty:duh: kiedy to np. usilnie z piątki chciałam plecak z koszulką zawiązać, a za Chiny Ludowe nie da się zawiązać z przodu. Więc węzeł spoczął pod pupą :whistle:
https://lh5.googleusercontent.com/-xd0vBBTkgDI/UYbVU6cDJ2I/AAAAAAAAMWs/8Lyqbfeoeh8/s600/DSCF0171.jpg

i z tej samej chusty prosty z tybetanem oczywiście bez węzła w pasie (czy tu pojawia się wspomniany "hamak"? noga wyciągnięta do przodu nie jest elementem stałym ;) jest efektem majtania nogami) Często jest mi dużo wygodniej z takim wykończeniem
https://lh3.googleusercontent.com/-C3wrP6Uw6AM/UGywDA_--VI/AAAAAAAAJV0/rUh3MptMAbo/s512/PA030129.jpg

próbowałam z wykończeniem estońskim, jednak wydaje mi się, że nie jest ono na tyle stabilne, żeby utrzymać początkowe napięcie chusty (albo jestem na tyle tępa, że nie potrafię porządnie zawiązać)

natomiast jestem na tyle leniwa, że i tak najczęściej wiążę prosty i majtają mi ogony z 6tki między nogami ;) ale ja kocham ogony

p.s. plecak z krzyżem zamotałam kilka razy (a raczej próbowałam), za pierwszym wyszło super, ciężar pięknie odjęło, za drugim porażka... nie da się dociągnąć... za trzecim podobnie jak za drugim... luzy jakieś, a udusić się chciałam :bduh: nie mówiąc o męczarni dociągania